Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [41]  PRZYJAC. [95]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kasjer
Pamiętnik internetowy
miałem szczęście...

Grzegorz Perlik
Urodzony: 1955-11-18
Miejsce zamieszkania: Bydgoszcz
35 / 129


2013-10-13

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
szef wszystkich medali (czytano: 1215 razy)

 

szef wszystkich medali

Czy znacie ten dowcip?

Do sklepu zoologicznego wchodzi facet i ogląda papugi w klatce. Spogląda na najwiekszą i bardzo kolorową.
- proszę pana, ile kosztuje ta największa?
- 1.500zł
- eeee nie, to dla dzieciaka na prezent. A ile ta kosztuje? - pyta facet i pokazuje na mniejszą ale też kolorową
- 1.000zł
- a ta?
- 700zł
- a ta?
- 500zł
Facet patrzy a w kącie klatki siedzi mała, szara, lekko wyłysiała papuga.
- a ta ile?
- 2.500zł
- co pan?! taka mała,wyliniała i 2.500?!
- tak, ale wszystkie papugi w klatce mówią do niej "szefie".

Pierwszą motywacją do mojego biegania był bieg Dąbrowa Chełmińska-Ostromecko. Nie martwiłem się wtedy swoją wagą, dużo jeździłem rowerem. Jednak pobiegnięcie z Dąbrowy do Ostromecka wydawało mi się wyczynem, na który mogę się zdobyć. Rozpocząłem nawet jakieś nieudolne treningi, by pobiec oszołamiający wtedy dla mnie dystans 7,5km. Bieganie w byle jakich butach, bez rozgrzewek i rozciągania skończyło się bólem piszczeli tak silnym, że zrezygnowałem ze startu. Był rok 2010.

W 2011 roku trenuję już z doświadczonymi biegaczami. Wiem co to rozgrzewka, rozciąganie a buty kupiłem dobre. Wizja ukończenia tego biegu stała się realna. I zdobycia upragnionego medalu z Ostromecka też. Pobiegłem jak dla siebie bardzo szybko ale dobiegłem na pozycji 108 a medale otrzymywała tylko pierwsza 100 biegaczy.

W 2012 roku nie wystartowałem, bo biegłem w dniu biegu w Ostromecku swój pierwszy maraton, w Poznaniu.

Dzisiaj, 13.10.2013r, pobiegłem na trasie Dąbrowa Chełm.-Ostromecko już jako trzykrotny maratończyk i z wieloma innymi biegami na swoim koncie. Może tak miało być, że musiałem przejść tą swoją biegową drogę, by powalczyć godnie o ten medal? Może lepiej było, że do mojego Ostromecka, mojej dziecięcej krainy szczęśliwości, przyjechałem po nagrodę za moje bieganie, kiedy mogę już o sobie powiedzieć – jestem biegaczem, jestem maratończykiem?

Pogoda wyśmienita do biegania. Spotykam znajomych ale jestem zaskoczony, że wielu osób nie znam. Bieg w Ostromecku zyskuje na popularności. Wizyta w biurze zawodów, które mieści się w szkole podstawowej, w której uczyłem się w 7 i 8 klasie, krótka i bezproblemowa. Później autobusem docieramy do Dąbrowy Chełmińskiej. Czasu na rozgrzewkę nie zostało zbyt dużo, więc trochę szybkich przebieżek i udaję się na start. Na starcie trochę zamieszania i kiedy ruszamy stwierdzam, że moje biegowe liczydełko zgubiło sygnał GPS. Szybko uruchamiam zegarek ponownie i po kilkunastu sekundach już wiem jak szybko biegnę. A zaczynam mocno, w tempie ok 4:45. Po ok. 0,5km dołącza do mnie Monika a potem jakiś młody chłopak. Biegniemy razem, ja kontroluję tempo. Ciągle ok. 4:45-4:50. Moje tętno na 2 km już 90-95% ale przecież to tylko 7,5km, więc nie ma czasu na oszczędzanie się.

Mijamy skrzyżowanie z drogą na Czarże. Dalej długa prosta, otoczona z obu stron żółto-złotym, jesiennym lasem. Jest przepięknie, aż żal biec tak szybko. A do tego wracają wspomnienia.

Miałem wtedy chyba 4-5 lat. Mama zabrała mnie ze sobą do Dąbrowy Chełmińskiej, bo miała pewnie coś do załatwienia w gminie. Pociągi jeździły wtedy rzadko, autobusy jeszcze rzadziej a inne samochody sporadycznie. Mama zapytała mnie, czy dam radę pójść pieszo do domu. Wiadomo jaka była odpowiedź :). I poszliśmy tą samą droga, którą dzisiaj biegłem. I właśnie gdzieś w tym jesiennym lesie zaskoczył nas deszcz. Mama dała mi parasol, żebym nie zmókł i się nie przeziębił. Szedłem pod nim sam i podobno śpiewałem piosenki a Mama szła w tym deszczu i mokła. Bo takie są Mamy.

Biegniemy dalej tym pięknym odcinkiem lasu. Na jego końcu gniazdowały kiedyś na wysokich sosnach czaple siwe. Sosny poprzewracały się ze starości i czaple znalazły sobie inne miejsce. Została po rezerwacie tylko tabliczka na skraju szosy. Pewnie nie zauważa jej nikt z biegnącej ze mną grupki, która na kolejnych kilometrach powiększyła się o kilka osób.

Przed nami jedyny podbieg. Obok niego mały las. Nazywaliśmy go Króliki. Podobno żyły tam kiedyś dzikie króliki. Podbieg w tym miejscu niby niezbyt mocny ale za nim odrywamy się w 4 osoby, 3 młodych biegaczy i ja. Trochę przyśpieszamy ale też pozostali odczuli trochę trudy tego podbiegu.

Dalej już raczej płasko. Przed nami Nowy Dwór. Za ostrym zakrętem po lewej stronie widać Siedem Gór. Taką nazwę ma ten las. A przed nim linia kolejowa która prowadzi do stacji Ostromecko. Do miejsca, gdzie mieszkałem, gdzie wrastałem w Ostromecko a ono we mnie.

Mijamy po prawej stronie dawne koszary, pozostałość po pobycie wojsk napoleońskich. Do mety już niedaleko. Jeszcze tylko długi zbieg, po którego prawej stronie widać magazyn Wytwórni Wody Ostromeckiej a za nim ścianę Parku Marii, drugiego z ostromeckich parków. Po lewej stronie ledwo widać wejście na Wisielczą Ścieżkę. Ścieżkę bardzo ładną ale obciążoną tragedią młodego samobójcy, który z powodu zawodu miłosnego odebrał sobie życie na rosnącym przy niej młodym jak on dębie. Mijamy budynki restauracji, sklepu, dawnej poczty i wpadam sprintem na metę tuż przed bramą wjazdową do Pałacu Nowego.
W Ostromecku.

Czas ok. 35:15 i średnie tempo 4:42 bardzo mnie ucieszyły. Mogłem Ostromecku i sobie powiedzieć, że walczyłem ze wszystkich sił o ten tak długo oczekiwany, upragniony medal.

Za metą herbatka, potem kąpiel i zupka. Zupka była grochowa a na stoliku stała miseczka z kiszoną kapustą. Do grochówki?! Ale dodałem. I po pierwszej łyżce olśnienie! Przecież kiedy byłem dzieckiem moja Mama czasem taką mi dawała! Mówię Wam - pyszności!

Przed powrotem do domu poszedłem jeszcze na krótki spacer po ostromeckim parku. Cisza, kolory, wilgotne zapachy jesieni. Był czas na przemyślenia, bo nigdzie tak nie można porozmawiać ze sobą jak w tym miejscu, w tym czasie. Byłem u siebie.

A po powrocie do domu powiesiłem medal na swojej Ścianie Chwały. Jest na nim już prawie 60 medali. Jest medal z Unisławia, mój pierwszy medal po drugich urodzinach, taki zwykły, z naklejką. Jest medal z mojego pierwszego maratonu w Poznaniu, z wygrawerowanym czasem 4:13:24. Są też inne medale ładne i ładniejsze, z biegów ważnych i ważniejszych ale medal z Ostromecka jest dla mnie medalem najcenniejszym.

To szef wszystkich medali.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


(2013-10-14,07:21): bardzo piękny, spokojny wpis. Lubię takie czytać. No i gratuluję czasu ;)
Marek (2013-10-14,11:05): Świetny wpis, momentami bardzo wzruszający. Gratuluję wyniku i zdobycia medalu - szefa wszystkich medali!
Jajacek58 (2013-10-14,20:41): Grzegorzu, piszesz tak jak ja chciałbym pisać: lekko, ze swadą ale i głębszą myślą. Pozdrawiam. Może spotkamy się gdzieś na trasie, bo biegam w podobnym tempie :-)
Jolaw1 (2013-10-29,15:28): :-)
DanielU (2014-04-17,20:22): Dla mnie też ten bieg jest bardzo szczególny - mój wieloletni kolega jest jego współorganizatorem. Był on w zasadzie otateczną przyczyną (było kilka) że zacząłem biegać i nadal biegam. Z mojego pierwszego razu w Ostromecku w 2010 zrezygnowałem, ale byłem kolejne 3 lata, a w tym który Pan tak ładnie opisuje udało mi się wreszcie pobić debiutancki wynik.







 Ostatnio zalogowani
grzk66
14:42
Yatzaxx
14:35
arco75
14:26
chris_cros
14:17
kostekmar
14:15
ksieciuniu1973
14:06
biegacz54
13:57
Piotros
13:51
marczy
13:47
Admin
13:47
Lego2006
13:39
adamo72
13:33
milkabl
13:28
szymk
13:17
benek88
13:13
krzybocz
13:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |