Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

02 pazdziernika 2011, 13:00, 1534/119298
Admin
Michał
Walczewski
Dajcie spokój z tą kiełbasą




      Do napisania kilku słów na temat jedzenia na mecie serwowanego przez organizatorów zachęciła mnie wczorajsza wypowiedź jednego z naszych czytelników zamieszczona na forum dyskusyjnym. Biegacz zwrócił uwagę na fakt, że serwowanie na mecie biegu kiełbasy stoi w sprzeczności z zapisem w regulaminie, który mówi o promocji zdrowego trybu życia.

Nie zamierzam w tym miejscu dywagować nad tym, czy kiełbasa jest zdrowa czy wręcz przeciwnie. Gdy przyjąć różne punkty widzenia, to popularne ziemniaki, pomidory, woda źródlana - a nawet odżywki dla sportowców - też są niezdrowe. Ba, samo bieganie bywa niezdrowe!

Moje zdanie na temat tzw. posiłków regeneracyjnych na mecie biegów jest chyba znane: uważam, że zawodników nie powinno się dokarmiać.

W ogrodzie zoologicznym nie wolno karmić zwierząt, nie częstuje się cukierkami małych dzieci na podwórku, ba - nawet psa sąsiada nie należy karmić wyrobami mięsnymi bez jego zgody. Dlatego więc organizatorzy dokarmiają biegaczy, niczym ptaki w środku zimy?

Pierwszy argument to słynne pojęcie "posiłku regeneracyjnego". Otóż po ciężkim wysiłku należy człowieka nakarmić, by jego organizm mógł się zregenerować. Karmi się więc górnika, hutnika, rolnika i rybaka. Karmi się także biegacza na mecie. Pytanie tylko PO CO? Czy zjedzenie 15 cm kiełbasy, ugotowanego kartofla, bułki z serem, wegetariańskiego jabłka czy drożdzówki jest w stanie zregenerować czyiś organizm? Nie znam się, i powinien wypowiedzieć się tutaj jakiś ekspert. Wydaje mi się jednak, że nie.

Co więc zyskuje tak "dokarmiony" biegacz? Nasyci być może pierwszy głód powodowany faktem nie najadania się na zapas przed startem. Posiedzi ze znajomymi przy stoliku i pałaszując serwowaną zupkę będzie mógł ponarzekać że słabo mu się biegło, że wiatr wiał bardziej w twarz niż w plecy, a jak zabraknie powodów do narzekania może ostatecznie stwierdzić "ta zupa jest wodnista, nie to co grochowa mojej teściowej".

Drugim powodem, dla którego organizator biegu skupuje żywność z okolicznych marketów i rozdaje ją później na mecie to tradycyjna gościnność mówiąca, że gosodarz powinien nakarmić swoich gości. I to bez względu na to, czy gość jest głodny czy nie. Szczytowym osiągnięciem gościności jest Pasta Party organizowane w przeddzień biegu. Gościa wszak należy nakarmić nie tylko po biegu, ale i dzień przed - skoro przyjechał wcześniej, to też musi być głodny po podróży!

To co napisałem jest trochę prześmiewcze, i napisane z przymróżeniem oka. Cała sprawa nie jest jednak tak humorystyczna jakby mogło się wydawać. Rzeczywistość bowiem wygląda tak, że organizatorzy sami kręcą sobie sznur na szyję angażując się w akcję zwalczania chronicznego niedożywienia polskich biegaczy.

Nakarmić głodnego to wspaniały uczynek, ale nakarmienie sytego to już nielada wyzwanie. Nikt mi wszak nie powie, że po przebiegnięciu 10 km, półmaratonu czy nawet maratonu człowiek znajduje się w stanie zagrażającego życiu niedożywienia. Na mecie należy nawodnić zawodnika - biegacz musi uzupełnić płyny, których podczas biegu mógł stracić nawet 2-3 litry. I należy zrobić to szybko. Ale dokarmianie go nie ma z tym nic wspólnego!

Zorganizowanie poczęstunku nie jest problemem łatwym. Dlaczego? Przytoczę kilka przykładów z ostatnich lat, których byłem świadkiem zarówno na biegach, jak i na naszym forum dyskusyjnym:

Poznań, Maniacka Dziesiątka - w ostatniej chwili, już w trakcie biegu organizator dowiedział się, że firma cateringowa, która miała na mecie serwować jedzenie wystawiła go do wiatru i nie przyjedzie. Efekt widać było w ocenach w rankingu:

"Minusy: Brak wody i czegokolwiek na mecie, przydało by się coś zjeść a była sucha bułka."

"Wszystko było by ok gdyby nie to że nie miałem gdzie spać przyjechałem na start głodny nie wyspany i jak na złość nie było jedzonka po biegu."

A to był bieg na 10 km, wysiłek trwający 40-60 minut!!

Skarżysko - Kamienna, Półmaraton Rejów - jeden z czytelników na naszym forum opisał taką oto sytuację: "Przyjechałem do Skarżyska rano z całą rodziną - żoną oraz dwójką dzieci. Po biegu w okolicy nie było żadnego otwartego sklepu bo to niedziala. Poszedłem więc do organizatora z talonem po posiłek, i co? Odmówiono mi dania jedzenia dla dzieci i żony, bo na jeden talon należy się jedna porcja! To, że dzieci są głodne nikogo nie interesowało, organizator powinien się wstydzić bo jak tak można robić."

Wrocław Maraton gdzies w latach 2002-2004: "nie byłem na pasta party organizowanym dzień wcześniej. Organizator powinien przewidzieć to, że nie wszyscy korzystają z wieczornego poczęstunku i wyznaczyć dla nich niższą opłatę startową."

Tego typu przykładów można byłoby przytaczać wiele a nie zrobię tego tylko dlatego, że przekopanie się przez forum dyskusyjne zabrałoby wiele godzin. Wspomnę tylko jeszcze o trzech "aferach". Po jednym z biegów czytelnik stwierdził "W mieście X dostaliśmy cały obiad - kotleta, ziemniaki z mizerią, zupę. A tutaj? Byle jak podane spagetti z rozwodnionym sosem".

"Pizza, którą nam serwowano na mecie była zimna !!!"

I ostatni, mój ulubiony kwiatek: "Na mecie dla wszystkich biegaczy organizator przewidział posiłek, co było zaznaczone w regulaminie. Dostaliśmy z żoną kiełbasę ale my jesteśmy wegetarianami i nie jadamy mięsa. Czy tak trudno postarać się trochę i w zgłoszeniach zrobić punkt kto co chce zjeść? Nie żądamy niewiadomo czego, ale dużo osób nie je mięsa i można było przygotować osobne stoisko na którym byłoby coś smacznego dla wegeratian. Zapłaciliśmy za udział tak samo jak inni, ale jedzenia dla nas nie było"

Powtórzę jeszcze raz: nie ma żadnego powodu (poza gościnnością), by na mecie dokarmiać zawodników. Wiele przykładów dowodzi tego, że powoduje to więcej kłopotów niż korzyści. Dlatego apeluję do organizatorów - ustalcie między sobą, że nie będziecie więcej karmić biegaczy. Oczywiście nie mam nic przeciwko tym, którzy przewidują u siebie posiłki, ale nie róbcie tego na siłę "BO TAK TRZEBA". Apeluję także do biegaczy - nie wymagajcie od organizatorów togo, by za Was myśleli o tym, co zjecie po zawodach!

Powiedzmy głodomorom po raz kolejny - dość! Każdy może przywieźć sobie z domu kanapki, każdy może pójść do sklepu i kupić sobie to, co mu smakuje i co lubi. Przestańmy serwować na mecie przeterminowaną, ociekającą tłuszczem kiełbasę, i nie krzywmy się jak dostaniemy spagetti z mięsem a chcielibyśmy spagetti z trawą.

Mam też sugestię dla organizatorów: zadbajcie o to, by na mecie Waszych biegów była obecna ze stoiskiem jakaś firma cateringowa. Wtedy każdy głodny, kto zapomniał zabrać zapasów z domu a kiszki mu marsza graja kupi sobie wedle woli jedzenie na takim stoisku...

Chociaż z drugiej strony takie stoiska, często z pysznym jedzeniem, obserwowałem na wielu imprezach... - stały puste, pozbawione klientów. Oto jaki jest rzeczywisty wskaźnik głodu na mecie - za darmo zjemy choćby surową pietruszkę, ale jak mamy zapłacić 5 złotych za pysznego ziemniaka z farszem, to okazuje się, że zjemy coś po powrocie do domu za kilka godzin. I jakoś wcale przez ten czas z głodu nie umrzemy.

Czasem mam problemy z wyrażaniem swojego zdania w sposób zrozumiały dla innych, więc napiszę tak: nie mam nic przeciwko częstowaniu biegaczy przez organizatorów, ani nic przeciwko jedzeniu po biegu. Pamiętajmy tylko o tym, że jest to tzw. dodatkowe świadczenie - miło gdy jest, i brawa za to, ale gdy nie ma lub jedzenie nie jest zgodne z naszym oczekiwaniami, to nie róbmy z tego problemu - nie jest obowiązkiem organizatora nas nakarmić. Fakt, że na jakimś biegu był obiad nie oznacza, że biegi na których nie dostaniemy nic do jedzenia są gorsze i należy się im za to krytyka.

Komentarze czytelników - 82podyskutuj o tym 
 

Admin

Autor: Admin, 2011-10-04, 12:25 napisał/-a:
Opisałeś Szczecin, a ja Ci na to odpisałem. nie wiem gdzie tutaj jest odwrócony kot ogonem. Napisałeś, że nie masz czasu szukać sklepu z jedzeniem, bo musisz pilnowac wyników :-)

Co zaś tyczy "jedzenia wskazanego dla biegacza" to takowe biegacz powinien wozić ze sobą jeżeli ma zamiar być głodny.

 

Rafal_G

Autor: Rafal_G, 2011-10-04, 14:16 napisał/-a:
Wreszcie ożywienie dyskusji! O ile dobrze zrozumiałem artykuł Michała to chodzi mu między innymi o to, że jedzenie nie powinno mieć wpływu na ocenę biegu (podejrzewam, że niejeden Organizator płakał Michałowi w ramię, że się starał a firma kateringowa dała d... i teraz ma w portalu ocenę 6 a miałby 10 - i jaki to niesprawiedliwy portal). Niestety (a może stety) stało się tak, że imprezy biegowe przerodziły się w imprezy piknikowe z oczekiwaniem rodzinnego pakietu świadczeń za 20zł. I wielu biegaczy ocenia "bieg" pod kątem nagród, pakietów startowych, żarcia, piwa, tańców a sam bieg zostaje gdzieś w tle. Osobiście cieszę się, że biegi mają często charakter rodzinnego święta, jednakże nie należy zapominać o ich podstawowym celu jakim jest bieg w sensie sportowym. Jeśli ktoś zdecydował się stać w kolejce do zupy - to niech potem nie marudzi. Jak się jedzie na imprezę, gdzie będzie 1000 osób i wszyscy zechcą zjeść grochówkę o tej samej porze to oczywista oczywistość, że będzie kolejka. Jak każdy kij tak i ten ma co najmniej dwa końce - czyż rzadkością jest widok osób przyjeżdżających na bieg na godzinę przed startem i marudzących że nie ma gdzie parkować, że kolejka, że biuro niesprawne. A tak naprawdę to na godzinę przed startem organizator powinien już dawno mieć zamkniętą listę jeśli chce dobrze przeprowadzić bieg. Do refleksji - choć jak znam życie to znajdą się malkontenci, którzy napiszą, że kolejki do zupy by nie było gdyby organizator zrobił tak żeby biegacze bezczelnie nie przybiegli na metę w kupie. POZDRO

 

zbig

Autor: zbig, 2011-10-04, 21:04 napisał/-a:
To teraz wiem, o co chodziło autorowi. Chodziło o to, że ludzie oceniają biegi na ww. portalu z punktu widzenia posiłków po biegu. Ze to niby niesprawiedliwe.
Ale jak się zastanowić, to oczekiwania uczestników imprez biegowych, bo takimi one są - te oczekiwania są różne. Imprezy maratońskie przypominają raczej happeningi rodzinne, niż zawody sportowe. Organizatorzy prześcigają się ilości uczestników. Zależy im na masowości takich imprez. Sami piszą w swoich regulaminach, że po biegu będzie smaczny posiłek np.: od Mac Kwaka. To jest reklama biegu. Przyciągają tym ludzi. Jeżeli taki przeciętny kowalski - biegacz amator ma w przyszłym roku wybrać w tym samym czasie bieg maratoński, to chyba patrzy gdzie lepiej o niego zadbają i za jakie pieniądze, posiłkuje się ocenami innych biegaczy z zeszłego roku. O to chodzi. Jeżeli organizator zamówił katering po biegu w niesprawdzonej firmie baz doświadczenia - to jest sam sobie winien. Że nie sprawdził. Jak jakaś ogromna firma budowlana buduje drapacz chmur i bierze sobie podwykonawców np.: do wykonania oświetlenia, to jego sprawa. Jednak za budynek i jego wykonanie odpowiedzialność ponosi główny wykonawca.
Tak samo na biegach - jeżeli ktoś organizuje imprezę biegową a nawali mu firma cateringowa, to ciała dał organizator, bo nie umiał wszystkiego dobrze (jak nazwa mówi) zorganizować. Nie sprawdził wcześniej, nie zapytał czy dadzą radę, nie uzgodnił, nie ustalił, a od tego właśnie on jest.
Oceniając bieg uczestnik ma prawo oceniać wszystko - całokształt. Po to, żeby ktoś inny jadąc do innego miasta wiedział, co go tam czeka. Np.: że w regulaminie będzie napisane, że jest darmowy posiłek, a w rzeczywistości go nie będzie.
Dwa lata temu jadąc do Warszawy na maraton przeczytałem, że będzie posiłek w przede dniu zawodów. Byłem o czasie (zgodnie z regulaminem w wyznaczonych godzinach) i zobaczyłem zamknięty namiot i żadnej informacji - co, jak i dlaczego już się skończyło pasta party.
W konsekwencji, zamiast odpoczywać przed maratonem chodziłem po mieście w poszukiwaniu jedzenia. Wróciłem zmęczony.
Czy powinienem ocenić ten bieg na szóstkę?
Według mnie nonsens.




 

Rafal_G

Autor: Rafal_G, 2011-10-04, 21:57 napisał/-a:
Kolega napisał "a najlepszą kiełbasę jadłem w Koszwicach(każdy przywozi sobie sam kiełbasę i piecze w ognisku)" - i tym samym Kolega odkrył receptę na IDEALNY BIEG. Pozostaje tylko problem ogniska - bo jak go sobie każdy sam nie przywiezie to co będzie ... ? Gdzie kiełbasę upiec?

 

wojtek kasiń

Autor: wojtek kasiński, 2011-10-04, 21:59 napisał/-a:
Myślę że żywienie w przypadku krótkich biegów nie ma większego sensu.Ale od półmaratonu i dłuższych biegów gdy człowiek biegnie na tłuszczach posiłek po biegu by się przydał.

 

smolny

Autor: smolny, 2011-10-05, 07:19 napisał/-a:
taaaaaaaaa nie dosc, ze artykul napisala osoba nie bedaca ekspertem do spraw zywienia to dodatkowo nie biegajaca (juz od setek lat), wiec cala tresc nalezy czytac z przymruzeniem oka jako tekst humorystyczny majacy dostarczyc nam rozrywki :D
Wielokrotnie bylem swiadkiem jak admin napychal sie po biegu, fakt zawsze gdy to robil bil sie z myslami i mial lzy w oczach.

 

BiegaczAmato

Autor: BiegaczAmator, 2011-10-05, 15:13 napisał/-a:
Z tych wszystkich artykułów o bieganiu i żywieniu, które przeczytałem (a staram się czytać dużo) urobiłem sobie w głowie taką esencję:
- po solidnym wysiłku należy uzupełnić węglowowany,
- tłuściutka kiełbaska (niezależnie od stopnia pyszności) wali szkodliwie po wątrobie.
Odnoszac to do treści dyskusji:
uważam, że po półmaratonie czy maratonie miło byłoby dostać jakiś wafelek czy ciasteczko z węglami i izotonik. A chętni powinni mieć możliwość kupienia sobie kiełbaski, flaczków, grochóweczki czy innych specjałów (o browarze nie zapominając). Co do biegów na 5 czy 10 km - jakiś napój na mecie w pakiecie od organizatora w zupełności powinien wystarczyć.
Ostatnio w Budapeszcie na maratonie właśnie tak jakoś się to odbyło: po biegu każdy zawodnik otrzymał siateczkę z napojem izotonicznym, wodą mineralną, wafelkiem energetycznym i innymi drobiazgami, a jak ktoś chciał coś zjeść to mógł sobie podejść do stoiska i kupić za niewielkie pieniądze (browarka też).
I nikt z tego powodu nie płakał, nie słyszałem też o przypadku zgonu z głodu, przy czym ludzie przybyli tam z miejsc naprawdę odległych. A sam maraton w Budapeszcie uważam za bardzo dobrze przygotowaną imprezę.

 

smolny

Autor: smolny, 2011-10-05, 16:49 napisał/-a:
ale jak organizator chce dac to co mu bronicie?? To jest swiecka tradycja, ze na biegu i po biegu nalezy popic, pojesc i ... ;)

 

Rafal_G

Autor: Rafal_G, 2011-10-05, 19:02 napisał/-a:
Ja uważam, że podczas pólmaratonu czy maratonu powinny być punkty z piwem, zwłaszcza jak jest upał jaki był we Wrocku. Kilkanaście piwek podczas biegu chyba nikomu nie zaszkodzi. Pytałem na punktach ale mieli tylko niebieski sikacz - skandal. Jak próbowałem stosować diety z gazet to tylko się po sklepach nachodziłem, wciąż byłem głodny a wyniki nic lepsze - więc wróciłem do schabowych. Życiówkę w półmaratonie zrobiłem dwa dni po ostrej imprezie. Generalnie zgadzam się ze wszystkimi w tej dyskusji choć zdania nie podzielam. Proponuję nowe motto biegowe - CHOCHLA PRZEWODNIĄ SIŁĄ KOTŁA. Czuwaj.
P.S. Komentarz wyłącznie dla ambitnych umysłowo.

 

Wojtek_Tri

Autor: Wojtek_Tri, 2011-10-05, 19:31 napisał/-a:
Rafał! Jestem z Tobą. Pełną chochlą.
Pozdrawiam

 


















 Ostatnio zalogowani
kornik
20:24
andreas07
20:15
ksieciuniu1973
20:08
shymek01
19:32
biegaczPL
19:20
benfika
19:18
skuzik
19:11
keemun
19:06
Justyna
18:49
tete
18:44
Deja vu
18:36
kruszyna
18:32
pbest
17:51
jacek wąsik
17:51
Stonechip
17:41
puchaczszary
17:27
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |