Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [55]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kokrobite
Pamiętnik internetowy
Widziane z tyłu

Leszek Kosiorowski
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Jelenia Góra
233 / 300


2013-08-05

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Upalny, mistrzowski Karkonoski (czytano: 570 razy)

 

Od początku wlokłem się w ogonie. Wiedziałem, że jestem słaby, jak nigdy, że kontuzja czai się w lewej nodze, że wydolność spadła, bo biegałem ostatnio bardzo mało (żeby tę nogę oszczędzać). Nie żałowałem wycięcia z trasy Śnieżki.
Na Śnieżnych Kotłach zameldowałem się zaledwie cztery minuty przed limitem. Oczywiście kontrolowałem czas. I całe szczęście, bo dla tych, którzy nie zdążyli, nie było litości – trasa została zablokowana, a numery przekreślone czarnym flamastrem. Gudos był bezwzględny, no ale takie zbójeckie prawo organizatora. Nawet dla pani Krysi, kiedyś wybitnej zawodniczki, trenerki Józefa Łuszczka, nie zrobił wyjątku.

Do Domu Śląskiego czułem, że lecę (czy raczej posuwam się do przodu) ze sporą rezerwą sił. Potem tempo mi nie wzrosło, z czasem spadło, a o rezerwach nie było mowy. Było ciężko, ale pięknie – widoki pierwsza klasa, atmosfera między biegaczami ekstra, obsługa na punktach idealna, wody i izotonika do woli. Pierwszy raz biegłem w okularach przeciwsłonecznych (pożyczonych od Ewy) i z butelką z izo w ręku. Wlokłem się tak wolno, że nie przeszkadzała, a piłem, kiedy i ile chciałem, nie musząc sięgać do pasa z bidonem. Woda w bidonie była na czarną godzinę.

Nawalający od ponad miesiąca lewy staw biodrowy oszczędzałem, skracając krok podczas zbiegów. Trochę mnie irytowało, że schodzę, a nie zbiegam, ale nie było innej rady. Pod koniec zresztą i tak już nie miałem siły na żadne harce. Włączyło mi się myślenie: byle dobiec.

Tylko jedno mnie wkurzało – opakowania po żelach rzucone na szlak. Niby mistrzostwa świata, wielka sprawa, a tu takie bydło. Szkoda gadać.

Meta na Szrenicy za to jak zwykle świetna. Ta końcówka pod górę jest godnym ukoronowaniem całego maratonu. I jeszcze schroniskowe gadki przy naleśnikach i piwku. Fajnie, że Karkonoski – pomimo ogromnego rozwoju i przeniesienia centrum logistycznego na dół - nie do końca stracił schroniskowy charakter.

Z przyjemnych zjawisk, nie da się ukryć, że upał ma swoje dobre strony - tak licznego zbiorowiska pięknych kobiet na małej przestrzeni w tym samym czasie, jak podczas V Maratonu Karkonoskiego, nie widziałem na żadnym biegu. Nie tylko ja odniosłem takie wrażenie – podczas after party w sobotnią noc wszyscy koledzy byli tego samego zdania.
I nie chodzi tylko o biegaczki, które – jak wiadomo – dzielą się na ładne i bardzo ładne. Porozbierane, zgrabne turystki najwidoczniej bodźcowały biegaczy, i to do tego stopnia, że jakoś nie widziałem, by pomimo upału szczególnie słabli i chowali się w zacienionych krzakach. No, może poza dwoma chłopakami na podejściach przed Śnieżnymi Kotłami.

Autorem zdjęcia jest Krzysztof Gulbinowicz.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


mamusiajakubaijasia (2013-08-05,12:10): Łezka się w oku kręci...
Marysieńka (2013-08-05,15:04): Oj dało nam słoneczko "popalić"....Miło było spotkać....i odrobinkę "pogadać" :))))
kokrobite (2013-08-05,15:41): Również dziękuję za spotkanie, Marysiu. Karkonoski ma w sobie to "coś", co odróżnia biegi znakomite od zwykłych.







 Ostatnio zalogowani
alex
00:05
placekjacek
23:20
Tomek84
23:17
orfeusz1
23:16
maste
23:07
grzedym
22:54
1223
22:51
kwolsz1971
22:49
lachu
22:19
kubawsw
22:18
szyman760
22:10
waldekstepien@wp.pl
21:49
rychu18625
21:43
euzebiusz19
21:19
szyper
21:17
stanlej
21:13
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |