Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
222 / 338


2015-03-04

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
ninja nie może być miętki (czytano: 1871 razy)

 

Idzie wiosna, chyba idzie, bo zawsze kiedy mam takie wrażenie mam ostrą i niepohamowaną ochotę pomarudzić na cokolwiek.
Przeszkadza mi ostatnio wszystko, znaczy się brakuje u mnie polotu i finezji ;)
Czasem oślepia mnie słońce w drodze do pracy zaraz po wyjściu z domu, podczas gdy za chwilę potrafi lunąć i dochodząc mokry (fajne słowo) rzucam przecinkami wchodząc do firmy "jaka to parszywa pogoda jest w tej Polandii".
Czasem z rana kopytka jeszcze przymarzają, jednak w lesie ogólnie powoli czuć nadchodzącą wiosnę.

Postanowiłem trochę uporządkować moje bieganie, bo zaczął wkradać się lekki chaosik w niektóre dni...
tylko nadal nie wiem kiedy i gdzie pyknąć maraton na wiosnę?


Wiem jedno, po drodze czeka mnie przetarcie w dyszce w Maniackiej, oraz bardzo fajny wyjazd na Połówkę do Lizbony.
W ogóle czytając historię tamtejszego Półmaratonu nieźle się zrobiło na duchu, bo jest to chyba niedoceniana impreza w naszym kraju, mimo iż wyniki tam ostatnimi czasy kręcą piorunujące (poniżej godziny). O tym się rozpisze chyba po powrocie, zatem jak mawiał Wołoszański "nie uprzedzajmy faktów" ;)


Choroba z poprzedniego weekendu powoli odpuszcza, znaczy się dobrze ją zabiegałem, wszak jak typowy biegacz-amator... wszelkie dolegliwości zabiegowywujęęę :)
Metodą kompromisu zmniejszyłem aż o jeden ilość treningów w zeszłym tygodniu, biegając co drugi dzień, dając sobie w tygodniu czas na regeneracyjne dojście do siebie.
Przed weekendem jednak trochę rozmyślałem. Postanowiłem wrócić na przetarty szlak sprzed dwóch lat jeśli chodzi o metodykę, czyli rozkład tygodnia, co gdzie kiedy i tak dalej. Coś bardzo podobnego do Greifowskiej rozkładówki.


Efekty? ciężko zakładać jakiekolwiek efekty. Od ponad pół roku jestem słaby jak klapki kubota i nie chodzi tu o formę (bo jej nadal nie ma), tylko ogólnie o siły witalne. Wszystko ma podłoże bebechowe, wyjście z tego problemu jest mozolne. Jestem jednak dobrej myśli. Ostatnio wdrożyłem plan nie jedzenia obiadów przed bieganiem w tygodniu. Trochę lepiej znoszę trening, jednak do stanu np. jaki był dwa lata temu... daleka droga.

W porównaniu do tamtego okresu czuję, że prawie wszystko sprawia mi podwójnie większą trudność. Bieganie od pół roku w ogóle jakieś takie ciężkie się zrobiło, poza paroma przebłyskami. Po grypie żołądkowej wszystko się wywróciło u mnie do góry nogami echh
Kiedyś nawet robiłem badanie krwi, jednak jakiś drastycznych wskazań tam nie znalazłem.
Jak na razie moje bieganie bardziej jest życzeniowe, niż życiowe, no ale ninja nie może być mnięęętki ;)


No dobra.
Postanowiłem wrócić do długich wybiegań... po lesie, po górkach. Nie jest to proste jak "tempomat" na płaskim, bo ciągle teren się zmienia, a pagórki dają popalić i to dosłownie po nogach. Poza tym leśno-górkowatym wybieganiem jest też drugi zakres na zmęczeniu, dzień z trzecim zakresem w odcinkach na większym odpoczynku (powtórzenia), reszta to dopełnienie bądź regeneracyjny bieg. To tak w telegraficznym skrócie.


W lesie jest już momentami symfonia ptasiorowa. Fajnie, bo jeszcze z miesiąc temu wpadłem w panikę jak leciałem w istnej głuszy.
Ostatnio jednak bardzo mi się podobało, nawet spotkałem zakręconą wiewiórę co kitę miała koloru ciemnego brązu.
Zakręcona zbiegła z drzewa, doleciała do szutru i wnet zobaczyła moją postać. Spoglądnęła przed siebie, potem na mnie, przed siebie, za siebie na drzewo, na mnie, przed siebie... i pokręciła głową... zawróciła piorunem na 3m na drzewo, żeby po chwili przebiec na drugą stronę szuterkowej drogi i się dalej rozglądać.
Co by nie mówić, zwierzaki dodają kolorytu, nie tylko te drzewno-nielotne, ale również te kraczące i wydzierające się nad drzewami :)

Czekam jednak na wiosnę w pełni, bo na razie to takie połowiczne coś.
Raz jest fajnie, po chwili jest dennie, wietrznie, deszczowo, przymrozkowo. Po mieście popołudniu jest średnio biegnąc, walą w kominy ludzie różne świństwa. Dzisiaj przyczaiłem, że nawet budyneczek obok stadionu ma komin, z którego wylatują niefajne chmury węglowe. Jak żyć Panie Premierze? :)

Odnośnie wiosny to ja... ja nie chcę zapeszać, bo niedawno schowałem łopatę do odśnieżania, a zawsze jak to robiłem na przestrzeni dwóch lat, to spadał wkrótce śnieg :)



Latając ostatnio tak mi się przypomniało... w kontekście maratonu :)))

Ready Or Not, Here I Come, You Can`t Hide
Gonna Find You and Take it Slowly...



PS. fota też mi się przypomniała, a wiadomo... że Mr.T mięczakiem nie był, ten Pan obok bynajmniej również (Muhammad Ali) :)))


Aloha

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


osasuna (2015-03-04,23:10): idzie, idzie wiosna ptaki już kluczami wracają, a łopatę to tak migusiem wyjmujesz ponownie, nie wywołujemy wilka z lasu :)
adamus (2015-03-04,23:17): Snipi, obudź się !!!! PANA premiera nie ma już od kilku miesięcy ;)
snipster (2015-03-05,09:21): hehe Osasuna, z łopatą to zamierzam w końcu zwalczyć ten zabobon ;) kiedyś musi przyjść wiosna :)
snipster (2015-03-05,09:24): nie ma już Pana Premiera? :) no tak, w sumie masz rację... ;)
dario_7 (2015-03-05,15:14): To ja jednak jestem bardziej leniwy w trenowaniu, bo drugi zakres wolę robić na wypoczęciu ;))) ... Co do problemów jelitowo-żołądkowych dobrze byłoby zajrzeć do gastroenterologa, bo z tym żartów nie ma. Wiem, co piszę ;)
Truskawa (2015-03-05,20:03): Kurczę, wylecz się do końca co? Ciężko tak biegać jak flaki nie działają jak należy. W każdym razie życzę, żeby wszystko szybko wróciło do normy. A ptaki to rzeczywiście mordy drą. Strasznie. Nawet dzisiaj przy zmrożonym lesie. Idzie wiosna. :)
snipster (2015-03-05,20:36): Daro, wiem wiem, ale w tym schemacie to ma symulować końcówkę maratonu, a z doktorem to jeszcze poczekam... na razie nie mam czasu ;)
snipster (2015-03-05,20:38): Iza, przyjdzie wiosna i przylecą te melodyjne skubańce ;) w zeszłym roku taki jeden zamieszkał na jakimś drzewie w pobliżu mojej hacjendy... wydzierał się z rana bardzo miło :)
paulo (2015-03-06,10:06): wiesz Piotrze, każdy gdzies kiedyś ustawił sobie poprzeczkę i większość z nas dąży do tego, by to osiągać. Czasami trudno nam sie pogodzić z rzeczywistością w której często występują rózne przeciwności. Niemniej fajnie, że mamy cele, takie zdrowe w swiom życiu i staramy się je realizować :)
snipster (2015-03-06,10:26): Paulo, zgadza się, wszystko jest względne i zależne od pozostałych rzeczy. Jest praca, życie i zdrowie, które nie zawsze jest na 100% Do tego dochodzą czasem inne rzeczy, które przypominają, że nie żyjemy w idealnym świecie ;) nie ma co się jednak łamać... trzeba zasuwać ;)
(2015-03-07,17:56): Więcej słonca i światła! Tez mnie dobijają te ciemnosci, szczegolnie jak sie w tygodniu ciagle wraca do domu wieczorem ... ech, za to dzisiaj w lesie już już już czuć że wiosna za rogiem!
snipster (2015-03-08,18:57): e już nie jest tak źle... po pracy jeszcze łapię się na jasność, ale końcówka już w półmroku. Coraz lepiej jednak jest i zaraz będzie fajnie ;)







 Ostatnio zalogowani
cinekmal
07:34
mieszek12a
07:20
ula_s
07:08
szydlak70
06:45
Etiopczyk
06:34
Stonechip
06:32
Leno
06:23
shymek01
05:36
42.195
05:25
Łukasz S.
05:03
lordedward
00:02
kos 88
23:54
Fredo
23:33
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |