Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
94 / 338


2013-01-13

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
zawieszenie w próżni (czytano: 685 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://youtu.be/005rY5A-iPw

 

Chciałbym się rozpisać, jak to smerfnie i romantycznie, w ogóle bajkowo i sielankowo jest.
Kilosy lecą jeden za drugim, aż się statystyki grzeją w sposób stochastycznie zmultiplikowany, a moja forma zmierza w którąś tam stronę patrząc na to wszystko z perspektywy rozkładu Gaussa. Oczywiście wszystko nad kreską.

brzmi zrozumiale? dla mnie również niekoniecznie wszystko z powyższego ma sens ;)

Jeju, czemu to wszystko jest takie nieprzewidywalne i czasem wręcz pochlastane...
Po raz kolejny doznałem swoistego Deja-Vu, kiedy to dochodzę do pewnego momentu i się zastanawiam, co teraz?
Tym razem po raz kolejny jest to podwójne Deja-Vu.
Znowu się rozkręcałem i znowu zostałem sprowadzony na ziemię.
Kilka dni przerwy dla naciągniętej łydki i nie wytrzymałem. Musiałem wyjść zaliczyć kilka kilosów.
Przeciążyłem lekko achillesa, bo łydkę jeszcze czułem i no właśnie, zacząłem kombinować z innym ułożeniem stopy.
Kilka dni i nie wytrzymałem. Musiałem wyjść zaliczyć kilka kilosów...
Dzisiaj w lesie nie było różowo, jeszcze czułem to i owo, ale... było nas sporo ludzi. Zabawne, ale w pewnym momencie był taki specyficzny moment, dość długi.
Nikt nie gadał, tylko las wokół i te... parskanie, jak u koni ;)
Na początku chciało mi się śmiać, biegnie stado ogrów w pełnym przedziale wiekowym i każdy co chwila albo smarkami zaciągnie, albo oddech głośniejszy zrobi, albo przewentyluje nochala, a wokół tylko biały las, specyficzna cisza i śnieg pod buciksami... ;)
Nie wiem czemu, ale wtedy doznałem momentu najfajniejszego w tym wszystkim. Przestałem czuć cokolwiek, było wręcz tak Endorfinowo, jak... jak zapomniana melodia, zapomniane uczucie, takie coś ciężkie do nazwania.
Takie coś, kiedy biegnie się maraton i następuje catharsis, w pewnym momencie takie dotknięcie pustki, dziwne i zarazem takie fajnie...

Po chwili zdałem sobie sprawę, że moje Endorfiny zaczęły tak buzować, jak daaaawno, dawno temu. Stąd pewnie ta chwilowa, kilkuminutowa nirvana i znieczulica na wszystko ;)
Uwielbiam takie bieganie, kiedy nic się nie czuje, tylko jest się w środku tego czegoś, jak w transie... achh
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że po powrocie trochę czułem Achillesa, a raczej piętę.
Cóż, widocznie znowu mój aniołek zaplanował jakiś dziwny plan i daje mi znak sygnał, żeby poczekać z bieganiem kilka dni...
Przeprosiłem się woreczkiem żelowym, który leżał w zamrażarce. Już zapomniałem, jak fajne są okłady z mrożonki ;)


Znowu czuję się jakimś małym trybem w wielkiej maszynie. Nie znoszę tego

Buszując na Endomondo dolazłem do ichniego bloga, gdzie od razu moje oczy natrafiły na słynne powiedzenie Ali`ego.
Widocznie muszę swoje wycierpieć teraz, żeby potem... było lepiej. Czempionem w sumie i tak już nie będę, co najwyżej bohaterem (Narodowego), ale widocznie (znowu) tak ma być ;)

Chociaż sam już nie wiem, czasem ręce mi opadają


Ja już chcę normalnie śmigać...
marzy mi się wybranie w środku nocy, przed rankiem tak przelecieć się po pustym mieście bez zwracania uwagi na cokolwiek...
A potem las, las las las, ale to na weekend.




PS. tłumaczenie tak na prosty Polandzki język
"Nie poddawaj się. Znieś cierpienie dzisiaj i żyj do końca życia jako mistrz"


pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Truskawa (2013-01-14,00:59): Właśnie za takie ednorfinowe bieganie kocham ten sport! Doskonale wiem o czym piszesz. :)
Truskawa (2013-01-14,01:00): Ale kopyto to może jendak lepiej dolecz. Szkoda byłoby zmarnować pół roku na porządne leczenie kontuzji. NO ale fajnie, zę dało się pobiegać. :)
renia_42195 (2013-01-14,08:07): No musisz trochę pocierpieć ;) Korona tego wymaga ;-) Będzie dobrze, wypoczniesz i będziesz śmigał :)))
snipster (2013-01-14,09:20): Iza, taka chwilowa nirvana fajowa jest na maxa ;) a kopyto muszę doleczyć i dopiero wtedy zacząć szaleństwa...
snipster (2013-01-14,09:21): Renia, cierpienia młodego Wertera... ;)
paulo (2013-01-14,09:24): Piotrze, też mam jedno "kopyto" do bani :(, więc może razem pocierpijmy nieco :) Będzie raźniej.
snipster (2013-01-14,09:30): Paulo, hehe :)
snipster (2013-01-14,09:42): Aniu, Dziękuję ;) zdrówko przede wszystkim
dario_7 (2013-01-14,12:01): Byle do wiosny, a zawsze będzie bieg radosny ;) Z bólem to już niestety trza się powoli oswajać przy takim temperamencie ;) Choć oby go było jak najmniej! :)
snipster (2013-01-14,12:04): tia, w gorącej wodzie... ;)
Marysieńka (2013-01-14,13:14): Podczas noworocznego biegania...."bacznie" Ciebie obserwowałam, właściwie zwracałam uwagę na to jak biegniesz....nie chce uchodzić za znawcę, nie chce krytykować(bo nie ma za co..biegniesz jak na "sprężynkach), ale takie "sprężynowe" bieganie nie jest najlepsze na długie dystanse...wiem co piszę...:)
snipster (2013-01-14,13:27): Maryś, no tak, coś w tym jest... ale wtedy to ja tak specjalnie trzaskałem ;) tempo nie było zawrotne, więc chciałem łydki bardziej wydrenować, szczególnie na podbiegach. Swoje muszę niestety wyczekać i spokojnie wybiegać
jacdzi (2013-01-14,21:38): Teraz zaczynajac wracac do biegowej normalnosci powinienes biegac po lesie a nie po asfalcie, oczywiscie wtedy gdy jest to mozliwe.
snipster (2013-01-14,22:09): Jacku, po lesie to jedynie w weekendy... w tygodniu nie ma szans, wracam jak już się ciemno robi. Czołówki nie mam, ale jakoś nawet z czołówką mnie nie ciągnie w obawie o moje kostki i ew. poskręcanie







 Ostatnio zalogowani
Andrea
12:26
arturgadecki
12:25
Slash
12:25
ireknitas4
12:17
BornToRun
12:15
biegacz54
11:57
wjelen
11:28
stanlej
11:02
batoni
10:47
BOP55
10:46
arek82
09:54
Wojciech
09:52
Stonechip
09:44
cinekmal
09:40
Sqbanietz
09:38
GriszaW70
09:02
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |