Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [4]  PRZYJAC. [41]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Namorek
Pamiętnik internetowy
Runner"s Diary

Roman Bernad
Urodzony: 1964-11-15
Miejsce zamieszkania: Poznań
137 / 252


2012-11-19

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Biegające morsy i wspomnienia z prehistorii (czytano: 3540 razy)

 

Kolejny weekend już za nami .
Czekam z utęsknieniem na drugą połowę grudnia gdy nasza Matka Ziemia zacznie kolejny raz swoją podróż w kierunku Słońca . Dni będą coraz dłuższe . Przypomina mi to coś w rodzaju narodzin .
Bardzo lubię ten okres gdy noc robi się coraz krótsza .Oczywiście pierwsze dwa miesiące następujące zmiany są bardzo maleńkie . Lecz dobre i to .
Tym czasem muszę się cieszyć tym co mamy . Czyli szare dni lecz czasami z odrobinką słoneczka .
W niedzielny poranek – czyli około 10-tej wyruszyliśmy z Sebą w kierunku Rusałki . Tym razem samochodem . Start do biegu nastąpił na ulicy Botanicznej . Przebiegliśmy pod jezdnią i ruszyliśmy ścieżką wzdłuż jeziora w kierunku obwodnicy Poznania . Przeskoczyliśmy ten niebezpieczny punkt i pognaliśmy dalej w kierunku jeziora Strzeszyńskiego . Następnie wzdłuż jego brzegów aż do przejazdu kolejowego na ulicy Psarskie . Po przekroczeniu przejazdu kolejowego w prawo i dalej do jeziora Kierskiego .
Trasa wzdłuż tego zbiornika wodnego jest dosyć ciekawa i wymagająca . Kilka podbiegów i zbiegów . Dobry teren na realizację siły biegowej . W połowie długości tego odcinka spotkaliśmy parę młodych ludzi biegaczkę i biegacza którzy pomimo jesiennej pogody – około plus dwa stopnie Celsjusza – biegli w strojach kąpielowych . Czyli prawdziwe morsy . Można szczerze podziwiać ich zahartowanie i determinację . Dla wielu osób pogoda tego dnia byłaby zbyt chłodna nawet dla spaceru w ciepłej kurtce i zimowej czapce . Jak widać można inaczej spojrzeć na obecną porę roku i potraktować ja dosyć przyjaźnie . Podbudowani spotkaniem tej ciekawej i sympatycznej pary pobiegliśmy dalej .
Mój towarzysz biegowy powoli tracił siły . Lecz starał się jak mógł aby dobiec z powrotem nad Rusałkę . Po dobiegnięciu do końca jeziora skręciliśmy w kierunku Smochowic i dalej w kierunku Woli aby ostatecznie zawitać nad naszą rusałeczkę . Potem w kierunku mostka i słupka biegowego oznaczającego początek trasy biegowej . W tym miejscu lekkie rozciąganko i kolejna piąteczka wokół jeziora Rusałki tym razem . Te pięć kilometrów posłużyło mi do kalibracji mojego czujnika biegowego .
Łącznie zaliczyliśmy około 26 kilometrów wybiegania w tempie koło 5 min/km .
Seba niekoniecznie był uradowany tą ostatnią piąteczką . Zmęczenie wyraźnie rysowało się na jego twarzy . Mam nadzieję że nie będzie miał mi za złe że Go namówiłem na tak długi dystans .
Ja w tym dniu (miałem wówczas imieniny) czułem się bardzo dobrze . A ostatnia piątka była dla mnie najprzyjemniejsza i była czymś w rodzaju prezentu dla samego siebie .
A tak w ogóle to mija właśnie pięć lat od czasu gdy rozpocząłem przygodę z bieganiem .
Trudno określić dokładnie ten moment ponieważ pierwsze biegi niedzielne odbyły się już w październiku 2007 druga połowa .
Dokładnie 21 października 2007 niedziela – Rusałka – pierwsze 10 kilometrów .
Wcześniej bieg Maltański – 5 km – Malta - 14 pażdziernika 2007 .
Dystans w październiku to 60 kilometrów . Listopad – 60 km . Grudzień 50 km .

A postanowienie noworoczne o rozpoczęciu regularnych treningów trzy razy w tygodniu zapadło w styczniu 2008 .
W styczniu 2008 przebiegnięte 135 km !!!.
I tak to się zaczęło – bardzo dawna historia . Ciekawe jak to długo potrwa ?
Cóż mi to dało ?
Zapewne lepszą sprawność organizmu . Wyższą odporność na infekcje .
Możliwość poznania wielu ciekawych i fantastycznych ludzi . Możliwość zobaczenia wielu miast których nigdy bym nie odwiedził .
A także przekazania tej formy spędzania czasu innym ludziom . Kilkoro z nich poszło w moje ślady .
Kilka osób troszkę inaczej spojrzało na zagadnienie dbania o własną formę fizyczną .
Satysfakcja , radość , niezapomniane przeżycia .
Dziękuję też mojemu koledze Przemkowi P. który „wkręcił” mnie w bieganie . Gdyby nie jego zaproszenie nad Rusałkę w październiku 2007 roku - zapewne do tej pory nawet bym nie pomyślał o przebiegnięciu więcej niż 5 kilometrów .


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


agawa (2012-11-20,11:55): Bieganie z morsowaniem idą w parze. Pozdrawiam :)
maciej65 (2012-11-20,13:04): Bardzo to poetyckie (o wędrówce Ziemi do Słońca) ale bardzo nieprawdziwe. Ziemia jest najbliżej Słońca w styczniu, a najdalej w czerwcu i nie ma to nic wspólnego z porami roku :)
nataretka (2012-11-20,19:03): Szkoda że ja nie mam takich atrakcji podczas biegania nad Maltą.Tez bym chciała spotkac biegających morsów w bokserkach :)
Namorek (2012-11-20,21:22): Macieju masz rację lecz znacznie prościej zrozumieć że im dalej od słońca tym zimniej . Dokonuję sprostowania : pory roku i długość dnia zależą od kąta nachylenia Ziemi względem płaszczyzny orbity . Pozdrawiam .
Namorek (2012-11-20,22:28): Renatko nad samym jeziorem spotkalismy duzo wiecej morsow w bokserkach :-)
Namorek (2012-11-21,20:31): Dziękuję Aniu .Lecz koniec jest bliżej niż dalej i musimy to zaakceptować .:-)
nataretka (2012-11-21,21:14): To w takim razie musze zacząc biegać nad Rusałką :) ... A ogólnie to bardzo fajnie się czyta ten wpis.Barwny i humorystyczny :)
renia_42195 (2012-11-22,22:10): Aż takiego zimna to ja nie lubię :( Szlag chyba by mnie trafił ... brrr







 Ostatnio zalogowani
Leno
16:19
StaryCop
16:17
Rychu67
16:06
mieszek12a
16:00
piotrhierowski
15:54
wd70
15:42
Stonechip
15:29
biegacz54
15:26
tytus :)
15:05
FEMINA
15:00
andre 84
14:39
arco75
14:27
AleCzas
13:34
akaen
13:20
kostekmar
13:19
tomsudako
12:59
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |