Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

GrandF
Panfil Łukasz
LKS Maraton Turek

Ostatnio zalogowany
2024-03-25,17:25
Przeczytano: 416/448131 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Nie taki stadion straszny...
Autor: Łukasz Panfil
Data : 2014-06-20

Dość powszechnym zjawiskiem ostatniej dekady stało się penetrowanie przez grupy zapaleńców opuszczonych miejsc – budynków mieszkalnych, fabryk i innych martwych reliktów. Szczególnym kąskiem są miasta duchów, takie jak polskie Pstrąże, czy ukraińska Prypeć.

Do czarnobylskiej osady podążają już w tej chwili zorganizowane wycieczki z przewodnikiem. Coś w tym jest – nasłuchiwać echa tętniącego kiedyś życia wśród milczących, betonowych ścian. Zamiast głosów, śmiechu i gwaru, grobowa cisza. Upiorne obrazki, mieszające się z nostalgią. Samotne przebywanie w takich miejscach może bywa niezwykle sugestywne – niemal słyszy się głosy poprzednich dekad, na które przypadały lata świetności niemych tworów ludzkiej myśli architektonicznej.

Szczególnymi pod tym względem są zniszczone areny sportowe. Miejsca, w których dominowała młodość, gdzie przekraczano kolejne bariery ludzkich możliwości, stały się po latach betonowymi trumnami. Walające się szczątki dawnej funkcjonalności obiektów przypominają lata ich świetności.

O wrocławskim stadionie lekkoatletycznym śląskiego WKS-u przez lata narosły wręcz legendy. Słuchając ich, można odnieść wrażenie, że jedyna w dekadzie lat 80-tych tartanowa arena we Wrocławiu była miasteczkiem Twin Peaks na mapie polskich stadionów lekkoatletycznych. Nagi teren wokół, złośliwe wiatry przeszkadzające niemal w każdej konkurencji, niemiłosierne słońce w upalne dni, krótki żywot stadionu i tragedia ludzka w tle. Między innymi te czynniki stworzyły wokół betonowej „studni” przy ulicy Skarbowców mit „złego miejsca”. Czy tak było faktycznie? Jak wspominają treningową i mityngową rzeczywistość ówcześni użytkownicy bieżni, skoczni i rzutni wrocławskiego pola lekkoatletycznej walki lat 80-tych?

Stadion został oddany do użytku w roku 1983. Ostatni miting odbył się na jego płycie 11 lat później. Przez kilka następnych sezonów służył jeszcze jako narzędzie treningowe, ale jego bieżnia słynęła już tylko z koszmarnej nawierzchni. Ubytki w tartanie, łatane latami skutecznie psuły komfort przeprowadzanego treningu. Zdzisław Kokot, trener m.in. Roberta Maćkowiaka i Romana Golanowskiego był w czasach budowy obiektu kierownikiem sekcji LA w „Śląsku”. Jakość samego syntetyku wspomina jako całkiem dobrą, a winę za powstawanie defektów przypisuje podłożu pod nim.

"Nie było wówczas profesjonalnych firm, które świadczyłyby usługi z zakresu budowy obiektów sportowych. Do położenia nawierzchni betonowej pod tartan zatrudniono więc ekipę zajmującą się budową dróg. Warstwę betonu położono zbyt cienką, w rezultacie została wylana kolejna. Różnica poziomów w wielu miejscach była na tyle znaczna, że zdecydowano się położyć trzecią powłokę. To chyba najgrubsza warstwa betonu pod tartanem jaką kiedykolwiek położono. Mimo wszystko nie udało się uzyskać idealnej płaszczyzny. W ostatecznej wersji betonowego podkładu znalazło się wiele nierówności i zagłębień.

Kiedy syntetyk już leżał, w tych punktach zbierała się woda więc tartan pęczniał i wybrzuszał się. Poza tym w trakcie budowy walce i inne maszyny stały na wspomnianym betonie. W miejscach ich parkowania tworzyły się plamy wyciekającego oleju. W późniejszym zetknięciu ze sztuczną nawierzchnią następowała reakcja chemiczna w wyniku, której w tartanie zwyczajnie robiły się dziury"
– wspomina trener Kokot.

Multimedalistka najważniejszych światowych imprez lekkoatletycznych, dwukrotnie czwarta siedmioboistka Igrzysk Olimpijskich dr Urszula Włodarczyk przypomina jednak stosunkowo niedawną żywotność stadionu:

"Jeszcze w połowie pierwszej dekady XXI wieku na stadionie WKS-u zajęcia prowadziła Jadzia Zajdel."

Jak widać – dla chcącego nic trudnego. Żadna nawierzchnia nie będzie straszną i dziurawą jeśli z pasją i sercem podchodzi się do szkolenia adeptów Królowej Sportu. Nieprzypadkowo pani Jadwiga została wybrana trenerką roku w konkursie PKOL za sezon 2009.

Kadra trenerska i zawodnicy korzystający z dóbr stadionu wspominają również peryferyjne położenie obiektu. Dojazd na trening zajmował znaczną część czasu, zwłaszcza mieszkańcom północnej i wschodniej części Wrocławia. Tomasz Gatka, bobsleista, dwukrotny uczestnik Zimowych Igrzysk Olimpijskich (Nagano i Salt Lake City), będący w pierwszej połowie lat 90-tych skoczkiem w dal (rekord życiowy 7.53) tak wspomina „podróże” na trening:

"Sam dojazd na trening był już wyczerpujący, człowiek wysiadł z tramwaju zmęczony. Podróż z akademika wrocławskiej AWF, w którym mieszkałem zajmowała około 45-60min. Dodatkowo 20 minut pokonywało się drogę z przystanku na stadion. Reszty dyskomfortu dopełniała ponura rzeczywistość wnętrza obiektu. W czasie kiedy odbywałem tam treningi, urządzenia i nawierzchnia były w beznadziejnym stanie."


Michał Bartoszak na stadionie WKS-u pobił rekord Polski juniorów Bronka Malinowskiego na 5000m

Urszula Włodarczyk potwierdza problematykę transportową. Uważa jednak, że znaczna odległość na stadion dawała poczucie wyjątkowości realizowanego później celu. Wyjazd na Skarbowców był niemal wyprawą. Dr Włodarczyk wspomina tamtejsze treningi z sentymentem. Jeśli obiekt, na którym spędziło się znaczną część sportowego żywota ma wpływ na kształtowanie zawodniczej osobowości, ten na pewno na swój sposób oddziaływał na halową wicemistrzynię świata w pięcioboju. Właśnie na tym stadionie Urszula spędziła setki godzin treningowych, startowała dziesiątki razy w różnych konkurencjach, składając je na najważniejszych imprezach międzynarodowych w wielobojową całość.

Jako, że stadion położony był na obrzeżach miasta jego otoczenie świeciło pustką i przestrzenią, a co za tym idzie narażało arenę na silniejsze działanie wiatru. I właśnie jego podmuchy na Skarbowców obrosły w legendę. Treści przekazywanych z ust do ust legend o złośliwości wiatru były zadziwiające. Według podań zawodników, lub ich znajomych, a może nawet znajomych znajomych na stadionie nie można było w normalny sposób przeprowadzić ani sprintów, ani skoków długich.

Z nutką żartu w głosie słynne podmuchy wspomina 4-ty zawodnik Mistrzostw Polski w skoku o tyczce sprzed 36 laty – Darek Łoś:

"Wiatry wręcz szalały. Bywało tak, że startując na 400m można było biec cały czas pod wiatr!"

Trener szóstego zawodnika tegorocznych HMŚ, Roberta Sobery przyznaje jednak, że problem istniał:

"Podczas konkursów skoku o tyczce trzeba było długo wyczekiwać momentu kiedy wiatr nie będzie przeszkadzał. Takie czekanie nie zawsze przynosiło efekt, bo wiatr mógł w każdej chwili zmienić kierunek. Innych doznań człowiek doświadczał podczas upału. W związku z tym iż stadion umiejscowiono w odkrytym terenie, stawał się on wielką, betonową patelnią. Nie było skrawka cienia, gdzie można byłoby się ukryć."


Roman Golanowski, olimpijczyk z Barcelony,
na tle stadionu w ostatnich latach żywotności obiektu

Nieco innego zdania jest Zdzisław Kokot, który twierdzi, że „wiatrowe legendy” są przesadzone. Uważa, że kierunki i siła wiatru nie różniły się szczególnie od wartości podmuchów na innych polskich stadionach. Jego podopieczny z połowy lat dziewięćdziesiątych Tomasz Gatka potwierdza jednak słowa Darka Łosia:

"Czasami w trakcie konkursu skoku w dal zmieniano kierunek rozbiegu. Efekt bywał marny, ze względu na to iż wiatr jakby na złość potrafił zmienić kierunek."

Ciężko w tej chwili ocenić tą zmienno kierunkowość wiatru, ale pod względem jego siły na pewno nie był w ówczesnej czołówce polskich stadionów. Poniższe zestawienie przedstawia średnią wiatru na podstawie odczytów z siedmiu mitingów przeprowadzanych w latach 1984, 1985 i 1989:

Łódź: + 4.0
Warszawa: + 3.8
Bydgoszcz: + 3.8
Lublin: + 3.4
Sopot: + 3.3

Wartości wrocławskie z tamtego okresu są zdecydowanie bliższe normie, niż te mierzone na stadionach we wspomnianych miastach.

Na całość ciemnego wspomnienia stadionu rzutują nie tyle wichury, niszczejące urządzenia i nawierzchnia oraz nienajlepsze położenie obiektu. Zupełnie niezależnie od powyższych czynników, arena zyskała złą sławę po pewnym pechowym konkursie rzutu młotem. Podczas mitingu organizowanego przez wrocławski AZS-AWF z udziałem reprezentantów Czech i Węgier ,młot wypuszczony z rąk czeskiego miotacza uderzył śmiertelnie jednego z sędziów. Trener Czesław Kotwica wspomina to wydarzenia po blisko 30-tu latach:

"Równolegle z konkursem młociarzy trwała rozgrzewka skoczków w dal. Sędzia Główny Rzutów, w celu ostrzeżenia zawodników wysłał na skocznię młodego, dwudziestokilkuletniego sędziego. Znałem człowieka doskonale, gdyż dopiero co poślubił zawodniczkę z mojej grupy. Przemieszczając się po murawie znalazł się w akurat w tym niefortunnym miejscu gdzie lądował młot… Nie miał szans."

Incydent z wrocławskiej rzutni to niepierwszy i nieostatni przypadek z użyciem sprzętu „miotającego”. Czech pozbierał się po swojej najbardziej feralnej próbie w karierze i pozostał przy sporcie. Dziś jest magazynierem na hali i stadionie w Jabloncu.

Mroczną aurę dorobiły stadionowi po latach media. Niemal w każdej wzmiance na temat areny pierwszoplanowym wydarzeniem jest zawsze tragiczny konkurs rzutu młotem. Zupełnie w cień został zepchnięty sportowy dorobek obiektu, a przecież na Skarbowców startowali najznakomitsi poddani Królowej Sportu, rekordziści Polski, medaliści najważniejszych światowych imprez. Co prawda stadion nie był areną wielu ważnych wydarzeń lekkoatletycznych jednak padło tutaj kilka wartościowych wyników.

W pierwszym roku funkcjonowania obiektu rozegrano X Ogólnopolską Spartakiadę Młodzieży z jasną gwiazdą imprezy, którą była sprinterka Calisii Kalisz Małgorzata Piechowicz. Zawodniczka nie dała szans rywalkom wygrywając wówczas zmagania juniorek młodszych w biegach na 100 i 200m (11.83 i 24.26). Dwa lata później stadion gościł uczestników pierwszego rzutu lekkoatletycznej ekstraklasy. Pierwszoligowcy uzyskali kila wartościowych rezultatów. Elżbieta Tomczak 11.38 w biegu na 100m, Danuta Bułkowska 1.88 w skoku wzwyż, Dariusz Adamus 81.03 w rzucie oszczepem (starego typu), czy Janusz Gassowski z Eugeniuszem Bałło w kuli odpowiednio po 19.78 i 19.30.

Zachwyt prasy, zwłaszcza nad dobrymi występami tych ostatnich był umiarkowany – „wyniki dosyć dobre”. Zważając jednak na fakt iż były to pchnięcia w erze Timmermanna i Beyera kiedy to szósty wynik na świecie wynosił 22.06, kręcenie nosem zdaje się być uzasadnione. W 1989 roku podczas mitingu rozgrywanego w pierwszy dzień lipca odbył się dość szybki jak na polskie warunki bieg na 5000m. Startowało w nim aż trzech przyszłych rekordzistów Polski w maratonie – Jan Huruk, Leszek Bebło i Grzegorz Gajdus.

Mimo zwycięstwa tego drugiego w 13:49.21 głośniejszym echem odbił się występ ósmego w tym biegu 19-latka Michała Bartoszaka. Zawodnik poznańskiej „Olimpii” poprawił wynikiem 14:04.26 rekord Polski juniorów, należący od roku 1970 do Bronisława Malinowskiego. Michał wspomina po latach stadion bez większych emocji. Ot kolejna arena do przesuwania w nowe wymiary granic organizmu ludzkiego.

Rekordy stadionu nie były dokumentowane w szczególny sposób, stąd po latach dotarcie do nich stanowi niemały problem. Poniższe, należy traktować jako najlepsze wyniki, do których udało się dotrzeć autorowi:

Mężczyźni:

100m – 10.42 Jacek Marlicki (1990)
200m – 21.00 Robert Maćkowiak (1991)
400m – 48.19 Adam Sudoł (1988)
800m – 1:50.02 Józef Rogalski (1985)
1000m – 2:20.58 Waldemar Glinka (1993)
1500m – 3:44.96 Ługowski (1984)
3000m – 8:07.2 Jacek Wójcik (1984)
5000m – 13:49.21 Leszek Bebło (1991)
10000m – 29:35.31 Wiesław Ziembicki (1987)
110m pł – 13.91 Jacek Rutkowski (1985)
400m pł – 50.18 Ryszard Stoch (1989)
3000m prz – 8:30.45 Krzysztof Wesołowski (1986)
Wzwyż – 2.20 Krzysztof Krawczyk (1983)
Tyczka – 5.00 Marek Świerkowski (1985)
W dal – 7.96 Krzysztof Kaniecki (1988)
Trójskok – 16.01 Jerzy Kaduszkiewicz (1985)
Kula – 19.78 Janusz Gassowski (1985)
Dysk – 61.20 Dariusz Juzyszyn (1985)
Młot – 72.16 Mariusz Tomaszewski (1985)
Oszczep – 77.64 Czesław Uhl (1989) / 89.40(old spec.) Dariusz Adamus (1985)
10-bój – 7623 Janusz Szczerkowski (1984)

Kobiety:

100m – 11.38 Elżbieta Tomczak (1985)
200m – 23.29 Ewa Kasprzyk (1985)
400m – 55.04 Anna Rybicka (1987)
800m – 2:06.26 Miedwiejewa (1987)
1500m – 4:33.05 Janina Malska (1989)
Wzwyż – 1.88 Danuta Bułkowska (1985)
W dal – 6.23 Beata Stopa (1985)
Trójskok – 13.55 Ilona Pazoła (1993)
Kula – 18.26 Małgorzata Wolska (1989)
Dysk – 59.58 Joanna Wiśniewska (1994)

Zapewne w większości konkurencji wyniki uzyskiwane na stadionie przy ulicy Skarbowców były lepsze niż powyższe, jednak i te są świadectwem na właściwą funkcjonalność obiektu. Stadion istnieje nadal, jednak obecnie jest straszącym wysypiskiem gruzu. Teren otoczony drutem kolczastym został sprzedany kilka lat temu jednemu z wrocławskich deweloperów. Tunelami, z których niegdyś na prezentację wychodzili zawodnicy, wwieziono tony ziemi i odpadów budowlanych po wzniesionym w bliskim sąsiedztwie osiedlu mieszkaniowym. Z zarośniętych trybun wyłaniają się gdzieniegdzie spróchniałe ławki. Z przysypanego rowu z wodą wciąż ponad wysoką trawę wznosi się czarno – biała bariera, którą wielokrotnie pokonywał rekordzista świata w biegu na 2000m z przeszkodami Krzysztof Wesołowski.

Gdzieniegdzie na „pogryzionym” i skruszałym tartanie przemykają się linie wyznaczające tory, strefy zmian, i miejsca startu poszczególnych dystansów. Z budowlą w kontekście jej pierwotnej użytkowości nie można zrobić już nic. Można jednak odczarować wspomnienia i zapisać je na jaśniejszych niż dotychczas kartach.



Komentarze czytelników - 15podyskutuj o tym 
 

Hung

Autor: Hung, 2014-06-20, 15:59 napisał/-a:
Miałem okazję kilka razy przebywać na murawie, bieżni i trybunach (o ile można było toto nazwać trybunami) tego obiektu, który nigdy nie wyglądał dobrze. Ale obok (poniżej) był ładny staw, który swego czasu był komercyjnym łowiskiem dla wędkarzy, a powyżej stawu znajdował się basen. I to było idealne miejsce do spędzenia wolnej chwili, bo ja wędkowałem a dzieci z żoną pluskały się w basenie.

 

emka64

Autor: emka64, 2014-06-20, 16:08 napisał/-a:
Lucas , skąd Ty bierzesz wenę na takie ciekawostki ? Bezcenne.

 

Admin

Autor: Admin, 2014-06-20, 17:29 napisał/-a:
Ja myślę, że Łukasz wymyśla takie historie, a potem obdzwania znajomych że jak coś, to było tak i tak :-)

 

emka64

Autor: emka64, 2014-06-20, 23:55 napisał/-a:
Muszę pojechać na ten stadion i zobaczyć czy faktycznie tam jest.

 

mirotrans

Autor: mirotrans, 2014-06-22, 15:36 napisał/-a:
Miałem okazję jeszcze za czasów licealnych w latach 90-tych startować tu w jakiś zawodach międzyszkolnych. Stadion zapamiętałem dokładnie jak go Łukasz opisał. Męczący dojazd, patelnia w środku, hulające wiatry i tartan, po którym bieg momentami przypominał bieg krosowy.

 

WhiteBart

Autor: WhiteBart, 2014-06-23, 20:22 napisał/-a:
2 miesiące temu wyglądał tak:

https://www.youtube.com/watch?v=eg6P5a_NSsw

 

lepkareka

Autor: lepkareka, 2014-07-05, 08:57 napisał/-a:
Bardzo fajny art., lubię poczytać o opuszczonych miejscach. A gdzie w Polsce są jeszcze takie obiekty sportowe? Ja kojarzę Wałbrzych, Olsztyn..

 

Henryk W.

Autor: Henryk W., 2014-07-05, 10:56 napisał/-a:
Dwa lata temu przy okazji biegu przełajowego w Olsztynie widziałem tam dawny stadion la, na którym legendarny Józef Schmidt pobił rekord świata w trójskoku wynikiem 17:03. Stadion a właściwie to co po nim zostało to zarośnieta łąka. Miejscowi mówili, że planuje się odbudowę tego obiektu ale czy tak się stało nie wiem.

 

pako22

Autor: pako22, 2014-08-20, 00:03 napisał/-a:
To był 1995 rok. Miałem 15 lat i na zawody przywieziono mnie do Wrocławia wypasioną Nyską. Wtedy pierwszy raz w życiu biegłem 1000 metrów. Z tego co pamiętam w granicach 2min50s.
Pamiętam jeszcze multum tzw. wulkanów na tartanie, które przeszkadzały podczas biegu:) dobry artykuł Panie Łukaszu.

 

Hieronim

Autor: olej, 2014-08-20, 21:41 napisał/-a:
Byłem na zawodach na których zdarzył się ten nieszczęśliwy wypadek - nie widziałem tego, bo przyjechałem już po tym fakcie. Tak się złożyło, że ten młody sędzia, kilka miesięcy wcześniej był moim podwładnym odbywającym zasadniczą służbę wojskową.
Kilka lat później były zawodnik WKS-u Jacek Wójcik zorganizował w pomieszczeniach stadionu zabawę sylwestrową.
Było na niej wielu znanych zawodników i trenerów.
Wspominam też p. Jadzię Zajdel która przez wiele lat prowadziła tam treningi - spotykałem ją ponieważ w tym czasie wykorzystywałem ze swoją grupą biegaczy na orientację szatnie podczas treningów w pobliskim parku.

 



















 Ostatnio zalogowani
rdz86
08:58
runner
08:48
Romin
08:40
TomekSz
08:34
kamis
08:33
Jorgen P..
08:21
Admirał
08:19
Stonechip
08:12
jarecki112
07:51
platat
07:50
Admin
07:48
cinekmal
07:34
mieszek12a
07:20
ula_s
07:08
szydlak70
06:45
Etiopczyk
06:34
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |