Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 148/104016 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/2

Twoja ocena:brak


Debiut
Autor: Marcin Ćwiek
Data : 2011-08-17

Biegając już od jakiegoś czasu, zawsze szukałem czegoś nowego, zwykle trudniejszego i gwarantującego niezapomnianych wrażeń. Zwykle były to biegi górskie na różnych dystansach i o różnych stopniach trudności. Teraz przyszedł czas na wypróbowanie swoich sił w zupełnie czymś innym.

Od dawna chodziło mi po głowie, aby wystartować w triatlonie. Gdzieś głęboko w moich myślach, zawsze kołatały nieśmiałe marzenia o pokonaniu pełnego dystansu* i stać się Ironman-em. Zapoznając się jednak bliżej z fachową literaturą dowiedziałem się ile potrzeba czasu, wysiłku i pracy, aby zmierzyć się z tą dyscypliną. Nie poddając się zbyt łatwo i postępując zgodnie z arkanami sztuki postanowiłem na początku wystartować na dystansie olimpijskim**. Szukając odpowiedniej imprezy mój wybór padł na IPACT Winiec Triatlon zaplanowany na 06 sierpnia tego roku. Do pokonania było 1km pływania, 35km jazdy rowerem i 10km biegu.





Wraz z nadejściem wiosny dokonałem wszelkich obwiązujących formalności związanych z zapisami oraz w późniejszym terminie dokonałem opłaty startowej. Pozostało mi się teraz przygotować.

Od samego początku trenując bieganie, zawsze wzbogacałem je treningiem pływackim a i jazda rowerem nigdy nie była mi obca. Trzeba było połączyć tylko te dyscypliny razem w czasie jednej sesji treningowej. Pamiętam, jakie było moje zdziwienie, kiedy zaraz po ostrej jeździe na cyklotrenażerze wykonałem krótką przebieżkę. Pierwsze kilometry biegu wyglądały jakbym poruszał się na szczudłach. Zacząłem powoli doświadczać na własnej skórze – a raczej mięśniach – trudność w łączeniu tych trzech dyscyplin.

Byłem jednak spokojny i pełen wiary w swoje siły. Prowadząc sportowy tryb życia wiedziałem, że pokonam wymagane dystanse, zagadką pozostawało tylko, w jakim stylu i z jakim czasem. Udział w swoim pierwszym triatlonie traktowałem, jako tzw. „rozpoznanie bojem”. Chciałem podejrzeć innych zawodników, ich strategie, sprzęt jak i również zapoznać się z praktycznym wykonaniem zmian kolejnych dyscyplin. Nie wiedząc, „jak to będzie?” postanowiłem na razie nie inwestować w piankę do pływania ani typowy strój triatlonowy.





Posiadając sprawdzony sprzęt biegowy, ulepszyłem lekko swój rower (typowy MTB) i czekałem na dzień próby. W sumie na zawodach wystąpiłem w krótkich leginsach biegowych, które służyły mi zarówno, jako kąpielówki jak i również spodenki rowerowe. Po wyjściu z wody założyłem koszulkę biegową oraz biegowe buty trialowe (ze względu na rodzaj trasy oraz zapobieganie ewentualnym uślizgom z pedałów).

Ponadto, na czas jazdy rowerem uzbroiłem się w żel i baton energetyczny oraz zarzuciłem na plecy camelbak napełniony izotonikiem. Tuż przed rozpoczęciem zawodów, rozglądając się stwierdziłem, że z pośród 62 zawodników spora część, jak przystało na profesjonalistów, występowała w piankach. Byli jednak również i tacy, którzy mieli tylko kąpielówki (kobiety - kostiumy kąpielowe). Temperatura wody w jeziorze w dniu zawodów wynosiła 21 stopni. Dla bezpieczeństwa startujących rozpoczęcie wyścigu zaplanowane zostało bezpośrednio z wody.





Pierwszy kontakt z nią nie zapowiadał mojego późniejszego przykrego zaskoczenia. Zgodnie z wyczytaną wiedzą powinienem przed zawodami popływać na otwartych zbiornikach wodnych. W moim przypadku w czasie treningów ograniczyłem się tylko do basenu. W efekcie tego w czasie pokonywania obowiązującego kilometra ogarnęła mnie lekka panika. Moje płuca w skutek zimna nie były w stanie nabrać swobodnie powietrza, przez co musiałem zacząć „ścigać” się stylem klasycznym. Już na samym początku ogarnęła mnie rozpacz i zdenerwowanie. Wszystkie basenowe godziny przepłynięte stylem dowolnym poszły na marne!!! Pomijając mój czas, z wody wyszedłem, jako 36. Nie mając przećwiczonej techniki ubierania się osiągnąłem jeden z najgorszych czasów 1 zmiany (3min19sek w porównaniu do 49sek najlepszego zawodnika!!!).

Teraz przyszła kolej na rower. Pierwsza część trasy poprowadzona została przez leśne dukty. Jadąc swoim MTB miałem więc przewagę nad wszystkimi „kolarkami”. Sytuacja się jednak odmieniła w drugiej części, kiedy jechaliśmy już tylko asfaltem. Starając się dużo do nich nie stracić mocno cisnąłem na pedały, przez co często gubiłem wymagane tempo 90 obrotów na minutę. Powoli myśląc o biegu dochodziło do mojej świadomości, że będzie trudniej niż podczas treningów. Jadąc niemal na granicy bezpieczeństwa, nie zwalniałem w ogóle na zakrętach i nierównościach. Starałem się nie myśleć, co się ewentualnie może stać.

Liczył się tylko czas i zachowanie resztek sił na przebiegnięcie 10 kilometrów. Jeden ze startujących nie miał tyle szczęścia i w efekcie upadku doznał otwartego złamania ręki. Na kolejną zmianę dojechałem, jako 26 zawodnik. Tutaj, znowu kilka sekund straty w stosunku do najlepszych - niby nic trudnego, tylko oddać rower, pozbyć się kasku, camelbaka i już. A jednak…





Od tej chwili do momentu chwały dzieliło mnie „jedynie” 10 kilometrów. Pierwsze moje kroki uświadomiły mi, że będzie to dystans wyjątkowy i zupełnie inny od dotychczasowych, jakie do tej pory w życiu pokonałem. No bo jak można porównać bieganie na tzw. „nie swoich nogach?” W sumie zaliczając wszystkie podbiegi i zbiegi dotarłem do linii mety, jako 8 zawodnik. Pozwoliło mi to wdrapać się trochę wyżej w klasyfikacji generalnej uzyskując w efekcie 20 pozycję.

Podsumowując, należy stwierdzić, że impreza IPACT Winiec Triatlon była doskonałą okazją dla amatorów, aby sprawdzić, na czym polega ta dyscyplina. Pomimo mniejszych i większych niedociągnięć w moim przygotowaniu udało mi się w euforii przekroczyć linię mety. Bezsprzecznie w osiągnięciu celu pomogła (chyba każdemu) panująca na miejscu atmosfera. Organizacja i zabezpieczenie przyczyniły się, że każdy nowicjusz poczuł się jak zawodowiec. Osobista prezentacja zawodników przed startem oraz w burzy oklasków, imienne wbieganie na metę pozwalały poczuć się naprawdę kimś szczególnym. Wrażenie robiły przygotowane strefy zmian, strefa dla zawodników, wydzielona strefa dla kibiców, zabezpieczenie trasy oraz cała oprawa imprezy.





Z moich spostrzeżeń wynika, że konieczne są wcześniejsze treningi na otwartym akwenie oraz dobrze jest mieć piankę, która ochroni nas przed szybkim wychłodzeniem. Rozpoczynając pływanie, trzeba koniecznie uważać (jest to chyba jednak niemożliwe), aby nie dostawać za często kopniaków a już na pewno nie w twarz. Chcąc zyskać cenne sekundy lepiej posiadać rower z zapiętymi już butami. Pozostaje tylko kwestia doboru rodzaju roweru do trasy. W czasie samej jazdy, trzeba również pamiętać, że nie można zużyć wszystkich sił, jakie mamy w nogach. Ściganie trwa do samego końca i często podczas biegu można jeszcze wywrócić do góry nogami klasyfikację generalną.

Na koniec, pamiętam, że z medalem na szyi, w przypływie szczęścia zmieszanego z ogromnym zmęczeniem w mojej głowie utkwiła jedna dręcząca mnie myśl „Jak to jest możliwe pokonać IronMana?” Ciekawe, czy kiedyś znajdę na to odpowiedź…

*- Pełny dystans zawodów triathlonowych wynosi 3,8 km pływania / 180 km jazdy rowerem / 42 km biegu
** - Dystans olimpijski wynosi 1,5 km pływania / 40 km jazdy rowerem / 10 km biegu

Autor zdjęć: Krzysztof Szwedzik + ekipa IMPACT Winiec Triatlon Team



Komentarze czytelników - 17podyskutuj o tym 
 

Rufi

Autor: Rufi, 2011-08-17, 11:54 napisał/-a:
Miejmy nadzieję, ze Krzysiek zmieni zdanie. Musi po prostu to rozbiegać :-)
Impreza dla mnie obowiązkowa co roku :-)

Świetnie się czytało - tak jakbym jeszcze raz startowała :-)

Chciałabym zobaczyć ten film z fruwającej kamerki :-)

 

mzyka

Autor: mzyka, 2011-08-17, 12:45 napisał/-a:
Super opis imprezy!!!, wszystkie miłe wpomnienia powróciły!!! to był mój debiut w Wińcu ale nie wyobrażam sobie aby zabrakło tak świetnie zorganizowanego triathlonu za rok!!!! Halo!!! Panie organizatorze!!!! było świetnie!!! Prosimy o jeszcze :)

 

pawelbiega

Autor: pawelbiega, 2011-08-17, 13:39 napisał/-a:
LINK: http://bezimienni.org/index.php?id=122

I znowu miałem wrażenie że jestem w Wińcu ;) A oto i relacja innej Winieckiej Debiutantki.

 

tdrapella

Autor: tdrapella, 2011-08-17, 22:17 napisał/-a:
Winiec to miejsce po prostu magiczne. Najwspanialsza impreza sportowa w jakiej brałem udział. Bardzo miło się czytało tą relację. Przeżyłem to jeszcze raz i na pewno będę przeżywał jeszcze kilkakrotnie. W tym roku było jeszcze lepiej niż w pierwszym roku. Zaangażowanie organizatorów niesamowite i pełne, atmosfera niepowtarzalna i jedyna taka! Tu każdy czuje się jak zwycięzca. Wg mnie to najlepsze miejsce dla wszystkich, którzy chcą zacząć swoją przygodę z tym sportem, choć dystanse i trasy są wymagające, ale za to przekroczenie mety i satysfakcja są bezcenne! Będzie wielka szkoda, jeśli te zawody znikną z kalendarza w następnych latach, ale to nie jest zadanie dla jednego człowieka. Mam nadzieję, że Krzysiek otrzyma potrzebne mu wsparcie do zoorganizowania tych zawodów w przyszłym roku. A ci co byli niezadowoleni? Po prostu nie przyjadą w przyszłym roku :)

 

yacha

Autor: yacha, 2011-08-18, 13:13 napisał/-a:
TRIATLON WINIEC TO JEDNA Z NAJLEPSZYCH IMPREZ W JAKICH BRAŁEM UDZIAŁ. ŁEZKA SIE W OKU KRECI PRZY WSPOMNIENIACH Z 2010 R. TO NAPRAWDĘ BYŁY CHWILE, KTÓRE BEDĘ PAMIETAC DO KONCA ŻYCIA - PAMIETAM MOMENT, GDY ŻEGNAŁEM SIE Z KRZYSZTOFEM - POWIEDZIAŁEM: " NA PEWNO PRZYJADE TU ZA ROK"
LOSY POTOCZYŁY SIE TAK, ŻE ZOSTAŁEM SZCZĘŚLIWYM TATĄ W CZASIE TEGOROCZNEJ EDYCJI I MYSLAMI JUZ BYŁEM PRZY
3 TRIATLON WINIEC 2012 - A TU CZYTAM, ŻE KRZYSIEK CHCE ZREZYGNOWAĆ...
WSPÓLORGANIZUJĘ IMPREZE W BYTOWIE: "PÓŁMARATON GOCHÓW"- SZKODA MÓWIĆ...
ALE TY KRZYSIEK NIE MOZESZ TAK PO PROSTU ODPUŚCIĆ !!!
JA ZA ROK NA PEWNO PRZYJEŻDZAM
POZDRAWIAM
yacha

 

Oktaw

Autor: Oktaw, 2011-08-21, 10:57 napisał/-a:
Witam! Specjalnie założyłem login na MP, aby móc podzielić się swoimi przemyśleniami na temat Wińca. Ja startowałem w I edycji w 2010 r. W tym roku nie dałem rady, bo mi się Dziecię narodziło :)

Impreza, jak już wielu to podkreślało, zrobiona na 110%. Widać po prostu, że Krzysztof włożył w to dużo serca. To chyba taki typ - nie lubi odpieprzać maniany. Czy wiecie np., że tegoroczna rampa, na którą wbiegało się podczas prezentacji zawodników i na mecie, została zrobiona dokładnie na wzór identycznej rampy z MŚ na Hawajach? No właśnie, cały Krzysztof :) Tacy ludzie do organizacji czegokolwiek to skarb. A że miejscowi włodarze nie umieją docenić, że gość robi im całościowo imprezę, a ich rola sprowadza się do podpisania faktur? No cóż, są ludzie i ludziska, jak to się mówi.

Mi najbardziej utkwiło w pamięci z zeszłorocznych zawodów witanie każdego z zawodników imiennie na mecie. To naprawdę inna jakość, gdy zrypany biegniesz ostatnie kilkaset metrów, a spiker (w tym wypadku Krzysiek) krzyczy do mikrofonu "witamy na mecie Oktawiusza, zawodnika z numerem 16!" etc. Wiemy, jak to wygląda na imprezach masowych. Na mecie bardziej walczysz o dostęp do wody lub czekasz spocony w kolejce do szatni. Ktoś wspominał, że może lepiej, aby ta impreza była kameralna. Początkowo się nie zgadzałem, "po co robić imprezy dla garstki znajomych", ale może rzeczywiście to jest jakaś nieodkryta nisza? Ludzie, gdy sobie już pobiegają w normalnych zawodach, zaczynają szukać dziwnych biegów typu po górach, w błocie, niedługo może zaczną się biegi w krowim łajnie. A może kolejną niszą są biegi bardziej kameralne? Zrobić większe wpisowe, aby motłoch został na forach i tam narzekał. A po imprezie zrobić rzeczywiście coś w rodzaju afterparty dla zawodników i osób im towarzyszących. Atmosfera była by w dechę, bo spotkają się ludzie, którzy mają o czym ze sobą gadać. Może zatem impreza na maksymalnie 40 osób to jest coś do przemyślenia?

No i na koniec zgadzam się z przedmówcami, że chyba trzeba się zdecydować na rodzaj trasy rowerowej - albo tylko grunt, albo tylko asfalt.

 

Rufi

Autor: Rufi, 2011-08-22, 08:13 napisał/-a:
Tylko asfaltu nie da rady tam zrobic - chyba że za rok wyasfaltują. Pewnie lepiej by było jednak rowerami MTB (cholera - będę musiała kupić :-)), bo jednak w tym lasku całkiem wymagająca trasa jest :-)

...to może Krzysiek się w końcu odezwie???

 

Wojtek57

Autor: Wojtek57, 2011-08-22, 10:56 napisał/-a:
Wspaniała impreza z niepowtarzalną,rodzinno-piknikową atmosferą;)Żałuję tylko,że przyjechałem w ostatniej chwili.Trasa rowerowo-biegowo rzeczywiście bardzo wymagająca,mało nie połamałem mojej wysłużonej kolarki(!),ale zniosła tę szutrową drogę znakomicie.Wspaniały opis imprezy winieckiej imprezy;)Ale co ja tu czytam(?).Krzysztof,dobry duch tego triathlonu,chce odpuścić w przyszłym roku?(;Krzysztofie!Jeżeli nasze głosy na coś Ci się zdadzą,nie rób nam tego,może do przyszłego roku się wzmocnisz i z nowymi siłami zorganizujesz następną edeycję;)Dzięki takim ludziom jak Ty coś się dzieje w sporcie masowym,a kolejne zorganizowane imprezy niechaj będą swoistym pomnikiem Twojego istnienia gościnnego Wińca;)

 

Aewi

Autor: Aewi, 2011-08-22, 11:24 napisał/-a:
Atmosfera imprezy nie podlega dalszej dyskusji, więc nie ma co się rozpisywać. Z boku widać to dokładnie tak samo jak widzą to zawodnicy. Jedyne co można zrobić, to zwiększyć dyscyplinę służb porządkowych na trasie rowerowej.
Ta trasa jest b.d. i nie widzę potrzeby jej zmiany. Większość sobie doskonale poradziła. To są chyba jeszcze Mazury, nie może być albo albo. Właśnie cały urok polega na tym, że jest i to i to (tego nie ma nikt). Każdy miał wybór roweru i to też jest dobre, bo każdy sam wybiera i podejmuje przemyślane decyzje (to się nazywa strategia). I tego też gdzie indziej nie ma. Dlatego ta impreza jest taka specyficzna i pewnie dlatego kilku znanych zawodników chciało też tu być, bo tu można się wiele nauczyć i sprawdzić się w każdych warunkach.
Co do pływania, to można zrobić 1200, bo przy większej ilości zawodników zrobi się luźniej, a różnica i tak nie przekroczy 10 min. (zwiększy się zatem komfort większości bez zauważalnych strat słabiej pływających - p.s. dla niektórych problem stanowiła zbyt szybko poruszająca się motorówka, generująca wysoką falę, więc jeśli nie ma takiej potrzeby, to powinna poruszać się wolniej i robić łagodne skręty).
Ta impreza nie może być dla "elity finansowej", tu nie chodzi o to, żeby spotkało się 40 nadzianych facetów i kameralnie popisało się swoimi umiejętnościami, zajadając na końcu pieczone kiełbaski. Owszem to jest i chyba będzie impreza dla amatorów, ale wśród tych amatorów, jak sądzę, jest spora grupa ludzi, którzy uważają to jednak za zawody sportowe, na których osiąga się też wyniki (oprócz dobrej zabawy) i nie mają później pretensji o kiełbaski i o to, że nie było kameralnie. To już nie jest wówczas sport i zdrowa rywalizacja. Nie można zamknąć się tylko we własnym sosie i żądać kameralności, sądzę że tylko ze względu na niezadowalający wynik. Swoją drogą wyniki były bardzo dobre, więc może chodzi o to, że nie przełożyły się na miejsca.
To prawda, że pierwsza trójka była poza zasięgiem, ale czyż nie warto czasami spojrzeć na nich, wziąć razem z nimi udział w imprezie sportowej, zobaczyć jak robią to ci, którzy poświęcili temu wielką część życia? Kameralność nic wam nie da, nie będziecie mieli żadnych odniesień do was samych, bo wśród was (dobrze o tym wiecie) są i tacy (sądzę, że większość), dla których ten sport, to coś więcej niż tylko ...party.
Można zastanawiać się, czy impreza winna być tylko dla amatorów, ale na pewno nie można jej ograniczać tylko do 40 osób, których będzie stać na wpisowe i kiełbaski. Uważam, że spokojnie dla 80-100 osób dałoby się ją przeprowadzić.
P.s.
Fajnie, że organizator wyrzucił z siebie cały ten ciężar i powiedział głośno o swoich problemach. Może trochę przesadził z krytyką niezadowolonych (bo każdy miał prawo do własnej oceny - choćby nawet jaskrawo nietrafnej). Ale uzewnętrznienie własnych trudności dopiero pokazuje całemu światu jak ciężko taką imprezę zrobić. Tym mogą się zajmować tylko niektórzy ludzie z pewnymi predyspozycjami. Dla większości z nas ogarnięcie tego byłoby nie do pomyślenia. Niezależnie zatem od tego, czy imprezę powtórzy czy też nie, to jednak jego głos był dość odważny. Widać, że to twardy zawodnik, ale jak każdy sportowiec potrzebuje regeneracji. Jeśli więc zawodów nie będzie za rok, to nikt nie powinien mieć pretensji, choć zapewne wielu będzie miało łezkę w oku.

 

GrzesiekMW

Autor: GrzesiekARRiS, 2011-08-23, 08:35 napisał/-a:
Zgadzam się z przedmówcą, nie do końca ze wszystkim, ale podpisuje się pod postem. Kolejna relacja z imprezy tutaj: http://bieganie.pl/?show=1&cat=222&id=3064

 



















 Ostatnio zalogowani
szan72
11:52
mateusz
11:44
martinn1980
11:33
xaildx
11:04
Donayo
10:55
Sheng2
10:53
Marcin1982
10:50
cinekmal
10:39
Krzysiek_biega
10:14
biegacz54
10:12
bolo_biega
10:09
justynas94
09:59
Stonechip
09:51
silver2687
09:40
zbyszekbiega
08:55
wido_22
08:47
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |