Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Admin
Michał Walczewski
Toruń
WKB META LUBLINIEC
MaratonyPolskie.PL TEAM

Ostatnio zalogowany
2024-03-28,22:39
Przeczytano: 769/193427 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/6

Twoja ocena:brak


Liczymy biegaczy - ilu nas jest?
Autor: Michał Walczewski
Data : 2010-09-22

Wielokrotnie na różnego rodzaju spotkaniach ze sponsorami, mediami czy reklamodawcami spotykałem się z pytaniem „ilu w Polsce jest biegaczy”? Kto jak kto, ale redaktor naczelny największego portalu internetowego poświęconego biegom powinien znać odpowiedź na tak fundamentalne pytanie. "Ilu jest biegaczy" to pytanie tak popularne, a równocześnie tak podstawowe, że wstyd nie znać odpowiedzi. Tym większe jest więc zdziwienie, czasem wręcz konsternacja, gdy z żelaznym uporem zawsze odpowiadam to samo - NIE MAM ZIELONEGO POJĘCIA...

Zacznijmy od rzeczy podstawowej. Jeżeli chcemy zliczyć liczebność jakiejś grupy osób musimy rozpocząć od jej zdefiniowania. I tak: osoby podróżujące pociągami rozumiemy jako osoby, które korzystają z transportu kolejowego przy przemieszczaniu się z jednego miejsca w drugie, a słuchaczy danej grupy muzycznej zliczamy jako osoby, które w ten czy inny sposób odsłuchują utwory muzyczne przez ową grupę wykonywane. Kim jest więc poszukiwany przez nas biegacz? Osobą, która biega?

Otóż w przypadku „biegaczy” już na etapie definicji trafiamy na pierwszy poważny problem. Czym jest bieg wiemy doskonale - to forma aktywności fizycznej ukierunkowanej na przemieszczanie się, w której podczas ruchu odrywane są od podłoża równocześnie obie stopy. Gdy jedna stopa pozostaje cały czas w kontakcie z podłożem jest to marsz, a gdy obie stopy... cóż,... wtedy stoimy :-)


Tak wygląda jeden biegacz...

Niestety poszukiwanymi przez nas biegaczami nie są Ci wszyscy, którzy biegną. Musimy na wstępie wykluczyć biegnących do autobusu, zbiegających akurat z górki, goniących swojego psa oraz tych, którzy przed czyimś psem uciekają. Biegaczami nie są także ci, którzy uprawiają inną dyscyplinę sportu np. ociężale „śmigają” po boisku za piłką lub właśnie rozpędzają się, po to tylko, by skoczyć w dal. Wygląda na to, że „biegacz to ten, kto biegnie po to, by biec”.

W tym momencie zadaję mojemu rozmówcy pytanie - czy biegaczem jest każdy kto od czasu do czasu biega sobie dookoła domu lub po parku? Czy biegaczem są młode dziewczyny, które pod wpływem gazetowego poradnika „10 metod na szybkie schudnięcie” wyjdą sobie z koleżankami 2 razy w tygodniu pobiegać po 15 minut? Czy w końcu biegaczem jest osoba, która biega od miesiąca lub trzech, ale ogólnie jej się to nudzi i robi to nieregularnie, tylko dla wewnętrznego poczucia sprawności fizycznej?

Zwykle otrzymuję odpowiedź, która wydaje się oczywista. Przyznam się przed Wami, że jest to moja w pewnym sensie pułapka logiczna, w którą wpada każdy rozmówca. Prawie zawsze na stawiane w ten sposób pytanie dowiaduje się, że „biegaczem jest ten, kto startuje w biegach”. I wtedy mam uciechę ;-)

Otóż, mimo że na pierwszy rzut oka taka definicja wydaje się mieć ręce i nogi, „bo każdy biegacz biega w biegach”, to takie rozumowanie wynika tylko i wyłącznie z tego, że sami jesteśmy biegaczami. Każdy nasz znajomy biegacz „biega w biegach”. Ilu znacie biegaczy, którzy w biegach nie startują? To tak jak spytać piłkarza kto jest piłkarzem - „każdy, kto gra w meczach, reszta to podwórkowi kopacze”.

Bingo. Według nas, biegaczy przez duże B, biegaczem jest ten, kto startuje w biegach, a innych nie znamy. A jeśli nawet znamy, lub wiemy, że takowi istnieją, to zwykle są dla nas tylko i wyłącznie podwórkowymi marszobiegowcami !!!


...tak wygląda dwoje biegaczy...

Jednak moim zdaniem te wszystkie osoby, które biegają regularnie - i nie ma tu znaczenia czy 3 razy w tygodniu, czy raz na dwa tygodnie - są biegaczami. To, że nie startują w biegach ulicznych nie ma tutaj znaczenia. Nie liczy się nawet to, czy swoje bieganie traktują jako trening, czy tylko jako swojego rodzaju fanaberię - na przykład metodę na podglądanie rano przyrody. „Biegasz, więc jesteś biegaczem” chciałoby się rzec. Tego rodzaju biegaczy nie potrafimy ani opisać, ani policzyć. Jest to grupa tak bardzo niezdefiniowana, niezbadana, zagadkowa i zróżnicowana, że nie da się o niej powiedzieć nic konkretnego. Taka „szara strefa” czy jak kto woli „ciemna biegowa materia”.

Producentów sprzętu bardzo interesuje grupa owych „potencjalnych” biegaczy. Producenci i dystrybutorzy przekonani są, że skoro w Polsce wciąż w biegach ulicznych biega mało osób (w porównaniu do krajów zachodnich), to bardzo możliwe, że Ci wszyscy brakujący biegacze ukryci są właśnie w „szarej strefie”. Zdefiniowanie i rozpoznanie „zakonspirowanych biegaczy” dałoby dużą przewagę nad konkurencją - kto pierwszy wejdzie na niezagospodarowaną niszę rynkową, ten sprzeda najwięcej produktów. Między innymi dlatego tak wiele pojawia się różnego rodzaju inicjatyw aktywujących do wspólnego biegania całkowitych amatorów. Amatorów którzy są biegaczami, ale o tym jeszcze nie wiedzą i trzeba im to uświadomić :-)

Jak widzimy, wbrew pozorom pytanie o „liczbę biegaczy w Polsce” nie jest więc rzucane z ciekawości, lecz w konkretnym, biznesowym celu. To, co pozornie wydaje się zwykłą ciekawostką jak np. „Ile jest gospodyń domowych z krzywą prawą nogą, pieczących regularnie pączki?”, okazuje się złożonym zagadnieniem gospodarczym. "Panie Michale, ilu jest w Polsce biegaczy?” powinno więc raczej brzmieć „Panie Michale, ile butów biegowych da się sprzedać w Polsce?”


...a tak wygląda... Kto wie ilu jest tutaj biegaczy?

Oczywiście producenci sprzętu czy odżywek nie są jedynymi zadającymi takie pytanie. Interesuje to zarówno firmy świadczące usługi medyczne, trenerskie, pragnące oferować obozy treningowe, wydawców książek, organizatorów biegów itd. Najważniejsze jednak, że pytają o to media. „A kto Panie Michale będzie chciał oglądać transmisję maratonu w telewizji?” pyta redaktor jednego z programów sportowych. „Ile osób kupując nasza gazetę będzie chciało przeczytać relację o Pana biegu?” pytają dziennikarze zarówno mnie, jak i organizatorów kilkuset biegów rozgrywanych w naszym kraju. Odpowiedź jest prosta - obejrzą program w TV oraz kupią gazetę... Ci wszyscy, którzy biegają. Niestety odpowiedź choć prosta, jest niewystarczająca. Każdy chce wymiernej liczby - „Ile osób w Polsce biega? Ale tak konkretnie...”

Wracamy więc niczym bumerang do pytania, które jest tytułem tego artykułu. Ponieważ o biegaczach nie startujących w biegach ulicznych nie da się wiele powiedzieć, spróbujmy podejść do problemu naukowo. Nie wiemy ile we wszechświecie jest ciemnej materii, więc zbadajmy tę materię świecącą, oddziaływującą z otoczeniem…

Postarajmy się uprościć nieco nasze pytanie i zamiast "Ilu jest biegaczy?" spytać: „Ilu osób biega w biegach ulicznych?”. Niby łatwe, wystarczy pobrać z portalu MaratonyPolskie.PL wyniki biegów i policzyć. Wprawdzie biegów jest ponad tysiąc, ale gdyby się uprzeć, da się zsumować wszystkich uczestników biegów w ciągu roku. Bardziej uparta osoba dałaby nawet radę zsumować unikalne imiona i nazwiska, czyli podać prawdziwą liczbę niepowtarzalnych biegaczy zamiast mylącej nas sumy frekwencji. Nie podejmę się tego zadania, ale myślę, że wyszło by coś pomiędzy 50 a 80 tysięcy osób. Nie licząc oczywiście uczestników biegów dla dzieci, bo wiadomo - dzieci i ryby głosu nie mają.

Powiedzmy, że wyszło nam 65 tysięcy. Czy tylu mamy biegaczy? Otóż myślę, że nie.

Biegacz biegaczowi nierówny, bo czyż jest biegaczem młody człowiek, który dla frajdy wystartował w biegu InterRun w Krakowie lub Warszawie? Czy biegaczem jest przypadkowy uczestnik BiegnijWarszawo, który skorzystał z okazji by za 40 pln dostać koszulkę sportową? Czy biegaczem jest student, który dla uzyskania wpisu w indeksie ukończył z czasem 2 godzin bieg Niepodległości w Warszawie? Czy biegaczem jest kilka tysięcy uczestników biegów ulicznych, który nie trenują biegania, ale od wielu lat podtrzymują tradycję startu raz do roku w biegu organizowanym w swoim mieście?

Odpuśćmy więc może krótkie biegi, i skoncentrujmy się na maratonach - przecież maratonu nie podbiegnie ktoś, kto biegaczem z prawdziwego zdarzenia nie jest!

Kilka lat temu Jarosław Kosoń starał się liczyć każdego roku liczbę maratończyków, którzy przebiegli choć jeden maraton w roku. Jeżeli dobrze pamiętam ostatni raz takie zestawienie ujrzało światło dzienne w 2005 roku, a wynik wskazał na ponad 5000 osób. Można byłoby spróbować policzyć to obecnie, wyszłoby zapewne między 10 a 15 tysięcy osób w roku 2010. Tylu mamy zapewne maratończyków. Ilu półmaratończyków? Nie wiadomo. Niestety od razu ciśnie się na usta pytanie „Czy maratończykiem jest się tylko przez rok?”. Jak policzyć ile jest w 38 milionowym kraju żyjących osób, które chociaż raz w życiu pokonały maraton i są maratończykami? Wszak tytuł MARATOŃCZYKA jest dożywotni. To kolejne frapujące pytanie na które nie potrafię odpowiedzieć w żaden sposób. Nie umiem nawet określić marginesu błędu !!!

O ile trudno oszacować liczbę samych biegaczy, to łatwo jest badać dynamikę ich przyrostu. Poniżej przedstawiam wykresy prezentujące frekwencję kilku wybranych biegów. Analiza wykresów jest tak łatwa, że aż pozwolę sobie ją pominąć.

Poznań Maraton



Cracovia Maraton



Gniezno, Półmaraton Lechitów


Zwracam tylko uwagę na fakt, że dynamika wzrostu frekwencji kobiet jest o wiele wyższa od mężczyzn. Czy oznacza to, że kobiety zaczynają biegać częściej niż mężczyźni? Nie, raczej zaczynają nadrabiać braki w aktywności ruchowej. Co bardzo cieszy :-)

Inną metodą przychodzącą mi do głowy w kwestii badania wzrostu popularności biegania w Polsce jest wykazanie wzrostu oglądalności portalu MaratonyPolskie.PL. Im więcej jest osób interesujących się bieganiem, tym więcej mamy wszak czytelników. Ktoś, kogo bieganie nie interesuje nie będzie przecież odwiedzał naszego portalu. Oto dane za ostatnie 6 lat.


Powyższe wykresy to niestety tylko i wyłącznie frekwencja, która pokazuje wprawdzie trend rosnący, ale nie odpowiada na postawione w tytule pytanie. Okazuje się, że nawet w tak uproszczonym, sprowadzonym do czystej matematyki sumowaniu frekwencji na biegach nie jesteśmy w stanie powiedzieć „Ilu jest biegaczy w Polsce”.

Centrale firm zachodnich często posługują się danymi informującymi o liczbie biegaczy w Niemczech, Francji, Hiszpanii itd. Niestety nieznana jest nam ani metodologia uzyskania wyników (sposób zliczania i kwalifikowania biegaczy jako biegaczy), ani sposób ich przeprowadzenia. Podejrzewam, że liczby są efektem badań rynkowych prowadzonych na szeroką skalę za pośrednictwem różnego rodzaju ośrodków badania opinii publicznej w rodzaju naszych krajowych OBOP czy TNS. Badania takie są drogie, wykonywane na zlecenie, a ich wyniki zwykle są wyłącznie do dyspozycji zlecającego. Szansa na zlecenie takich badań w naszym kraju jest niewielka, a jeszcze mniejsza na upublicznienie uzyskanych wyników.

Można byłoby powiedzieć, że być może problem jest akademicki, i odpowiedź jest nieistotna. To, czy biegaczy w Polsce jest dwadzieścia, pięćdziesiąt czy sto tysięcy jest nieważne. Firmy będą sprzedawać tyle butów, ilu będzie ich nabywców, media zaczną robić transmisję największych biegów, gdy liczba ich uczestników przekroczy 10 tysięcy, a portal MaratonyPolskie.PL dokupi nowe serwery wtedy, gdy strona zacznie się otwierać zbyt wolno. Jest to jednak przekonanie błędne, i nie powinniśmy pozostawić tematu samemu sobie.

Całkiem niedawno, przy okazji współpracy z pewną osobą piszącą pracę doktorancką na temat aktywności fizycznej w Polsce, wszedłem w posiadanie pewnych ciekawych danych. Otóż okazało się, że nasi południowi sąsiedzi podają publicznie skierowane do zachodnich firm dane, że w Czechach biega 100 tysięcy ludzi. Cóż, Czechy kraj wesoły, choć ludności ma prawie czterokrotnie mniej niż Polska. Automatycznie odpowiedziałem, że takie dane wyglądają bardzo niewiarygodnie, wręcz niemożliwie. Poprosiłem o ich uwierzytelnienie poprzez wypisanie frekwencji 10 największych czeskich biegów - poza imprezami w Pradze nie kojarzę żadnego dużego biegu w Czechach, gdy tymczasem polska dziesiątka biegów kończy się frekwencją w okolicach półtora tysiąca osób plus kilkanaście biegów z frekwencją powyżej tysiąca. Odpowiedzi jak można było się spodziewać nie otrzymałem, co tylko potwierdziło moje podejrzenia o wyssanie danych przez rodaków Wojaka Szwejka z palca.

Zacząłem się wtedy zastanawiać czemu ktoś w Czechach miałby podawać tak nieprawdopodobne dane, lub jak bardzo szerokie kryteria „biegacza” przyjął, by móc uzyskać wynik na którym mu zależało. Stara indiańska prawda mówi, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to zapewne chodzi o pieniądze. Uważam, że zaprezentowanie swojego kraju „jako biegaczami i biegaczkami płynącego” to interes biznesowy, metoda prowadzenia szeroko rozumianego public relation kraju jako nowoczesnego, postępowego, pełnego aktywnych ruchowo, zdrowych, dobrze uposażonych obywateli. Najbardziej martwi mnie jednakże nie to, że nie wiadomo skąd wzięła się liczba 100 tysięcy biegających czechów. Martwi mnie to, że już jeden z producentów markowego sprzętu podczas spotkania ze mną posłużył się tą liczbą jako argumentem, że lepiej inwestować w bieganie w Czechach niż w Polsce. Wszak Czechy są biegową potęgą, że wystarczy wspomnieć Zatopka, Maraton w Pradze i … sto tysięcy biegaczy!

Polska ma swoich sławnych biegaczy. Polska ma swoje sławne maratony. I tylko do jasnej cholery nie wiadomo ilu mamy biegaczy !!!

Ilu nas jest? Pytanie pozostaje otwarte.

Zapraszam do dyskusji, być może przybliży nas ona do jakichś wniosków. Temat jest o wiele szerszy, od liczby biegaczy zależą bowiem choćby rozmowy organizatorów biegów ze sponsorami, którzy niestety wciąż pytają „a kogo obchodzą biegi?”, czy „ile osób będzie chciało obejrzeć bieg?”. Być może gdyby udało nam się ustalić tak podstawową informację jak liczba biegaczy, nie tylko producenci mieliby łatwiejsze zadanie podczas negocjacji cenowych w swoich zachodnich centralach, ale i organizatorzy coraz rzadziej słyszeliby by na spotkaniu ze sponsorami legendarne już zdanie „A to poza Berlinem, Londynem i Nowym Jorkiem w Polsce też są organizowane biegi, w których ktoś startuje”?

Tak to wciąż niestety wygląda...



Komentarze czytelników - 89podyskutuj o tym 
 

Agata_

Autor: Agata_, 2010-09-29, 22:00 napisał/-a:
prędzej przeprowadziłabym ankietę internetową, gdyby wziąć pod uwagę biegaczy- startujących w zawodach(bo pewnie to najbardziej interesuje sponsorów) można by na przykład za pomocą excela zliczyć liczbę biegaczy usuwając jednocześnie te same osoby(w przypadku kiedy powtarza się nazwisko, imię, miejscowość)oraz zagranicznych zawodników.
Samo zliczanie zajęłoby chwilę, jednak najbardziej czasochłonne byłoby zebranie wyników z wszystkich zawodów w jednym miejscu, a nawet nie tyle wyników, co zawodników biorących udział w biegu.

 

moniska

Autor: moniska, 2013-11-06, 17:50 napisał/-a:
Witam wszystkich :)
Właśnie problem "ilu nas jest" jest mi bliski... piszę pracę licencjacką na temat biegania i muszę oszacować wielkość próby badawczej, tylko jak to zrobić, kiedy niewiadomo ile nas jest? :)

 

eol

Autor: eol, 2013-11-06, 22:33 napisał/-a:
i nie da się tego ustalić dokładnie,..ale np gdyby :
wziąć, jako próbkę badawczą biegaczy np 3 miast. Np Bydgoszcz, Toruń, Gdańsk. Ustalić po 3 największe zawody w tych miastach i policzyć ile w conajmniej w jednych zawodach biegło osób - bydgoszczan w Bydgoszczy, torunian w Toruniu, gdańszczan w Gdańsku. Liczby te w proporcji do liczby mieszkańców odpowiednich miast dadzą jakieś wyniki.
Do tego dodać umowny procent nie startujących(wg mnie to drugie tyle)i mamy jakieś obarczone błędem, ale względnie poprawne wyniki. Oczywiście procenty z w/w 3 miast trzeba odnieść na ludność Polski. Ja mam taki pomysł.

 

pas72

Autor: pas72, 2013-11-07, 01:02 napisał/-a:
Rozkład występowania biegaczy nie jest proporcjonalny ani co do częstości wychodzenia na bieganie, ani miejsca, ani co do godziny, ani co do dnia w tygodniu, ani pory roku, itd., więc na pewno nie wystarczy, że po prostu zaczniesz ich liczyć gdziekolwiek i kiedykolwiek. Albo uda ci się znaleźć opracowanie metody statystycznej dla liczenia specyficznej grupy ludzi, i właściwie dostosujesz ją do swojego przypadku, albo o pomoc poprosisz statystyka - wtedy będziesz wiedziała, gdzie, kiedy i jak długo zbierać dane.
Jakimś rozwiazaniem może być też ograniczenie zakresu twojej pracy do biegaczy będącymi studentami jednej uczelni, wtedy pewnie prosty wywiad lub ankieta na każdym wydziale będzie wystarczająca.
Ale może twoja komisja przełknie też wielkość wziętą z sufitu przez utytułowanego przedstawiciela którejś z instytucji o poważnie brzmiącej nazwie.

 

Artur Solec

Autor: Artur Solec, 2013-11-07, 09:52 napisał/-a:
witam, ja proponuję zacząć od stwierdzenia definicji "kto to jest biegacz"? czy są to osoby biorące tylko udział w imprezach biegowych czy też te, które nie utożsamiają się z biegami masowymi a tylko dla siebie wychodzą biegać. bo dla mnie to też są biegacze. policzenie biegaczy to stosunkowo bardzo trudny temat i jak dla mnie niewykonalny. jeszcze stosunkowo lokalnie to może da się z dużym błędem prawdopodobieństwa określić natomist w skali kraju już nie. dlaczego? są różne proporcje we frekwencji w biegach, w których czasami bierze udział ta sama grupa ludzi, następuje wzrost zainteresowania biegami czyli na dany kolejny dzień może być już większy odsetek itd, itd.
jeśli ktoś znajdzie jakimś cudem wzór na policzalność biegaczy z prawdopodobieństwem do 2 % błedu to powinien dostać przysłowiowego Nobla. temat arcyciekawy aczkolwiek bardzo trudny.

 

henry

Autor: henry, 2013-11-07, 12:09 napisał/-a:
Jak na razie jest nas mało. Media i niektórzy podniecają się masowością biegania ale to nie prawda. W dużych miastach trochę ludzi biega , najwięcej chyba w Poznaniu , jednak jak to się ma do pół milionowego miasta gdy w biegu uczestniczy nawet 1000 biegaczy. Najlepiej zaobserwować to w miastach małych i powiatowych. Dla przykładu podam moją okolicę Miłosław, Pyzdry , Zagórów, w tych miastach nikt nie biega a miasta mają po 4 tys mieszkańców. Września, Środa W-kp , Jarocin biega około 30 - 50 osób jak przyjdzie zima to bardzo niewielu. Dla porównania podam ilu ludzi jeździ turystycznie na rowerach: we Wrześni na rajdzie rowerowym 4000 osób, w Kołaczkowie wieś gminna na rajdzie rowerowym 400 osób na biegu o Złoty Kłos 6 osób.

 

Arti

Autor: Arti, 2013-11-07, 22:29 napisał/-a:
Można szacować lecz z dużym błędem.

Jest pełno ludzi ,którzy np 2 razy w tygodniu wychodzą pobiegać 5km. Nigdzie nie startują ale kupują buty, ciuchy do biegania itp. I takich ludzi jest kilka razy więcej niż tych co rejestrują się na biegach. ;)

 

pas72

Autor: pas72, 2013-11-08, 03:20 napisał/-a:
LINK: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dob%C3%B3r_

Statystyka nie jest nauką nową, i problemem nie jest metoda czy dobór próby, ale zebranie właściwej ilości i jakości danych. Czy wielkość błędu na poziomi 2% jest tak trudna do osiągnięcia, to się okazuje dopiero w praniu (czytaj: liczeniu).

 

Autor: van, 2013-11-08, 09:35 napisał/-a:
Posiadanie w garderobie pary butów biegowych, konta na MP i świętego przekonania o tym, iż Droga Mleczna wiruje wokół tzw. „życiówki”, to zapewne w wielu przypadkach argumenty rozstrzygające. Jak by nie liczyć, lepiej chwilę pomilczeć z człowiekiem (choćby i o bieganiu), niż wciskać głowę w kolejną mentalną foremkę. Biegać i „być biegaczem” to jednak dwie różne sprawy. Bieganie z pewnością może służyć zdrowiu, a poprzez oczyszczanie ciała i umysłu sprzyjać poszerzaniu horyzontów poznawczych praktykującego. Dążenie do „bycia biegaczem” to ruch w kierunku dokładnie odwrotnym. Spadek liczby „biegaczy” wśród ludzi regularnie biegających (również w zawodach), z dużym prawdopodobieństwem będzie czynnikiem wzmagającym powszechne zainteresowanie tą formą spędzania wolnego czasu.

 

Mars

Autor: Mars, 2013-11-08, 20:47 napisał/-a:
Jest dokładnie tak jak piszesz.

Jeszcze dodam coś od siebie.

Szybkie bieganie skraca życie.
Bardzo częste bieganie także skraca życie.

Bo owszem, bieganie przyczynia się do poprawy zdrowia, ale co za dużo to niezdrowo. A ciągła pogoń za życiówkami to według mnie całkowite zatracenie radości z biegania. Człowiek funkcjonuje jak maszyna do bicia kolejnych rekordów. Żadnej radości, liczy się tylko dobry wynik, a jeśli z jakichś powodów nie uda się go osiągnąć to przychodzi gorzki smak porażki. Człowiek staje się więźniem własnego umysłu, który siedzi w celi pt. „bieganie”, bez okien, bez spacerniaka i nigdy nie widzi świata zewnętrznego. Umysł wiotczeje, kurczy się, zanika.

W bieganiu jest pewien paradoks. Podobno ta pasja poprawia zdrowie. A jeśli poprawia zdrowie to oznacza, że taka osoba rzadziej odwiedza lekarzy. A jednak okazuje się, że Ci co szybko i dużo biegają, zamiast rzadziej chodzić do lekarzy to chodzą do nich częściej. Bo to kolano nawaliło, to jakiś mięsień się zerwał, to stopa nawaliła itp. Co chwilę jakaś kontuzja. Dzięki Biegaczom wielu lekarzy specjalistów ma dobre utrzymanie :-)

Należy pamiętać, że można wpaść w uzależnienie od biegania. A leczenie tego zaburzenia osobowości w zaawansowanej fazie wymaga specjalistycznej psychoterapii długoterminowej.

 



















 Ostatnio zalogowani
cinekmal
07:34
mieszek12a
07:20
ula_s
07:08
szydlak70
06:45
Etiopczyk
06:34
Stonechip
06:32
Leno
06:23
shymek01
05:36
42.195
05:25
Łukasz S.
05:03
lordedward
00:02
kos 88
23:54
Fredo
23:33
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |