Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

27 grudnia 2011, 11:15, 1539/206000
nowDeeS
Dariusz
Sidor
Dariusz Sidor: przygotowanie do maratonu cz.2

LINK 1: BLOG DARKA SIDORA



      Dzisiaj kontynuacja części pierwszej - kliknij aby przeczytać - stopniowania trudności treningu, pokazującej przez jakie stopnie wtajemniczenia przechodzi adept biegania w celu osiągnięcia maratońskiej mety.

W pierwszym stopniu wtajemniczenia było o objętości i opisaniu progów wynikowych. By nakreślić kolejny stopień wtajemniczenia potrzebne jest przyjęcie pewnych ram i to dość sztywnych, bo wyrażonych wynikiem uzyskanym w pierwszym biegu maratońskim.

Przypomnijmy - debiutanci zwykle kończą między 3:30 a 5:00 (jeśli masz lepszy czas debiutu lub gorszy, to znaczy, że twoje przygotowania nie przebiegały w sposób standardowy). Kolejne progi wynikowe to:

4:30
4:00
3:45
3:30
3:10
3:00
2:50
2:40
2:30

Jak widać nie układają się one równomiernie. Wśród nich są takie bardzo znaczące (np. bariera 3:00) i takie trochę mniej ważne.

Drugi stopień wtajemniczenia – intensywność.

Wznosząc się wynikami na coraz wyższy poziom, po debiucie, nie da się już utrzymać treningu tylko i wyłącznie w pierwszym zakresie. Należy zmienić jakość zwiększając intensywność. Ta zmiana jest tym większa im lepszy czas jest możliwy do osiągnięcia.

Jednym wystarczy dodać drugi zakres, innym – także trzeci, jeszcze inni sięgną po trening interwałowy. Ale jaki i kiedy?!

Z mojego wieloletniego doświadczenia wynika, że:

1. do złamania bariery 4:00 godzin wystarczy tylko odpowiednio dobrana objętość w pierwszym zakresie intensywności;

2. do przekroczenia kolejnej ważnej granicy, 3:30 niezbędny staje się drugi zakres;

3. do pokonania granicy-marzenia, granicy 3:00 godzin, amator może sięgnąć po wszelkie środki znane sportowi wyczynowemu.

Trzeci stopień wtajemniczenia – objętość tygodniowa.

Objętość wyrażona nie tylko ilością kilometrów lub godzin w tygodniu, ale ilością jednostek treningowych. Pamiętasz? Na początku wystarczyło 3 lub 4 w tygodniu, a tydzień ma 7 dni. Każdy wolny dzień to potencjalna rezerwa do wykorzystania, ba nawet każdy dzień stanowi podwójną rezerwę do wykorzystania.

I tak jak w przypadku drugiego stopnia wtajemniczenia i przyjęcia progów wynikowych tak i w tym przypadku mogę pokusić się o sporządzenie podobnego rozkładu, ale dotyczącego ilości jednostek treningowych w tygodniu. Zaznaczyć od razu muszę, że to przyporządkowanie jest obarczone dużym błędem i należy do niego podchodzić z jeszcze większym sceptycyzmem niż do wprowadzania kolejnych intensywności we własny trening.

Próg 4:30 – trening 3 razy w tygodniu;
próg 4:00 – 3-4 razy w tygodniu;
próg 3:30 – 4 razy w tygodniu, a nawet 5 razy w tygodniu;
próg 3:00 – 5 do 7 razy w tygodniu.

I gdy już się może wydawać, że trzy stopnie wtajemniczenia opisują całość dochodzenia do najlepszego wyniku, przedstawię kolejny stopień wtajemniczenia.

Stopień czwarty wtajemniczenia – trening uzupełniający.

Trening ten nosi błędne miano, wzięte z niefrasobliwego tłumaczenia z angielskiego, treningu krzyżowego. Są to dodatkowe aktywności, które w sposób niezbędny uzupełniają podstawowy trening biegowy pozwalając na sięgnięcie po lepsze wyniki, wytrzymanie większych obciążeń, zapewniając szybszą regenerację, zabezpieczając przed typowymi urazami, etc.

Są to inne aktywności, najlepiej o charakterze ruchu cyklicznego (po jednym sezonie biegania lub po liku coraz gorzej znosi się ruch, którego główną komponentą jest moc i zmienny, „zrywowy” ruch), wszelkie ćwiczenia pozwalające wzmocnić aparat mięśniowo-ścięgnisty, a także poprawić jego elastyczność, podobnie do zakresu ruchu w stawach (gibkość).

I dopiero będąc wyposażonym w wiedzę o 4-ech stopniach wtajemniczenia można ruszać na podbój ulicznych tras maratońskich wiedząc, że nie wyrządzi się sobie wielkiej krzywdy, a droga którą będzie się podążać będzie prawie bezbłędna.

Autor: Dariusz Sidor , blog: im226

Komentarze czytelników - 31podyskutuj o tym 
 

kasjer

Autor: kasjer, 2011-12-27, 18:06 napisał/-a:
Na takie wypowiedzi powinna być nałożona cenzura;))) Żartuję oczywiście ale podziwiam tych, którzy po krótkim treningu biegają tak szybko. Ja bieagm tak na serio jakieś 7 m-cy i dzisiaj wiem, że maraton jeszcze nie dla mnie. Nie mam go ułożonego w głowie. Planuję Poznań w październiku. A marzy mi się wynik poniżej 4:20. Coż, każdy ma swoje marzenia. Ty, Młody Kolego 3:00 a ja może kiedyś 4:00. I pewnie będziemy równie szczęśliwi na mecie.

 

slavo65

Autor: slavo65, 2011-12-28, 10:32 napisał/-a:
Jako uzupełnienie artykułu należałoby dodać, że każdy z nas ma swoje problemy, które wpływają na wynik. Na przykład opieka nad dziećmi, zmianowy system pracy, nadgodziny, kilka kilogramów nadwagi itd. Dlatego podoba mi się ramowe ujęcie tematu i widełki od - do. Bo każdy musi się indywidualnie do nich dopasować i powinien to zrobić.
Natomiast rozpatrywanie tego, czy ktoś pracuje umysłowo, czy fizycznie nie ma sensu. Znam mnóstwo osób pracujących ciężko fizycznie, w bardzo szkodliwych warunkach, ale tak wynika jedynie z papierów. Dlatego wiem, że rozpatrywanie tego nie ma sensu. Jeśli pracujesz zawodowo co najmniej 8 godzin dziennie (ale nie jesteś zatrudniony na fikcyjnym etacie) i trenujesz w wolnych chwilach po pracy, to jesteś amatorem.

 

tytus :)

Autor: tytus, 2011-12-28, 18:42 napisał/-a:
ucieszyłem się z jednej strony bo trenuję ( nie dzisiaj ale już niedługo, tak jak w tym roku od stycznia) 3-4 dni w tygodniu w zasadzie w pierwszym stopniu intensywności i pozwalałoby mi na umieszczenie się w zakresie 3.30-4.00 (ale biorąc pod uwagę mój wiek i lata beztreningowe być może realnym jest złamanie 4.00)
z drugiej strony już wcześniej zastanawiałem się, gdzie jest przyczyna różnicy między teoretycznym czasem maratonu ( z czasu półmaratonu) a faktycznym. Przeliczając czas z półmaratonu zrobionego zresztą na dość wymagającej trasie ( półmaraton Energy w Katowicach) powinienem łamać 4.30 a tymczasem ledwo łamię 5.00. Lektura ta daje mi więcej do myślenia, może problem w psychice?

 

Autor: Ryszard N, 2011-12-28, 19:56 napisał/-a:
Leszku, problem jest i prosty i złożony. Ja, podobnie jak ty, biorąc pod uwagę mój wynik z 10 km ( on jest jednak lepszym wyznacznikiem) powinienem przebiec maraton w czasie poniżej 3:30. Jakoś mi brakuje 14 min. Tak więc staram się nie przykładać wagi do tych przeliczników. Ktoś próbował to tłumaczyć w taki sposób, że biegnąc półmaraton lub 10 km w danym czasie,...masz możliwość, przy prawidłowym treningu,....przebiec maraton według przelicznika. Ja też szukam odpowiedzi na pytanie, czy plany treningowe które są opracowywane są takie same dla faceta który ma 25 oraz dla faceta który ma 55 lat. Idąc sobie "na rękę" uważam, że nie. Uważam, że młodziak trenując w podobnej objętości i w podobnej intensywności powinien z siebie wykrzesać więcej. O ile pierwsza część artykułu mnie zainteresowała o tyle druga wydaje mi się pewnym szablonem, zbiorem etykiet które dla każdego z nas jest czymś innym i wcale nie musi to samo oznaczać. Maraton to zbiór wielu zmiennych, to dystans gdzie obok przygotowania fizycznego ogromne znaczenie ma dyspozycja psychiczna biegacza. Nie bez powodu mówi się, że maraton biegnie się głową. Oznacza to, że używając głowy musimy opracować strategię biegu i ściśle jej przestrzegać ale oznacza to również, że zdolność adaptacyjna do pokonywania stresu, zwiększającego się wraz z upływem czasu dystansem, potrafi być kluczowa dla maratończyka. Oczywiście w tej materii występuje ścisła zależność polegająca na tym, że im wyższy stopień wytrenowania tym większa odporność i dyspozycyjność psychiczna. W tym roku pokonałem maraton w 3:44:05 na bardzo dużym komforcie psychicznym i fizycznym. Powód był bardzo prosty, prawdopodobnie trochę nie do szacowałem swoich możliwości i biegnąc zadaniowo wykonałem plan i w całości pozwoliło mi przebiec dystans maratonu ( w przeszłości zdarzyło mi się "tańczyć chodzonego" na trasie). W tym wszystkim jest jeszcze jeden ważny element, dotyczy on tak Ciebie jak i mnie. Te tabele i przeliczniki na pewno nie są dla facetów z lekką nadwagą. Moja skłonność do tiramisu i serniczków Wiedeńskich nie idzie w parze z uzyskiwaniem dobrych rezultatów, szczególnie w maratonie każdy kilogram na trasie bardzo boli. Ja to wiem ale póki co nic dla mnie z tej wiedzy nie wynika.

 

slavo65

Autor: slavo65, 2011-12-29, 19:41 napisał/-a:
Myślę, że problem leży bardziej w wytrzymałości niż w psychice. Dlatego wynik z biegu na dziesięć kilometrów, lub półmaratonu należy traktować jako przybliżony czas jaki powinniśmy osiągnąć w maratonie. Uwzględniając zmęczenie, czyli niewystarczającą wytrzymałość, należy nanieść poprawkę co do wyniku. Znalazłem kiedyś w sieci tabelkę uwzględniającą to o czym wspominam. Niestety nie zapisałem źródła. Jeśli o mnie chodzi, mój problem to brak prędkości. Na krótkich dystansach osiągam znacznie słabsze wyniki niż wyglądałoby to z czasów uzyskiwanych na biegach 20 czy 30 kilometrowych.

Przypuszczalne wyniki w biegu na dłuższych dystansach, na podstawie rekordu biegu na 5km.
Czas na 5 km,10km,Półmaraton i Maraton
15:00/31:08/1:08:40/2:23:47
20:00/41:31/1:31:59/3:11:35
22:00/45:41/1:42:18/3:30:23
25:00/51:56/1:55:11/3:58:08
26:00/54:00/1:59:46/4:07:16
27:00/56:04/2:04:20/4:16:19
28:00/58:08/2:08:53/4:25:19
29:00/1:00:12/2:13:24/4:34:14
30:00/1:02:15/2:17:53/4:43:06
Niestety tabela nie chce się wyświetlić dlatego przedstawiłem to w ten sposób.

 

tytus :)

Autor: tytus, 2011-12-29, 21:23 napisał/-a:
przedostatni wiersz jest mój oprócz maratonu gdzie dokładam (mniej więcej)25 minut

 

Autor: Ryszard N, 2011-12-29, 21:47 napisał/-a:
To zestawienie obarczone jest też dużym błędem. Najbliższa jest mi trzecia linijka lecz,..
22:00/45:41/1:42:18/3:30:23
-----/45:01/1:41:05/3:44:05
Nie biegałem nigdy na 5 km. Do maratonu jak widać daleka droga.

 

slavo65

Autor: slavo65, 2011-12-30, 12:14 napisał/-a:
Przedstawiając dane, chodziło mi jedynie o podkreślenie faktu, że do prędkości uzyskanej na dystansie 10km, biegnąc dłuższy dystans, powinniśmy uwzględnić współczynnik zmęczenia. I z pewnością jedni męczą się wcześniej inni później i dla każdego międzyczasy mogą być inne na różnych odcinkach. Może też być tak, że niektóre osoby potrafią wykrzesać z siebie jeszcze sporo energii na ostatnich kilometrach, a inni przesadzą na pierwszych co w efekcie może dać gorszy wynik od spodziewanego. Mój staż biegowy jest bardzo krótki, ale notuję swoje wyniki od początku w celu optymalizacji treningu i właśnie na podstawie takich notatek sporządzanych przez siebie, każdy będzie mógł ustalić orientacyjny czas jaki powinien osiągnąć. Ale przecież podczas imprezy może padać deszcz, mocno wiać lub być upalnie itd. i wynik będzie również inny od spodziewanego.
Ja miałem w tym sezonie inny problem. Niestety podczas zawodów zżerał mnie stres, ponieważ nigdy wcześniej nie startowałem (z wyjątkiem epizodu w Górskim Maratonie kilka lat temu)i podczas startów osiągałem gorsze wyniki niż na treningach, a wiedziałem że mogłem dać z siebie więcej.
Najważniejsze jednak abyśmy dobiegali do mety, bo o to w końcu chodzi:)

 

Autor: Ryszard N, 2011-12-30, 19:21 napisał/-a:
Sławku i to jest właśnie super ważne. Twoja uwaga na temat tego czy ktoś może jeszcze z siebie coś wykrzesać jest w zasadzie pytaniem o to czy psychicznie jestem w stanie dać z siebie więcej. Ktoś policzył, że fizycznie możemy przebiec dystans trzech maratonów. Problem w tym, że głowa odmawia dalszej współpracy. Gdy patrzę czasem na siebi, przykład ostatniego maratonu w Warszawie, to dochodzę do wniosku, że z taką miną niczego nie osiągnę. Kompletny brak woli walki. Spoglądam czasem na zawodników na mecie jak leżą pod płotem, przykład półmaraton w Pile, i dochdzę do wniosku, że nie jestem w stanie wykrzesać z siebie takiego poziomu determinacji. Z mięśniami jest jako tako, należy popracować nad psychiką. Daniels w swojej książce pisze,... Słabniesz, przyspiesz,... Mój kolega w obliczu kryzysu zaczyna się modlić, powiem, patrząc na jego ponad przeciętne wyniki, że z dobrym skutkiem. Może to jest sposób,..?

 

heyday

Autor: heyday, 2011-12-30, 20:46 napisał/-a:
To , że biegacz biega jest "oczywistą oczywistością" ale tylko wtajemniczony wie, jak słusznie prawi Darek. Że moc na lata i progresja wynikowa zależy od tych dziwnych wygibasów jak to nazywa moja córka:) Tak więc - wyginaj śmiało ciało!

 


















 Ostatnio zalogowani
Henryk W.
13:52
Wojciech
13:47
Marek2112
13:28
nikram11
13:11
kubawsw
13:01
Leno
13:00
kostekmar
12:56
VaderSWDN
12:27
Łukasz S
12:23
runner
12:17
Januszz
12:07
benek
11:56
Admirał
11:48
Paw
11:45
szan72
11:39
mariuszkurlej1968@gmail.c
11:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |