Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [18]  PRZYJAC. [278]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Truskawa
Pamiętnik internetowy
Biegam, więc żyję.

Izabela Weisman
Urodzony: 1972-02-
Miejsce zamieszkania: Żory
408 / 483


2013-09-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Sobota, godzina 14.00 (czytano: 2277 razy)

 

To ma być wpis o tym, czego nie powinno się robić przed dłuższym treningiem ale zanim do tego dojdę to jednak chce mi się coś na temat samego biegu napisać.

Bo tak: najtrudniej było przekonać głowę, że się da. Od wiosny prawie nie biegałam aż tu nagle wychodzi, że muszę pobiec jakieś dwie dyszki, bo maratonu nie da się zrobić z marszu.

Wzięłam więc łeb na rozmowę. Trudno było biednej głowie wytłumaczyć, że taki trening da się zrobić. Ale koniec końców przyjęła do wiadomości, choć nie bez oporów. Ubrałyśmy siebie, ubrałyśmy sukę naszą Krupską w szelki no i wyszłyśmy z domu. Pierwsze kilometry odliczałam każdy metr. Szło wolno, ciężko i bolało. W głowie: nieee, to się nie da, co ja robię, do domu! No ale postanowiłam, że biegu E* będę trzymała się tak długo, jak długo nie zechcę zwolnić lub przyśpieszyć i musi to być bardzo wyraźny sygnał, że ja chcę. Po pięciu kilosach czułam już pierwsze oznaki tego, że dałoby się właściwie przyspieszyć z tych 6’38 na coś co będzie potem lepiej wyglądało w statystykach. Ale postanowiłam, że jeszcze nie. Jeszcze nie przyśpieszam. No i tak sobie biegłam wolno, w żyłach krew coraz lepiej dawała sobie radę z transportem wszystkiego do komórek głodnych i spragnionych tlenu i jakoś tam szło. W pewnym momencie zaczęło iść tak dobrze, ze przestałam odliczać i zajęłam się tym co lubię najbardziej: niemyśleniem. Kiedy oprzytomniałam na liczniku było jakieś 10 km i pomyślałam, że może to już pomału da się zwiększyć tempo. Ale bez szaleństw oczywiście. W sumie to szału nie ma, bo ja to tak nie potrafię biegać równo, ani jakoś z sensem ale ponieważ biegło mi się coraz lżej więc i przestałam oglądać się na dystans by w końcu ostatnie trzy kilometry przebiec w zawrotnym jak na razie dla mnie tempie czyli coś tam koło 5’30 na kilometr. No rewelacja.

W sumie wyszło tych kilometrów 25 z czego ostatnie trzy takie dość żwawe. W doskonałym nastroju wsiadłam do auta, trochę ciężko było poskładać ciało, bo jednak nogi się nieco zużyły i kiedy już siedziałam pomyślałam, że jednak nie jest dobrze. Ale nic to. W domu szybko zagnałam Krupską pod prysznic (w tej kwestii nic się nie zmienia i do prysznica panna zawsze jest pierwsza). Wykąpałam diablicę i wiedziałam już, ze najpierw muszę iść zjeść, zanim sama pójdę się kąpać. Do kuchni leciałam prawie pędem, bo już czułam co się dzieje. Zjadłam porządny obiad, który spokojnie nasyciłby chopa od łopaty. I nadal nie było dobrze ale dałam radę iść pod prysznic. No i potem było już tylko gorzej. Do góry, na łóżko. Łapska zimne, nogi zimne plus dreszcze i ta pustka koło żołądka razem z mdłościami. Wszystkie poduszki powędrowały pod nogi i żołądkowi zrobiło się lżej. Marcin poleciał zrobić mi szybko jeszcze 4 bardzo kaloryczne kanapki a tymczasem ja trzęsłam się zimna. Dopiero kołdra, plus gorąca herbata z kanapkami załatwiły problem. Czułam, ze wracają mi siły.

No i podsumowanie. Trzeba być skończoną idiotką, żeby iść na taki trening koło 14.00 na jednej miseczce płatków i dwóch kanapeczkach wielkości rączki małego dziecka, które jadłam koło 7.00. Mogę sobie pogratulować głupoty i cieszyć się, ze skończyło się tak, a nie zjazdem w lesie. Mogłoby być mniej przyjemnie. Do tego dostałam zasłużony w pełni opiernicz od Marcina. Nawet nie próbowałam z nim dyskutować bo miał niestety rację, co było dla mnie najgorszą z możliwych kar, bo rację mam przecież zawsze ja. No ale trudno. Trzeba było przełknąć gorzką pigułkę. Przełknęłam ale czy się czegoś nauczyłam to się okaże kiedyś tam. Kiedy znowu zrobię coś równie głupiego. I to tyle.

E* bieg Ekonomiczny.

PS. A w sobotę jadę na Babią. Damku dziękuję. :)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


mamusiajakubaijasia (2013-09-30,16:17): Oj, tak. Trzeba być skończoną idiotką:) Ale to ma swój urok - sama przyznasz. (Oczywiście jak już człowiek dojdzie do siebie.)
Truskawa (2013-09-30,16:23): Gabrysiu, chwile kiedy całkowicie zgadzasz się ze mną są dla mnie bezcenne. :)) Taaa.. teraz już można nawet na to patrzeć. Ale w sobotę nie było mi do śmiechu. :)
DamianSz (2013-09-30,16:37): "Kiedy znowu zrobię coś równie głupiego." Nie wiem czy czasem nie zrobiłas coś równie głupiego (trochę przeze mnie) dziś do południa ,-) W każdym razie żebyś czasem tak nierozważnie nie pobiegła w stronę Babiej !!!
Truskawa (2013-09-30,16:39): Nieee, bo jeszcze pamiętam sobotni trening. Ale im będzie dalej od ostatniej soboty tym bardziej głupota będzie postępować. Typowe dla mnie. :) Hehe, a przedpołudnie bardzo sympatyczne. :))))
(2013-09-30,17:25): a organizm i tak sobie jakoś poradził, więc spoko ;-) jakby było zupełnie źle, to by Ci odjęło zasilanie na trochę, żebyś się nie zachetała na śmierć!
Truskawa (2013-09-30,18:54): Poradził, bo nie miał innego wyjścia, a tego odciecia prądu gdzieś w lesie to się trochę obawiam. No cóż.. głupich się nie sieje.. :)
snipster (2013-09-30,22:54): ojtam ojtam głupiego... ;) robiło się głupsze rzeczy, np. na kacu na czczo ;) no ale lepiej takie dłuższe hasanie robić z pełnym bakiem paliwa w organizmie ;)
paulo (2013-10-01,08:46): jakbym siebie widział z niedzieli :) Identycznie to samo, no prawie to samo; 30 km po małym śniadanku i po padłem w drzwiach; byłem zimny, blady i myślałem, ze jestem na trzydziestostopniowym mrozie :(. Współczuję Izo bo i sam się trochę przestarszyłem
Truskawa (2013-10-01,09:32): Tak szperam w pamięci i nie mam chyba żadnych doświadczeń z bieganiem na kacu ale domyślam się, że to chyba rzeczywiście niezbyt rozgarnięte. :)) Co do baku, to może nie musi być pełny, ale warto coś przegryźć i zabrać choć jeden durny batonik lub jakieś izo ze sobą. :)
Truskawa (2013-10-01,09:33): Dzięki Paulo, to spora ulga. Szkoda, ze Damek napisał blog tylko dla przyjaciół, bo jego wpis jest o czymś podobnym. O tym, że w sumie wszyscy wiemy czego nie robić a i tak to robimy. :)) No tacy już jesteśmy i tyle. :)
jacdzi (2013-10-01,09:41): Ja gdy nachodza mnie mysli o rezygnacji w czasie biegu, lub gdy odliczam juz kazdy metr zaczynam myslec o ... slicznych kobiecych cialkach, na mnie to dziala! Nie mozna jednak zapominac o dostarczeniu energii, chocby bula z miodem. A po...rozgrzewka kazdego sortu dobra;-) Nawet herbata z cytryna w ostatecznosci :-(
dario_7 (2013-10-01,15:43): Grunt to wiedzieć w czym leży problem, a nauka musi kosztować ;) Ale rozumiem, że drugą część treningu biegło się lekuchno? Więc nie ma czego żałować! :)))
wiosna (2013-10-01,21:23): Ale numer, jedziesz na Babią na Kozuba? Bo my też :))
Maria (2013-10-02,10:07): inspirujące sa chyba te rozmowy łba z Tobą hihihihi
Truskawa (2013-10-02,21:20): A no właśnie Jacku. Cokolwiek, a nie pusty worek. :/ To było bardzo głupie niestety. Może w wieku dwudziestu lat nie robi to aż takiej różnicy ale niestety po czterdziestce chyba lekko nie jest. :)))
Truskawa (2013-10-02,21:22): Może lekuchno to za duzo powiedziane, ale było przyjemnie. Nie było źle. Zle zrobiło się dopiero potem. :))
Truskawa (2013-10-02,21:23): A no jadę Gosiu, i bardzo się cieszę. Jeszcze bardziej niż przed chwilą bo wiem, że będzisz! :)
Truskawa (2013-10-02,21:24): Moj łeb to baaaaardzo ciężki przypadek Maryś. Patologia. Patologia w czystej postaci. :))







 Ostatnio zalogowani
marekwroc
11:25
rokon
11:25
Admin
11:20
marynarz
10:56
stanlej
10:51
GriszaW70
10:43
camillo88kg
09:41
kos 88
09:22
biegacz54
09:18
scianka
09:16
kostekmar
08:57
Serce
08:54
mirotrans
08:43
Leno
08:22
luki8484
08:01
platat
07:59
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |