Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [8]  PRZYJAC. [196]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
dario_7
Pamiętnik internetowy
It's My Life...

Dariusz Duda
Urodzony: 1962-04-09
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
169 / 188


2012-05-01

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
I JORGE Cross w Czerwieńsku - moja pierwsza... wypłata! :))) (czytano: 1382 razy)

 


To, co mi się przydarzyło ostatniej soboty, najlepiej ujął w komentarzu do mojego zdjęcia na "fejsie" Artur Olejarz, najszybszy zielonogórzanin, zwycięzca biegu głównego JORGE Cross w Czerwieńsku: "DarOoooo rozwaliłeś system ! ! ! nie no zawodowiec :D tak się bawi ! tak się bawi ! DAAAARROOOOOOOOO !!!"... Uśmiałem się jak nigdy, ale od początku...

Kilka miesięcy temu wpadł mi w oko news o biegu w Czerwieńsku. Ucieszyłem się, że coraz więcej imprez biegowych jest organizowanych w pobliżu mojego miasta, bo w tej części lubuskiego było ich dotąd jak na lekarstwo. Od razu postanowiłem, że muszę się zapisać ;) Niestety wypadki potoczyły się nie do końca po mojej myśli i musiałem nieco skorygować swoje plany. Stanęło na tym, że pojadę tam jedynie pokibicować i porobić zdjęcia.



Obudziłem się, jak zwykle, przed szóstą rano. Trochę gimnastyki, brzuszki i takie tam... Byłem jakiś niespokojny i dziwnie pobudzony (to nic wspólnego z seksem, dla ciekawskich!) ;) Po głowie wędrowały myśli układające plan dnia. Nie no, ja mam stać i robić fotki? I pękać z zazdrości patrząc jak inni biegną? Przypomniało mi się o czym wczoraj wspomniał Snipi w pracy - tam są dwa biegi do wyboru, można pobiec dwie pętle po 6,5 km, albo jedną. Start wspólny.

Hmmm... Tylko z tego co pamiętam w dniu zawodów opłata startowa wynosi 30 zł. Trochę dużo, bo w portfelu znalazłem jedynie 15 zł. Jakoś tak nie było ostatnio po drodze do bankomatu. Coś mnie tknęło, by sprawdzić jednak w regulaminie imprezy raz jeszcze i... YES!!! :)) W krótszym biegu trza było ino dyszkę dać :P No tyle to mam! :))) Zaczął mi się podobać ten pomysł coraz bardziej. Poleciałem do szafy zobaczyć czy mam upraną koszulkę startową Bractwa Biegaczy. Bez sensu, przecież ja mam wszystko zawsze uprane. Sam piorę, to wiem. No dobra - chciałem przymierzyć, czy "wlizę" :P



I w tym momencie akurat zadzwoniła Marysieńka: "To o której pan startuje?". Zatkało mnie, bo nie powinna wiedzieć o moim tajnym, dopiero co obmyślonym planie, a wiedziała!!! "No... właśnie przymiarki robię... zaczynam pakować... ale..." - "Wiedziałam!!!! :)))" - No właśnie, ale skąd??? ;) Ja nie wiem, ta kobieca intuicja mnie zawsze zadziwia. Niestety nie udało mi się namówić zielonowłosej na start. Praca, praca, praca... :/

Wydawało mi się, że mam dużo czasu, wszak start dopiero o dwunastej. Jednak nagle okazało się, że wcale go nie mam!!! Gdzieś mi się zapodziały sekundy, minuty, godziny... No cały czas w biegu, czy to się nigdy nie skończy?? No jasne, że niech się nie kończy - bieg to bieg! ;)))



Ufff... jak gorąco!!! Tego dnia w kwietniu mieliśmy prawdziwe lato. Słońce prażyło od samego rana i temperatura jak szalona pędziła do góry. Nie było jeszcze południa, a już 25°C. Zapowiadało się więc małe piekiełko. Wszak to pierwszy tak ciepły dzień od ponad pół roku. Rety jak ja czekałem na to ciepełko, wymarznięty już do cna tym trenowaniem w mrozie, chłodzie i nieustającym wietrzysku. Czekałem z utęsknieniem na taką pogodę. Ale nie w dzień zawodów akurat!!! ;) No cóż, ninja twardy być musi...

W końcu dojechałem do Czerwieńska. Ależ ja uwielbiam tą atmosferę jaką tam już zastałem. Mnóstwo ludzi. Tłum znajomych. Wszyscy uradowani, jakby przyjechali na piknik, a nie na morderczą walkę za chwilę. I to właśnie podoba mi się w tym całym szaleństwie. Ta wszech obecna radość życia, tęsknota za sportową rywalizacją i bólem. By poczuć, że się żyje. Że życie ma sens... Wow, wow, wow!!!.. Duduś, nie galopuj!.. Jeszcze nie było strzału startera! ;)



Zarejestrowałem się do biegu, zapłaciłem dyszkę i został mi piątak... Długo nie posiedział, bo natknąłem się na Rysia, który przywitał mnie słowami: "Darek, masz może pożyczyć 5 złotych?"... No kurna skąd???... Skąd wiedział, że mam!!!???... "Wiesz co Rysiu, ale to jest wszystko co mam..." zacząłem się tłumaczyć (chciałem, go trochę uświadomić, by wiedział co czyni). "No oddam przecież!" - uspokoił mnie. No OK. "Skoro tak, to masz"... ;)

W końcu "nadejszla"... chwila startu. Zaczęło się odliczanie, a ja - jak w jakimś transie - zacząłem się przepychać do przodu. Długo to nie trwało, bo zaraz zawróciłem, podążając na koniec stawki, gadając na głos sam do siebie - "gdzie ja się pcham?... no gdzie ja się pcham???" Przecież planowałem tylko zwiedzanie trasy dzisiaj, a walkę "na złamanie karku" ewentualnie za rok ;) Trzy... dwa... jeden... Poszli!!!

Łoj!... Łojoj!!!... Cięęęęężko!... Od samego początku. To nie będzie lajcik, nawet jako turystyczne bieganie. Żar leje się z nieba i odbija od grząskiego piachu leśnych ścieżek. Trzeba uważać na koleiny i korzenie. W końcu to cross. Cholerka, nie pamiętam biegu, by od samego początku, od pierwszego kilometra było tak ciężko. Już dawno tak mi się czas nie dłużył pomiędzy "piknięciami" garminka. Aby nie stresować się zbyt wolnym tempem postanowiłem, że nie będę jednak sprawdzał po ile lecę. W końcu nie było to dzisiaj najważniejsze.



A jednak dziwne. Niby zdychałem, a nie czułem bym zwalniał za bardzo. Tak jakoś, chyba nauczony upalnymi startami z lat poprzednich, podświadomie nie chciałem przedłużać tej walki o przetrwanie ;) Udało się. Wytrwałem do końca, choć pomimo krótkiego dystansu nie byłem tego taki pewien. Mocno trzymałem kciuki za tych co jeszcze jedną pętle musieli biec. To prawdziwi twardziele!

Po biegu żurek. Siedzimy sobie, gadamy, żartujemy... Podchodzi Rysiu - "Masz Darek te pięć złotych, bo płaczesz i płaczesz..." oddaje dług z uśmiechem. Potem oczekiwanie na dekoracje i losowanie nagród. Poszedłem do auta po suchą koszulkę. Otwieram bagażnik i... nagle olśnienie - otwieram lewą dłoń, pusta... prawą - też pusta!!! Moje 5 zeta!!! Zapomniałem!!! Zostało na stole, gdzie jadłem żurek... No to kicha... Nie kicha - prawdziwa bieda! :/



Wracając podszedłem jednak z nadzieją do stolika, że może ktoś znalazł. "Darek, nie widziałeś może mojego piątaka?" - zagaduję do swego imiennika. "Widziałem, dałem Rysiowi, ma ci jeszcze raz oddać". Po chwili wpadłem na swego kredytobiorcę i z uśmiechem od ucha do ucha wołam: "Rysiu, pożyczaj ode mnie kiedy tylko chcesz!"... No co???... Dałem raz piątaka, a dostałem z powrotem dwa razy!!! :)))

Podczas dekoracji... nie no... nie wiem jak to napisać... No kurde byłem drugi open!!! :P W mordę jeża!!! Pierwszy raz w życiu!!! :))) Cieszyłem się jak dziecko. Ale podobno faceci jak dzieci. Tak mi ostatnio pani na mięsnym w markecie rzekła. Cieszyłem się też, że mimo wszystko utrzymałem tempo i nie zwolniłem, bo - jak sprawdziłem potem w wynikach - trzeci był za mną tuż tuż... ;) Do pierwszego nie miałem żadnych szans, ale to harpagan był, dwa razy młodszy ode mnie, rocznik mojego synusia. Przy okazji zarobiłem też pierwszą kasiorę!!! (pytanko - czy jak zarabiam to jestem już zawodowiec?? Hahaha!!!...) :D



Nie wracałem do domu. Jechałem do moich przyjaciół z wizytą. Humorek, nie powiem, dopisywał mi jak nie wiem co. Po drodze wstąpiłem do marketu po jakieś słodycze i owoce. Do koszyka wpadł między innymi ananas. Pani w kasie zapytała: "A wie pan jak sprawdzić, czy ananas jest dojrzały??". Hmmm... puka się??? - pomyślałem. Ale nie, puka się w arbuza... No nie wiem - "Jak?". "Stawiam go, odnajduję liść na samym czubku i ciągnę. Za włosy go, za włosy!! Jak wyłazi, to jest dojrzały, a jak chcę żeby stał..." - "... to za ogon go, za ogon!!!" bezmyślnie dokończyłem i parsknęliśmy takim śmiechem, że echo po całej hali sklepowej poszło :D

Dojechałem do przyjaciół. Wziąłem pucharek, no bo oczywiście musiałem się pochwalić. Wchodzę do mieszkania napuszony jak nigdy. Mój dumny pawi ogon był rozłożony tak, że nie mieścił się w drzwiach!!! Normalnie bokiem musiałem włazić! Chwalę się tym pucharkiem i mówię - "Drugi byłem!!! Open!!!"... i słyszę odpowiedź: "Ale to było tak mało ludzi, czy co?"...

Ha!... Ha!... Ha!... W uszach słyszałem już tylko gromki śmiech Alfa, a mój pawi ogon zwinął się i chyba nawet podwinął... Cóż, po takiej saunie na trasie biegu kubeł zimnej wody na rozgrzany łeb na pewno mi nie zaszkodzi... :)))


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


zbig (2012-05-01,23:55): Za pierwszą wypłatę, kupię sobie armatę!
zbig (2012-05-01,23:57): PS. Artur Olejarz jest teraz naturalizowanym Szczecinianinem - Floating Garden Stettin!!! A nie Zielonogórzaninem :-)
zbig (2012-05-02,00:50): Kurde? Ale jak w open? W open? Drugie? Nie możliwe! :) Ale jak? Kurna nic nie rozumiem :-( Drugie w generalce??? Pudło :-o GRATULEJSZYN!!! ... ja też chcę :)
Foxik (2012-05-02,08:54): Dario! Nie słuchaj zazdroœników :) To wielki sukces a pawi ogon rozłóż i noœ go z dumš :)))) Gratuluję!!!!
snipster (2012-05-02,09:04): no to w końcu jakieś buty... buta sobie kupisz do tego biegania ;) Leon Zawodowiec ;)
darek12 (2012-05-02,09:09): A byłem tak blisko Ciebie... . I było by tak pięknie :) Tak sobie kombinuje, może pożyczę od Ciebie dwie dychy, i będę Ci oddawał tym samym sposobem co Rysiu Tobie. O widzisz, zawsze wpisowe by się zwróciło.
gerappa Poznań (2012-05-02,09:12): gratuluję z całego serca wspaniałej lokaty:) i tak udanego wyjazdu:)
golon (2012-05-02,09:53): No to panie Dariuszu witam w gronie zawodowców :D gratki wyniku ! :)
Truskawa (2012-05-02,12:07): Darek ogromne gratulacje! Super. Normalnie cieszę się razem z Tobą. :)) A rodzina i przyjaciele to zawsze potrafia człowieka ustawić do pionu. :)))) Ogon sobie rozłóż. (jakkolwiek to brzmi) Należy Ci się! :)))
dario_7 (2012-05-02,12:08): Zbysiu, Artur jest RODOWITYM zielonogórzaninem!!! Podobnie zresztą jak Jurek Skarżyński świebodzinianinem... ;))
dario_7 (2012-05-02,12:09): Zbysiu, nie nabijaj... a co to, generalka już nie dla mnie?? ;)))
dario_7 (2012-05-02,12:10): Dzięki Aniu, ogon znów jak wachlarz!!! ;)))
dario_7 (2012-05-02,12:12): No właśnie Snipi, bój się!!! Bo z nowymi bucikami to już nie będą żarty, przycisnę i...! ;)))
dario_7 (2012-05-02,12:14): Darek, trza było mnie gonić!!! A co Ty, za dużo kasiory masz, że chcesz mi też dwa razy oddawać?? Kurcze, może ja jakiś biznes otworzę... klienci pchają się oknami!!! :)))
dario_7 (2012-05-02,12:18): Dzięki Agnieszko - mówią, że aby wygrać w totka, trzeba w niego grać... Podobnie - jak się okazuje - bywa z bieganiem, czasami trochę szczęścia i się trafi! ;)))
dario_7 (2012-05-02,12:19): Dzięki Mati!!! No zawsze mogło być lepiej... ;))) Hahaha!!!... :))))
dario_7 (2012-05-02,12:21): Iza, przecież to jasne, że się cieszę!! A ogon jak nowy!!! :P Dzięki wielkie! :D
zbig (2012-05-02,14:27): A Jezus rodowitym Rio de Janejro-ninem, a nie Świebodzinianinem.
Dana M (2012-05-02,20:19): Gratki!! Po pierwszej będą następne....
Marysieńka (2012-05-05,15:52): Dario do jakiego US "należysz"????:)))
dario_7 (2012-05-05,18:12): Dzięki Danusiu! Oby, ale takie szczęście często się nie trafia ;))
dario_7 (2012-05-05,18:18): Marysieńko, do Drugiego w ZG :)) A bo co??... Za takie wygrane nie będę ścigany!... SPRAWDZIŁEM!!! :P
dario_7 (2012-05-08,09:06): Dzięki Wiesiu! Dokładnie, było bardzo przyjemne ;))







 Ostatnio zalogowani
lukasz_0
23:09
bur.an
23:04
Wojciech
22:39
wieslaw44
22:29
mariuszlo
22:24
damiano88
22:09
s0uthHipHop
21:57
Zikom
21:56
tarasekbr
21:54
kostekmar
21:50
alex
21:40
kaes
21:28
SantiaGO85
21:16
Yazomb
20:59
Lektor443
20:56
henrykchudy
20:53
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |