Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [48]  PRZYJAC. [172]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
raFAUL!
Pamiętnik internetowy
poalkoholowe bełkotliwe mądrości

Rafał Kowalczyk
Urodzony: 1978-01-26
Miejsce zamieszkania: Wrocław
141 / 218


2011-09-19

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
pierwszy niekontrolowany wybuch (czytano: 3480 razy)



To już ósmy dzień z rzędu. ÓSMY! Dłuższą serię w tym roku miałem tylko raz, i muszę przyznać, że liczba ją opisująca była wtedy zdecydowanie bardziej okazała – aż dwucyfrowa. No, ale tamten ciąg miał miejsce w styczniu! Od tamtej pory dwukrotnie przetrwałem maksymalnie pięć dni. Wstyd się przyznać, ale w obu przypadkach uznałem to za wielki sukces. Zachodzicie pewnie w głowę, o co chodzi?
Czy to jakiś ekstremalny trening? – Można tak powiedzieć.
Czy to jakaś dieta? – Tak też można powiedzieć.
No dobra – pochwalę się: odstawiałem alkohol. Już na osiem calutkich dni. Może akurat nie jest to najbardziej radosny okres w moim życiu, ale ma to swoje plusy. Fizycznie czuję się fantastycznie i zdecydowanie przenosi się to na efektywność w treningach, psychicznie natomiast…cóż lepiej nie podchodzić, bo gryzę. Albo nie - nawet gryźć mi się nie chce. To chyba taka swoista apatia. A skąd w ogóle pomysł na niepicie? Z Zamościa. Z dwóch powodów. Raz: przed tą zamojską setką na raty nie piłem dwa dni i potem trzy w trakcie i wyniki uzyskane przeze mnie podczas tych zawodów przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Serio. Opiszę to tak - wyprzedzając dziesiątki (dosłownie) rywali podczas dwóch najdłuższych etapów (35 i 30km) nie mogłem wręcz nadziwić się tym, co wskazuje Garmin. Nawet nie sądziłem, że jestem w stanie utrzymywać takie tempo. Ba – utrzymywać to jedno, ale dodatkowo stale na dystansie je podnosić. I to już pełen kosmos. Poprawiłem zresztą czas z zeszłego roku o blisko 45min. No i teraz, ponieważ obudziła się we mnie dusza naukowca, muszę sprawdzić, czy ten alkohol ma wpływ na poziom biegowy czy jednak nie. A jeśli tak, to jak duży. A do tego niestety potrzebny jest dłuższy okres obserwacji. Niestety dla mnie. Dwa: jak już w tym Zamościu zacząłem pić, to wydarzyło się parę dziwnych rzeczy, a nie wszystkie byłem w stanie kontrolować. Z tych najdziwniejszych to ta, że dostałem z obozu wschodniego propozycję matrymonialną(!!!). A nawet dwie. Uspokajam – nie skorzystałem. Wystarczyło, że dziewczyna pokazała mi czego słucha. No, ale test trwa. Przynajmniej jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie. 2.10. sprawdzę się podczas półmaratonu Silesia. Jeśli to, co tam wyjdzie będzie zadowalające, to pociągnę test do Poznania (w sensie maratonu).
Tja, ale ja zupełnie nie o tym…
W zasadzie to chciałem o kiblu…no, że toalecie. A dokładniej to o czytaniu. Bo ludzie dzielą się na dwa rodzaje. Tych, którzy potrzebują papierowych „literek” na posiedzeniu i tych, którzy tam biorą sprzęt elektroniczny. Wspominałem kiedyś, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego nasze dwa miesięczniki o tematyce biegowej wydają podczas wakacji jeden numer podwójny. Jakby nie było o czym pisać. To przecież w te ciepłe miesiące jest najwięcej imprez biegowych i najwięcej ludziów biega. No i podczas urlopu jest najwięcej czasu na czytanie (nie licząc porannego kibla). Ale oni (redakcje) uparcie twierdzą, że to sezon ogórkowy. Tak czy inaczej, jeśli nie mają o czym pisać, niech mi oddadzą stery, a ja wydam nie tylko po jednym numerze w miesiącu, ale zrobię to nawet po dwa razy.
I tak właśnie siedzę sobie przedwczoraj na „porannym” i przeglądam świeżo zakupione, oczekiwane, wrześniowe bieganie. Zdumiewa mnie – lekko mówiąc – kilka rzeczy. Na okładce pręży się Pyrek, która jest ambasadorem marki Adidas na Polskę i promuje m.in. rzeczy i buty do biegania. No i git, tyle, że ona w wywiadzie twierdzi, że niespecjalnie lubi biegać, że ona co najwyżej 35m po rozbiegu przebiegnie. Patrzę na tytuł – no BIEGANIE. I zastanawiam się, co robi laska na wielkiej fotce z przodu gazety, która otwarcie mówi, że biegała dwa razy kiedyś (aż) 800m, ale była to dla niej istna udręka. A ten numer Biegania wyszedł na początek okresu jesiennych maratonów, na które wszyscy czekamy, bośmy przez wakacje przecie odpowiednio do nich uszykowani. Niezła mobilizacja. Ale to jeszcze nic. Pół numeru jest o triatlonie. Że niby piękne i wspaniałe. No i kolejny git. Tylko jak kto chce triatlonu, to niech se kupi odpowiednie czasopismo. Że co? Że nie ma. Aaaa to może takim podejściem (pół numeru) Bieganie, wraz z wyraźnym i nagłym skokiem zainteresowania tą dyscypliną sportu, testuje popyt na jakieś nowe, specjalistyczne, ajronmenowe czasopismo. Tylko, że ja kupując Bieganie, chce o bieganiu, a nie w 1/3 o bieganiu. To już w piłce nożnej jest więcej biegania niż w triatlonie. Ostatecznie każdy piłkarz biega podczas meczu od 10 do13km, a porządny boczny obrońca czy defensywny pomocnik, ustawiony w sposób zgodny z nowymi trendami taktycznymi, jeszcze więcej. Cała drużyna robi ze 120 km, a w meczu z dogrywką to 150. Dlaczego więc nie ma o piłce nożnej? A jest od cholery o kolarstwie i pływaniu.
Ja wiem dlaczego.
Ludzie, oprócz podziału na tych, co biorą do kibla literki lub komórki, dzielą się dodatkowo na: biegających i niebiegających (świetne – prawda?). A ci biegający na kolejne dwa rodzaje: tych, którzy doszli do pewnego, wysokiego amatorskiego poziomu biegowego (np. 2:55 w maratonie) i tzwpm (tak zwanych przeze mnie) pokonywaczy maratonów na zaliczenie. Ten pierwszy rodzaj wkłada strasznie dużo pracy, żeby poprawić wynik choćby o sekundy, aż w końcu się nie udaje i zaczyna wkładać kolejne „strasznie dużo pracy” w to, żeby utrzymać swój poziom. Z podejściem typu: co będzie jak pobiegnę 3:07? Katastrofa. Co powiedzą inni itp. I następuje brak motywacji. I jak to mówią, zaczyna się poszukiwanie nowych wyzwań. Główka samoczynnie odwraca się w stronę triatlonu. Drugi rodzaj to ludzie, którzy w niedługim czasie pokonują ze 20 – 30 maratonów. Setkę, Komandosa, Rzeźnika, Katorżnika itp. Robią to pod limit czasu, łażąc głownie po trasach tych imprez; ale mają zaliczone. No i tu też następuje znudzenie i brak wyzwań, bo w tej grupie nikt specjalnie nie lubi trenować. Czas nie jest istotny. Główka w naturalny sposób odwraca się w stronę triatlonu. Trzy, cztery lata temu zaczął się w Polsce boom na bieganie. Uwzględniając powyższe mętne rozważania zaczyna nam się właśnie boom na triatlon. Możecie się zgadzać lub nie, ale ja nie tylko wszędzie widzę triatlon - coraz więcej biegaczy mi o nim pierdoli, jakby to był szczyt i ukoronowanie umiłowania do amatorskiego uprawiania sportu. To ja powiem, że gdybym miał wybierać, to wolałbym wleźć na jakiś ośmiotysięcznik w Himalajach lub pójść na któryś tam biegun. A nie łykać wodę opływającą jądra i rowy, a potem jeszcze giry 300 facetów płynących przede mną. Aaaaa nie wspominałem – uważam (nie znam się, ale tak wynika z moich rozmów z triatlonistami, których poznałem, gdy trenowałem kolarstwo), że dobry triatlonista to ex-pływak. Jeśli nie czujesz się w wodzie jak ryba, to twoje nazwisko na komunikacie końcowym z danego triatlonu zawsze będzie w końcowej części. Im dłuższy dystans wody, tym dalej. Pływanie, PŁYWANIE to klucz. To dyscyplina najbardziej wytrzymałościowo-TECHNICZNA z tych trzech niezbędnych. Wyjdziesz z wody z tyłu i generalnie tak już zostanie. Trzeba tak dobrze pływać, żeby nie zwracać uwagi na to, że ktoś cię kopie w głowę i ciągnie za ręce na środku zimnego, ciemnego jeziora. Rower przy tym, i bieganie, to pryszcz. Niech zatem triatlon spierdziela do innego czasopisma np. Wędkarz Bieszczadzki albo Żagle Łódzkie…ok. stop! ... no i widzicie – to właśnie 8 dni bez alkoholu w moim wykonaniu.


Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga


Maria (2011-09-19,19:49): Normalnie weź browarka!To mówię ja ,pijąca właśnie czerwone wino;) Czuję przez kości,ze tez mi dołożyłeś:do1 grupy biegaczy nie należę,bo nie biegam maratonów po 2.55,do 2 trochę mi bliżej ,ale jednak daleko bo biegam tylko 2 maratony w roku i sumiennie się do nich przygotowuję.Jestem chyba jak ta żaba po środku,buuuuu
raFAUL! (2011-09-19,20:14): Tylko mi tu nie marudź! Ja od tego jestem.
tdrapella (2011-09-20,12:47): ło rany! Nie wiem jak alkohol działa na możliwości biegowe, bo w moim roku jest pewnie bliżej ośmiu dni z piciem alkoholu, niż odwrotnie... A jeśli chodzi i triathlon, to jeśli ktoś myśli tylko o wygrywaniu, to rzeczywiście pływanie jest bardzo ważne, ale jeżeli ktoś (tak jak większość) chce się tym bawić, poprawiać swoje własne czasy (tak jak większość ludzi bawiących się bieganiem) to pływanie na najmniejszy wpływ bo i proporcjonalnie najkrócej trwa. Ile pracy trzeba włożyć aby poprawić swój wynik w pływaniu o 2 minuty na dystansie 1,5km a ile na poprawę o ten sam czas na rowerze, czy w biegu?
GrandF (2011-09-20,13:47): A ja tam bardzo lubię Twoje wywody - z alkoholem czy bez niego pisane - zawsze dam się wciągnąć :D
GiganT (2011-09-20,17:09): "Możecie się zgadzać lub nie, ale ja nie tylko wszędzie widzę triatlon - coraz więcej biegaczy mi o nim pierdoli" Drogi kolego "artysto". Nie o taką wolność słowa walczyliśmy! A w Zamościu, to myślałem, że lepiej pobiegniesz.
raFAUL! (2011-09-20,20:08): Gigant idź ze swoimi pisowymi kolegami do kościoła i wyspowiadaj się za mnie
orb1t (2011-09-20,20:22): Rafał trzymaj się dalej i koniecznie pochwał się tym co w połówce w Chorzeowie wykręcisz :)
kemezrp (2011-09-21,18:41): "Jeśli nie czujesz się w wodzie jak ryba, to twoje nazwisko na komunikacie końcowym z danego triatlonu zawsze będzie w końcowej części. Im dłuższy dystans wody, tym dalej. Pływanie,PŁYWANIE to klucz"... mit numer 1: Jestem biegaczem i miałęm okazję wystartować w Triathlonie w Niemczech na dystansie krótkim (700m pływania - 24 km rowerkiem i 5km biegiem). Były to zawody dla amatorów, chociaż pojawiło się paru zaawansowanych traithlonistów. Zająłem drugie miejsce, mimo iż nie miałem roweru za 4000 euro (jechałem na rowerze wyścigowym z Lidla za 139 euro) jak niektórzy z nich ani pianki neoprenowej, która również pomaga troszkę w pływaniu, np. ma właściwości wypornościowe. Wyszedłem z wody 2 i pół minuty po pierwszym zawodniku, wyprzedził mnie w pływaniu nawet dzieciak, który miał ok 14 lat:) Gdy schodziłem z roweru miałem 12 miejsce i tak udało mi się łyknąć 10 ludków podczas ostatniej nietechnicznej konkurencji. Do zwycięzcy zostało mi kilkadziesiąt metrów, lecz o tym nie wiedziałem, ponieważ biegliśmy w lesie dookoła jeziora. Trening do triathlonu jest bardzo zróżnicowany i jest stosowany również przez biegaczy, nawet światowej sławy np. Falk Cierpinski który biega 10 km poniżej 30 minut. Ja sam polecam kombinowanie z treningiem, bo bieganie nie polega na samym człapaniu.
kemezrp (2011-09-21,18:49): gratulacje wytrwałości w absencji alkoholowej!
raFAUL! (2011-09-21,20:09): kemezrp - wyjątki to Ci znajdę od każdej reguły, ale przejrzyj uważnie wyniki triatlonów i sprawdź czy cała czołówka nie ma przypadkiem rewelacyjnych czasów w wodzie. Zresztą to nie moja opinia tylko samych triatlonistów - jak już wspominałem - ja się na tym nie znam. Bazuję na wynikach.
kemezrp (2011-09-22,20:22): ok dobry triathlonista jest dobry w każdej dyscyplinie.. ale jeżeli mówimy o traithlonistach amatorach to zwycięzcą może być każdy no i zresztą w sporcie nie ma przegranych:)







 Ostatnio zalogowani
piotrhierowski
05:41
biegacz54
05:35
Andrea
02:27
pawlo
01:01
Lektor443
00:30
rokon
00:10
STARTER_Pomiar_Czasu
23:49
lordedward
23:17
andreas07
23:08
Bystry1983
22:37
damiano88
22:30
saul
22:26
maiesky
22:00
aschro
21:55
Stonechip
21:52
conditor
21:46
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |