Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 


HISTORIA


PRODUKTY


KOBIETA


DRUŻYNA


BIEGI


12 sierpnia 2013, 08:59, 1739/406266Marcin Dulnik
Jerzy Skarżyński: za kilka lat w Polsce możliwy maratoński 20-tysiecznik

LINK 1: STRONA ASICS POLSKA
LINK 2: STRONA JERZEGO SKARŻYŃSKIEGO



Z Jerzym Skarżyńskim, byłym czołowym polskim maratończykiem i reprezentantem Polski, trenerem, działaczem sportowy oraz autorem popularnych książek o bieganiu rozmawiamy o obowiązkach ambasadora marki ASICS, o perspektywach rozwoju biegania w Polsce, biegowych gadżetach oraz mądrym treningu, który opisany jako „metoda Skarżyńskiego” wciąż prowadzi wielu biegaczy do sukcesów.

J.S. - Jerzy Skarżyński
M.D. - Marcin Dulnik

M.D. - Niedawno rozpoczął Pan współpracę z firmą ASICS. Dlaczego „Guru Biegaczy” zgodził się zostać ambasadorem właśnie tej marki?

J.S. - Mówią, że do tanga trzeba dwojga. W ubiegłym roku, podczas półmaratonu w Pile, firma ASICS i ja, poczuliśmy te same wibracje. Mogę powiedzieć, że ja do firmy ASICS nie przyszedłem, ja do niej wróciłem. W latach wyczynowego uprawiania sportu przez lata biegałem właśnie w ASICS-ach, które otrzymywałem – wtedy jeszcze na innych zasadach – podczas pięciokrotnych wyjazdów do Japonii.

M.D. - Jaka będzie Pana rola jako ambasadora marki ASICS?

J.S. - Przebiegłem dotąd ponad 150 tys. kilometrów, z tego największą część w ASICS-ach właśnie. To dowód na to, że biegając w dobrych butach nie grozi nam wózek inwalidzki – czego tak bardzo obawiała się moja mama – nawet jeżeli biega się głównie po twardych nawierzchniach, a to przecież domena maratończyków.

Myślę, że biegając w ASICS-ach będę świadczył o tym, że to buty najwyższej jakości. Wiem też, że firma oferuje biegaczom wiele zróżnicowanych modeli – każdy znajdzie tam model dla siebie. Co ważne, sklepy oferujące buty tej marki zatrudniają fachowców od biegania, więc biegacz mało zorientowany zostanie tam po mistrzowsku obsłużony. Moją rolą jest doradzać i biegaczom, i obsłudze sklepów. Ponad 40 lat mojego biegania to kapitał, który się przyda.


M.D. - Czy spodziewał się Pan wiele lat temu, że bieganie będzie w Polsce tak popularne? Jak Pan widzi rozwój tej dyscypliny w Polsce? Czy Pana zdaniem masowość uprawiania tego sportu przełoży się na liczbę zawodników uprawiających bieganie zawodowo?

J.S. - Tak, spodziewałem się tego, bo byłem przekonany o tym, że moda na bieganie, która trafiła w latach 70. XX w. do Europy, prędzej czy później znajdzie podatny grunt także w Polsce. Kroczymy ścieżkami dawno przetartymi w USA i na Zachodzie, czyli… za kilka lat możliwy jest w naszym kraju maratoński 20-tysięcznik.

Największym sukcesem tej mody jest jednak nie lawinowo rosnąca liczba maratończyków, ale ludzi biegających dla przyjemności, po zdrowie. To, że wielu z nich chce skosztować także maratonu świadczy bardzo dobrze zarówno o sile jego legendy, ale także o tym, iż tkwi w nas chęć udowodnienia - sobie i innym - że panujemy nad swoim organizmem.

Czy z tego przybędzie wyczynowców? Myślę, że w tym przypadku ilość (biegaczy amatorów) wcale nie musi się przekładać w jakość (wyczynowców na wysokim poziomie sportowym), bo za tym muszą iść zmiany systemowe w polskim sporcie. Zawodowiec musi zarobić na życie, a silna konkurencja biegaczy z Afryki zniechęca do podejmowania ciężkiego (i drogiego!) treningu. Nie ma sponsora, bo nie ma wyniku, ale nie ma wyniku, bo nie ma sponsora - to błędne koło, które hamuje rozwój sportowy, nie tylko maratończyków.


M.D. - Specjalnie dla biegaczy firma ASICS stworzyła aplikację treningową MY ASICS, która ułatwia proces przygotowania do startów w zawodach. Również inne aplikacje na smartfony, jak Endomondo czy RunKeeper cieszą się coraz większą popularnością. Jak ocenia Pan te nowe gadżety?

J.S. - Podstawą rozwoju jest wiedza. Nie każdy ma taką, by samemu radzić sobie w treningu. Ale mamy przecież erę komputerów i Internetu. To nie to samo, co osobisty trener, ale z pomocą tych aplikacji można wyznaczać sobie cele sportowe, realizować zadania treningowe, by je osiągnąć, panować nad swoim treningiem. Lepsze to, niż zwykle mało skuteczne eksperymenty na własnym organizmie.

Liczy się biegacz – sprzęt jest tylko narzędziem. Ale dzięki lepszym narzędziom trening można zrealizować w każdych warunkach: kiedyś nie było czołówek, więc bieganie po zmroku dla wielu było wykluczone, kiedyś nie było pulsometrów, więc nie było możliwości permanentnej kontroli jakości treningu, kiedyś nie było takich materiałów na odzież, więc nie było takiego komfortu, kiedyś były inne metody regeneracji, więc powrót do pełnej sprawności trwał dłużej, itd. Dzisiaj można zrobić więcej i łatwiej niż kiedyś – o ile znajdzie się chętny, by realizować trening.

A to przecież biegacz jest najważniejszy. Cóż, jak wcześniej wspomniałem, trudno o sponsorów dla najbardziej utalentowanych, więc wielu potencjalnych mistrzów pozostanie na zawsze tylko amatorami. Mimo kosmicznych technologii dostępnych niemal dla każdego.


M.D. - Jest Pan biegaczem od 40 lat, nie jest Pan jednak tylko sportowcem. Jest Pan również autorem książek i trenerem. Co sprawiło, że zaczął Pan trenować innych? Czy większą satysfakcję czerpie Pan ze swoich osiągnięć sportowych, czy też obserwowanie jak pod Pana wpływem coraz więcej biegaczy systematycznie się rozwija?

J.S. - Moje wyczynowe rekordy, to oczywiście melodia przeszłości. Dopiero dzisiaj jednak – z perspektywy prawie 30 lat od rekordowych biegów – mam świadomość tego, jak dobrym byłem wtedy zawodnikiem. Bo moje 2:11:42 w maratonie czy 28:33,26 na 10 000 m – to wyniki, które ciągle zrobią wrażenie na każdym, nawet na obecnych reprezentantach. Wtedy tak tego nie czułem.

Mam też frajdę, że mimo upływu lat, już w kategoriach weterana – dzisiaj 57-letniego – wcale nie heroicznym wysiłkiem, ale mądrym treningiem, ciągle potrafię być w gronie najlepszych biegaczy Europy. Nie robię tego po to, bo za mało miałem wyczynowych medali, ale po to, by udowodnić innym (ale i sobie), że moja droga biegowego rozwoju nadal jest skuteczna.

Opisuję ją w moich książkach, a nazwałem metodą Skarżyńskiego. Cieszę się teraz z maili, które otrzymuję od zawodników realizujących swoje biegowe marzenia z pomocą moich planów. Kto mi zarzuci, że moja metoda się zestarzała?


M.D. - Jest Pan znany jako zwolennik powolnego budowania formy. Taki trening przede wszystkim wymaga cierpliwości. Czy w bieganiu jest jakaś „droga na skróty”?

J.S. - Nie w metodzie Skarżyńskiego. U mnie droga jest wprawdzie dłuższa, ale potem forma stabilniejsza. A i “kariera” dłuższa, bo unikam elementów nazbyt eksploatujących organizm. Trzeba cierpliwie “podkręcać śrubę” w taki sposób, aby się… gwint nie urwał. Mądrym treningiem można to zrealizować. W innych metodach można “na skróty” osiągnąć założone cele, ale często bywają one jednorazowymi pikami formy, zwykle niepowtarzalnymi. Było dobrze, jest źle – i nie wiadomo dlaczego. Wybór zawsze należy do biegacza.

M.D. - Jak Pan ocenia nowy trend związany z bieganiem minimalistycznym? Czy Pana zdaniem bieganie w butach pozbawionych amortyzacji jest bezpieczne?

J.S. - Biegałem zawsze w butach z systemami amortyzacji, mimo tego, że ważyłem jako wyczynowiec zaledwie ok. 63 kg (przy wzroście 177 cm). Stąd pewnie te 150 tys. przebiegniętych kilometrów bez poważniejszych kontuzji. Uważam bowiem, że lepiej dmuchać na zimne i zabezpieczyć nogi przed przeciążeniami, niż sparzyć się po jakimś czasie i leczyć u ortopedy. Szkoda czasu na leczenie.

Buty minimalistyczne? Tak, ale tylko wtedy, gdy biega się po miękkim podłożu, do tego najwyżej 3 razy w tygodniu i to niezbyt dużo kilometrów, a waży się poniżej 75 kg. Gdy podłoże jest twarde, albo jest więcej treningów… lepiej dmuchać na zimne. To moja rada.


M.D. - Firma ASICS wspólnie z Poznań Maraton przygotowała konkurs, którego zwycięzca wystartuje w przyszłorocznym 38. Marathon de Paris. Czy w trakcie swojej długoletniej kariery startował Pan w Poznaniu i Paryżu? Może Pan podzielić się swoimi wrażeniami? Jakie korzyści dla biegacza płyną ze startu w takim maratonie, jak ten w Paryżu?

J.S. - W 1992 roku w Paryżu… zakończyłem swoje starty w maratonach. Tam – przy wieży Eiffel’a – powiedziałem sobie KONIEC z maratonami. Ale tam powiedziałem sobie też: muszę napisać książkę dla biegaczy! 10 lat trwało, zanim to drugie postanowienie zrealizowałem, ale – jak w metodzie Skarżyńskiego – cierpliwość popłaca! W końcu ją napisałem.

Potem kolejne… W Poznaniu biegałem wielokrotnie na bieżni i w biegach ulicznych, ale nigdy nie w maratonie. Wszak pierwszy odbył się w 2000 roku, gdy ja zrezygnowałem już z biegania na tym dystansie.


M.D. - Dziękuję za rozmowę.


Komentarze czytelników - 9podyskutuj o tym 
 

Kalak

Autor: Kalak, 2013-08-12, 14:32 napisał/-a:
Cała rozmowa oczywiście mocno sponsorowana co nie zmienia faktu że sam całe życie biegam w Asics-ach i na prawdę sobie chwalę ta markę. Dla mnie istnieją tylko Asics, Mizuno i Salomon w teren. W życiu w niczym innym nie pobiegnę. Nie mówię że inne są złe, po prostu nie zmienia się tego co jest dobre i co nas nie zawiodło.

 

marekpawelec

Autor: marekpawelec, 2013-08-12, 16:40 napisał/-a:
Uważam, że to dobra koncepcja. Ja również biegam w asicsach. Na początku roku kupowałem nowe buty i jak zacząłem mierzyć inne marki to czułem jakbym zakładał chodaki. No i... znowu drogą kupna nabyłem asicsy.

 

Mars

Autor: Mars, 2013-08-12, 19:29 napisał/-a:
Myślę, że dopiero nie wcześniej niż za 10 lat może na polskim maratonie frekwencja przekroczyć 20 tysięcy Biegaczy. Pod warunkiem, że moda na bieganie nie będzie zamierać, tylko zwiększać się. Bo różnie to może być. Kiedyś, może za kilkadziesiąt lat, pewnie stanie się modna inna forma ruchu, rekreacji i Biegacze zaczną masowo porzucać swoją pasję.

Bieganie w tak ogromnym tłumie kilkudziesięciu tysięcy Biegaczy już nie będzie takie przyjemne, a Biegacz będzie dla Organizatora tylko pięciocyfrowym numerkiem w systemie.

Być może staną się modne starty falowe. Ci co pierwsi wystartują ukończą maraton podczas gdy jeszcze tysiące osób będzie oczekiwało na start – taki będzie urok tych fal Biegaczy. Tak już jest na półmaratonie w Goteborgu w Szwecji, podczas którego przez młyn przechodzi 60 tysięcy Biegaczy. Fotografowie na trasie nie nadążą wszystkich sfotografować.
Rozpocznie się walka o zdobycie miejsca w maratonie – tak jak to teraz jest w Berlinie. Ten, kto szybciej klika na klawiaturze będzie miał większe szanse, aby zdążyć się zapisać. O zdobyciu numeru startowego będą decydował minuty a nawet sekundy. To czy Biegacz rozpocznie walkę z samym sobą na trasie będzie zależało od wyniku walki przed komputerem. Jeśli zwycięży tą walkę to powalczy na trasie. Jeśli w przyszłości do tego dojdzie to odpuszczę sobie starty w maratonach. Mam bardzo powolną klawiaturę :-))

Dobrym biznesem staną się kursy szybkiego pisania na klawiaturze, zwłaszcza przed dużymi maratonami :-)

A tymczasem 29 września pobiegnę w Maratonie Warszawskim, już nie mogę się doczekać :-) Na szczęście nie musiałem walczyć o zdobycie numeru startowego :-)

Z jednej strony to dobrze, że Biegaczy przybywa, że coraz więcej ludzi zaczyna dbać o swoje zdrowie, traktując bieganie, jako rekreację, dobrą zabawę i pasję na całe życie. Ale z drugiej strony kilkadziesiąt tysięcy ludzi na jednym biegu powoduje, że Biegacze będą stłoczeni na trasie jak sardynki w puszce.

 

emka64

Autor: emka64, 2013-08-12, 20:10 napisał/-a:
Widzicie Panowie, co kraj to obyczaj.
Ja w Asicsach nie pobiegnę nigdy.
Raz mi kol.. Benek polecił Trainer 4, jechały specjalnie ze Stanów i cieszyłem się jak dziecko bo w Europie jeszcze ich nie było , a poza tym kosztowały tyle co barszcz.
Raz w życiu miałem po maratonie czarne 10 paznokci i dziękuję .
Z kim bym nie rozmawiał to po chwili refleksji potwierdza, że nie są to wygodne buty, ale... Asics jako firma globalna nie przejmie się głosem takiej osoby jak ja więc problemu nie ma.
Niemniej dla mnie tylko Saucony i Mizuno.
A tak na marginesie : ) , wierzę , że niedługo będziemy mieli maraton 20 tysięczny, tylko gdzie ? Kto zgadnie ?

 

Rafal

Autor: Rafal, 2013-08-13, 10:27 napisał/-a:
Oczywiście można dyskutować czy Asics to dobra firma czy nie - ja osobiście przebiegłem w butach kilu różnych firm ok 10 tys kilometrów, w tym marki Asics. Najważniejsze jest jednak odopowiedni i fachowy dobór obuwia, czy takie badanie jak np analiza stopy. Co do meritum tematyki - myślę, że każdy początkujący biegacz powinien sięgnąć po dobra literaturę, a osobiście mogę powiedzieć, że metodę Skarżyńskiego przetestowałem na sobie ze skutkiem lepszym niż oczekiwałem ;-) Polecam !

 

Mars

Autor: Mars, 2013-08-13, 17:30 napisał/-a:
Jeśli kiedyś liczba Biegaczy na maratonie dojdzie do 20 tysięcy to będzie to w Warszawie :-)

 

barman

Autor: barman, 2013-08-14, 14:38 napisał/-a:
Nigdy nie miałem Asicsów może są świetne, ale jak na razie Mizuno mnie nie zawiodły i dlatego nie zmieniam.

Co do 20 tys biegaczy w Polsce to prędzej Poznań, chyba że Warszawa zmieni miejsce mety na takie które podoła tak dużej liczbie ludzi. Stadion Narodowy przez który się tylko przebiega i potem trzeba z powrotem uciekać z niego nie ma szans. Na mecie musi być miejsce do odpoczynku dla biegaczy i też do komfortowego kibicowania. Poznań ostatnio przeniósł metę na targi, a tam tyle zadaszonych hal, ze bez problemu te 20tys się zmieści.

 

Krissmaan

Autor: Krissmaan, 2013-08-18, 15:35 napisał/-a:
Sam osobiście biegam i trenuję bardzo cierpliwie czekając na efekty. Od trzech lat kiedy zacząłem robię powoli systematycznie postępy i mimo, że zadatków na prawdziwego sportowca nigdy nie miałem to wczoraj chwaliłem się,że tylko dwa razy wolniej pobiegłem maraton od wczorajszego zwycięzcy na mistrzostwach świata. Moje 4:19 nic teściowi nie mówiło ale i tak samo 2:09 zwycięzcy też mu nic nie mówiło bo nigdy nie przebiegł 10 km. Moje wyniki mnie cieszą i jeszcze nigdy nie miałem kontuzji bo biegam cierpliwie nie wrzucając sobie zbyt wiele na plecy. Biegam w asics"ach nimbusach 12 i nimbusach 14 dla słoni jak ja. Ponadto biegam także w new balansach 1080 cp i wszystko mi przemawia na asics"y. Niestety wszystkie buty kończą mi się po 1000 km. Przecierają mi się zapiętki.
Z mistrzem Skarżyńskim rozmawiałem tylko raz i powiedział mi to samo co tysiącom innym chłopakom "Przestań biegać i zacznij trenować" Obiecałem sobie, że jeszcze ten maraton pobiegnę trenując na pałę ale następny sezon zrobię według jego wiedzy i doświadczenia. Czytam jego książkę "biegiem przez życie" i bardzo podoba mi się sposób w jaki pisze o ludzkim organizmie i o bieganiu. Dlatego w ciemno biorę jego metody do serca. Ja jako amator niczym nie ryzykuję a mogę jedynie zyskać.
Co do 20 tyś na polskim maratonie. Ciekawy temat. Osobiście uważam że za rok w Warszawie. 34 Maraton warszawski już był koło 8 tysięcy, 35 szacuję na 10 a jeszcze fala zafascynowanych bieganiem z ostatnich dwóch lat i roku nie dotarła na maraton. Chęć debiutu amatora na narodowym spowoduje, że za rok 20 tysięcy pęknie. Może za bardzo odważnie i optymistycznie ale fajnie by było gdyby się to sprawdziło. W każdym razie nie będziemy czekać na to dłużej niż kilka lat , nie 5 i nie 10. Za dużo nas jest. Jest nas siła. Do zobaczenia na 35 Maratonie warszawskim

 

Grzegorz80

Autor: Grzegorz80, 2013-09-16, 09:55 napisał/-a:
Właściwy dobór obuwia to podstawa. Oczywiście niektórzy biegacze mają swoje preferencje i nie chcą zmieniać raz dokonanego wyboru. W przypadku tych bardziej zaawansowanych dość istotne wydaje się, żeby wszystkie warianty butów (treningowe i startowe jeśli ktoś robi asfalt) były tej samej marki - ogranicza to ryzyko kontuzji.

 









 Ostatnio zalogowani
pbest
17:51
jacek wąsik
17:51
Stonechip
17:41
puchaczszary
17:27
tete
17:22
a.luc
17:07
rezerwa
17:01
42.195
16:55
biegacz54
16:29
batoni
16:19
Piotr Czesław
16:14
Darmon
16:03
conditor
15:53
czewis3
15:39
kubawsw
15:31
bladejm
15:31
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |