Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [41]  PRZYJAC. [95]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kasjer
Pamiętnik internetowy
miałem szczęście...

Grzegorz Perlik
Urodzony: 1955-11-18
Miejsce zamieszkania: Bydgoszcz
32 / 129


2013-07-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
wałecka di Trevi (czytano: 629 razy)

 

wałecka di Trevi

Kolejny tydzień, kolejny bieg. Takie aktywne wakacje.
Tym razem pobiegłem w Wałczu. Dystans oficjalny 9999m. Do Wałcza wybrałem się już dzień wcześniej. Chciałem zobaczyć miasto i jego okolice.

Podróż przyjemna i spokojna. Dojechałem do Wałcza tuż po otwarciu biura zawodów. W biurze tylko kilku biegaczy, na których czekaja pakiety, w których do wyboru jest koszulka lub kapelusik. Wybrałem koszulkę, bo dobrej jakości techniczna i ładna. Założyłem ją zaraz na siebie i tak elegancko ubrany wyruszyłem na zwiedzanie Wałcza.

Miasto większe niż to sobie wyobrażałem. Sporo w nim nowoczesności ale też pozostałości czasów niemieckich. Charakterystyczne piętrowe domy wielorodzinne i domki jednorodzinne ze spadzistymi dachami z kominem pośrodku. O ile pałace i zamki budowano w wielu krajach w podobnych stylach, uzależnionych tylko od epoki i fantazji inwestorów, to budownictwo mieszkaniowe cechuje już lokalna stylistyka. I Wałczu widać bardzo, że jeszcze nie tak dawno mieszkali w nim ludzie innej estetyki niż obecni.

Kolejny punkt wizyty to Centralny Ośrodek Sportu. Położony pięknie, tak jak cały Wałcz, nad jeziorem. Krótki spacer, w czasie którego trafiam na jedyny w Polsce most łączący dwa brzegi jeziora i wyruszam w stronę miejsca mojego noclegu, Tuczna.

Po drodze zatrzymuję się na chwilę na Czarodziejskiej Górce. Jak mawia czasem wybitny polski filozof, Ferdynand Kiepski – są rzeczy na świecie które się nawet fizjologom nie śniły :) Górka ma niecałe 300 m długości i wjechałem na nią samochodem z wyłączonym silnikiem!

Docieram do Tuczna. Duża wieś a na wzgórzu średniowieczny zamek. I jak na średniowieczność tego zamku wszystko było średnie – czystość, wyposażenie, obsługa. Ale co tam, najważniejsze, że dostałem komnatę z dwoma oknami. Jedno na zamkowy dziedziniec a drugie na świat, czyli telewizor.

Do wieczora było jeszcze daleko, więc zwiedziłem jeszcze pozostałości umocnień Wału Pomorskiego a potem pojechałem do miasteczka Człopa, gdzie akurat odbywał festyn a na scenie występował właśnie Kabaret Nowaki. Zjadłem festynową kiełbaskę z grilla i powrót do Tuczna. Miałem jeszcze tyle sił, żeby zajrzeć do przyzamkowego parku (strasznie zaniedbany) a potem piwko na dziedzińcu zamkowym. Piwko z atrakcjami, bo akurat zameldował się na nocleg… Kabaret Nowaki.

Czas na sen. Grube mury zamkowe sprawiły chyba, że w komnacie nie było zbyt ciepło. Około 1 w nocy coś mnie obudziło. Wstałem do otwartego okna a tam nad drugim skrzydłem zamku niebo rozświetlały co chwila błyskawice nadchodzącej burzy. Do tego w powietrzu fruwało kilka nietoperzy. Tylko upiornego ducha brakowało. No ale jak wspomniałem – obsługa w tym zamku była średnia a nie średniowieczna. Zdegustowany brakiem Białej Damy położyłem się spać w kojącym szumie padającego deszczu.

Rano powitało mnie słońce i śniadanie w zamkowej jadłodajni. Szybkie pakowanie i wyjazd do Wałcza. Po drodze zatrzymuję się we wsi Zdbowo (zaledwie około 300 mieszkańców). Stoi w niej stary, mały, skromny kościół. Był akurat otwarty, bo zbliżała się pora mszy niedzielnej. Kościół cichy, skupiony, stojący na trwałych fundamentach lokalnej religijności. Bardzo prawdziwy. I przypomniała mi się wizyta w Licheniu. I zadumałem się.

Po tej chwili refleksji ruszyłem dalej do Wałcza, mijając po drodze stary, już zanikający jak Miedzianka, o której książkę ostatnio przeczytałem (polecam – Miedzianka, historia znikania, autor Filip Springer), cmentarz dawnych niemieckich mieszkańców tej ziemi.

Biegowe miasteczko już działało. Na dużym placu z fontanną stały namioty biura zawodów. Po przeciwległej stronie stały namioty innej grupy. To były osoby po przeszczepie serca. Rozmawiam z młoda dziewczyną, która już kilkanaście lat żyje z drugim sercem. Bardzo ładna, uśmiechnięta, radosna. Gdybym był młodszy, miałaby trzecie serce, moje ;).

Spotykam znajomych. Nie jest ich dużo na tym biegu, bo z Bydgoszczy kawałek drogi jednak jest. Rozmowy, oczekiwanie na start.

Przed startem niebo zasłaniają ciemne chmury. Spada parę kropli ale to wszystko. Jest bardzo ciepło, około 34 stopni ale nie ma żaru z nieba. Wiem, że będę musiał kontrolować tętno.

Zaczynam spokojnie. Początkowo biegniemy ulicami Wałcza a potem wybiegamy nad jezioro. Ścieżka początkowo wyłożona kostka przechodzi w ścieżkę gruntową. Jest wąsko, nie można wyprzedzać ale nie martwi mnie to. W tym upale warto oszczędzić trochę sił na dalszy dystans. Trasa jest bardzo ładna. Prowadzi brzegiem jeziora. Na 4km wbiegamy na most wiszący. Most sprężynuje i jest trochę zabawy. Za mostem w las. Punkt z wodą a dalej podbieg. Tętno skacze mocno w górę. Zwalniam trochę ale po chwili wracam do szybszego rytmu. Biegnie mi się coraz lepiej, zaczynam wyprzedzać. Na końcu trasy wracamy znowu na kostkę brukowa a potem meta, do której prowadzi niebieski dywan.

Czas 56:12 uzyskany w tej temperaturze i na tej niezbyt szybkiej trasie bardzo mnie cieszy. Za metą czeka piwko i woda. Rozmowy, dzielenie się wrażeniami z biegu.

Przechodzimy na plac z fontanną. Tu będzie zakończenie imprezy. Powinienem się wykapać ale widzę, że parę osób pluska się w fontannie. Nie zastanawiam się długo i idę do samochodu zostawić zegarek i przebrać buty na klapki. Wracam na plac i… wchodzę do fontanny :). Dopiero później zastanowiłem się, czy to wypadało, żeby starszy, siwy pan bawił się jak dziecko. Ale poniosła mnie atmosfera jaka opanowała ten plac. Myślę, że była taka za sprawą wielu młodych ludzi z BiegamBoLubię (ten bieg był ich mistrzostwami) i konferansjerki dziennikarzy z radiowej Trójki. Więc i ja pozwoliłem sobie na odrobinę szaleństwa :).

W Wałczu jest ponoć taka legenda, ze każdy kasjer, który wykąpie się w ich fontannie, wróci tam ;)

Jeśli tylko będę mógł to za rok pobiegnę przepiękną trasą wokół wałeckiego jeziora, odwiedzę Ministerstwo Dziwnych Kroków na wiszącym moście i sprawię sobie odmładzającą kąpiel w wałeckiej di Trevi.



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Maria (2013-07-30,10:18): świetny tytuł:)
birdie (2013-07-30,12:55): Ja tez z rok jadę :)







 Ostatnio zalogowani
soniksoniks
21:08
nysa
21:08
Darek Ł.
21:06
rolkarz
20:57
kmajna
20:44
kpaw58
20:32
lordedward
20:22
BOP55
19:50
42.195
19:50
Januszz
19:49
stanlej
19:40
Stonechip
19:38
marczy
19:27
Lektor443
19:13
Daro091165
19:11
Zielu
19:06
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |