Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [117]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
gerappa Poznań
Pamiętnik internetowy
gerappa

Agnieszka
Urodzony: 1979-10-29
Miejsce zamieszkania: POZNAŃ
67 / 180


2011-12-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
a to dopiero początek mojej życiowej przygody :) (czytano: 970 razy)

 

Styczeń był mroźny i biały. Z bieżni mechanicznej przeniosłam się na pole. Bieżnia jest fajna ale po jakimś czasie poczułam się jak chomik w klatce. Nie chcę być niewdzięczna bo to właśnie na bieżni utrzymałam swoją formę na jakimś tam poziomie. Moje nogi biegały, ciało się wzmacniało. Nawet zaliczyłam kilka wejść na boks :). Dość już miałam zamkniętych pomieszczeń, braku świeżego powietrza, sztucznego rażącego oświetlenia oraz otępiającej muzyki [nikt nie wysilił się by po kilku tygodniach zmienić choć trochę repertuar].

W moje ślady wybrał się Michał. On myślał o swojej pierwszej dyszce. W marcu miała być Maniacka Dziesiątka. Okazało się, że ‘dychę to każdy gupi potrafi’ i poszedł za ciosem i rozpoczął przygotowania do swojego pierwszego półmaratonu:) dość dobrze mu szło. Spodobało mu się udowadnianie sobie, że z każdym treningiem jest w coraz lepszej formie, do tego efekt uboczny – uśmiechał się do wagi. Z przyjemnością obserwowałam jego postępy. Wspólnie analizowaliśmy wyniki, wykresy i planowaliśmy kolejne treningi. Czasami to chyba ze sobą rywalizowaliśmy. To był mój mobilizator.

Moją wiedzę czerpałam z zasobów wiedzy Robsonka. To On zaraził mnie miłością do biegania. To On sprawił, że ‘mi się chce’.
W styczniu poznałam Krzysia. Krzyś pierwszy znajomy z Maratonów :) najpierw ostrożnie podchodziłam do tej znajomości – zupełnie niepotrzebnie. Pamiętam jak grzecznie zaprosił mnie na wspólne bieganie… a ja powiedziałam mu, że nie biegam z obcymi facetami. Krzyś Bruss okazał się wspaniałym Kolegą i dziś nie wyobrażam sobie biegania bez niego.

Od 2011-06-11 AWF Poznań Test Coopera


Luty. Fatalny miesiąc dla mnie. 1 lutego okradziono mnie. Łupem padły dokumenty, klucze do mieszkania, wiele innych cennych rzeczy i… garmin. Próbowałam biegać. Kilka razy. Ciągle wydawało mi się, że ktoś za mną łazi. Męczyło mnie ciągłe uciekanie przed własnym cieniem i częste oglądanie się za siebie. Z pomocą nadszedł Michał. Pomógł mi odzyskać formę. Nawet zrobiliśmy sobie wspólny sprawdzian nad Maltą przed Maniacką Dziesiątką. Mnie wynik zadowalał … on musiał przerwać trening. Na zawodach okazało się, że stać było go na wiele…

W marcu Maniacką Dziesiątką rozpoczęliśmy sezon. Michał zadebiutował w pięknym stylu: 00:52:27. Jakże wielką niespodzianką był dla nas wynik największego lesera w Poznaniu: Piotr wbiegł na metę w 00:50:11. Życie jest niesprawiedliwe. Biega od niedawna, mało trenuje i co ? najszybszy z nas. Nie mogę nie wspomnieć o Krzysiu. Krzyś Wielki mało mówi ale szybko biega. Również debiut, bieganie spodobało mu się na dobre… 00:55:58 . Jednak chyba najbardziej zaskoczony był Hubert. Narzekał na swoją formę, skromny i co ? pierwszy start na dychę: 00:56:18. Mimo osłabienia zapaleniem zatok… ja również miałam swoją życiówkę: 00:55:14.

Od 2011-03-19 VII Maniacka Dziesiątka



Dwa tygodnie od Maniackiej minęły mi na walce z infekcjami. Aż przyszedł dzień, w którym stanęliśmy na starcie półmaratonu. Wówczas po raz pierwszy biegłam ‘jak ciało kazało’. Pracowita zima z zanikiem treningów pod jej koniec… nie było tak źle.. znów życiówka: 2:10:02 . Michał tak się dobrze poczuł na starcie półmaratonu, że mimo ostrzeżeń, że startuje za szybko… zostawił mnie samą. Na 17stym km go wyprzedziłam. Piotrek chyba coś brał bo wynik jego był dla mnie niepojęty… 1:52:17. Ten start dodał mi wiary w siebie. Postanowiłam przyłożyć się troszkę przez najbliższy miesiąc i przebiec treningowo Maraton Metropolii w maju. Planowany start miał być treningiem przed docelowym startem w październiku, miał pokazać mi które luki treningowe należy uzupełnić by wielkim biegaczem być!
Zdjęcie poniżej, to nie jest tylko zdjęcie mety półmaratonu. To początek wspaniałej przygody biegowej. Myślę, że miała ona tam swój początek. Nie znaliśmy się. Nic nie wiedzieliśmy o sobie a nasze losy posplatały się kilka tygodni później, mam nadzieję, że nie na chwilę… .

Od 2011-04-03 4 półmaraton Poznań


Wiosna tego roku przyszła wyjątkowo wcześnie rozpieszczając nas ‘pogodą dla biegaczy’. W kwietniu poznałam Artura. To właśnie On przyczynił się do opublikowania pierwszego wpisu na blogu. Artur nauczył mnie rozmawiać z własnym ciałem i dzięki Niemu uwierzyłam, że stać mnie na więcej. Czułam, że się rozkręcam. On kibicował mi z daleka a wszystko to, co mówił miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. W kwietniu zrobiłam pierwsze i ostatnie przed maratonem długie wybieganie na 30 km. Wtedy zaczęłam się bać. Zupełnie niepotrzebnie.

Maj wspominam z uśmiechem na twarzy. 30 maja poznałam mego Brata Biegowego. Michała. Michał analizował wyniki z półmaratonu i okazało się, że noszę jego nazwisko oraz imię jego siostry. Michał zaprosił mnie na wspólne bieganie z Mocarzami. Poznałam tam Jarkę . Musiało minąć sporo czasu… byłyśmy blisko siebie na mecie półmaratonu ale na uścisk jej ręki czekałam jeszcze dwa miesiące… Poznałam tam Tomka Kusego, Svaya, Bunia, Arka, Krzysia, Garego, Macieja, Danego, …
Kilka razy skusiłam się też na trening na Cytadeli. Młoda, śliczna dziewczyna o imieniu Lidka skrzyknęła ludzi na Facebooku i zorganizowała całkiem sporą grupę treningowo-biegową.

Od BIEGIEM PRZEZ ŻYCIE - treningi


Tam poznałam Marcina, Beatę, Anitę, Emi, Mariosko, Krystiana-Antrax i Macieja. Lidka jest trenerką fitness i nauczyła nas sensu rozciągania się. A jej ciało to czysta promocja sportu… Gdzieś tutaj pojawił się Wiesiu. Nowe buty – gdybym poszła tam sama nigdy bym ich nie kupiła, wydawałaby mi się za duże… a to te stare były za małe – i tu był przełom w moim bieganiu.

Czerwiec to czas półmaratonów w Murowanej Goślinie (tam mnie nie było) i w Grodzisku Wielkopolskim. W Grodzisku miałam swój debiut jako kibic :) i nie było to łatwe doświadczenie. Wspólne treningi stały się tradycją. Wspólne łowienie endorfin, zbieranie kilometrów na sezon jesienny. Każdy z nas miał marzenia, jakiś plan, jakiś cel. Jakoś w czerwcu dowiedziałam się, że moja serdeczna Przyjaciółka, której bieganie nie kręci… biega. I już Ją kręci.

Lipiec to początek urlopów ale nikt z nas nie zapomniał o bieganiu. Trenowaliśmy jawnie i skrycie, w Polsce i na świecie :) ja notorycznie gnębiłam ludzi mailami na temat treningów, wyjazdów, startów i innych tudzież wspaniałych pomysłów. Nie dawałam im chwili wytchnienia :) . I pojechałam do Pobiedzisk. Znów życiówka i wspólna meta z Jarką i niezapomniany piknik nad jeziorem. Tam poznałam Gunię, Lasotti, Macieja i Monię. Była też Karolina.

Najpierw Mochy… (szkoda, że mnie tam nie było), Monia z Agą uderzyły potem w Karkonoski a Mocarze do Wielenia. Tam pierwszy raz stanęłam na podium. Chciałabym, by wtedy film się urwał, chciałabym pamiętać czas tylko do 8 sierpnia … sierpień dla mnie to walka z kontuzją [i czasem] i gdyby nie ONI nie byłoby POTEM. Wspierali mnie przez cały ten trudny czas. Wiele ciepłych słów płynęło z sieci nie jestem tu w stanie wymienić Wszystkich… ale to bardzo cenna lekcja przyjaźni na odległość. Cieszę się tylko, że nie miał racji Wiesiek. Zapytałam Go na pikniku kiedy ja wrócę dobiegania?, odpowiedział, że na wiosnę. Nie dodało mi to skrzydeł. Ale ja uparta paskuda jestem i postanowiłam udowodnić, że czasem się nie myli.

Wrzesień – we wrześniu pobiegłam w Pile, życiówki nie było ale smak satysfakcji niepowtarzalny. Tam poznałam Barszczu i ostatnie kilometry lekkie mi były. Marek okazał się świetnym kompanem do biegania z Gallowayem. Jak już nie możesz - Galloway ci powie, że jeszcze możesz… W Pile debiutował Hubert. Piotr Baum – tam widziałam go po raz pierwszy i ostatni. Na szczęście Kolega lubi piwo i nasze losy potem się splotły :) w ZAKu. Z Piły cała ekipa wywiozła życiówki a ja cieszyłam się, że nie gryzłam barierki.
Niezła zabawa była podczas Duatonu na A2. Najlepiej zorganizowana impreza sportowa sezonu, w której brałam udział! Pod każdym względem. Tam poznałam Braci Rozwadowskich. Do dziś nie wiem który jest który. Natomiast buźkę jednego z nich miałam ochotę oszpecić na zakręcie nad Maltą m-c później. Przy tojtoju poznałam Darię i Bartka (pokazał mi, że tenis to niekoniecznie dyscyplina sportowa dedykowana mojej osobie okazał się wspaniałym supportem na trasie maratonu) . A ja…? …. trenowałam, biegałam, trenowałam, liczyłam, analizowałam i bardzo pragnęłam, by się udało. Nie bez znaczenia były interwały ze Svayem na bieżni. ‘Podkręciły’ mnie troszkę.

Od 2011-09-10 Duatlon A2


Próbowałam zapomnieć o kontuzji i powalczyć o życiówkę sezonu na dystansie półmaratonu w Gnieźnie. Wyszło pięknie. Skakałam z radości na ulicach Gniezna :) Kilku Mocarzy zostawiłam w tyle i wcale mi przykro nie było. We wrześniu moje myśli krążyły wokół Jarki i Krzysia. Oni mieli mój sierpień we wrześniu… Tymczasem maraton coraz bliżej… robiliśmy długie wybiegania, planowaliśmy nasz bieg, jego tempo, mierzyliśmy siły na zamiary i wierzyliśmy, że nasze nadzieje się ziszczą…. Obserwowałam Piotrka w przygotowaniach do jego pierwszego maratońskiego startu. Wiedziałam, że będzie dobrze. Raz zrobił długie wybieganie i okazało się, że poszedł za szybko. To była dobra wiadomość, że jest tego świadom, że to nie jest tempo dla niego, że wie jak to powinno być. Nie zginie. Drugie długie wybieganie wypadło już super. Nie zdechł na trasie jak poprzednio. Wiedziałam, że będzie good :).

Październik to TEN MIESIĄC. Na Ten najważniejszy start pracowałam cały rok. Bieg obok Katedry dodał mi skrzydeł i na tydzień przed maratonem wystartowałam w Rakoniewicach na dystansie 10 km :) i tam znów życiówka… na ok. ósmym km zmusiłam Angelinę do wspólnego biegu. Żiżi nie pozwoliła mi zdechnąć gdzieś na zakręcie i podarowała mi piękny finisz. Niestety ten start był bardzo bolesny i mój udział w maratonie stanął pod znakiem zapytania. Wtedy poznałam Macieja. Maciej [Taśmol] zjawił się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Chcieć to móc. Mimo bólu od pierwszych metrów truchtu jeszcze przed startem, wystartowałam. Nie miałam już nic do stracenia. Nie było po co się oszczędzać. Przecież potem nie ma już nic … w dotarciu do mety pomogła mi TA GADUŁA :) Michał :) To był naprawdę piękny bieg. Jeszcze nigdy na mecie nie byłam tak szczęśliwa. I wściekła na Rafała! Za rok rewanż! Ale największą satysfakcję miałam w chwili kiedy dogoniłam Piotrka, szybki na dychę, półmaraton to pikuś ale maraton to już nie zabawa… Moje skromne progi gościły w maratońską noc Mateusza i Piotra :). Cyborgi pobiegły jeszcze tydzień potem w Szamotułach i ku mojemu zdziwieniu porobili życiówki. Dziwny jest ten świat…
Przyjemne były także moje biegowe urodziny w Parku Sołackim. Chyba polubię październik :)



Od 2011-10-16 12 Poznań Maraton Poznań


Listopad – Deściopad :) oj niekoniecznie! - chłodny ale rześki listopadowy poranek o smaku malinówki :) podarował mi życiówkę pod eskortą Macieja i Artura! Słoneczko świeciło dla mnie i tego dnia! Znów życiówka ! Niestety potem nie było już tak wesoło, moje roztrenowanie chyba poszło nie w tym kierunku bo kłopoty z nogami nasiliły się. Wszelkie próby znalezienia przyczyny i źródła problemów kończyły się fiaskiem. Krótkie przerwy, masaże – nic – byłam bezradna. Pustka w głowie. Bałam się nawet myśleć o tym co będzie.

Grudzień 2012 będę pamiętać bardzo długo. Poznałam smak porażki i wagę naprawdę trudnych decyzji.
Po raz pierwszy w życiu zeszłam z trasy. I zaliczyłam wielkiego biegowego doła. Byłam zrezygnowana. Nawet oddychać mi się do końca nie chciało. Tak jakoś ciężko mi się zrobiło. Siedziałam przy torbie sportowej oglądałam Piotrka medal i zastanawiałam się co jest nie tak. Co robię źle ?
W odpowiednim momencie ktoś mną potrząsnął. Mail od niego na mnie nakrzyczał: ‘Dziewczyno… Bez względu na pogodę wyznacz sobie twardo przerwę regeneracyjną. Zrywając się zbyt wcześnie do lotu ( po każdym pozornym zaleczeniu kontuzji ) możesz w konsekwencji stracić przyszły sezon’. … a tego nie chcę. Wymyśliłam sobie już dawno temu życiówkę w Krakowie. To marzenie we mnie dojrzewa i nie miałam zamiaru go stracić. Tomasz. Nie biega ale często jest gdzieś blisko.
I stało się. Sama osobiście siebie uziemiłam. Po raz pierwszy miałam tak długą przerwę w bieganiu. Dobrowolną przerwę. Powstrzymując się od aktywności miałam nadzieję, że dam sobie odpocząć, że z Nowym Rokiem zacznę wszystko od nowa. A pokus było wiele. Bywały dni, w które siedmio[i więcej]krotnie odmawiałam wspólnego biegania. A nie było to łatwe. I były łatwiejsze dni i trudniejsze. Ale udało się.

Od 2011-12-04 9 Półmaraton Św. Mikołajów

Drużyna Mocarzy jest silniejsza: mamy nową Koleżankę :) [na zdjęciu]

Teraz patrzę na ten rok zupełnie innym ‘spojrzeniem’. Za dużo od siebie wymagałam ? Nie. Zbyt wiele chciałam? Nie. Ja zwyczajnie pokochałam bieganie i się w tym nieźle zakręciłam. Sprawiało mi to tak wielką frajdę, że nie potrafiłam przestać. … jak się człowiek obija przez 30 lat i nagle doznaje olśnienia… zapragnie wielkim sportowcem być… no cóż… wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń, gdy tylko czegoś pragniesz gdy bardzo chcesz….

Ten rok był naprawdę wyjątkowy. Nie byłoby tak gdyby nie Ludzie.
Od BIEGIEM PRZEZ ŻYCIE - treningi



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2011-12-30,14:07): Oby kolejny rok byl rownie niezwykly i wspanialy.
Rufi (2011-12-30,14:29): no ładnie - nawet Wiesiek się załapał :-)
snipster (2011-12-30,14:38): no no, niezła retrospekcja po minionych momentach... ale, trzeba pamiętać jedynie dobre i miłe chwile ;) PS. no i wcale cyborgiem nie jestem ;)
sugar32 (2011-12-30,14:58): Życzę Ci żeby ten 2012 był równie wspaniały jak ten mijający.(świetne zdjęcia-widać na nich że ta pasja to nie tylko bieganie ale przede wszystkim LUDZIE.:))
Marysieńka (2011-12-30,15:11): Agnieszko...życzę samych sukcesów w nadchodzącym roku.....no i dużo zdrówka, bo ono skarbem największym:))
adamus (2011-12-30,22:04): Tak jak piszesz na zakończenie; najważniejsi w bieganiu są LUDZIE - których poznaliśmy i ciągle poznajemy, bez nich bieganie staciłoby sens:)
szyha (2012-01-01,22:32): Fajnie, że zmieniły się zasady komentowania. Czytam Twojego bloga Agnieszko od kilku tygodni. Jest rzeczowy, emocjonalny, prawdziwy. Podziwiam systematyczność i upór w dążeniu do celu. Mnie tego jednak brakuje, dlatego lubię ładować akumulatory, czytając Twoje wpisy. Życzę wszystkiego dobrego w nowym roku. Pozdrawiam:)
kusy (2012-01-13,14:28): ale mi się fajnie zrobiło po przeczytaniu :) Dzięki Aga za ten wspólny rok!







 Ostatnio zalogowani
seba1
23:56
Andrea
23:45
STARTER_Pomiar_Czasu
23:36
pbest
23:25
lukas1906
23:13
benfika
22:41
wwdo
22:34
gpnowak
22:22
Wojciech
22:18
Krzysiek_biega
22:16
Rehabilitant
22:09
Qba23
22:02
Fred53
21:37
TomekWiśniewski
21:37
stanlej
21:34
mariachi25
21:30
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |