Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  Admin (2002-08-05)
  Ostatnio komentował  Jans (2002-08-07)
  Aktywnosc  Komentowano 5 razy, czytano 140 razy
  Lokalizacja
 Techniczne

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



ANONIM

(Admin)

 2002-08-05, 08:04
 Kawał na początek tygodnia
Słuchajcie, jesteśmy na super balandze u mojego kumpla. Facet mieszka w
willi. Balanga na całego, a tu jedna panienka przychodzi z rottweilererem,
który nie lubi towarzystwa po alkoholu, jak to zreszta zwykle wszystkie
pieski w ogólnosci, a rottweilery w szczególności. Ktoś proponuje przerzucić
rottweilera przez siatkę na posesję sąsiada, który wyjechał, coby nie
bruździł (rottweiler, nie sąsiad, ma się rozumieć). Na to mój kumpel: -
Niech was ręka boska broni! Tam mieszka taki jamnik, oczko w głowie mojego
sąsiada. Jak się by Maksiowi co stało, to by mnie Józek chyba zaj...? !
Dobra. Towarzystwo bawi się dalej, ale jak koło pólnocy rottweiler naprawdę
lekko dziabie jednego z nas, to nie wyrabiamy i po cichutku przerzucamy
bydlę przez płot do sąsiada. Rano gdy wszyscy jeszcze śpią, mój kumpel -
gospodarz balangi otwiera na full kacu bramę, coby po piwko skoczyć i co
widzi ? Pękający z dumy rottweiler z uwalanym ziemią bardzo martwym
jamnikiem w pysku. - O, kur..a, o, ku..a, Józek mnie zaj...e, jak ja mu się
wytłumaczę?!!! - wpada w panikę (kumpel, nie martwy jamnik, ma się
rozumieć). Spoko, towarzystwo wprawdzie skacowane, ale pełne poczucia winy i
chęci uchronienia swego gospodarza przed morderczymi zapędami Józka,
fanatyka jamników. Inkryminowany jamnik denat ląduje w wannie, gdzie za
pomocą szamponu, cocolino, suszarki i szczotki do włosów gospodarza
przywrócona zostaje mu dawna forma i świetności. Póki jeszcze się nie
rozwidniło na dobre, corpus delicti ląduje na ganku sąsiada na swym stałym
ulubionym miejscu w koszu. Jeszcze tylko łapka na łapkę, pyszczek na łapki i
jest git. Towarzystwo się rozjeżdża. Koło południa wraca sąsiad. Mój kumpel
jakby nigdy nic. Cisza. Cisza. Cisza. Po jakichś dziesięciu minutach
przychodzi sąsiad. Blady jakiś taki i bardzo niewyraźny. - Eee, słuchaj,
tego... nie widziałeś czasem, łaził kto może u mnie wczoraj po posesji, co
? - Wykluczone, Józek - Na pewno ? Na sto procent ! Wiesz, było u mnie pare
osób, prawie całą noc robiliśmy grilla w ogrodzie, niemożliwe, żebysmy nie
zauważyli, jakby kto się do ciebie wlamać chciał, albo co. A co ? Zginęło ci
coś, czy jak? - rżnie głupa mój kumpel. - Eee nie, tylko wiesz, dwa dni
temu pochowałem Maksia tam, pod różami, a teraz... No choć i sam, kur...a
zobacz.... Albo wiesz, idź lepiej sam, a ja tu chwilę posiedzę u ciebie, ok
?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


ANONIM

(Admin)

 2002-08-05, 11:33
 I jeszcze jeden
List jest dobry, koles musiał być naprawdę glodny...

Dzień Dobry,

Nie ukrywam, że list ten piszę aby dać upust złości, w jaką wprawił
mnie jeden z produktów Waszej firmy. Chodzi o pizze mrożoną
"Ristorante Edizione Speciale Pizza Salame" - jak zgaduję w edycji
specjalnej. Znalazło swoje potwierdzenie. Kupiłem taką pizzę w dniu
dzisiejszym (niedziela wieczór), w Warszawie, w sklepie BOMI na ul.
Puławskiej róg Rakowieckiej. Miała mi posłużyć za objado-kolację -
co dużo znaczy, bo nie jadam ostatnio regularnie. Data przydatności do
spożycia: 090702. Zgodnie z instrukcją wyjąłem ją z folii i piekłem
pizzę na środkowym poziome ok. 15 min. Wszystko zapowiadało się
dobrze, ładny zapach i tak dalej. Jednak po wyjęciu gotowej do
spożycia pizzy okazało się, że jest ona ZAMIESZKAŁA!!!
Mniej więcej pośrodku, między ziarenkiem kukurydzy a kawałkiem
zielonej papryki leżała sobie częściowo zatopina w ser gąsienica (czyt.
robal) długości ok 1 cm, barwy brązowej. Jestem z wykształcenia ekonomistą,
więc trudno mi tu zidentyfikować gatunek. Nie przypuszczam aby ów zwierz
zamieszkiwał mój pieranik już wcześniej, podejrzewam więc, że
znalazł się tam wraz z pizzą. Lista składników na opakowaniu nie zawiera
niczego
podobnego. Jest tam jednak hasło "Poczuj atmosferę i niepowtarzalny
smak Italii - świeże, wykwintne obłożenie ze specjalnie dobranymi
składnikami i charakterystycznymi włoskimi przyprawami". Nie wiem czy dobrze
rozumuję, ale faktycznie robal w mojej pizzy był charakterystyczny i być
może
wykwintny. Czy miał niepowtażalny smak, tego nie wiem, ale jeżeli
ktoś z państwa pragnie się przekonać osobiście, z dziką rozkoszą dostarczę
mu/jej tego przypieczonego biedaka do degustacji. W takim wypadku proszę o
kontakt w poniedziałek przed godziną 12. Później bowiem udaję się z
nim na spacer do sklepu w celu złożenia reklamacji (mam nadzieję, że nerwy
mi nie puszczą).
Być może firma Dr. Oetker powinna dodać znalezionego robala do
składu, aby uniknąć nieporozumień. Analogicznie należałoby zweryfikować masę
netto, i wartości odżywcze produktu. Słowa "wykwintne obłożenie" proponuję
zastąpić właściwszym według mnie sformułowaniem "wykwintna obsada".
A przy okazji wykreślić zdanie o tym, że pizze "przygotowywane są ze
starannie wyselekcjonowanych składników i podlegaja stałej kontroli
jakościowej", chyba że kontrola jakościowa polega na testowaniu długości
gąsienic
pod kątem "wymiaru ochronnego". Ewentualnie warto by się zastanowić nad
zmianą sposobu przyrządzania (zmiejszenie temperatury i wydłużenie czasu ),
tak aby dać mieszkańcom pizzy czas na ucieczkę!!
Jeżeli ktoś z państwa uważa, że przesadzam z reakcją, to pragnę
zaznaczyć, że jest niedziela w nocy, a ja wciąż nie jadłem kolacji. Nie
muszę
dodawać, z czyjej winy!! Macie szczęscie, że to była pizza z salami,
a nie wegetarianska.
Wychowanie nakazuje pozdrowić, więc pozdrawiam,

PS. O co właściwie chodzi z tą kropką w Dr. Oetker? Taki doktor z
kropką? I dlaczego Wasza firmowa strona www nie działa (złaszcza
kontakty!!)

Ponieważ na stronie www.oetker.pl nie działała podstrona kontakty,
list ten wysłałem na ślepo na adresy typu biuro@, marketing@ oetker@
itd. Ten ostatni zadziałał, a ten przeostatni został przesłany do
niemiec do całej grupy osób. Jedna z nich odpowiedziała...

Ich werde ab 18.03.2002 nicht im Büro sein. Ich kehre zurück am
15.04.2002.

Bei dringenden Fällen wenden Sie sich bitte an Herrn Kostka oder
Frau Ritschel

inna odpowiedziała tak:

Bitte senden Sie keine E-Mail mehr an meine Anschrift!

zdenerwowałem się, bo wcale do niej nie pisałem, wiec udałem
głupiego (choć podobno nie musze):

Dear Mr/Mz Grosda

I am really sorry, but I don't know German, would you be so kind
and translate your message for me? By the way, where did you get my
address?

Best Regards

pozostało to bez odpowiedzi.
Za to odezwał się oetker:

Szanowny Panie

Dziękujemy bardzo za konatakt z naszą firmą.
Jest nam niezmiernie przykro, że produkt Pizza Ristorante Edizione
Speziale nie spełnił Pana oczekiwań. W celu dokonania procedury
reklamacyjnej uprzejmie prosimy o przesłanie pizzy wraz z
opakowaniem za pośrednictwem kuriera TNT lub Stolicy na
nasz koszt.
Prosimy również o podanie Pańskiego numeru telefonu i adresu.

Nasz adres: Dr. Oetker Środki Odżywcze Gdańsk-Oliwa Sp. z o.o. ul.
Adm. Dickmana 14/15 80-339 Gdańsk z dopiskiem "Serwis Konsumenta"

Z wyrazami szacunku
Sławomir Tutlewski
Serwis Konsumenta

pizze wyslalem wraz z robalem, o czym zawiadomiłem:

Dzień dobry,

reklamowaną pizze wraz z jej mieszkańcem wysłałem w poniedziałek
Stolicą. Do tej pory powinna do Pana dojść.

Potwierdzenie dostałem po tygodniu:

Szanowny Panie

Dziękuję bardzo za przysłanie pizzy. Produkt został przekazany do
Działu Kontroli Jakości, celem dokonania procedury reklamacyjnej
oraz wyjaśnienia wszelkich okoliczności tego przykrego dla Pana incydentu.
Stosowne
wyjaśnienia zaistniałej sytuacji otrzyma Pan natychmiast po
zakończeniu badania.

Z poważaniem
Sławomir Tutlewski
Serwis Konsumenta

Ponieważ oetker pozostał "nieruchawy" posałem mu ponaglenie:

Szanowny Pan Tutlewski,

Wciąż niezmiernie ciekawi mnie wynik postępowania reklamacyjnego,
które rozpocząłem przesyłając Państwu pizzę z gąsieniczką (e-mail
z dnia 18 marca).
Rozgoryczenie jakością oferowanych produktów właściwie już mi
minęło. Z wolna jednak zastępuje je uczucie zniecierpliwienia w
związku z tempem rozpatrywania mojej reklamacji. Tym bardziej, że
cała sprawa wydawała mi się dość oczywista.
Jak rozumiem, obecnie trwa procedura badania zasadności mojej
reklamacji. Jak mniemam sam corpus delicti (tj. robal) nie przekonał
Państwa.
Śmiem zatem zasugerować, żeby skupić się na ustaleniu tożsamości (i gatunku)
ofiary, a następnie testem DNA znaleźć jego/jej bliskich i wypytać ich o
okoliczności zaginięcia. Jeżeli to nie rzuci światła na zaistniałą sytuację,
watro pewnie byłoby, drogą sekcji, ustalić dokładną przyczynę zgonu.
Domyślność
moja pozwala w tym miejscu zaproponować cztery domniemame przyczyny:
uraz mechaniczny na linii produkcyjnej, uduszenie w folii, nadmierne
wyziębienie organizmu w chłodni, lub ostatatecznie mogły to być rozległe
poparzenia 3. stopnia.
Jeżeli okazałoby się, że chodzi właśnie o poparzenia, czyniłoby to
mnie współwinnym śmierci zwierzęcia. Wobec czego jestem gotów
współpracować, aby liczyć na okoliczności łagodzące. W tym celu skłonny
jestem przesłać do
ekspertyzy kratkę, na której piekłem pizzę, oraz próbki gazu. W
ostateczności mogę nawet przesłać "Stolicą" całą kuchenkę gazową
marki "Ardo", jeśli jest Pan zdania, że to znacząco przyspieszy procedurę
reklamacyjną.
Liczę na zrozumienie i szybkie załatwienie sprawy,

Pozdrawiam,

Nie otrzymałem już więcej listów, ale po jakims czasie dostalem
paczkę z gadżetami i produktami firmy z listem w którym piszą, że wciąż
uważają, że nie jest możliwe aby robak dostał się na pizze w czasie
produkcji, i winny jest transport lub hurtownicy.
Podziękowałem im za paczkę i na tym się skończyło.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC

 



ANONIM

(JP)

 2002-08-06, 19:57
 makś
Świetne !!!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


ANONIM

(Jang)

 2002-08-06, 23:47
 Opowiedziałem i...
Jak opowiedziałem ten dowcip w robocie, to dowiedziałem się od mojej zmienniczki, że jakiś czas temu opowiadała go w Trójce Kasia Skarzynecka, tylko zamiast jamnika Maksia był królik.

A skoro opowiadamy trójkowe dowcipasy to co powiecie na to:

Środek lata, niewielka wioska nad Czarną Hańczą (którą jak wiadomo odbywają się spływy kajakowe). Wiejski sklepik, południe, upał, senna atmosfera, dwóch miejscowych popija winko za 4,70 przed sklepem. Czarną Hańczą płynie kajak, w nim dwójka młodych ludzi. Na widok sklepu załoga kajaka dobija do brzegu, chłopak wysiada i idzie do sklepu, śledzony sennym spojrzeniem dwóch amatorów taniego wina. Rzecz jasna znacznie większą ich uwagę skupia pilnująca kajaka dziewczyna. Chłopak w sklepie mówi:
- Poproszę wodę.
- Gazowaną? - pyta sprzedawca.
- Niegazowaną.
- Proszę bardzo.
Chłopak wraca do kajaka z butlą wody, wypijają po kilka łyków z dziewczyną, wsiadają do kajaka i płyną dalej.
Jeden z siedzących przed sklepem mówi do drugiego:
- Popatrz, wodę piją... Jak zwierzęta...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


ANONIM

(Jans)

 2002-08-07, 15:27
 Coś dla miłośników pizzy i ..rekawiczek! HIT DNIA!-:)
Szedł facet ulicą i zobaczył nowy sklep. Myśli sobie -wpadnę.
Wita go miły, uśmiechnięty sprzedawca:
- Dzień dobry, w czym możemy panu pomóc, co chciałby pan kupić?
Facet się zastanowił i mówi:
- Rękawiczki.
- To proszę podejść do tamtego działu.
Facet idzie do wskazanego działu i mówi:
- Potrzebuję rękawiczki.
- Zimowe czy letnie?
- Zimowe.
- To proszę przejść do następnego działu.
Facet poszedł:
- Dzień dobry, potrzebuję zimowe rękawiczki.
- Skórzane czy nie?
- Skórzane.
- To proszę podejść do działu następnego.
Facet poddenerwowany podchodzi do wskazanego stoiska:
- Chcę kupić zimowe, skórzane rękawiczki.
- Z klamerką czy bez?
- Z klamerką.
- Proszę podejść do następnego stoiska.
Facet już wkurzony, ale idzie nic nie mówiąc:
- Potrzebuję rękawiczki, zimowe, skórzane, z klamerką.
- Klamerka na zatrzask czy na rzepy?
- Na rzepy.
- Zapraszam do działu naprzeciwko.
Facet nie wytrzymuje i wrzeszczy:
- Proszę przestać nade mną się znęcać, dajcie mi rękawiczki
i pójdę sobie!
- Proszę pana, proszę nabrać cierpliwości, chcemy panu
sprzedać dokładnie takie, jakie pan potrzebuje.
Facet idzie dalej:
- Proszę o rękawiczki zimowe, skórzane, z klamerką na rzepy.
- A jaki kolor?
Aż tu nagle otwierają się drzwi do sklepu, wchodzi klient z sedesem świeżo wyrwanym z podłogi, od którego odstają kawałki glazury, niesie go na wyciągniętych rękach, podchodzi do lady i krzyczy:
- Taki mam sedes, taką glazurę, pupę wam wczoraj pokazałem,dajcie mi papier toaletowy!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
andreas07
00:22
a.luc
23:46
stanlej
23:44
rolkarz
22:40
LukaszL79
22:26
kubawsw
22:20
BOP55
22:02
szakaluch
21:41
przemcio33
21:28
troLek
21:20
Deja vu
21:19
eldorox
21:11
Seba7765
21:08
chris_cros
21:05
Stonechip
20:29
Wojtek23
20:19
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |