Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

01 czerwca 2013, 09:37, 1531/228607
GrandF
Panfil
Łukasz
Twarze Kenii




      Od redakcji: poniżej przedstawiamy bardzo interesującą wypowiedź Łukasza Panfila, która jest komentarzem do naszego redakcyjnego artykułu pt. KENIJCZYCY W POLSCE

Łukasz Panfil: Twarze tych kilkunastu „ograbiających” nasz kraj najeźdźców z Kenii są niezmiennie smutne. Też byłbym smutny lądując w kraju gdzie tolerancja rasowa znajduje się na poziomie piaskownicy. W tyłek można wsadzić opinie o „wspaniałej polskiej publiczności”. To jakiś mit lansowany przez media. Wspaniała publiczność to pewien stopień kultury i stan wiedzy oklaskujących. W celu zrozumienia tego terminu proponuję udać się na miting do Helsinek. Finowie to publiczność świadoma, empatyczna i oklaskująca zwycięzcę nawet w chwili triumfu nad ich idolem.

"A to Polska właśnie”… Niestety. Przytaczanie cytatów serwowanych przez chodnikowych kibiców biegów ulicznych na temat czarnoskórych zawodników jest co najmniej niesmaczne, „asfalt” przy tym co słyszałem wydaje się być określeniem pieszczotliwym. Mamy ułomne kulturalnie i okrutnie nietolerancyjnie społeczeństwo.

Na studiach miałem w grupie przez semestr chłopaka z Kenii, nieźle mówił po Polsku. Powiedział, że nad polskie morze już nigdy nie pojedzie. Podczas jednej z kąpieli usłyszał tekst przechodniów „zobacz g… pływa”...

To jedna sprawa. Druga to wspomniani „manago”. Nie wrzucam tutaj wszystkich do jednego wora, ale kiedy na biegu w Łobżenicy dosłownie zza muru wyłonił się Boniface Nduwa, byłem w szoku. Facet tyrał w polskich polach za 500zł. Żal z powodu uszczuplenia mojego budżetu o 100 zł nie ściska mi niczego, ale nie rozumiem jak chłopa z takim potencjałem jak Boniface można tak drastycznie rozdrabniać.

Nie przemawia do mnie gadanie, że Nduwa zrobił sobie trening. Zawody na jakimkolwiek poziomie szarpią pokłady - jeśli nie fizycznych to psychicznych zasobów. Zawody w każdym wydaniu będą zawodami, nigdy treningiem. 7 lat temu, późną jesienią po Biegu Niepodległości, ucinałem sobie pogawędkę tuż przed podium w gronie 9 zawodników finansowo premiowanych. Kasę odbierała jednak okrągła dziesiątka… Zupełnie wyobcowany, gdzieś z boku stał sobie Jacob Keith. Zapewne nikt z Was, czytających ten tekst o tym facecie z Kenii w ogóle nie słyszał. I nie usłyszy, bo Jacoba na 100% w biegowym świecie już nie ma, a jeśli w ogóle żyje to pewnie dziś ma wielki brzuch wydęty z głodu, nie z przejedzenia.

Gdyby Munk zamiast „Krzyku” chciał namalować „Smutek”, Jacob byłby wówczas perfekcyjnym modelem. Nie mogłem z nim nie porozmawiać. Tak jak to na filmach często pokazują spragnionego człowieka, który dorwał się do wody, tak Jacob Keith słowotokiem dorwał się do rozmowy. Wyjął z kieszeni kurtki rozmiaru XXL (wyobraźcie sobie jak w niej wyglądał) karteczkę. Karteczka ta skrywała wyniki ówczesnej morfologii Kenijczyka. Wyniki tłumaczyły ósmą pozycję Jacoba, w niespecjalnie wyszukanej stawce zawodników.

Żalił się, że ma jeszcze kilka startów, a sił brakuje… A zarabiać trzeba. Niby managos jakieś tam pojęcie o bieganiu mają, a jednak zdrowy rozsądek zagłusza im czasami szelest banknotów.

2 lata temu podczas maratonu w Niemczech były 2 biegi towarzyszące – 10km i połówka. Manago przywiózł całą kenijską flotę. Zadecydował iż szturm odbędzie się na każdym z dystansów. Pewnie stwierdził – „Kenijczyk to Kenijczyk, 10km… maraton… co to za różnica?”. Jakież było moje zdziwienie kiedy na 38 kilometrze nijaki David Kirui pojawił mi się na wyciągnięcie ręki, a raptem 17 km wcześniej „dokładał” mi ponad 4 minuty. Również 4 minuty stracił na ostatnich 4 km. Chyba manago zapomniał, że Kenijczyk to też człowiek i żadna kasa nie jest w stanie storpedować ludzkich ułomności i ograniczeń.

Pieniądze są silną motywacją do czegokolwiek. Jak ogromnym magnesem do biegania jest kasa dla chłopaków z Kenii przekonaliśmy się z dwoma chyba wciąż aktywnymi tutaj forumowiczami w kwietniową noc 2007 roku. Nie byłbym w stanie zliczyć ile razy słowo „Money” padło wówczas z ust naszych dwóch kenijskich rozmówców. W tą pamiętną noc przy ulicy Lotników w Warszawie na glebę upadły moje 2 mity.

Pierwszy – afrykańskich zawodników jako biegowych idealistów, drugi – afrykańskich zawodników jako intelektualnych matołów. Zrozumiałem, że tylko i wyłącznie pieniądze są w ich bieganiu celem samym w sobie. Nasi kenijscy rozmówcy (2:20 i 2:14) śmiali się nam w twarz przy okazji rozmowy o olimpijskim maratonie. Boston mówili. Chicago! Berlin! To są maratony, tam są pieniądze. „ Jeśli pobiegnę 2:06 nigdy nawet nie pomyślę o maratonie olimpijskim” mówił jeden z nich. Od lat o chłopakach już nie słychać.

Biega wciąż ówczesna narzeczona jednego z nich – Sharon Cherop (PB 2:22). Drugi mit jest wyłącznie winą mediów. Ile razy można słuchać historii sprowadzających Afrykańskich biegaczy do poziomu ludów pierwotnych. Ten gania za krowami, tamten żywcem dusi lwy, a ten biega do szkoły 40km. Jest w tym jakiś procent prawdy, ale setny raz dorabianie takich historii na potrzeby uatrakcyjnienia transmisji buduje obraz dzikusów.

Widząc smutnych i wyobcowanych „Kenioli” na polskich polach utwierdzamy się tylko w takim przekonaniu. A z czego oni mają być zadowoleni – nikt z nimi nie gada zakładając z góry, że dzikus i tak nie zrozumie. Błąd. Wielokrotnie okazywało się, że Ci 4-ligowi „Keniole” perfekcyjnie władają językiem angielskim. To często na prawdę inteligentni i świadomi ludzie.

Mnie również nudzi kenijska monotonia. Głównie dlatego, że nie mam pojęcia kim miałbym się pasjonować. To tak jak rozmowa na forum z anonimami, w dodatku takimi, którzy po krótkiej konwersacji kasują swoje konto. Przerażająco krótkie są w ostatniej dekadzie sportowe życiorysy kenijskich biegaczy. Mam tutaj na myśli również zawodników z samego światowego „topu”. Ciężko nadążyć za szybkością „produkcji” i masowością reprezentantów Kenii.

Kiedyś byłem w stanie rozpoznać Mosesa Kiptanui, Daniela Komena czy Richarda Chelimo. Teraz jest mi obojętne czy biegnie Choge, Kipchoge, Keter czy Kipketer. Tym bardziej - jak pasjonować się biegiem w Szczecinku czy Olesnie gdzie „leci” cała armia tych fajnych mimo wszystko chłopaków. Zacznijmy z nimi rozmawiać, może staną się mniej anonimowi.

Poznajmy ich życiorysy, wielokrotnie skomplikowane, bo Kenia to okrutny kraj, zabiedzony, schorowany, wewnętrznie skonfliktowany. To nie fabryka biegaczy, to nie wielki obóz sportowy. Prawdziwa Kenia to miejsce gdzie śmierć jest tak powszednia jak u nas przeziębienie. Rywalizacja sportowa to jednak nie Caritas. Tu nie ma miejsca na litość. Rywalizacja sportowa to sięganie po maksymalne możliwości organizmu, a do tego polscy Kenijczycy się nie kwapią. Formy motywacji są różne – np. limity czasowe, uszczuplanie gratyfikacji wraz z każdą odkładającą się sekundą… Możliwości jest wiele.

Może czas na kolejny etap...


Komentarze czytelników - 59podyskutuj o tym 
 

emka64

Autor: emka64, 2013-06-02, 10:02 napisał/-a:
Poruszyłeś bardzo ciekawy aspekt dyskusji.
Jeden z czołowych polskich maratończyków , wtedy członek kadry narodowej tak opowiadał jak w latach osiemdziesiątych zarabiał na życie :
"Trener studiował listę startową , jak była szansa na pierwszą dziesiątkę to wsiadaliśmy w samolot , który w tamtych czasach był tani i lecieliśmy np. do Amsterdamu . Na miejscu organizatorzy zwalniani mnie z wpisowego ( bo to biedni ludzie z demoludów przyjechali i mnie dobrze nie znali ) , a tam bach , np. szóste miejsce i nagroda 600 dolarów. Wystarczało na dostatnie życie dla mnie i trenera na pół roku, a jeszcze zostawało na telewizor albo pralkę"
Jest to możliwe , ja w 1990 roku zarabiałem równowartość 14 dolarów miesięcznie.

 

Ozzi

Autor: Ozzi, 2013-06-02, 12:35 napisał/-a:
Wszystko fajnie, ciekawe jak Polak ma biegać szybciej?
W Stanach na przykład, firmy takie jak Nike wyłożyły potężne pieniądze aby ich biegacze skutecznie rywalizowali z Afrykańczykami na długich dystansach. Co ciekawe ostatnio na MŚ w przełajach w Bydgoszczy Amerykanie wygrali klasyfikację drużynową (wszyscy byli biali). Ale jak już wspomniałem wpompowali w tę dyscyplinę olbrzymie pieniądze, których mu jako kraj nie mamy.

Oczywiście, niech wygra lepszy - to jest sport, ale nie widzę przeszkód żeby niejako "wesprzeć" tych słabszych biegaczy z Polski, aby wyrównywać ich szansę w dalszym rozwoju. Podobnie wygląda to na innych polach życia, np. w gospodarce i nie ma w tym nic zdrożnego. Mieliśmy w historii wielu świetnych biegaczy, co nagle się przestali rodzić? Nie. Nie mają po prostu takiego wsparcia jak kiedyś. Znikąd.

Co do dopingu. Nie jestem specjalistą, ale z tego co słyszałem to wykonanie 1 badań to koszt rzędu kilku tysięcy PLN. Także nie oszukujmy się, ale na 90% biegach w Polsce to jest nie do przeskoczenia. Także pomysł z naciskaniem organizatorów aby wprowadzał takie kontrole to kompletna utopia.

U nas niestety problem z bieganiem i każdym innym sportem to problem "systemowy" że tak się wyrażę, nie zmienimy wszystkiego od razu. Myślę jednak sobie, że bieganie staje się tak bardzo popularne, że aż żal tego nie wykorzystać dla dobra młodych polskich biegowych talentów, których naprawdę nie brakuje.

Z pewnością wprowadzenie klasyfikacji narodowej nie okaże się panaceum na wszystkie bolączki, ale może będzie chociaż jakimś małym światełkiem w tunelu. Skoro jednak w innych krajach są one wprowadzone to może jest coś na rzeczy - uczmy się od lepszych.
Zresztą, jak wskazał Pan Redaktor w swoim artykule, biegi być może dzięki temu staną się ciekawsze, bo i rywalizacja przeniesie się na szersze grono uczestniczących w zawodach biegaczy.

 

Reniifer

Autor: Reniifer, 2013-06-02, 20:40 napisał/-a:
Jesienią zeszłego roku byłam jakiś czas w Kenii - tamtejsi biegacze amatorzy, byli bardzo zdziwieni sukcesami swoich kolegów w Polsce. Twierdzili, że powszechnie wiadomo, że o wiele szybsi są ich sąsiedzi z Tanzanii. Spekulowali, że pewnie nie ma ich w Polsce, bo statystycznie są jeszcze biedniejsi. Pomyślałam, że skoro są biedniejsi, to tym bardziej znalazłby się jakiś manager zainteresowany ich ściągnięciem. Czy Was serwis spotkał się kiedyś już z tym tematem?

 

Autor: thomekh, 2013-06-02, 20:49 napisał/-a:
Sądzę, że zdziwienie sukcesami kolegów może wynikać z faktu, że w Kenii u siebie są podrzędnymi biegaczami. Pewnie tymi którzy nie dostali się do obozów albo w nich nie wytrzymywali. Przyjechali do Polski i robią z nami co chcą.

 

E LOB

Autor: E LOB, 2013-06-02, 21:47 napisał/-a:
Pieniądze nie zastanawia fakt, iż Kenia nie mam pieniędzy a ich gospodarka to 1 tys USD na głowę (u nas około 14 tys).

Do ciężkiego biegania trzeba ogromnej motywacji, wręcz determinacji, pieniędzy pewnie też (choć Kenijczycy ich nie mają) i trenerów (tych też nie mamy).
I to są w/g mnie kluczowe aspekty sukcesu.
Popatrzcie ilu ludzi biega 10 km poniżej w Polsce a ilu w innych krajach "tzw "białych", słabo wypadamy.

Owszem PZLA słabo sobie radzi i tu jak w takich zapadłych organizacjach ciężko coś zmienić będzie.
Biali ludzie nie raz udowadniali, że też mogą szybko biegać i to robią. Teraz panuje moda na bieganie, spokojnie wykorzystamy to.
Dopóki ktoś nie zacznie wygrywać (tak jak Kiedyś Małysz, teraz Kowalczyk) to kochana młodzież nie zawalczy (choć według mnie i to się zmienia).
Ja jestem optymistą.

 

Autor: maciej-f, 2013-06-02, 23:06 napisał/-a:
Wydaje mi się, że kilku niezłych trenerów się znajdzie. W naszym Trójmieście - np. Krzysztof Szałach.

Tylko że mam takie wrażenie, że poza wojskiem, to specjalnie nie ma jak zawodowo biegać. Poniżej link do wywiadu z Arturem Pelo, rek. życiowy w maratonie 2:15, który mi się przy tej okazji przypomniał, jako nader transparentny przykład. Mam nadzieję, że Artur nie miałby nic przeciwko, że to teraz odkopałem na potrzeby tej dyskusji:

http://www.debnica.pl/gmina/index.php?option=com_content&view=article&id=374&Itemid=155

Z tego co pamiętam, to niedawno też Yared Shegumo, znakomity przecież i utalentowany zawodnik, pojechał do pracy fizycznej w Anglii, bo też nie miał za co żyć.

No cóż, nie ma oczywiście co utyskiwać i smęcić, jest ogólna bieda, każdy orze jak może, i w sumie to temat w gruncie rzeczy nie dotyczy bezpośrednio żadnego z tutejszych dyskutantów. Dodatkowe klasyfikacje narodowe żadnego problemu strukturalnego nie rozwiążą, ale zawsze trochę pomogą naszym chłopakom, którym się nie przelewa.
pozdr.

 

akogo

Autor: akogo, 2013-06-02, 23:26 napisał/-a:
Długo tylko śledziłem artykuły pojawiające się w tym temacie, ale zarówno artykuł jak i dzisiejsze wydarzenia natchneły mnie do przemyśleń.. czy oby napewno wprowadzenie dodatkowych klasyfikacji rozwiąże problem? obawiam się, że nie, na przykład dam dzisiejszy bieg charytatywny dla Maćka we wrocławiu, organizatorzy wprowadzili klasyfikacje tj. dolnoślązaka i wrocławianina, wśród wrocławian wygrał Arkadiusz Gardzielewski, czy napewno Wrocławianin? w tłumie pojawiły sie komentarze, że nie.. z ciekawości przejrzałem kilka ostatnich wyników i do tej pory ten zawodnik startował owszem jako Śląsk Wrocław, ale miejscowość Rzeżęcin, nagroda finansowa była więc czemu nie być wrocławiakiem ;) w drugiej klasyfikacji jednym z nagrodzonych został chłopak z Nysy.. chyba zapomniał, że jest z opolskiego a nie dolnosląskiego, ale to chyba omyłka organizatora, że nie zweryfikowali tego co było w zgłoszeniu, przynajmniej tak sobie to tłumacze.
Więc z mojego punktu widzenia ile byśmy klasyfikacji nie wprowadzili "zawodnicy" łatwego zarobku znajdą się wszędzie a czy będzie to Kenijczyk czy nasz własny biały nie ma chyba znaczenia. W dzisiejszych czasach pieniądz nie śmierdzi, więc skoro biegają na pewnym poziomie nie mieliby tego wykorzystać? oczywiście wszyscy chcielibyśmy, żeby było to w duchu fair play, ale czy w dzisiejszym kryzysie jest to możliwe? Co do głównego wątku zarówno Kenijczycy, Ukraińcy czy innej narodowości zawodnicy są nam potrzebni bo podnoszą poziom sportowy i nasi zawodnicy powinni trenować tak mocno by dążyć do takich wyników, by nie stawać na starcie na straconej pozycji tylko być gotowym do walki. Patrząc po kilku naszych zawodnikach jest to realne.
Z ciekawostek na jednych z mniejszych imprez organizator zamiast nagród w klasyfikacji generalnej czy wiekowej, przeznaczył całą pule na nagrody do losowania, których było kilkadziesiąt, jak myślicie czy pojawił by się ktoś z czołówki biegaczy na takich zawodach? obawiam się, że nie ale podobało mi się to rozwiązanie, bo zadowolonych bylo dobre ponad 50 osób a nie 3, mimo ze upominki były małej wartości. Chyba nie ma idealnego sposobu na rozwiązanie kwestii zarobkowych na imprezach sportowych, wygrywają najlepsi i za to im się płaci, tak jest i tak pewnie będzie, ale płacenie zawodnikom za sam przyjazd to dla mnie nieporozumienie, bo taki jeden czy dwoje zawodników nie będą stanowić o sile czy prestiżu imprezy, ale o tym świadczy liczba tych niedocenionych amatorów biegnących daleko za czołówką..

 

m@G

Autor: mariusz2205, 2013-06-02, 23:40 napisał/-a:
Świetny artykuł!

 

Truskawa

Autor: Truskawa, 2013-06-03, 07:29 napisał/-a:
Oj.

 

Autor: Ryszard N, 2013-06-04, 13:05 napisał/-a:
"Nie usuwajmy z naszych biegów Kenijczyków działaniami administracyjnymi, ale zachęcajmy do rywalizacji z nimi "białych". Zapraszajmy na nasze biegi Polskich biegaczy z czołówki, gdy trzeba - opłaćmy im hotele i nie bójmy się zaproponować "startowego". Biały, szybki biegacz jest rzadkością - a za gatunki zagrożone wymarciem płaci się najwięcej!"

Tu może być problem. Mam szczerą wiarę w to, że nikt nie dyskryminuje biegaczy Kenijskich. Jednak z zapraszaniem za pieniądze biegaczy rodzimych to też trudna sprawa, szczególnie mając na uwadze, że w ostatnich latach nastąpił dynamiczny proces "komercjalizacji" biegów czego skutkiem jest,
- nie płacenie startowego, bez względu na kolor skóry,
- nie zwracanie za koszty podróży,
- nie zwalnianie z opłat startowych,
Czasy gdy skrzykiwała się grupa entuzjastów i mówiła,...zorganizujmy jakiś bieg powoli przechodzi do historii. Oczywiście, jest nadal wiele biegów bardzo dobrze obsadzonych ale jest też część gdzie poziom sportowy, mówiąc łagodnie, jest marny.
Odnośnie tej nudy,...
Proponuje ogłosić Ogólnopolski Program Likwidacji Nudy w Bieganiu, najlepiej pod patronatem jakiejś zacnej osoby. Powinno pomóc. Na początek proponuje, np. w biegu na 10 km Kenijczyków puszczać pięć minut później, w półmaratonie 10 minut później a w maratonach, dla bezpieczeństwa 20 minut później. Bieganie uliczne przekształcimy w formułę "biegania na dochodzenie". Będzie i śmiesznie i mało nudno.

W kwestii nagród.
Jest absolutnym prawem organizatora lokalnego tworzenie specjalnych, gminnych, miejskich lub branżowych kwalifikacji. Myślę, że to jest jedyny wyjątek od reguły. Wszystko to, co po za tym, jest manipulacją w obszarze czystej sportowej rywalizacji. To myślenie trochę mi zaburza świadomość, że być może ktoś tam się "na żelował" w niedozwolony sposób. Jednakże nie mając na to dowodów muszę przyjąć zasadę domniemania niewinności. Rozwiązanie problemu jest proste. Należy szybciej biegać. Zwolennikom teorii, że biegacze z Polski zarabiają na chleb, że nie mogą, że ktoś im uciekł, sugeruję aby "zmienili robotę". W myśl starej zasady,... jeżeli dyscyplina w której startujesz nie daje Ci satysfakcji to zmień dyscyplinę lub wymyśl nową. Oczywiście, antidotum na rozwiązanie tego problemu jest np. wyłapywanie do siatki, tuż przed metą, nie Polskich biegaczy. To też pomysł na rozwiązywanie nudy,...

Sprawa zdrowia Kenijczyków.
Ciekawy akapit zamieścił jeden z kolegów komentujących temat. Zastanawiam się, czy osoby sprowadzające Kenijczyków i nie tylko Kenijczyków do Polski, zapewniają ich właściwą opiekę medyczną. Wykonują im badania, gwarantują zdrowe odżywianie. Gdy słyszymy o dzieciach szyjących w Bangladeszu ciuchy dla Polskich firm to szczerze się oburzamy. Myślę, że równie oburzające było by wykorzystywanie Kenijskich i nie tylko Kenijskich biegaczy. Jeżeli oczywiście ma to miejsce. Myślę, że ktoś monitoruje te "obozy biegowe",...

 


















 Ostatnio zalogowani
Darmon
16:03
conditor
15:53
czewis3
15:39
kubawsw
15:31
bladejm
15:31
Jerzy Janow
15:18
biegacz54
15:15
chris_cros
15:06
miras
15:05
nikram11
14:53
robertst1
14:48
marianzielonka
14:37
shrek76
14:30
runner
14:26
jantor
13:37
lukasz.tatys
13:33
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |