Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [29]  PRZYJAC. [86]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
robaczek277
Pamiętnik internetowy
FunOfRun

Jacek Będkowski
Urodzony: --
Miejsce zamieszkania: Łowicz
96 / 197


2014-07-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
10 Jubileuszowy Bieg Świętojański od Zmierzchu do Świtu (27-28 czerwiec 2014) (czytano: 896 razy)

 


10 Jubileuszowy Bieg Świętojański od Zmierzchu do Świtu (27-28 czerwiec 2014)


Kalisz to moja mekka biegów ultra, tu miałem swój debiut w 2012 roku właśnie w biegu świętojańskim i to tutaj zdobywałem największe laury w biegach ultra, których w Kaliszu ukończyłem 7. Na biegach zawsze panuje super atmosfera, ale nie brakuje również mocnej rywalizacji. Z takim bardzo pozytywnym nastawieniem jechałem i tym razem na mój już trzeci bieg świętojański. Pracowałem mocno całą zimę, co potwierdziłem w Cross Maratonie i Łódź Maraton Dbam o Zdrowie (44km w 3:17:30 i maraton 3:14:35), ale nie biegałem już równo pół roku na tak długim dystansie, dlatego nie wiedziałem czego się spodziewać. Sam bieg odbywa się przez całą noc z limitem czasu 7 godz. 12 min. W ostatnim dniu zapisów Mariusz (dyrektor biegu) poinformował, że na zawody zgłosił się również Andrzej Radzikowski z Błonia, aktualnie najlepszy ultra maratończyk w Polsce. Andrzej w kwietniu tego roku ustanowił rewelacyjny rekord Polski w biegu 12h, wygrał również ostatnią edycje biegu świętojańskiego w 2013r. również ustanawiając rewelacyjny rekordem trasy, który poprawił o ponad 5km doprowadzając go do wyniku 95,4km.

Jak tylko przyjechaliśmy na miejsce spotkałem Andrzeja, zaczęliśmy rozmawiać o jego przygotowaniach do Spartathlonu i żartować, że możemy już rozdać puchar za pierwsze miejsce. Nikt nie miał wątpliwości że Andrzej będzie kontrolował bieg, o czym sam mówił (żartowaliśmy że po setce zaczniemy się obaj ścigać). Jeszcze w zapowiedziach przedbiegowych organizator w gronie walczących o podium wymienił również mnie i Roberta, z czym się nie pomylił, ale o tym później.

Starty w Kaliszu są zawsze dla mnie bardzo ważne, ale jak zwykle nie przestawałem mocno trenować i nie oszczędzałem się przed samym startem bo to zawsze przynosiło mi dobry wynik w Kaliszu. Chyba jestem jak nasza Królowa nart, Justyna Kowalczyk, bo na zmęczeniu biegam lepiej. Byłem bojowo nastawiony, ale nie wiedziałem jak zniosę 7 godz. bieg.

Od samego początku zakładałem że nie będę odpuszczał i postaram się pobiec mocno, aby wykręcić jak najlepszy czas w pierwszych 50-60 km. Zacząłem spokojnie po 4:50 min/km, bo wiedziałem, co mnie czeka. Przez pierwsze 6 km biegłem na 8-9 pozycji, ale liczyłem że może maksymalnie 2-3 zawodników będzie walczyć długo na trasie. Znam chłopaków i wiedziałem że cześć z nich biegnie nie cały dystans, dlatego narzucili mocne tempo od pierwszych „km”. Troszkę zaniepokoił mnie Zenek, bo biegł szybko a on zawsze jest godnym przeciwnikiem. Robert, na którego się nastawiałem trzymał się troszkę za mną czym ułatwił mi troszkę rywalizację i mogłem skupić się na swoim tempie biegu. Zniecierpliwiony i zaskoczony takim obrotem sprawy zacząłem przyspieszać i spokojnie przejmować kontrolę nad sytuacją na trasie. Praktycznie od 3 okrążenia biegłem już ze średnia 4:30 min/km co dość szybko przesuwało mnie do przodu. Praktycznie na 200m odskoczyłem biegnącym ze mną innym zawodnikom. Kiedy dobiegałem do 24 km nie mogłem uwierzyć własnym oczom, ale zostałem zdublowany przez nieznanego mi zawodnika. Moje zdziwienie było tym większe, bo Andrzej znajdował się na 2 pozycji a ja na tym etapie bylem już 4. Jak się później okazało nasz „sprinter” dobiegł chyba tylko do 30 km i zakończył bieg.

Teraz już wszystko było w naszych noga. Andrzej spokojnie powiększał przewagę liderując i po przebiegnięciu dystansu maratonu miał nade mną już 3 km przewagę. Ja pierwszy maraton przebiegłem w niecałe 3:16h. Na trzeciej pozycji biegł Robert i dal mi jasno do zrozumienia że nie da się szybko wyprzedzić, miał do mnie jakieś 2,5 km straty, co dawało pewien komfort, ale nie za duży. Przy tak długim biegu nie można być niczego pewnym aż do samego końca, dlatego spokojnie podchodziłem do tej przewagi i stopniowo ale powoli przyspieszałem. Ostatecznie taki stan rzeczy utrzymywał się do ponad 50 km. Na tym etapie udało mi się zdublować Roberta i wiedziałem, że spokojny bieg powinien zapewnić 2 miejsce w generalce. Pozostawała kwestia utrzymania tempa i walki na trasie już tylko z własnymi słabościami.

W okolicach 57-60 km dopadł mnie mały kryzys, ale o dziwo szybko nad nim zapanowałem i spokojnie robiłem swoje. Największy problem stanowiło bolące kolano, które utrudniało mi bieg już od 20 km, ale powiedziałem sobie, że nie mogę się poddać i walka rozegra się w głowie. Wmawiałem sobie, że jestem w stanie przezwyciężyć ten ból. Po tych perypetiach do końca kontrolowałem już sytuację i zwiększałem przewagę nad resztą zawodników za mną.

Pod koniec biegu Andrzej już wiedział, że nie jestem w stanie mu zagrozić, dlatego udało mi się zbliżyć do niego troszkę, ale utrzymywał cały czas bezpieczną 6 km przewagę. Ja miałem ponad 4 km zapasu nad drugim Robertem.

Ostatecznie dobiegłem do mety w dobrej formie z mocnym 300m finiszem w tempie poniżej 4 min/km. Całe zawody zakończyłem z wynikiem 87 km, które pokonałem równo w 7 godzin. To nie jest najdłuższy dystans, jaki pokonałem w tym biegu, bo w 2012 roku w debiucie przebiegłem 89km, ale biegłem 12 min dłużej. Jak do tej pory to mój najlepszy start w ultra pod względem prędkości oczywiście na dystansach powyżej 50km.
W klasyfikacji zająłem bardzo dobre 2 miejsce przegrywając tylko z Andrzejem.

W ostatnich trzech startach w Kaliszu zrobiłem bardzo dobre wyniki. W grudniu 2013 wygrałem bieg wigilijny z super jak na mnie wynikiem 140 km, w lutym 2014 bylem 1-szy w kategori M-30 w Cross Maratonie a teraz 2 w open w biegu świętojańskim.

Kolejny start to Kaliska setka i jestem bardzo zmobilizowany, aby powalczyć o jak najlepszy wynik. Już nie mogę się doczekać tego startu w październiku. Jeszcze po drodze wystartuje oczywiście w Łowickim Półmaratonie we wrześniu.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


snipster (2014-07-03,09:14): Gratulacje! a przy okazji... co żarłeś i kiedy oraz jak podczas tego biegu?
robaczek277 (2014-07-03,11:38): Przez caly dzien przed biegiem jakdlem normalnie jak zawsze (nie jem miesa).
Przed samym biegiem dostalem od Andrzeja jedna kosteczke czekolady.
W czasie biegu zjadlem jednego batona typu "Grzesiek", pierwsze pol tak kolo 30 km reszte przed 60 km. Do tego pilem duzo wody, moje izotoniki i cole.

snipster (2014-07-03,12:02): hmm tylko na tym Grześku jechałeś? bez żeli czy banana nawet? :)
robaczek277 (2014-07-03,13:34): Dokladnie, przez cale 7 godzin zjadlem jednego wafelka czzyli 200 kCal a jak sprawdzilem na Garminie to spalilem 6920 kCal.
Pilem tez cole a to jest jakis tam cukier

robaczek277 (2014-07-03,21:20): To my biegliśmy coraz wolniej







 Ostatnio zalogowani
Admin
03:32
Marco7776
00:42
marczy
23:53
Citos
23:38
macius73
23:37
15Kowal
23:00
jantor
22:59
Merlin
22:52
Namor 13
22:37
INVEST
22:24
tomasso023
22:22
zbyszekbiega
22:13
Arti
22:11
Wojciech
22:01
ŁukaszK
21:50
enemigo
21:49
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |