Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [6]  PRZYJAC. [140]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kryz
Pamiętnik internetowy
Opowieści dziwnej treści.

Krzysztof Ryzner
Urodzony: 1960-01-27
Miejsce zamieszkania: Jarosław
109 / 308


2014-11-15

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Mój Ravenna Maraton 2014 (czytano: 1705 razy)



Ravenna to miasto położone w północnej części Włoch. Znane jest z wesołego miasteczka Mirabilandii. Jednak miasto to, to przede wszystkim kraina mozaiki. Są one wszędzie, na ścianach, sklepieniach, podłogach.
Tam też z grupą przyjaciół z Gorlic postanowiliśmy udać się w tym roku na zakończenie sezonu biegowego.
Jak zawsze przy startach zagranicznych głównym moim celem był nie maraton, a zwiedzania. Maraton był dodatkiem do wycieczki.

Wyjazd z Polski nastąpił w czwartek wieczorem, przyjazd do Ravenny w piątek. Zaraz po przyjeździe postanowiliśmy rozpocząć zwiedzanie. Pomimo zmęczenia zabytki Ravenny rekompensowały nam trudy podróży.
W sobotę rano postanowiliśmy udać się do pobliskiej Bolonii. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Cmentarza Żołnierzy Polskich poległych w czasie II wojny światowej. Duże wrażenie na mnie zrobiły wieże. Szczególnie jedna prawie pięćdziesięcio metrowa krzywa - pochylona około 3 metrów, krzywa już w momencie gdy ją budowano oraz budynki i wnętrza najstarszego Uniwersytetu, a także Rynek z Katedrą.
Sobotni powrotny przyjazd do Ravenny zakończyliśmy zwiedzaniem miasta.

Jedną z atrakcji maratonu jest przepiękny medal. To z niezwykłych medali słynie maraton w Ravennie. Każdy z medali to ręcznie wykonana inna mozaika, to prawdziwe dzieło sztuki.

W tym roku ze względu na popularność maratonu organizatorzy musieli zamknąć wcześniej zapisy na biegi. Podobno zainteresowanie maratonem wzrosło o ponad 50 %.
Do Biura Maratonu udaliśmy się w sobotę późnym wieczorem. Samo Biuro nie było powalające, ale wszyscy czuliśmy się tam przyjemnie. Bez kłopotów pobraliśmy numery startowe, a na końcowym stoisku pakiety dla uczestników maratonu - wraz z koszulkami. Co ciekawe mnie nie proszono o zaświadczenie lekarskie, ani nawet o dokumenty. Może dlatego, że robię zawsze zamieszanie. Ale z tego co wiem od innych uczestników były ono wymagane. Po rejestracji można było udać się na pasta party. Nasza grupa zachował kupon i udaliśmy się na makaron dopiero w niedziele po biegu.
Po rejestracji obowiązkowe zdjęcia zakończyły pobyt w Biurze.
Na uwagę zasługuje niskie wpisowe na maraton jak na warunki Europejskie.

Trasa maratonu to trzy pętle. Pierwsze dwie ( 21.097 - to półmaraton ) biegną historycznym centrum Ravenny. W większości kluczymy tu wąskimi ulicami ścisłego centrum miasta. Jest dużo ostrych skrętów oraz trochę kostki. Trasa poprowadzona jest obok takich budowli jak bazylika, baptysterium, muzea i grób Dantego. W tej części trasy jest dużo kibiców. Po dwóch identycznych okrążeniach po przebiegnięciu 21 km, biegniemy długą asfaltową prostą w stronę morza i tam robimy agrafkę. Zakręcamy po ok. 31 km i wracamy prostą w stronę mety. Tak więc trzy razy wbiega się na metę, po 10.5 km, na zakończenie półmaratonu i kończąc maraton.
Sama końcówka to - na około 39 km na krótko wbiegamy do parku i po wybiegnięciu, po 41 km prostą do mety. Prosta kończy się długim niebieskim dywanem prowadzącym do samej mety. A w zasadzie dwoma dywanami po obu stronach przystrojonymi kwiatami. Biorąc pod uwagę, że wszystko to odbywa się w rytm mocnej muzyki, naprawdę ostatnie metry są niesamowite.
Trasa jest w zasadzie płaska. Jak sądzę przewyższenia zamykaj się w przedziale 5 metrów.

Start do maratonu i pozostałych biegów towarzyszących nastąpił o 9.30. Start poprzedza hostessa, chodząca z tablicą informującą ile czasu pozostało do startu. Tak więc wszystko jest czytelne, nawet dla tych co nie znają języka. Strzału startera co prawda nie słyszałem, ale patrząc na zegar wiedziałem, że już biegniemy. Jeżeli mam się przyczepić do czegoś to może faktycznie do startu. Puszczenie wszystkich biegów razem spowodowało trochę ścisku na pierwszych kilometrach, szczególnie na wąskich uliczkach Ravenny, a przez takie w pierwszej części dystansu biegaliśmy ( sadzę, że w niektórych miejscach nie było nawet 3 metrów - a może tak mi się wydawało ).

Jadąc do Ravenny wiedziałem, że nie mam co liczyć na doby wynik. Chociaż jak mi się wydawało, jak na swoje możliwości byłem w dobrej dyspozycji. Za cel minimum stawiałem sobie złamanie 3.40 wiedząc, że trudy spowodowane podróżą, oraz intensywne zwiedzanie pozostawią na pewno jakiś ślad w organizmie.
Tuż przed startem dowiedziałem się, że mają być pacemakerzy. Postanowiłem zatem skorzystać z biegnącego na 3.30.

Sam start to jak zwykle lekki ścisk. Ale jakoś daję sobie radę. Dobrze, że sam początek jest na dość szerokiej drodze, bo były by duże kłopoty. Jednak nawet tu część biegaczy biegnie chodnikiem. Trochę jestem na początku zdezorientowany, bo zające na 3.15 i 3.30 jakoś dziwnie biegną ( rwane i szarpane tempo ).
Jak się okazuje w tych warunkach pierwszy kilometr pokonuję w cale nie najgorszym czasie 5.13, drugi jest w tempie około 4.46, a pozostałe też poniżej 5.00. Tak, że na pierwszych 5 km wychodzi 24.39. Biegnie mi się stosunkowo dobrze, choć niektóre odcinki na trasie są dość trudne. Szczególnie tam gdzie jest wąsko i kostka. Przed 5 km wbiegamy do parku. Tutaj jest naprawdę ostro ( dość ostry i wąski skręt w prawo, a potem w lewo przy wbiegnięciu do parku ). Sama droga w parku ma około 2 metrów szerokości, co przy dużej liczbie biegaczy powoduje dość duży ścisk, szczególnie w tej grupie w której ja biegnę. Sam dobieg do parku jest też strasznie wąski. Na około 5 km jest punkt odżywczy ( na maratonie były co 5 km ). Potem jedyny na trasie biegu podbieg, zaraz przy wybiegnięciu z parku. Dalej to typowe kluczenie ulicami Ravenny. Naprawdę widoki przepiękne.
Miedzy 5, a 10 kilometrem biegnę w granicach 4.59 / km. Kolejne 5 to ponownie bieganie tą sama trasą ( drugie okrążenie ). Biegnę w tempie około 4.56 / km.
15 – 20 km to tempo nieco szybsze około 4.53 / km. Pokonuję pierwsze 20 km w czasie 1.38.40. Kończę drugie okrążenie wbiegnięciem na metę. Jest to zarazem koniec półmaratonu. Uzyskuje tu międzyczas około 1.44.00.
Kilka uwag to tej części dystansu. Sadziłem że prowadzący bieg na 3.30 będą robili to profesjonalnie. Jednak jak się okazało pacemaker robił to naprawdę w dziwny sposób. Np. chcąc podciągnąć osoby kończące półmaraton, podkręcił tempo tak, że ja biegnąc na około 21 km miałem prędkość około 14.4 / godz. ( zamiast zakładanej 12 / godz. ), a on mi dość mocno uciekał. Potem co prawda zwolnił, jednak sposób jego biegu ( niesamowite rwane tempo ) spowodował to, że na około 30 km biegł on praktycznie sam.
Takiego pacemakera jeszcze w życiu nie widziałem. Można oczywiście nie wytrzymać trudów biegu, bo człowiek jest tyko człowiekiem, ale biegać tak rwanym tempem to…
Ja w tym momencie postanowiłem zrezygnować z jego pomocy i zdać się na własne możliwości. To rwane tempo spowodowało, że miedzy 20 – 25 km biegłem jeszcze w tempie około 4.53 / km. Ale po 25 km nie udało się już utrzymać tempa w granicach poniżej 5.00 / km.
Do 30 km było jeszcze znośnie - czas 2.28.07 wskazywał jeszcze na wynik w okolicach 3.32, ale potem biegnąc praktycznie sam, bez co by nie powiedzieć dużej motywacji słabłem. Co w konsekwencji odbijało się na czasie.
Na 40 kilometrze maiłem czas 3.24.04. Już wtedy było wiadomo, że z wyniku w granicach 3.32 będą nici.
Na pewno maraton przebiegłem bez zbytniego spinania się. Nie kontrolowałem w trakcie biegu czasu na jaki biegnę. Po raz pierwszy popatrzyłem na dystans i czas na 35 km. Wtedy już wiedziałem, że nie mam szans na złamanie 3.32, a czas 3.40 uzyskam bez problemu.
W tych warunkach czas 3.35.52 należy uznać na dobry. Na pewno byłem przygotowany na wynik w granicach 3.30. Zarówno ze startu w maratonie jak i z wyniku w sumie byłem zadowolony. Był to mój 11 maraton w tym roku i 8 z wynikiem poniżej 3.39.

W ramach maratonu organizowano też biegi krótsze, na 10.5 km, półmaraton i bieg na 30 km.

Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że Maraton w Ravennie zakończył się dużym sukcesem Polaków. W klasyfikacji generalnej 2 miejsce zajął Jakub Szymankiewicz z czasem 2.32.18, a 3 był niezmordowany Grzesiu Czyż - 2.37.59. Też w klasyfikacji kobiet nasza rodaczka była na 3 miejscu. Joanna Olchawa ukończyła maraton w czasie 3.08.01.

Ja jak przybiegłem na metą jeszcze zdążyłem na dekoracja zwycięzców. Szczególnie fajnie było widzieć naszych rodaków na podium. Miło też było po dekoracji z nimi dość długo podyskutować i porobić sobie pamiątkowe zdjęcia.
Spotkaliśmy też Polaków pracujących w Ravennie, którzy nam mocno kibicowali i rozmawiali z nimi na mecie biegu. Co by nie powiedzieć jako Polacy byliśmy w centrum zainteresowania.

Czy tak naprawdę było nie wiem. Tak to przeżyłem, tak to widziałem i tak zapamiętałem, tak też będę wspominał.

Na zakończenie chciałbym podziękować wszystkim z którymi dane mi było się spotkać po raz kolejny na imprezie zagranicznej. A w szczególności Krzysiowi Zagórskiemu za całą organizacje i bezbłędna logistykę oraz Grupie z Maratonu Gorlice. A także Jurkowi za całość zagadnień związanych ze zwiedzaniem zabytków. Byłeś naprawdę niesamowity.
Sądzę, a nawet jestem przekonany, że jeszcze nie raz na podobnej imprezie się spotkamy.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


ziutek58 (2014-11-16,20:15): Ja również mam same pozytywne wrażenia z tego wyjazdu.Szarpane tempo mnie dotyczyło gdyż biegłem wolniej. Szczególne podziękowania dla Krzyśka oraz całej Gorlickiej ekipy.Poznałem tez wielu wspaniałych ludzi. Mam też nadzieję iż to nie ostatni wyjazd, bo skoro potrafią to robić, to niech organizują dalej i niech dalej zapraszają.
Wojtek_Tri (2014-11-17,23:15): Piękna relacja Krzychu i gratulacje za wynik.







 Ostatnio zalogowani
aktywny_maciejB
15:27
Gapiński Łukasz
15:01
Jurek D
14:43
Grzesix
14:41
green16
14:34
VaderSWDN
14:33
kubawsw
14:22
lordedward
14:10
42.195
13:53
biegacz54
13:28
Stonechip
13:21
Ola*
13:20
Bartuś
13:14
BonifacyPsikuta
12:37
Admin
12:05
marczy
12:02
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |