Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

30 marca 2011, 12:10, 2108/163056
puchacz
Andrzej
Puchacz
Badania antydopingowe




Internet to takie dziwo, że wypowiadać próbuje się każdy. Nawet ten, kto nie ma nic mądrego do powiedzenia i nie ma pojęcia o tym co mówi. Na wątku dyskusyjnym poświęconym 4 Półmaratonowi Ślężańskiemu jeden z czytelników, Pan Zbigniew Kapuściński, zarzucił organizatorom biegów, że unikają wykonywania testów antydopingowych, gdy tymczasem ich koszt to według niego kilkadziesiąt złotych.

Pozwolę sobie na wstępie przytoczyć całą wypowiedź Pana Zbigniewa, by móc się później do niej odnieść:

2011-03-27, 23:40, zbig, napisał/-a:

"Dopóki nie będzie kontroli antydopingowej czołówki, dopóty nie będzie można stwierdzić, czy koksują, czy nie. Zawsze organizator zasłania się dużymi kosztami takiej kontroli. A ja się pytam, jaki to koszt pobrać od nich krew i zbadać ją na miejscu na podstawowe składniki np.: poziom hemoglobiny itp.?

Ja zapłaciłem za to około 20 zł. A dopiero potem, można zrobić następne bardziej kosztowne, a jeżeliby wyszły pozytywne, to kosztami obciążyć koksiarza! Proste rozwiązanie. Umieścić informację w regulaminie i koniec. Wszystko byłoby jasne."


A teraz informacja jak to wygląda w rzeczywistości. Myślę, że osoby wypowiadające się na temat kontroli antydopingowej powinny zapoznać się z zasadami ich przeprowadzania zanim następnym razem zaproponują pobieranie krwi strzykawką przez organizatora.

Badania antydopingowe krwi wykonuje się pomiędzy zawodami lub bezpośrednio przed nimi. W pierwszym przypadku niezapowiedziana komisja zjawia się w miejscu pobytu zawodnika, np. na obozie i pobiera mu krew. Potem przesyła zabezpieczoną próbkę do akredytowanego laboratorium, które przeprowadza stosowne badania. W drugim przypadku badania takie wykonuje się przed oficjalnymi zawodami rangi mistrzowskiej, w których bierze udział oficjalna reprezentacja kraju. Z reguły przeprowadza się je w przeddzień zawodów. Wysłannik komisji wręcza zawodnikowi wezwanie do stawienia się na badania. Jest to proste, bo wszyscy mieszkają w hotelach zapewnionych przez organizatora. Zawodnikowi pobiera się krew i po kilku tygodniach znany jest wynik.

Po zawodach wykonuje się badanie moczu. Z krwią prosta sprawa, bo zawodnik nie przynosi krwi, którą sam sobie pobrał, tylko nakłuwa mu się żyłę i krew pobiera. Z moczem sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. Obowiązują ścisłe procedury:

1 - zawodnik o kontroli antydopingowej powinien być powiadomiony jako pierwszy przez uprawnionego członka zespołu kontrolującego lub współpracującego wolontariusza,
2 - zawodnik od momentu pisemnego powiadomienia ma określony czas (najczęściej jest to 30 lub 60 minut) aby pojawić się w Stacji Kontroli Dopingu,
3 - zawodnik od chwili powiadomienia, aż do momentu przybycia do Stacji Kontroli Dopingu znajduje się pod „dyskretnym” nadzorem osoby do tego uprawnionej,
4 - zawodnik po zawiadomieniu nie może korzystać z toalety.

To tylko wstępne etapy procedury. Każdy następny krok jest ściśle opisany. Niejednokrotnie badanie nie zostaje uznane, bo nie dotrzymano ścisłych procedur. Wolontariusze to nie są osoby, które na co dzień asystują przy badaniach antydopingowych i zdarza im się popełniać błędy. Były przypadki zwyciężania procesów sądowych przez osoby, którym udowodniono stosowanie dopingu nawet podczas igrzysk olimpijskich, bo ich prawnicy potrafili wykazać, że pobieranie próbek odbyło się niezgodnie z obowiązującymi procedurami.

Pobieranie krwi na próbę i badanie poziomu hemoglobiny NIC nie wnosi do wiedzy na temat, czy dana osoba dopingowała się czy nie. Wyciąganie wniosków na podstawie standardowego badania krwi i zarzucanie komuś stosowanie na tej podstawie niedozwolonego dopingu to łakomy kąsek nawet dla niezbyt rozgarniętego prawnika. To jest pewne zwycięstwo w procesie o zniesławienie !!! A koszty zasądzonego odszkodowania mogą wielokrotnie przekroczyć budżet imprezy.

Ile właściwie kosztuje kontrola antydopingowa?
Zacznijmy od tego, że kontroli antydopingowej nie może wykonywać organizator, a tylko i wyłącznie uprawnione do tego osoby. Cena zależy od tego, ilu skontrolujemy zawodników. Kontrola, której poddani byliby tylko zawodnicy zagraniczni nie jest możliwa. Komisja, która pozwoliłaby sobie na coś takiego musiałaby się gęsto tłumaczyć, a nawet mogłaby stracić uprawnienia.

Załóżmy, że chcemy pobrać próbki od 10 osób. Wszystkich, którzy stali na podium i 4 osoby dodatkowo wylosowane. W tym celu zgodnie z przepisami trzeba zaangażować trzech pracowników Komisji Antydopingowej. Ich praca to 325 zł od osoby (to są oficjalne, niezmienne, nienegocjowalne stawki). Członkowie Komisji przyjeżdżają z Warszawy, a więc organizator musiałby im zapewnić nocleg i wyżywienie oraz zwrot kosztów przejazdu. Nocleg z własnym śpiworem w sali gimnastycznej nie wchodzi tutaj w rachubę. Ryczałt samochodowy na przejazd z Warszawy do Sobótki i z powrotem to koszt ok. 650 zł.

W przypadku Półmaratonu Ślężańskiego Stacja Kontroli Dopingu nie mogłaby się znajdować w Biurze Zawodów, bo tam nie ma już na to miejsca, a ona także musi być wykonana zgodnie z przepisami. Trzeba byłoby wytypowanych zawodników przewozić gdzieś indziej. Do tego trzeba wynająć busa, który kursowałby pomiędzy Biurem Zawodów, a Stacją Kontroli Dopingów. Do 10 badanych potrzebnych jest 10 wolontariuszy, którzy jak wiadomo towarzyszyliby badanym od wręczenia wezwania do pobrania próbki.

Pobrane i zabezpieczone próbki trzeba przekazać do laboratorium akredytowanego przez Światową Agencję Antydopingową. Jeszcze do niedawna próbki przesyłano do Niemiec, czy do Francji, do laboratorium mającego stosowną akredytację. Chyba nie muszę dodawać, że na koszt organizatora. Na szczęście od kilku lat akredytację posiada warszawskie Laboratorium Antydopingowe przy Instytucie Sportu. Komisja dostarcza do niego próbki, a Laboratorium przeprowadza badania. Na koszt organizatora oczywiście. Koszt jednego badania to 839 zł.

Jeżeli badanie jest pozytywne, tzn. stwierdza obecność w organizmie niedozwolonych substancji, zawodnik ma prawo zażądać przeprowadzenia powtórnego badania, czyli zbadania próbki B. I z reguły żąda. Powtórne badanie znów opłacone przez organizatora. Podobno wszyscy cudzoziemcy biorą. Ale bądźmy optymistami i załóżmy, że bierze tylko połowa. Wydaliśmy już ponad 10.000 zł na badania antydopingowe, teraz jeszcze około 4.000 zł. Może od razu skoncentrujmy się na ściganiu dopingu, a w Regulaminie w dziale Nagrody napiszmy, że ze względu na konieczność przeprowadzenia badań antydopingowych organizator nie przewiduje żadnych nagród finansowych, gdyż pieniądze na nie przeznaczone pochłonęły już badania antydopingowe...

Myślę, że wszyscy uczestnicy będą za. I nie łudźmy się, że organizator będzie mógł obciążyć kosztami badań „koksiarza”. Takiego prawa po prostu nie ma.

Osoba przyłapana na dopingu z reguły zostaje zawieszona przez swój związek na 2 lata. Jeżeli jest członkiem kadry to traci świadczenia. Nie może też startować w oficjalnych zawodach swojego związku, europejskiego związku lekkiej atletyki, światowej federacji oraz innych federacji lekkiej atletyki. Bez przeszkód może jednak brać udział w biegach ulicznych. Przykładem niech będzie czołowa do niedawna polska narciarka, która zdyskwalifikowana na 2 lata za doping po Igrzyskach w Vancouver, spokojnie wystartowała sobie w znanym biegu ulicznym. Nie wiem, czy skasowała jakąś nagrodę, bo była 6 w kategorii, ale nie słyszałem żadnych protestów, ani głosów oburzenia. To tyle na temat badań antydopingowych.

Teraz refleksja na temat „Nagrody w polskich biegach tylko dla Polaków”
Od 1991 roku jestem związany z bieganiem. Wtedy granice stanęły przed nami otworem. Można było wreszcie wyjeżdżać za granicę i startować dosłownie wszędzie. Wielu polskich biegaczy na okres startowy przenosiło się na zachód, aby tam startować i kasować co się da i gdzie się da. Ja nigdy nie byłem wybitnym biegaczem, ale w tamtych czasach NIGDY nie zapłaciłem wpisowego w Niemczech. Zawsze organizator mnie i rekomendowane przeze mnie osoby zwalniał z wpisowego.

Wyjątkiem był Maraton Berliński, gdzie Polak płacił połowę wpisowego i to przy odbiorze numeru startowego, a Niemiec musiał opłacić całość i to z wyprzedzeniem inaczej jego zgłoszenie nie było ważne. Pakiet startowy obaj dostawali ten sam. Swego czasu biegacze z Wrocławia w terminie Półmaratonu Ślężańskiego wyjeżdżali na bieg uliczny do Drezna na dystansie 10 km. My nie płaciliśmy wpisowego, ale Niemcy płacili normalnie. Takich przykładów mógłbym podać jeszcze wiele. I żaden niemiecki biegacz nie napisał nam na aucie „Ausländer raus !”

Jeszcze przed epoką internetu zdarzało mi się startować na Słowacji i bez względu na to, czy to była duża, czy mała impreza organizator zapewniał mi bezpłatny nocleg i zwalniał z wpisowego dlatego, że byłem cudzoziemcem, choć nigdy nikogo o to nie prosiłem. Jako Polak nieraz nie płaciłem wpisowego w Czechach, nigdy w Słowenii, Włoszech, czy w Austrii. Jeszcze więcej na temat traktowania cudzoziemców na zagranicznych imprezach mógłby powiedzieć Piotrek Uciechowski, który podróżował znacznie więcej, a któremu nieraz pomagałem w wyjazdach na biegi. Było to jako się rzekło przed epoką internetu, globalizacja jeszcze nie święciła takiego triumfu, Polska nie była członkiem Unii Europejskiej.

Wypada tylko pogratulować sobie i innym moim kolegom, że nigdy, w żadnym kraju i na żadnej imprezie nie spotkaliśmy takiego ksenofoba jak „zbig”.


Komentarze czytelników - 23podyskutuj o tym 
 

Zeus

Autor: Zeus, 2011-03-30, 17:41 napisał/-a:
nic wielkiego nie było by zarzucić, choćby doping zawodnikom, nikt nie zszedł poniżej godziny :) a ni nie zrobił godziny z jakimiś dwoma minutami
Ale nie mi sądzić

 

puchacz

Autor: puchacz, 2011-03-30, 18:18 napisał/-a:
Gerhardzie !

Siadając wczoraj wieczorem do napisania tego tekstu zamierzałem tylko odpowiedzieć na forum osobie wspomnianej we wstępie. Tekst, który powstał nie miał być artykułem i nie odnosił się tylko do zacytowanej we wstępie wypowiedzi. Druga część tekstu odnosiła się do wypowiedzi następującej umieszczonej w innym miejscu:

"Polska, to jedyny kraj na świecie, gdzie władza broni interesów wszystkich, tylko nie własnych obywateli.
To hańba, że nagradza się Ukraińców, a ich nie kontroluje!

Nagradza sie obcokrajowców, zamiast własnych obywateli.
Organizatorzy, Polacy - szanujmy się wzajemnie.
Prywata, juz nie jeden raz zgubiła nasz kraj! Na biegach w innych krajach broni się swoich.
Np.: maraton Nowy Jork, Londyn itd...itd...
Dla obcokrajowców przy zapisach kłody pod nogi, a u nas?
Na odwrót. Zaprasza się ich."

Ponieważ moim zdaniem odpowiedź powinna być tak sformułowana, aby osoby obiektywne mogły same ocenić wypowiedzi obu adwersarzy trochę rozpisałem się na temat badań antydopingowych, aby wykazać, że genialne na pozór w swej prostocie wyjście polegające na badaniu "na miejscu" krwi zwycięzców to piramidalna bzdura. Wyszedł z tego interesujący dla wielu tekst, który dla mnie był tylko odpowiedzią na pretensje uczestnika, a nie artykułem na dwa tematy. Administrator strony zaproponował mi umieszczenie tego tekstu w dziale newsów. Zgodziłem się i tak się stało. Został zamieszczony cały mój tekst z dodatkami redakcji, ale zgodziłem się na to świadomie, bo zgadzaliśmy się co do meritum. To, że może nie dla wszystkich jest zrozumiałe połączenie tych dwóch tematów, wynika z pewnego pośpiechu. Ponieważ "wojna" na forum swoje apogeum osiągnęła w nocy z niedzieli na poniedziałek, nie było czasu na to, abym dopiero dziś wieczorem zasiadł do przerabiania polemiki na artykuł. Ukazał się więc jako się rzekło w postaci oryginalnej z dodatkami redakcyjnymi. Osoby, które czytały forum Półmaratonu Ślężańskiego wiedzą o co chodzi, a jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć o czym mówimy, to zachęcam do zapoznania się z dyskusją na ten temat.

 

Arti

Autor: Arti, 2011-03-30, 23:58 napisał/-a:
Ahhh ci mędrcy... badania są tak kosztowne ,że Polska nawet nie wyrabia określonego limitu "przyzwoitości" jaki powinien być a określony na około 3000 próbek rocznie. Tak zaledwie 3000 na wszystkie dyscypliny uprawiane w Polsce.

Były zestawienia ilu łapie się rocznie w Polsce, wpada około 1% ponieważ wykonuje się realnie około np 2400 próbek i wpada około 24 osoby. Podaję zbliżone dane ale bardzo realne bo w niektórych latach było to 21, 23 os itp.

Kilka danych:

W 2010 wykonano ok 2700 badań. Połowa podczas zawodów, połowa poza zawodami. Wykonano badania zawodnikom z 42związków sportowych.


Wśród wszystkich lekkoatletów w 2010 przeprowadzono 279 testów ;)

Na prestiżowym Pedros Cup wykonano "aż" 5 testów antydopingowych.

Na MŚ w przełajach w Bydgoszczy 31 testów

itd itd ;)

Jak widać to droga akcja.

Idealnie 1% wpada. Na 2700 testów 27 wpadło. W tym jeden przypadek odmowy i jeden przypadek manipulacji.

Wydano dyskwalifikacje od 3 miesięcy do 2 lat.

Z lekkiej wpadło spośród tych 27 dwóch na beta-methylphenylethylamine.

To taki szybki skrót ;)

 

sxi555

Autor: sxi555, 2011-03-31, 00:22 napisał/-a:
a z tej dwójki żaden nie był biegaczem, tylko konkurencje techniczne, prawda?

 

wiadran

Autor: wiadran, 2011-03-31, 00:25 napisał/-a:
smutne to - i bynajmniej nie chodzi o artykuł, a o podejście - zdaje mi się nikłego - pewnego odsetka kolegów biegaczy.
osobiście nie spotkałem się ze ściśle ksenofobicznym podejściem do biegaczy z zagranicy. co prawda pewna obiegowa opinia panuje, że "cała ukraina koksi" i stąd ich dobre wyniki, ale większość z tych, którzy głoszą takie sądy sami w nie wierzą w stopniu ograniczonym (przynajmniej takie wrażenie odnoszę).
tak jak nasi najlepsi zawodnicy startują z sukcesami trochę bardziej na zachód, tak i dla zawodników ze wschodu atrakcyjne są biegi u nas.
wielu organizatorów biegów chełpi się faktem startu kilku zawodników z miast oddalonych o 15km, ale znajdujących się już za granicą - niestety owszem - zdarza się brak entuzjazmu po stronie zawodników. najczęściej tych, którzy w rywalizacji o czołowe miejsca mają niewiele do gadania... ale przecież "gdyby nie tych 3 rusów/pepików/czarnuchów, bym był 3 pozycje wyżej!"
osobiście jednak twierdzę, że bardzo dobrze - niech przyjeżdżają i "zrzucają naszych" z podium. podniesie to poziom konkurencji, podniesie to atrakcyjność biegów i sprawi, że ostatecznie nasi zawodnicy będą musieli biegać szybciej!
przyznam zresztą szczerze, że irytuje mnie czasem ktoś szybszy ode mnie, biegnący na luzie, a osiągający metę minutę przede mną na przykład... ale wiem dzięki temu, że i ja mogę być lepszy - i dla mojego własnego rozwoju wolę "rywalizację" z silniejszymi. wolę biegać z szybszymi niż wolniejszymi - to dużo lepsza mobilizacja.

co do samego dopingu - nie wypowiadam się nawet na temat głupoty badania poziomu czerwonych krwinek jako "badania wstępnego". nie wiem jak bardzo nie zorientowanym trzeba być i zaślepionym, żeby takie coś wymyślać...
i mnie wydaje się niemożliwe przebiegnięcie połówki w czasie mniejszym niż 1:05, bo sam póki co planuję złamać marne 1:20... ale to że wydaje mi się to niemożliwe nie znaczy wcale, że każdy kto zbliża się do tego czasu jest koksiarzem w moich oczach - wręcz przeciwnie. jest swoistym herosem...

 

wiadran

Autor: wiadran, 2011-03-31, 00:33 napisał/-a:
przy Twoich wybitnych osiągnięciach "bałbym się" w ogóle tutaj pisać :)
jeszcze ktoś uzna to za efekt "uderz w stół a nożyce się odezwą".
to przecież "trzeba koksić", żeby mieć takie wyniki :)

(mam nadzieję, że każdy wyczuł ironię w wypowiedzi...)

 

sxi555

Autor: sxi555, 2011-03-31, 01:36 napisał/-a:
ee tam, z moimi wynikami, to bliżej mi do anemii ;-)

Arti ciekawe rzeczy napisał, ale jednak to forum biegowe, więc brakuje mi info, czy zdarzył się przypadek dyskwalifikacji biegacza.

 

madawydar

Autor: wieniumorski, 2011-03-31, 08:12 napisał/-a:
Myślę, że nagrody finansowe w takich imprezach masowych nie są aż tak duże, aby było opłacalne koksowanie, bo dobre koksy też kosztują i to nie mało.
W Polsce są już zawody, w których kontrola antydopingowa przynajmniej pierwszej trójki jest przeprowadzana i jak na razie żadne media nie doniosły o pozytywnym wyniku.
Postawię się w tej chwili w sytuacji takiego "inastańca". Było by mi niezmiernie przykro startować w licznych biegach w Polsce z aureolą koksiarza, gdybym był czysty. Podejrzewanie " z góry" wszystkich o "branie" to domena komuny, a nie prawdziwej demokracji.

 

agawa

Autor: agawa71, 2011-03-31, 08:52 napisał/-a:
No właśnie bo o bieganiu raczej mówimy :))))

 

szlaku13

Autor: szlaku13, 2011-03-31, 23:53 napisał/-a:
A ja grzałem koksem... Teraz już nie muszę... mam CO gazowe i... o dziwo trochę poprawiam wyniki biegowe... ;)))

 


















 Ostatnio zalogowani
biegacz54
06:56
Januszz
06:35
Bartuś
06:33
Stonechip
06:06
drago
05:59
romangla
05:39
42.195
04:23
Admin
03:00
krunner
01:53
andreas07
00:22
a.luc
23:46
stanlej
23:44
rolkarz
22:40
LukaszL79
22:26
kubawsw
22:20
BOP55
22:02
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |