Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [72]  PRZYJAC. [66]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Patriszja11
Pamiętnik internetowy
Życie na przełaj

Patrycja Dettlaff
Urodzony: 1983-10-11
Miejsce zamieszkania: Nowa Iwiczna/Wałbrzych Podgórze
80 / 89


2017-08-29

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Gdy emocje już opadną (czytano: 2145 razy)

 

"Always belive in the impossible"

Z marzeniami już tak jest
że zaraz po tym jak się je spełni trzeba sobie znaleźć nowe
tym bardziej jeśli emocje po ich spełnieniu są inne niż oczekiwaliśmy.
Przypomniała mi się ostatnio taka moja rozmowa ze starszym synem sprzed kilku miesięcy
kiedy to spieszyliśmy się na lekcję tenisa
a przyszło nam jechać w korku.
Powiedziałam wtedy Olkowi
- pewnych rzeczy się nie przeskoczy
na co mój syn odparł
- no na przykład wieży Eiffla :-)
Rozbawiło mnie to porównanie ale rzeczywiście coś w tym jest
czasem sytuacja w której się znajdujemy nas przerasta
a potem i tak okazuje się że choć na początku w to nie wierzyliśmy udaje nam się znaleźć sposób
pokonać przeszkody poradzić sobie
i na tym koniec
zwykle każdy dobry film kończy się w takim miejscu
ale życie ma to do siebie że toczy się dalej.
Im większym wyzwaniem był cel który przed chwilą zrealizowaliśmy
tym trudniej zwykle postawić nowy
bo wypada oczywiście poprzeczkę zawiesić choć trochę wyżej
Tu dochodzimy do sedna sprawy
bo jaki postawić sobie cel biegowy po ukończeniu takiego biegu jak Granią Tatr?
Ultra niestety niesie ze sobą ryzyko przedawkowania tej przyjemności
Z jednej strony bowiem chcemy cały czas przekraczać granice
stawiać sobie coraz bardziej ambitne cele
z drugiej strony nie można tego robić ciągle i co chwila
bo gdzieś po drodze trzeba odpocząć złapać oddech
stanąć na tej swojej górce i nacieszyć oczy drogą którą się właśnie pokonało
Sprawa komplikuje się kiedy z miejsca w którym stoimy nie ma ładnego widoku
bo pogoda się popsuła lub coś po drodze poszło nie tak
Bieg Granią Tatr wzbudził we mnie ambiwalentne uczucia
z jednej strony zawody marzenie i prawdziwe łzy w oczach na mecie
których prawdopodobnie po ciemku i w deszczu nikt poza mną samą nie odnotował
Z drugiej strony wynik który jeśli postawimy go na tle rocznej sumiennej pracy treningowej
z jednym jedynym celem głównym wpisanym w odpowiednią rubryczkę trochę smuci
bo jest świadomość że coś się nie udało
Taki jest jednak sport
godziny ciężkiej pracy nigdy nie są gwarancją sukcesu bo nie mamy wpływu na wiele czynników
zdrowie pogodę dyspozycję dnia to co zrobi konkurencja i ciężko też ogólnie trafić z formą w ten jeden
najważniejszy dzień roku.
Staram się w tym wszystkim racjonalizować swój punkt widzenia
w chwili gdy emocje już opadły "jak po wielkiej bitwie kurz.."
i zastanawiam się co dalej zrobić z tą drugą częścią roku kiedy powietrze wciąż ciepłe
liście z drzew jeszcze nie opadły i na nowo w swojej głowie muszę zadać sobie podstawowe pytania.
Po co biegam?
- to proste, dla przyjemności
A co daje mi tą radość?
i tu już zaczynają się schody
bo odpowiedź brzmi:
góry :-)
i jest to zarówno świętość jak i przekleństwo
ale na pewno trudna miłość bo na odległość
Znam wiele osób które są zdania że mieszkając na płaskim jak stół Mazowszu
nie można dobrze przygotować się pod biegi górskie więc po co to robić?
Lepiej skupić się na czymś na miejscu
Tylko co zrobić jeśli wypluwając płuca na kolejnym kabackim biegu z cyklu GP Warszawy
czuję się trochę jak brzydsza siostra Kopciuszka która mimo wszystko przyszła na bal ale wie że i tak nie zatańczy
Można zawsze próbować walczyć w pojedynkę
patrząc jak oddala się kobieca czołówka próbować choć dla przyzwoitości urwać kolejne sekundy z czasu
który nieubłaganie zdaje się krzyczeć że dla ciebie już dawno minął.
No cóż
wypada się elegancko pogodzić ze zmarszczami na czole
ale jakoś mnie to dostojne bieganie z uśmiechem nie cieszy
a z pieskiem też wolę biegać tak że obie z Zarą wracamy z wywieszonym jęzorem.
Pozostaje mi chyba po prostu być sobą.
Uciekam więc z powrotem w te górskie maratony i coraz częściej ultra
gdzie średnia wieku stawki zawodników wciąż mnie podbudowuje
dając nadzieję że te najpiękniejsze biegowe chwile wciąż przede mną
i choć z wiekiem coraz trudniej tak myśleć
bo gdzieś gubimy po drodze dziecięcy entuzjazm
staram się nadal szukać tego czego jeszcze nie znam
biegać tam gdzie naprawdę się boję
i wierzyć w to co wydaje mi się niemożliwe
Nie wiem jeszcze jaki będzie mój kolejny wielki cel
ale na pewno będzie musiał spełniać te trzy warunki


Fot. UltraLovers

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Inek (2017-08-30,20:39): Gratuluję Patrycja, przebiegłaś Granią Tatr, cudownie :) Masz dobry rok, ustanowiłaś przecież niejedną życiówkę, byłaś pierwsza na Pilsko, ładnie wypadłaś w Górach Stołowych , w Biegu Wierchami … i tak można wyliczać, ale zgadzam się, że przed Tobą są jeszcze lepsze biegi, pewnie będą trudne, najważniejsze aby były bezpieczne!
Patriszja11 (2017-08-30,21:00): Dziękuję Inku :-) rzeczywiście tak mi to teraz uświadomiłeś, że to jest ogólnie dla mnie bardzo dobry rok naprawdę mocnych startów, pewnie dlatego też tak ciężko teraz coś dalej jeszcze zaplanować. Pewnie gdyby nie bliskość terminu od Granią Tatr, po którym wciąż odczuwam kolano to pobiegłabym Janosika, ale ten bieg to z pewnością dobry pomysł na przyszły rok. Cieszę się że i Ty wkręciłeś się w górskie bieganie, fajnie było Ciebie zobaczyć w Rytrze. Wszystkiego dobrego i do zobaczenia gdzieś na trasie.
Honda (2017-09-13,15:44): Ale zdjęcie... na okładkę ;) Tak zwykle jest, że chcemy stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej, taka nasza natura... ważne, by ją przeskoczyć, a potem znów ustawiać wyżej...;)







 Ostatnio zalogowani
wigi
22:10
kubawsw
22:03
Jawi63
21:49
rolkarz
21:46
Henryk W.
21:45
Rehabilitant
21:44
entony52
21:38
valdano73
21:36
AntonAusTirol
21:24
mar_ek
21:00
conditor
20:51
Namor 13
20:31
tomasso023
20:27
staszek63
20:23
Rapi15
20:22
Pawel63
20:18
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |