Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 378/129762 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:9.8/4

Twoja ocena:brak


10 stron maratonu - cz.10
Autor: Jerzy Skarżyński
Data : 2008-12-22

To już ostatni odcinek cyklu artykułów pochodzących z najnowszej książki Jurka Skarżyńskiego pt. "Maraton". Zaprezentowaliśmy w nich - taką mamy nadzieję - przekrój książki, który z jednej strony pozwoli Wam wyrobić sobie własne zdanie na temat jej zawartości, a z drugiej - zachęci Was do jej kupna, i do doskonalenia swojej wiedzy na temat metod treningowych oraz historii maratoningu.



Rys.1 - okładka książki pt. MARATON



Czy dwa treningi dziennie to tylko domena wyczynowców? Czy amator nie może skosztować tego owocu, do tego starszy wiekiem? Może, a jakże! Ba, nawet wskazane jest, żeby go skosztował. Nie tylko amatorzy zresztą, nawet ci starsi – także trenujące kilkunastoletnie dzieci. KAŻDY powinien go spróbować, bo drugi trening to nie tylko dodatkowy kilometraż. To znakomita forma treningu psychiki, sprawdzania siły swojej motywacji do realizowania celów sportowych.

Wyjść na drugi trening jest ciężko, ale nie z powodu fizycznego osłabienia, chociaż zmęczenie porannym treningiem siedzi jeszcze zwykle w organizmie. Największe kłopoty są na tle motywacyjnym. Gdy nadchodzi moment wyjścia na drugi trening, najzwyklej w świecie... nie chce się tego robić! Pamiętam, jak po obiedzie, a potem po poobiedniej rozleniwiającej drzemce musiałem czasami wypędzać z łóżka mojego podopiecznego – Roberta Kowalskiego, co by nie mówić czołowego polskiego biegacza lat 80, medalistę MP w biegu na 5 000 m. Strasznie musiałem go czasami strofować, by przestał się na różne sposoby wymigiwać od ponownego wyjścia na trening. Wychodził oczywiście, ale co się przy tym nagadaliśmy, to nasze.



Rys.2 - Szczecin, 1978



Żeby nie robić z siebie bohatera, który bez szemrania robił wszystko, co trzeba było – mi też zwykle nie chciało się na ten drugi trening wychodzić, szczególnie zimą, gdy za oknem panowały już ciemności (czołówek wtedy nie było!). Pewnie nikomu się wtedy nie chce wychodzić w teren! Zresztą jest to normalne, bo w powszechnym odbiorze graniczy to z masochizmem. Czy jednak sportowiec znający drogę prowadzącą do celu, wątpiący w sens wytyczonego planu pracy, ma szanse na jego osiągnięcie? Na pewno nie! Szybko mi więc te głupie myśli przechodziły, a po kilometrze biegu byłem już zadowolony w dwójnasób – z tego, że jednak realizuję plan, ale głównie z tego, że nie posłuchałem tych podpowiedzi, by zrezygnować z treningu.

Co do drugiego treningu w jednym dniu jest jednak pewne ale… No właśnie, drugi trening można włączyć do planu tylko pod jednym warunkiem – jeżeli dwa treningi mają nam służyć, wtedy praktycznie cały dzień musi być podporządkowany i tym treningom, i odpoczynkowi przed nimi i po nich. Jak realizować plan zawierający dwa treningi dziennie? W moim przypadku taki dzień wyglądał następująco: pobudka (7:40) – śniadanie (8:00) – odpoczynek w łóżku – I trening (10:00) – odpoczynek w łóżku – obiad (14:00) – odpoczynek w łóżku – II trening (17:00) – odpoczynek w łóżku – kolacja (19:00) – czas wolny – sen (23:00).

Pasuje?! Mi to w okresie kariery zawodowej nie przeszkadzało. W te działania wplecione były rzecz jasna zabiegi odnowy biologicznej, zwykle kosztem "czasu wolnego", ale czasami (najczęściej w środy – po biegu ciągłym) masaż był robiony po obiedzie i już po nim wychodziłem na popołudniowy 8-10-kilometrowy truchcik.



Rys.3 - Szczecin, 1979



Dwa treningi jednego dnia dają bardzo dużo, ale ich przyswojenie bez odpoczynku w optymalnych warunkach może być żadne. Mało powiedziane – może być przyczyną przetrenowania, czyli zaszkodzi zamiast pomóc. Od ciebie tylko zależy, w jakim stopniu będzie to skuteczne. W domowych warunkach treningowych takie poświęcenie jest niemal niemożliwe do zrealizowania, gdyż zwykle mamy jakieś zajęcia, które wykluczają tego typu zaangażowanie. Praktycznie więc dwa treningi dziennie w przypadku nie wyczynowców możliwe są do wykonania tylko na obozie sportowym. Dwa treningi? Dasz radę, na pewno, tylko czy... "odpoczynek w łóżku" nie okaże się za trudny do zrealizowania.

Co bowiem oznacza termin "odpoczynek w łóżku"? Bez komentarza odpoczynek może się okazać mało skuteczny. Nie chodzi o leżenie na łóżku, na pościeli, ale jak do snu – w piżamie i pod kołdrą, by mięśnie odczuwały dobroczynne działanie ciepła. Mało tego – podczas "odpoczynku w łóżku" wymagane jest także swoiste wyciszenie. Nie mam jednak na myśli leżenia w zupełnej ciszy, bo akurat włączone radio czy muzyka z odtwarzaczy nie przeszkadza, gdy nie jest to zbyt głośne. Wyciszenie dotyczy raczej... zaciemnienia. Sugeruję leżeć z zamkniętymi oczami. Jest to duuużo skuteczniejsza forma od zwykłego leżenia w łóżku, choćby pod kołdrą. Zamknięte oczy wyciszają umysł, a i kalorii trochę zostanie, bo patrzenie też jest energożerne.



Rys.4 - Melbourne, 1986



Mięśnie i psychika poddane tej terapii szybciej się regenerują. Ideałem podczas tych łóżkowych sesji jest spać, albo przynajmniej drzemać, ale przyznaję, że ja ze snem w ciągu dnia miałem kłopoty, więc korzystałem tylko z dobrodziejstw leżenia pod kołdrą, czasami drzemania, zwykle przy cicho włączonym radiu lub magnetofonie. Tak to kiedyś wyglądało, za moich czasów, ale – jak by nie patrzeć – wyniki sportowe były! Teraz czasy się zmieniły i raczej trudno wyegzekwować od młodych zawodników leżenia plackiem w łóżku, ale myślę, że taki powinien być kierunek działań, a już na pewno w dniu, w którym są dwa treningi.

Młodzi nazwą to pewnie masochizmem, a ja "koniecznymi działaniami dla osiągnięcia ambitnego celu". Jeśli oczywiście leżenie w łóżku można nazwać "działaniami", he, he! Ja tylko podpowiadam, bo wybór – jak zawsze – należy do ciebie.

Trzy treningi dziennie? Nigdy tego nie praktykowałem, ale wiem, że są zwolennicy takiej koncepcji treningowej. Jeszcze przed śniadaniem robią kilka kilometrów biegu i krótką gimnastykę rozciągającą. Potem trening zasadniczy, a po południu uzupełniający...



Komentarze czytelników - 65podyskutuj o tym 
 

Autor: wese, 2008-11-28, 23:49 napisał/-a:
Sam trenuję już któryś rok z rzędu na książkach J.S jednak najnowsze plany mnie zaskoczyły . Przedtem było odradzane bieganie 40 km a teraz raptem jest zalecane . W poprzednich książkach nie słyszałem by 4x w tygodniu uprawiać GS , nigdzie też nie wyczytałem o przebieżkach 20x200 . Ciekawe czym będziemy My uważni czytelnicy J.S zaskoczeni w 5 książce. I czy aby nie będzie to kolejne lanie wody .Mimo wszystko polecam salcesonom wszelakiej maści . Jednakże autorze kochany pamiętaj że po śląsku powiem " my nie są żółtodzioby " A to że ktoś kiedyś przebiegł tyle a tyle to już po 4 książce nie wiele znaczy . Zaczyna to śmierdzieć komercją , obliczoną na ile frajerów się da kupić na 5 książkę . W 5 książce dowiemy się np. że robienie skipów już nie jest w modzie , w 6 książce przeczytamy że wieloskoki to były za komuny . A w 7 książce że jedzenie kapusty jest niezdrowe . I jedna naczelna nutka sentymentalna przecież tak niewiele mi( autorowi) brakowało do IO a tego się będziemy dowiadywać z każdej książki bo to jest temat dyżurny.

 

iwa

Autor: iwa, 2008-11-29, 10:43 napisał/-a:
Wydaje mi się, ze jesteś niesprawiedliwy tak pisząc, ponieważ z jednej strony, jak sam piszesz, trenujesz "na książkach J.S.", a z drugiej zarzucasz Mu komercję itd. Trzeba też wziąć pod uwagę, że książka jest napisana nie tylko dla biegaczy, którzy mają już jakąś przeszłość biegową i nie są "żółtodziobami". Biegaczy ciągle przybywa, a dwie pierwsze książki są już niedostępne na rynku, stąd też są powtórzenia, np. o historii maratonu, aby nowi biegacze mogli się z tym tematem zapoznać.

 

Autor: Rapacinho, 2008-12-06, 19:56 napisał/-a:
Będę chciał w najbliższych dniach zamówić "Maraton", tak więc już niedługo będę mógł się pokusić o jakąś konkretniejszą opinię.

 

Marysieńka

Autor: marysieńka, 2008-12-16, 16:03 napisał/-a:
Święte słowa, święte.
Prawda.
W maratonie obowiązuje zasada..
Wolniej zaczniesz, szybciej skończysz.
Sama kilkadziesiąt razy miałam okazję tego doświadczyć:)))

 

Admin

Autor: Admin, 2008-12-22, 08:48 napisał/-a:
Zamieściliśmky ostatni już niestety odcinek książki Jurka Skarżyńskiego. W imieniu całej redakcji dziękuję Jurkowi za taką możliwość i mam nadzieję, że poszczególne odcinki śledziliście z apetytem :-)

 

IwonaKrzysBiega

Autor: IwonaKrzysBiega, 2008-12-22, 11:48 napisał/-a:
Pierwszy maraton przebiegłem w Poznaniu 2006 z czasem 4,22 a właściwie był to marszobieg. Dlaczego tak się stało.Po nabyciu książki Pana Jurka dowiedziałem się dlaczego.Trenowałem wraz z żoną całą zimę(cross,WB1,2,3) na podstawie książki Pana Jurka.Przed maratonem w Dębnie w 2007r odpoczywałem według ksiązki. Przed maratonem bałem się dystansu i właściwie wszystkiego. Całe szczęście przed biegiem spotkaliśmy JS i wlał we mnie i w małżonkę, którą wiele osób zna - Iwona z Kołobrzegu. Start w czasie biegu tylko w głowie tylko wskazówki z ksiązki( na 2 pętli chciałem dojść innego biegacza ale po zmierzeniu czasu okazało się, że biegnę 4,30 na kilometr co było jak na moje mozliwości sprintem szybko idę po rozum do głowy i zwalniam).Gdy kończę bieg nie mogę uwieżyć w czas 3,30,33. Naprawdę wspaniały. Po tygodniu startuję na 10km i znowu rekord 41,06. Naprawdę wspaniały do dziś jeszcze się nie poprawiłem. Myslę że miałem wiele wskazówek od kolegów biegaczy o których przy okazji wspomnę Andrzeja(Wygana) który zagrzewał mnie a właścicie nas bo moja małzonka swój pierwszy maraton w tym samym czasie przebiegła w 4,02 co jest naperawdę dobrym wynikiem, kolegę Pawła z którym staram się rywalizować, Roberta który przyczynił się do rozpoczęcia biegania , Krzysztofa i wielu wielu innych z którymi spotymamy się wspólnie na biegach. Każdy przekazuje nam po tochu garść swoich doświadczeń. Książka JS usystematyzowała te informacje, pozwala je zweryfikować, jak ktoś uważa to może je pozmieniać ale ma odnośnik. My korzystamy z książki i staramy się biegać w/g tego.Każdy ma wolność wyboru co do sposobu treningu. Szukając metod książka JS stała się dla mnie elementarzem. Czasami człapiąc na rozbieganiach po 5,45 zastanawiam się jak jak ja przebiegłem maraton po 5 minut na kilometr. Po prostu trzeba biegać dla mnie sukcesem okazało się kupienie książki JS i bieganie w/g tego co tam jest napisane.Jeżeli ktoś inny napisze podobną również ją przeczytam i być może garść wiedzy wykorzystam dla naszego biegania bo biegamy krótko 3 lata a mój kolega Andrzej 30 wspaniale by było gdyby opisał swoją wiedzę. Chociażby biegi które wspomina w jakim obuwiu się biegało a czasy były równie dobre .Trzymam kciuki za wszystkich biegaczy którzy dzielą się swoją wiedzą z innymi.IwonaKrzysBiega.

 

Autor: Rapacinho, 2008-12-22, 20:40 napisał/-a:
Ja już niedługo będę miał okazję przeczytać książkę "Maraton". Przyszła do mnie pocztą w zeszłą środę, ale to ma być prezent dla mnie pod choinkę, tak więc muszę jeszcze poczekać do środowego wieczoru :)

 

wojtek kasiński

Autor: wokasi, 2008-12-26, 20:38 napisał/-a:
Książka Jerzego Skarżyńskiego to elementarz.Pierwszy kompletny,fachowy poradnik dla biegaczy amatorów którzy chcą profesjonalnie trenować.Kolejne książki Jerzego to nic innego jak uwspółcześnianie,aktualizowanie wiedzy.
Zachęcam innych naszych najlepszych biegaczy do opisania swojej metody,zdradzenia tajników treningu biegów długich.
Niech ktoś się zmierzy z Jerzym Skarżyńskim.Na razie jest on jedyny.Jestem jego gorącym zwolennikiem,Wojtek Kasiński z Pszczyny.

 

Autor: Rapacinho, 2008-12-28, 19:36 napisał/-a:
Jestem już w połowie książki i muszę przyznać, że jest dobra. Dlaczego tylko dobra a nie bardzo dobra? Tylko z tego powodu, że jak na razie przygotowuje się pod kątem półmaratonu i 10km, a nie pod kątem maratonu. Gdy będę przygotowywał się konkretnie pod maraton to pewnie powiem, że książka jest bardzo dobra :). Zdecydowałem, że chcę mieć tę książkę z kilku powodów, po pierwsze kiedyś na pewno będzie dla mnie bardzo przydatna, po drugie jest tam wiele cennych wskazówek, które przydadzą mi się przed moim przyszłorocznym debiutem w maratonie, a po trzecie część elementów z tej książki będę chciał przenieść na swoje przygotowania na sezon 2009. Ogólnie książka bardzo fajna, fajnie czytało się historię maratonu i mimo tego, że jestem dopiero w połowie, to wyłapałem już kilka cennych wskazówek dotyczących biegania :)

 

kkazmier

Autor: kkazmier, 2009-01-04, 11:07 napisał/-a:
1.GS-autor zalecał ją jak najczęściej. Wersja 3x w tygodniu była wersję minimalną. Przynajmniej 4x na tydzień przynosi pewnie dużo lepsze efekty.

2.20x200m autor wielokrotnie robil podczas swojej zawodniczej kariery. W swoich planach pewnie o tym nie napisał, bo byslał, że zwykły biegający będzie miał duży problem z ich wykonaniem.
Sam sprawdziłem to na własnej skórze. Dopiero przy bieganiu na odpowiedniej predkosci (raczej wolniej niz szybciej) udalo mi się wykonac 20x150 czy 20x200.
Bardzo chwale sobien tego typu trening. Technika, szybkosc i swoboda biegania idzie sporo w gore.




3.Roznice pewnie biora sie z rosnacych doswiadczen trenerskich. Pana Jurka.

 



















 Ostatnio zalogowani
crespo9077
08:11
macius73
07:58
pawlo9
07:55
mariuszkurlej1968@gmail.c
07:49
Piotr Fitek
07:21
jaro109
07:06
Brytan65
06:53
marian
06:53
Januszz
06:42
Stonechip
06:39
runner
06:33
Admin
05:51
piotrhierowski
05:41
biegacz54
05:35
Andrea
02:27
pawlo
01:01
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |