Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [9]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Pamiętnik internetowy



Urodzony:
Miejsce zamieszkania:
14 / 50


2013-11-23

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
„Zabiegana miłość (odc. 2231 – ostatni)” (czytano: 18184 razy)
(POPRAW WPIS , ZMIEŃ ZDJĘCIE , USUŃ ZDJĘCIE)

 

Jak woń koszulki po zawodach,
Zmienia się światło w twoich oczach
Powiedz trenerze coś miłego
Nie pędź tak, proszę, daj odpocząć

Życie, życie jest jak trening
Ty go nigdy nie masz dosyć
Wczoraj nowe adidasy,
Dzisiaj znowu fest zakwasy

Życie, życie jest jak trening
Jak dymanie polną drogą
Czasem chciałbyś zagadać
Ale nie masz do kogo… (pitu-pitu, pitu-pitu)


W POPRZEDNIM ODCINKU.

Po załamaniu nerwowym jakiego doznał w wyniku bardzo słabego wyniku na bardzo ważnych zawodach, Robert trafił na oddział zamknięty Kliniki Psychiatrycznej w Leśnej Dziurze. Opiekę nad nim przejął światowej klasy specjalista od przypadków beznadziejnych, prof. Wyrozumiały.

Marzena ostatecznie porzuciła nadzieję na powrót Roberta do zdrowia i związała się ze słynnym malarzem abstrakcjonistą, Ferdynandem, który właśnie święci tryumfy po prezentacji swego najnowszego olejnego cyklu „No More Running”.

Wioleta, siostra Roberta, cieszy się, że ten wreszcie odnalazł swoje miejsce na ziemi, jednak dręczy ją myśl, iż ten, odmawiając widzeń z Marzeną, nie wie o jej zaawansowanej ciąży, a o ojcostwo podejrzewa, mimo wszystko, Roberta.

Robert wkracza w krytyczny etap terapii, tymczasem jego największy rywal, bardzo podły maratończyk, Edek, zgarnia całą sławę i nagrody podczas zawodów rozgrywanych nieopodal Leśnej Dziury.

(Gabinet prof. Wyrozumiałego)

PW: - No, jakże się pan dziś czuje, panie Robercie?

R (Wiercąc się na krześle, przebiera nerwowo nogami): - Super! Już nie mogę się doczekać treningu.

PW: - Panie Robercie, umawialiśmy się przecież, nie biegamy na siedząco. Trening dopiero za pół godziny. Proszę się opanować.

R: - Przepraszam.

PW: - No, już dobrze, dobrze… Panie Robercie, porozmawiamy chwilkę o naszych sprawach, a potem dostanie pan nagrodę.

R: - Co to jest?

PW: - Najnowszy numer „Runner’s World”.

R: - Och! Proszę chociaż pokazać okładkę!

PW (Sięga do szuflady biurka i pokazuje): - Proszę.

R (Nerwowo oblizując wargi znowu zaczyna przebierać nogami): - Ooo… O! O! O!

PW (Chowa czasopismo): - Panie Robercie…

R: - Tak, tak… Oczywiście. Raz, dwa, trzy… Już jestem grzeczny.

PW: - No i pięknie. Pamięta pan naszą ostatnią rozmowę?

R: - Tę o doborze obuwia ze względu na wagę biegacza?

PW: - Nie tę. Chodzi mi o pańskie relacje z panią Marzeną.

R (Zrywa się i biegając wokół krzesła wykrzykuje): - Żmija! Podła, zdradziecka dziwka! Porzuciła mnie w najczarniejszym momencie mojej kariery! I to dla tego nabzdyczonego fircyka, który nawet raz w życiu cholernego maratonu nie zaliczył! Nawet nędznej dyszki…

PW (Sięga pod biurko szukając przycisku alarmowego): - Panie Robercie! Proszę się natychmiast uspokoić, bo będę musiał wezwać pielęgniarzy! Dostanie pan zastrzyk i z dzisiejszego treningu nici!

R (Natychmiast opada na krzesło i głośno dyszy): - Tak, tak… Już… Raz, dwa, trzy… Jestem bardzo grzeczny… Przepraszam, tak mi się jakoś wyrwało.

PW: - No, dobrze. Co do pani Marzeny, była tu wczoraj. Niestety złożyła deklarację, że nie będzie więcej przyjeżdżała na widzenia. Chyba pan rozumie, iż to dla nas wyjątkowo zła wiadomość. Tłumaczyłem panu, jak ważną rolę w terapii odgrywa kontakt z bliskimi. Czemu nadal odmawia pan spotkań z panią Marzeną i z siostrą?

R: - Nie potrzebuję ich. Nie mam im nic do powiedzenia. Plotły wciąż o pogodzie, uczuciach, wakacjach… Ja nie mam czasu na takie pierdoły. Muszę się przygotowywać do ostatecznej rozprawy z Edkiem! Nie pozwolę mu złamać mojej życiówki! Nigdy! Oni wszyscy jeszcze zobaczą, co jestem wart!

PW (Ponownie wyciąga „Runner’s World” i gwałtownie wymachuje czasopismem nad głową): - Panie Robercie! Stop!

R (Z wyraźnym trudem próbuje opanować przebieranie nogami): - Już dobrze… Raz, dwa, trzy.

PW: - Czy pan zauważył coś niezwykłego w wyglądzie pani Marzeny, kiedy ją pan widział po raz ostatni?

R: - Nie.

PW: - Pani Marzena jest w ciąży.

R: - No, cóż, faktycznie. Figura jej się trochę popsuła, ale sądziłem, że to z powodu niebiegania. Próbowałem jej po raz kolejny wytłumaczyć, że niszczy sobie życie odmawiając treningu, ale to beznadziejny przypadek, panie profesorze.

PW: - Tak, oczywiście. To jednak ciąża. Pańska siostra twierdzi, że to może być pańskie dziecko.

R: (Udaje, że biegnie, mocno wymachując rękami) - Bzdura! To pewnie bękart tego pacykarza! Ilekroć starałem się do niej zbliżyć podsuwając aktualne wyniki treningów albo namawiałem na romantyczne popołudnie w DECATHLONIE, ona chciała rozmawiać o sztuce, jakichś tam zagadnieniach społecznych, marzyły jej się wyjścia do kina, bredziła o wspólnych planach na przyszłość! Wyobraża pan sobie?!? Wspólna przyszłość, bez wspólnych treningów! Wariatka!

PW: - Panie Robercie, spokojnie, jeszcze tylko chwilka. Pani Marzena oddała pańskiego psa do schroniska.

R: - Co!?! Interwał w schronisku?!? A to swołocz! On nie wytrzyma nawet jednego dnia bez biegania!

PW: - No, kiedy właśnie tam mu chyba będzie lepiej. Stwierdzono u niego poważny przerost mięśnia sercowego, który podobno może zagrażać jego życiu.

R (Powoli wstaje i robi kilka przysiadów): - Niemożliwe. Sam go trenowałem. A zresztą, jak nie ma pary do biegania, to niech zdycha w schronisku, zdrajca! Panie profesorze, jeszcze chwila i trening, tak?

PW: - Oczywiście. Tak jak obiecałem. Wracając do tematu, pani Marzena nadal cierpi z powodu pańskiego uporu. Wybiegła z płaczem z mojego gabinetu. To pana nie skłania do refleksji?

R (Zastyga w bezruchu z wytrzeszczonymi oczami. Z wykrzywionych ust cieknie strużka śliny): - Co? Jak to możliwe?

PW: - No, tak. Płakała.

R: - Nie to… Ona, ona… WY-BIE-GŁA?

PW: - Ależ panie Robercie, to tylko taki zwrot. Przenośnia taka, no…

R: - Muszę zobaczyć zapis z kamer na poszczególnych poziomach i w hallu.

PW: - Ale o co chodzi?

R (Ciałem Roberta wstrząsają drgawki): - Od progu pańskiego gabinetu do drzwi wyjściowych jest dokładnie czterysta metrów.

PW: - Tak? No, proszę, nie wiedziałem.

R (Rzuca się przez biurko i powala profesora na podłogę. Szarpiąc za poły kitla wrzeszczy jak potępieniec): - CZAS!!! JAKI MIAŁA CZAS!?!


EPILOG.

Pół roku później Robert zbiegł z kliniki. Padł martwy w Świrach Wielkich, miejscowości oddalonej od Leśnej Dziury o około 160 km. Świadkowie twierdzą, że konając wciąż przebierał nogami: „Kręcił się jak bąk”. Zgodnie ze swą ostatnią wolą, został pochowany w Alejce Zabieganych na urokliwym cmentarzu w Leśnej Dziurze. Na nagrobku wyryto najlepsze wyniki Roberta.

Marzena ułożyła sobie życie z Ferdynandem. Wspólnie wychowują córeczkę, której na cześć malarskiej pasji ojca nadali wdzięczne imię Paleta.

Siostra Roberta pokochała rurę i została striptizerką w Chihuahua. Odnosi spektakularne sukcesy.

Edek okazał się największym koksiarzem w dziejach polskiego biegania amatorskiego, za co został wyklęty ze społeczności biegowej. Jego konto na MP zlikwidowano. Niedługo potem zmarł w samotności i zapomnieniu. Spoczął obok Roberta. Na jego nagrobku wyryto spis wszystkich dopalaczy, którymi bezcześcił swe ciało.

Interwał został adoptowany przez bardzo sympatycznego emeryta. Jest wyprowadzany na długie, wolne spacery. Ponoć od czasu do czasu biega, uganiając się za suką z sąsiedztwa.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Hung (2013-11-23,22:18): Jakie to szczęście, że ja nie mam manii biegania, że nie jestem uzależniony od treningów, że nie muszę, bo się duszę, że truchtanie nie jest moją miłością, że mogę porozmawiać o dupach a nie tylko bieganiu, że biegam ... bo tak postanowiłem. A i tak żona mówi, że z tym moim bieganiem, tom porąbany.
EviaUr (2013-11-24,10:25): "Proszę chociaż pokazać okładkę" oraz pies "Interwał" rozłożyły mnie na łopatki. Świetne!
tomyek (2013-11-24,12:05): Genialne! Uśmiałem się setnie ;)
GRZEŚ9 (2013-11-24,12:37): Powiem brzydko"zajebiście".No też się uśmiałem,ale niestety to jest prawda o niektórych z Nas:-(
WISNIA85 (2013-11-24,14:10): BOSKIE:) ALE SIĘ UBAWIŁAM! DZIĘKI:)
Mars (2013-11-24,14:29): Super tekst, po prostu genialny! Publikacja na stronie głównej MP to za mało. Powinni to wydrukować w jakimś czasopiśmie o tematyce biegowej. Walcz o to wyróżnienie! Dobrze, że ja też nie jestem uzależniony od biegania, że mam w d…e plany treningowe, interwały i dalekie wyjazdy na imprezy biegowe. Określenie „Leśna Dziura” to dobra alegoria miejsca mało znanego a także zapomnienia, gdy „5 minut” Roberta już przeminie. Gdyby Roberta nóżki nie skakały, to by w biegu nie skonały :-) Ogólnie bieganie jest zdrowe, ale co za dużo to niezdrowo.
piTTero (2013-11-24,16:56): naprawdę dobre:D porywająca fabuła:D szkoda mi tylko tego biednego koksiarza, żeby tak od razu konto na MP mu kasować.. ;-)
psujts (2013-11-24,21:02): A ta Marzena to wreszcie jaki miała czas ??
Piotr Fitek (2013-11-24,22:54): Fenomenalne :) pies Interwał made my day :) Numer z okładką też super :)
andbo (2013-11-25,08:56): Dla mnie "bomba"!!
paulo (2013-11-25,09:25): naprawdę genialny humor :). Aczkolwiek przestroga, by siebie samego nie sklasyfikować li tylko do robienia czasów, bo Leśna Dziura tuż, tuż...:) Jak będę "przeginał", to chętnie wrócę do tego tekstu :)
Honda (2013-11-25,22:20): Umarłam ze śmiechu :) GENIALNE!
lszalkowski (2013-11-29,08:19): Zabawne...







 Ostatnio zalogowani
Lektor443
22:46
farba
22:43
rdz86
22:43
lachu
22:38
soniksoniks
22:29
lordedward
22:23
benfika
22:12
rolkarz
22:05
Yatzaxx
21:52
ronan51
21:42
INVEST
21:28
zmierzymyczas.pl
21:21
romangla
21:00
tete
20:56
Stonechip
20:55
Admirał
20:52
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |