Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

26 stycznia 2015, 12:36, 1518/176092
nowDeeS
Dariusz
Sidor
Pomału trzeba kończyć

LINK 1: STRONA INTERNETOWA DARKA SIDORA



      feci, quod potui, faciant meliora potentes

Wszelkie działania i aktywności mają swój kres. Nie oszukujmy się. Możemy być długowieczni, możemy dość długo zachować sprawność, ale nie jesteśmy nieśmiertelni, a wraz z upływem lat nasz organizm jest coraz bardziej dysfunkcyjny.


Kiedyś byłem bardzo dobrym zawodnikiem sportu kwalifikowanego, a poszukiwania własnej drogi trwale splotły się z aktywnością ruchową.

Zaważyło to na moim życiu na tyle, że po paru zakrętach zawodowo-życiowych związałem się ze sportem. Nie tylko w sferze szkoleniowej. Przeniosłem zamiłowanie do wysiłku na kolejne lata swojego życia.

Sport we wszelkich swoich aspektach przekazywał mi to co najbardziej pierwotne i wartościowe: masz to co wypracujesz.

Wspaniała filozofia życia. Możesz jęczeć, możesz utyskiwać, ale to pracowitość jest kluczem sukcesu i rozwoju.

Systematyczny wysiłek, często wyczerpujący, podejmowany w trosce o rozwój zawsze przynosi rezultaty. Nitsche to zawarł w zgrabnym zdaniu, które obecnie jest nadużywanym sloganem: co mnie nie zabije, to mnie wzmocni [was mich nicht umbringt, macht mich stärker].

Ba, już dawno temu ujęto ją w patetyczne słowa: per aspera ad astra [przez trudy do gwiazd].

Zdobywałem medale w sporcie kwalifikowanym, a potem i w amatorskim. Zostawię miłe wspomnienia z lat młodzieńczych i skupię się na tych niedawnych latach sportu amatorskiego. Jak na "ciężkiego" (wagowo) biegacza-amatora poszło mi nawet nieźle w maratonie (2:55), a także zostałem Międzynarodowym Mistrzem Polski na Ergometrze Wioślarskim, aiw triathlonie nieźle mi się wiodło: IM (226 km) 10:14:39, M-45.

W końcu wiele lat czynnego sportu (nie tylko tego wymienionego wyżej) i ponadprzeciętnej aktywności zrobiły swoje: poczułem się zmęczony. Poczułem się znużony ciągłym wysiłkiem i zabieganiem o wynik.

Znacie ten moment z filmu, gdy Forest Gump zatrzymuje się i oznajmia, że właśnie odechciało mu się biegać?

"Zmęczyłem się. Chyba już wrócę do domu".

Przestaje biec, odwraca się i idzie... do domu. I tak po prostu kończy z bieganiem.

Zmęczył się.

Też się tak poczułem.

Zmęczyłem się.

Przyszła pora, by zakończyć swoje treningi. Coś zmienić, a nade wszystko odpocząć. Zatrzymać się, odwrócić. Wrócić do domu.

***

Teraz podobnie się czuję w swojej sferze zawodowej. Czuję się znużony i zniechęcony. Stykając się z obojętnością, czy to rzeczywistą, czy urojoną; czasami niechęcią o różnorakim podłożu, bardzo rzadko ze wzgardą, postanowiłem odpocząć.

Powoli się wycofuję. Staję się coraz mniej rozpoznawalny, ale nie rozpaczam. Taka jest kolej rzeczy, taka jest kolej dziejów. Przychodzą nowi, przychodzą młodzi i chcą mieć swoich rówieśników wokół siebie. Chcą sami odkryć odkryte, nazwać nazwane. Trzeba im zrobić miejsce.

Nigdy się nie rozpychałem, ani nie zamierzam tego robić. Nigdy przesadnie nie walczyłem o swoje należne miejsce, ani nie zamierzam tego robić.

Doznaję różnego rodzaju złośliwości i upokorzeń rzeczywistych lub domniemanych. Od obcych, ale też od znajomych. Boli, ale daję sobie z tym radę.

Mam i znam swoją wartość, wyznaczyłem swoje możliwości, które są bardzo łatwe do weryfikacji.

Wystarczy spojrzeć na moje dokonania organizacyjne ostatnich lat i wyrwanie dzięki nim polskiego amatorskiego triathlonu z niebytu dzięki inspiracji i mocy jaką Projekt IM 2010, a później Stowarzyszenie Triathlonowe IM 2010 tchnęło w "polską mizerię".

Wystarczy obejrzeć wyniki zawodników jakie osiągnęli pod moją opieką i kierunkiem. Wystarczy zrozumieć pomoc, którą wsparłem sportowców bez dostępu do trenera. Część swojej wiedzy przekazałem w artykułach zamieszczanych przez różne czasopisma, wiele w książkach.

Zrobiłem to, bo wiem jak trudno przeciętnemu pasjonatowi odnaleźć się wśród zawiłości treningu. Część swojej wiedzy systematycznie zamieściłem i zamieszczam na niniejszym blogu.

Robiłem to i robię, bo wiem jak trudno odnaleźć się wśród zawiłości i natłoku wskazań metodycznych. Cieszę się, że ta wiedza znajduje odbiorców i jest wdrażana w trening.

Tak...

Dlatego nie będę nikogo o nic prosił, ani się dopominał. Nie mam potrzeby pozyskiwania rozgłosu. Mam i znam swoją wartość.

Tak więc... trzeba pogodzić się i zrozumieć, że nadszedł moment odpoczynku. To jest dokładnie tak samo jak podczas zawodów, w takiej chwili, o której mówię swoim zawodnikom, gdy przerażeni pytają co mają robić gdy "złapią gumę" - powiedzieć sobie, że to jest ten moment, gdy niezbędna jest krótka przerwa, której nawet w myślach nie chcieli dopuścić, ale jest ona niezbędna i potrzebna. I oto jest, i trzeba ją wykorzystać najlepiej jak się potrafi, by za chwilę, znowu ruszyć do walki o pierwsze miejsce i wygraną.

Tak im mówię, a co z tym zrobią, to ich decyzja.

Tak im mówię...

Tak też mówię sobie...

ps.

wyjaśnienie przewodniego cytatu:

zrobiłem, co mogłem, kto potrafi, niech zrobi lepiej...

Komentarze czytelników - 11podyskutuj o tym 
 

Tatanka Yota

Autor: Tatanka Yotanka, 2015-01-26, 15:44 napisał/-a:
Święte słowa :)))

 

stanwoj7

Autor: stanwoj7, 2015-01-26, 19:08 napisał/-a:
Darek !Nie jest tak łatwo zrezygnować ze sportu .Sam mam za sobą kilkadzesiąt lat sportu wyczynowego .Już od dawna noszę się z takim jak ty zamiarem ale nie da rady tego spełnić i trenuję po amatorsku .Dalej to robię ale na mniejszych obrotach ( zresztą jak każdy amator}Nie ma odwrotu drogi kolego, zupełnie jak pierwszej lini frontu- nie wolno się cofać i kapitulować , bo kulka w łeb .Do zobaczenia na zawodach .

 

KAJA

Autor: KAJA, 2015-01-26, 20:01 napisał/-a:
Czasami w życiu trzeba się zatrzymać, odpocząć, nabrać dystansu by później móc wrócić do tego co robi się najlepiej ale już trochę jako ktoś inny...

Pozdrawiam

 

krunner

Autor: krunner, 2015-01-26, 21:04 napisał/-a:
Cóż, moim zdaniem, odpocznie Pan, zajmie się przez chwilę czymś innym, znudzi się tym :) i wróci Pan do sportu, do tri, do tego wszystkiego :) Powodzenia i dzięki za książki

 

Prezes

Autor: Prezes, 2015-01-26, 22:01 napisał/-a:
Jestem człowiekiem małej wiary i...nie wierzę. Kiedyś znużony po bieganiu odnalazłeś się w triathlonie, może teraz zamień triathlon na biegówki. Do Jakuszyc macie tak blisko że aż Wam zazdroszczę. PS kilkakrotnie twoje książki udostępniałem młodym adeptom do pisania prac magisterskich. Kurz na nich nie osiadł. Pozdrawiam

 

GrandF

Autor: GrandF, 2015-01-27, 09:43 napisał/-a:
A ja Cię Darku doskonale rozumiem. Nie tylko kontekst sportowy.

 

stanwoj7

Autor: stanwoj7, 2015-01-27, 09:47 napisał/-a:
Nie masz racji Kaja .W życiu nigdy nie należy się zatrzymywać ,trzeba zawsze iść do przodu , bo inni cię bezwzględnie zdyskwalifikują i znajdziesz się na dnie .Zawsze znajduje się ktoś taki , kto tylko czyha na twoje potknięcia i słabości .

 

Kamus

Autor: Kamus, 2015-01-27, 10:53 napisał/-a:
"Wielkością człowieka jest przezwyciężanie trudności, przezwyciężanie siebie" ( Leszek Szuman).
Ode mnie krótko: - fajny człowiek byłeś, jesteś i będziesz nawet jak nic nie będziesz uprawiał !

Pozdrawiam

 

Jarek42

Autor: Jarek42, 2015-02-04, 08:01 napisał/-a:
Sport jest jak narkotyk. Mało kto może się z niego wyrwać. Biegać można wyczynowo, amatorsko i rekreacyjnie. Ja obecnie preferuję trzecią opcję. Pierwszej opcji nie miałem. Odpoczniesz i dalej na trasy.

 

Martix

Autor: Martix, 2015-02-04, 11:37 napisał/-a:
Jak to mówił Ojciec Święty JP 2:"Kazdy ma w sobie młodzi przyjaciele jakieś swoje Westerplatte, coś od czego nie można uciec, nie można zdezerterować!". To ma pewne odniesienie Darku i do ciebie, do czegoś w czym byłeś dobry. Nie chodzi o to że cos ci każę ale chcę cię zmotywować byś nie uciekał całkiem od sportu a co najwyżej "skrócił dystans". Trzeba teraz się rozluźnić, odpocząć i zmienić taktykę działania ale być dalej czynnym.
Co ja mogę powiedzieć po sobie? Życiówkę zrobiłem ok. 12 lat temu w Poznaniu. Wtedy biegało mi się lekko, potem jeszcze kilka lat ciągle łamałem te 4 godziny w maratonie, potem było coraz gorzej nie wiem dlaczego, miałem wyobraźnię że w przeciągu kilku lat zbliżę się w maratonie do 3:30 a w miarę upływu czasu już wiele razy nie mogłem złamać nawet 4:30. Może przyczyniły się do tego liczne i dziwne choroby bo przecież nie wiek gdyż gdy ma się 43 lata to mówi się że wiele dobrego jeszcze przede mna. W ub. roku wykryli wadę serca genetyczna to mnie przeraziło ale okazało się że nie jest tak grożna jak się z początku wydawało bo moje bieganie wisiało na wosku a teraz wiem że mogę nadal biegać bo badania kontrolne wychodzą dobrze. Często bolą mnie stawy kolanowe,jedno kolano mam nieżle "zajechane" ale nie od biegania a to efekt wcześniejszych kontuzji gdy byłem niezdarny i dość gruby. Obecnie trenujei biega mi się ciężej, tak od ok. roku,na zawodach przegrywałem z i wiele wolniejszymi ale wierzę że to przejściowe. Redukuje wagę, biorę zastrzyki na stawy i świetnie się motywuję bo wiara we mnie jest. Nie zawieszam butów na kołku, a na pewno niektórzy na moim miejscu by tak zrobili. Psychika ma wielkie znaczenie i wiem że z nią wygram i będzie jak do niedawna, może nie tak jak kilkanaście lat temu ale też dobrze bo miałem już nieraz załamanie formy i potem z tego wychodziłem choć psychika trochę siadała, musi być dobrze bo jestem uparty i nie poddaję się. Chcę cię po prostu zmotywować, bo skoro dużo mniej zdolni od ciebie nie poddają się to nie poddawaj się i ty!
Pamiętam jak w 2003 roku widzieliśmy się na starcie Maratonu Warszawskiego. Byliśmy rozpromienieni tą atmosfera startową i nieżle nabiegaliśmy.
Często się zastanawiałem jak sobie radzą nie tylko zawodowcy ale i ci zdolniejsi amatorzy gdy czuja się zmęczeni i czują że bieganie już nie takie same. Wydaje mi się ze radzą sobie z "wypompowaniem" gorzej niż przeciętni i słabsi biegacze.

 


















 Ostatnio zalogowani
Januszz
09:27
Gapiński Łukasz
09:27
waldekstepien@wp.pl
09:27
marswi60
09:17
conditor
09:10
rdz86
08:58
runner
08:48
Romin
08:40
TomekSz
08:34
Jorgen P..
08:21
Admirał
08:19
Stonechip
08:12
jarecki112
07:51
platat
07:50
Admin
07:48
cinekmal
07:34
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |