Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
17 / 292


2015-02-16

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Największy sukces - XXVII. Internationaler Usedom-Marathon 2006 (czytano: 4059 razy)

 

Największym moim sukcesem było zajęcie 6 miejsca w XXVII. Internationaler Usedom-Marathon 2006.
Jak do tego doszło? Nie jestem biegaczem z czołówki amatorów, więc miejsca w pierwszej dziesiątce większych biegów są dla mnie nieosiągalne. 6 miejsce w tym maratonie było dla mnie wręcz sensacją. Wynik może nie powala, ale uzyskany został na trudnej trasie, w wysokiej temperaturze ok. 23 stopni, przy święcącym ostro słońcu. Gdyby pogoda była lepsza (dla biegaczy), to nie wiem czy byłbym tak wysoko?
Trening przed maratonem (km):
06.08 - 16km
07.08 - 8
08.08 - 20
09.08 - 8
10.08 - 22
11.08 - 8
12.08 - 24
13.08 - 11
14.08 - 9,436 - bieg w Dziwnowie - 40:01
15.08 - 11
16.08 - 26
17.08 - 11
18.08 - 11
19.08 - 28
20.08 - 11
21.08 - 11
22.08 - 28
23.08 - 11
24.08 - 11
25.08 - 36
26.08 - 0
27.08 - 9
28.08 - 11
29.08 - 9
30.08 - 0
31.08 - 9
01.01 - 6
02.01 - Maraton

Trening był wykonywany w tempie średnim, średnio-szybkim i szybkim. 7 dni przed maratonem - rozluźnienie treningu, czyli to co lubię najbardziej. Przed 6.08 biegałem po 10 km dziennie, w średnim tempie. To taka podstawa przed bezpośrednim treningiem przed maratonem.
Trening jak na mnie solidny. Któregoś dnia biegłem spory dystans w słonecznej pogodzie. Trasa Kołczewo-Wolin Kołczewo. W drodze powrotnej tak się odwodniłem, że tempo biegu drastycznie spadło. Przy drodze rosła jabłoń. Nazrywałem jabłek i pochłaniałem je łapczywie. To było ostrzeżenie - trzeba dużo pić podczas maratonu, szczególnie gdy temperatura jest wysoka. Właśnie to doświadczenie pomogło mi ukończyć maraton w dobrej kondycji.
Więc trening przeprowadzony i czas zbierać się do startu. Do Świnoujścia dojechałem PKS-em. Przepłynąłem promem na drugą stronę. 2? kilometry - spacerek do biura zawodów mieszczącego się na stadionie OSiR. Odebrałem numer startowy i dalej spacerkiem na basen, gdzie mieściły się szatnie. Przebrałem się, spakowałem, oddałem bagaż do autobusu, który przewoził rzeczy na metę w Wolgaście. Kilka minut rozgrzewki i...
START
Więc biegniemy. Próbuję utrzymać równe, nie za wysokie tempo. W punktach odżywczych staram się pić na maxa (pamiętam o sensacjach na treningu). Jako, że to jeszcze lato, więc temperatura powyżej 20 stopni, przyświeca słoneczko. Biegniemy najpierw promenadą, mijając nadmorskie miejscowości. Na razie płasko. 15km - 1:05:30, więc tempo nie najwyższe. Jedzie obok rowerem Jurek Malinowski, były świetny maratończyk. Mówi - szybciej. Odpowiadam - nie, przy takiej pogodzie nie ma co szarżować. Przyznał mi rację. Po kilkunastu kilometrach skręcamy w las i zaczynają się górki. Przez dłuższy czas biegnę z Piotrkiem Andrzejewskim. Mówię mu - biegnę z zapasem, więc jakby co zwolnij, żeby się nie zarżnąć. Ale ambicja go ponosi. Na podbiegach odpada, na zbiegach dogania mnie. Ale ileż można? Po pewnym czasie jestem już sam (końcowy czas Piotrka - 3:29:17, 16 miejsce). Półmetek - 1:33. Czy nie za szybko przy takiej pogodzie? Okazało się, że trochę za szybko, ale bez większych sensacji. 30 kilometr - z lasu wbiegam na szosę prowadzącą do Wolgastu. Biegnę, biegnę, wyprzedzam coraz to innych biegaczy. Na 35 kilometrze przy punkcie odżywczym przeganiam kilku. Widać, że to charty, ale pogoda ich złamała. Widocznie za szybko, za ciepło. Do mety już niedaleko. Przed mostem ostatni punkt odżywczy. Piję, posilam się. Do mety już niedaleko. Już słychać stadion, na którym jest meta. Ale do stadionu jest ostro pod górkę. Staram się biec równym tempem. Wbiegam na stadion i zamiast przebiec ostatnie metry z fasonem - krztuszę się. To wynik biegu pod górkę. Ale mety nie można było nie osiągnąć. Więc przekraczam metę, medal na szyję i można odpocząć. Czas - 3:11:43, czyli druga połówka wolniej, ale bez jakiejś tragedii. Dowiaduję się, że zająłem 6 miejsce. Nie mogę uwierzyć. Patrzę na wyniki - tak, to prawda. Niestety w kategorii M40 "tylko" drugie miejsce (pierwsze zajął zwycięzca maratonu, też Jarek - Jarek Janicki). Na trybunach było wielu kolegów (wcześniej odbywał się tu półmaraton). Jeden z nich pyta się - co, mucha ci wpadła, że się tak krztusiłeś? A ja na to - tak mucha, ale górkowa.
Dekoracja zwycięzców. Staję na podium. Nagroda - wazonik ręcznie toczony stoi sobie teraz skromnie na szafie obok pucharów. Przypomina mi codziennie o tamtym biegu.
Niewątpliwie był to mój największy sukces. W międzynarodowym maratonie miejsce w pierwszej dziesiątce to jest coś.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


hosearcadio (2015-02-17,18:27): Super przydatny wpis, trzeba brać przykład że picie podczas maratonu i nie tylko to podstawa :) Pozdrawiam







 Ostatnio zalogowani
wwdo
18:51
gpnowak
18:50
b@rtek
18:26
INVEST
18:22
jann
18:16
kubawsw
18:12
Henryk W.
18:12
Hieronim
17:59
przystan
17:39
kasjer
17:11
marczy
16:50
RobertLiderTeam
16:44
biegacz54
16:33
Citos
16:27
Darmon
16:14
mirotrans
16:11
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |