Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [10]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Marco7776
Pamiętnik internetowy
Bieganie w miejscach nieoczywistych

Marek Ratyński
Urodzony: 1976-07-12
Miejsce zamieszkania: Warszawa
36 / 72


2018-01-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Biegowe dylematy po 40-stce (czytano: 1278 razy)

 

Kiedy byłem małym chłopcem, może 12 albo 13-letnim, do mojej szkoły przyszli „łowcy głów” aby wybrać kilka osób do sekcji sportowej na warszawskim AWF-ie. Byłem bardzo dumny kiedy, razem z dwoma kolegami, zostałem wybrany i dołączony do grupy, która trenowała ze sobą od ponad pół roku. Biegaliśmy sprinty, skakaliśmy w dal, próbowaliśmy tenis, a nawet piłkę ręczną. W tych wszystkich dyscyplinach szło mi średnio. Było jednak coś co sprawiło, że czułem się dobrze, bo byłem z przodu stawki…biegi długie: przełaje i dystanse 800-1000 metrowe, dookoła stadionu. Biegałem z zacięciem, zaciskając zęby.
Niestety kilka miesięcy później moi szkolni koledzy zrezygnowali i rozpoczęli treningi szermiercze na pobliskiej Legii. Ja podążyłem za nimi…moja historia biegowa zakończyła się na następne 20 lat.
Lecz wciąż było we mnie pragnienie pokonywania długich dystansów potęgowane sukcesami śledzonymi w telewizji. Zawsze chciałem przebiec królewski dystans.
Kiedy skończyłem 34 rok życia zrozumiałem, że jeżeli nie zrobię tego teraz – nie zrobię nigdy ! Zapisałem się więc na najbliższy Maraton Warszawski, który był półtora miesiąca później, pobiegałem kilka razy na bieżni (mechanicznej) i wystartowałem.
Dobrnąłem do mety, od 25 km przeplatając bieg marszem, w czasie 4:35. I uznałem zadanie za wykonane. Lecz nie na długo.
Obudziła się we mnie sportowa „dusza”.
Chciałem przebiec cały dystans, pokonać go szybciej i w nowym miejscu.
Te dwie motywacje towarzyszyły mi przez następne tygodnie, miesiące, lata.
Biec szybciej i znaczyć swój ślad w kolejnych miejscach na mapie Polski, Europy, Świata.
Najpierw „połamałem” 4h (za czwartym razem) trenując wg wskazań Danielsa. Potem poznałem wspaniałą Panią Trener , Bożenę Dziubińską, która namówiła mnie na bieganie krótszych dystansów. I wiem, że gdybym tego wówczas nie zrobił nie byłoby mnie teraz na biegowych ścieżkach. Bo dzięki temu mogłem poprawiać kolejne „życiówki” na 10-15-21,1 km. Mogłem motywować się do startów co miesiąc. Dawało mi to „kopa” aby wychodzić w mróz, słotę, deszcz i upał pięć razy w tygodniu, przez już niemal osiem lat mojej biegowej przygody.
Nie potrafię biegać dla fun-u. Jeszcze. Wciąż przesuwam swoje granice. Czasem zatrzymuje mnie kontuzja, czasem choroba, innym razem nadmierne zmęczenie lub niekorzystne warunki na trasie. Ale perspektywa pokonywania siebie sprzed roku, dwóch,wizja pobiegnięcia półmaratonu poniżej 4’/km, maratonu poniżej 3h (zrobiłem to już dwa razy) „nakręca” moje biegowe wysiłki.
Kiedy nie ma startu w miesiącu ciężej jest mi wyjść na trening. Gdy idzie słabiej, walczę ze zniechęceniem i szukam metod aby dzień następnego startu nie był tym „gorszym dniem”.
Wiem, że tych dni będzie coraz więcej. Niedługo skończę 42 rok życia i czas bicia rekordów nieubłaganie się kurczy. Coraz częściej przytrafia się kontuzja, czas regeneracji musi być dłuższy. Czasami dopada mnie melancholia, czasami złość, że nie zacząłem wcześniej.
Ile mnie ominęło !
Wiem, że jeśli będę biegał dalej moja motywacja musi się zmienić. Nie może już nią być sięganie po kolejne rekordy. Jeżeli tego nie zmienię, bieganie stanie się źródłem frustracji a dni startu – przekleństwem. Nie jestem jeszcze na to gotowy. Nie jestem gotowy na czas aby fun zastąpił wyzwanie sportowe. Czy to już czy jeszcze mam chwilę ? Czy poprawię jeszcze swój wynik w maratonie ? Czy potrafię utrzymać tempo poniżej 4’/km w półmaratonie ? Jak długo ?
Czas płynie nieubłaganie a bieganie nie jest sportem, w którym można „skracać wymiany” jak w tenisie aby wciąż utrzymywać się „w grze”. Wciąż mam nadzieję, że ten czas jeszcze nie nadszedł i moment, kiedy to się stanie będzie odległy. I że nastąpi wtedy, kiedy będę na to GOTOWY…
W lipcu skończę 42 lata. Prawdopodobnie będę miał wtedy na koncie 26 maratonów. Zajęło mi to 8 lat. Za 8 lat będę obchodził, prawdopodobnie, 50-te urodziny. Jeżeli zachowam średnią na rok, może będę wówczas świętował pięćdziesiąty maraton. I chciałbym aby było to możliwe, że utrzymam wówczas poziom poniżej 3h30’


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
marianzielonka
22:56
mario1977
22:55
witul60
22:42
cierpliwy
22:03
Chudzik
21:58
Stonechip
21:43
przystan
21:41
Admirał
21:41
marekcross
21:36
Piotr Fitek
21:25
johnlyndon
21:24
Fred53
21:03
INVEST
20:59
jacek50
20:58
stanlej
20:43
rezerwa
20:28
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |