Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
126 / 292


2017-12-03

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Dziennik treningowy - sezon 2017 (czytano: 2488 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=44540

 

Sezon biegowy 2017 rozpocząłem dokładnie 5 grudnia 2016 roku. Grudzień to były głównie krótkie biegi na dystansie 6 km z kilkoma dziesiątkami. W styczniu zacząłem przeprowadzać własny plan treningowy, który doprowadziłby mnie do lepszej formy niż w tamtym roku. Główna zasada - 3 długie wybiegania w tygodniu poczynając od 12 km i dokładając 2 kilometry w każdym następnym tygodniu.

Treningi te opisywałem we wpisie do bloga:
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=44540

Ten tydzień to 3x20 km i właśnie dzisiaj pierwszą dwudziestkę zamierzam pokonać.
Po okresie ładowania akumulatorów przejdę do treningów właściwych. Biegi pod górkę, 10x500m, bardzo szybkie biegi 3-6 km. Kiedyś trenowałem 10x1km, ale teraz mi to nie pasuje.
Jakie cele biegowe na ten rok? Startować ostro w DLB, czyli w Dziwnowskiej Lidze Biegowej i wygrać tam w swojej kategorii. Poza tym starty przede wszystkim w bliskiej okolicy - w zasięgu jazdy rowerem, żeby przy okazji potrenować kolarstwo. Dziwnów, Świnoujście, Międzyzdroje, Wolin, Kamień Pomorski, Wisełka, to miejscowości docelowe. Poza tym planuję kilka dalszych wyjazdów, ale nie za dużo. Już się najeździłem i nastartowałem wystarczająco. Gdyby nie DLB, to bym ograniczył starty do 10 km. Biega się tutaj półmaratony, więc chcąc nie chcąc muszę te półmaratony przebiec i to w szybkim tempie. Jeśli chodzi o czasy, to celem numer jeden jest złamanie 40 minut na 10 km, a przynajmniej 20 minut na 5 km. Czy to jest realne? Trudno powiedzieć. Kiedyś łamałem 39 minut o każdej porze dnia i nocy, ale to już dawne dzieje. Teraz trzeba ostro i mądrze trenować. Nie będzie czasu na bieganie, tylko na treningi.

30.01 - poniedziałek
20 km - 1.43.00
5 km - 24.46, 10 km - 50.10, 15 km - 1.16.30
Założyłem po raz pierwszy w tym roku opaski uciskowe na podudzia. Czy coś dają? Może tak. Przynajmniej jest cieplej w nogi. Tempo jako takie - słabło z ilością kilometrów.

31.01 - wtorek
6 km - 29.01
3 km - 14.27, ostatnie 500 m - 2.17
Bardzo mokro po opadach deszczu i deszczu ze śniegiem. Kałuże trochę przeszkadzały, ale dało się wytrzymać. Ostatnie 500 m mogły by być szybsze, ale końcówka to takie lawirowanie wśród kałuż, żeby jak najmniej zmoczyć buty. Jutro przecież też jest bieg i to długi.

01.02 - środa
20 km - 1.42.50
5 km - 24.58, 10 km - 50.20, 15 km - 1.16.40
Prawie tak samo jak dwa dni temu. Początek wolniejszy, koniec szybszy.

02.02 - czwartek
Bez treningu.
Trzeba oszczędzać zdrowie. Kiedyś bym pobiegł, teraz się oszczędzam.

03.02 - piątek
20 km - 1.42.10
5 km - 24.37, 10 km - 50.10, 15 km - 1.16.10, ostatnie 500 m - 2.22
Tempo szybsze niż 5 min/km zarezerwowane jest na razie na pierwsze 5 km. Lepszy czas niż w poprzednich dwudziestkach zawdzięczam przede wszystkim trzeciej piątce. Ostatnie 5 km starałem się biec na maxa, ale niewiele mogłem wykrzesać.
Przebiegł mi drogę rudy lis. To nie czarny kot, więc chyba nie będę miał pecha.

04.02 - sobota
5 km - 22.44
1 km - 4.26, 3km - 13.38, ostatnie 500 m - 2.09
Parkrun Kołczewo #1
Taki prywatny Parkrun z międzyczasami. Do 20 minut jeszcze trochę brakuje :)
Końcówkę może bym mocniej pocisnął, ale kałuże mi to uniemożliwiły. W nocy mocno padało.

05.02 - niedziela
Bez treningu.

06.02 - poniedziałek
20 km - 1.48.30
5 km - 25.20, 10 km - 51.50, 15 km - 1.19.50
Czas wyszedł tragiczny. Jeszcze pierwsze 5 km jako tako, potem tylko zjazd z tempa. Ostatnie 5 km przemarzłem do szpiku kości. 2 stopnie pod lekki wiatr i normalnie Antarktyda. Idą mrozy i następna dwudziestka może być w minusowych temperaturach lub w ogóle jej nie będzie. Jak jest zimniej niż minus 5 stopni, to nie biegam.

07.02 - wtorek
6 km - 29.32
3 km - 14.37, ostatnie 500 m - 2.14
0 stopni, ale było cieplej niż wczoraj, bo czapka na głowie, podwójne rękawiczki i bielizna termiczna.

08.02 - środa
20 km - 1.42.50
5 km - 24.48, 10 km - 50.20, 15 km - 1.16.30
Wróciłem to właściwego tempa.
Temperatura ujemna -4, -3 stopnie, więc musiałem wziąć coś do ochrony twarzy. Przyznaję się bez bicia, że w tym względzie nie jestem zaopatrzony biegowe gadżety. Przydała by się bandana lub chusta. Wykorzystałem szalik i jakoś to było. Pod wiatr - szalik na nos, z wiatrem - szalik na szyi. Bez tego - pod wiatr nos by mi odmarzł. Na 5 kilometrze już myślałem, że jest kicha z tempem. Dopiero po chwili doszło do mnie, że tempo jest OK. Wszystko dlatego, że się zajmowałem zakrywaniem twarzy, a nogi biegły same bez głowy.

09.02 - czwartek
Bez treningu.

10.02 - piątek
20 km - 1.44.30
5 km - 20.10, 10 km - 50.40, 15 km - 1.17.30
Lepiej niż w poniedziałek, gorzej niż w środę. Cieplej i mniej szalika na nosie.
Planuję jeszcze jeden tydzień z dwudziestkami, potem zacznę krótsze ale szybsze biegi.

11.02 - sobota
5 km - 22.46
1 km - 4.22, 3 km - 13.46, ostatnie 500 m - 2.03
Parkrun Kołczewo #2
Tydzień temu pierwszy kilometr był słabszy, 3 kilometry lepsze, ostatnie 500 m gorsze. Zupełnie inny bieg. Było koło 1 stopnia, ale wiał mroźny wiatr. Mimo to wziąłem czapkę z daszkiem, bo na krótkie i szybkie dystanse potrzebuję większą wentylację głowy.

12.02 - niedziela
Bez treningu.

13.02 - poniedziałek
20 km - 1.40.19
5 km - 24.29, 10 km - 49.15, 15 km - 14.57
Zdecydowanie najlepsza dwudziestka z tych co biegłem. Na trzeciej piątce już zacząłem tracić. Mroźno - temperatura minus 4 stopnie, ale ma się ocieplić. Bolała prawa łydka i lewa piszczel. Na szczęście to ostatni tydzień z dwudziestkami. Będzie krócej, ale za to szybciej.

14.02 - wtorek
6 km - 28.55
Ostatnie 500 m - 2.09
Jakoś nie zmierzyłem czasu 3 km, chociaż tempo było dobre i zawsze wtedy mierzę.
Wyraźne ocieplenie. Wyruszałem przy zerze, a dobiegłem przy plus 1.

15.02 - środa
20 km - 1.44.40
5 km - 24.23, 10 km - 50.10, 15 km - 1.17.10
Początek dobry, koniec zły. Na 11 kilometrze zaczęły się dolegliwości żołądkowe i chciał nie chciał tempo spadło. Od poprzedniej dwudziestki hoduję odcisk po wewnętrznej stronie dużego palca prawej nogi.
Jeszcze jedna dwudziestka i kończę długie wybiegania. Ten fundament musi wystarczyć przynajmniej do pierwszej części sezonu.

16.02 - czwartek
Bez treningu.
Muszę się oszczędzać, bo jutro ostatnia dwudziestka.

17.02 - piątek
Bez treningu.
Najpierw deszcz, potem mokro i nie pobiegłem.

18.02 - sobota
20 km - 1.46.10
5 km - 24.56, 10 km - 51.00, 15 km - 1.18.40
Po dwóch dniach przerwy myślałem, że uda mi się szybciej pobiec, ale się nie udało. Po 10 km było pozamiatane.
Po drodze piłowali drzewa przy szosie, dlatego też musiałem tak krążyć, żeby minąć pilarzy tylko w drodze powrotnej. Słyszałem od czasu do czasu krzyczące żurawie, więc wiosna tuż tuż. To ostatnie 20 km. W poniedziałek dyszka.

19.02 - niedziela
Bez biegu.

20.02 - poniedziałek
10 km - 47.55
3 km - 14.15, 5 km - 24.04, ostatnie 500 m - 2.13
Pierwsza dyszka to zadyszka :) Jakoś poszło, chociaż zapowiadano deszcz. Deszczu nie było. Za to powiem słowami z "Sexmisji" - jesteśmy uratowani!!! Pierwszy bocian majestatycznie szybował w przestworzach. Wiosna tuż tuż. temperatura 6-7 stopni.

21.02 - wtorek
5 km - 22.17
1 km - 4.15, 3 km - 13.22, ostatnie 500 m - 2.03
Niezłe tempo. Trzeba teraz pomyśleć o złamaniu 22 minut. Przebiśniegi nie przebiły wprawdzie śniegu, bo go nie ma, ale już są.

22.02 - środa
5 km - 21.52
1 km - 4.12, 3 km - 13.08, przedostatnie 500 m - 2.10, ostatnie 500 m - 2.07
Miało być 10 km, ale deszcz spowodował, że zrobiłem drugą piątkę na maxa. Poprawiłem się, ale forma dopiero ma być za kilka tygodni.

23.02 - czwartek
10 km - 51.10
3 km - 14.58, 5 km - 25.10
Miało być szybko, ale nie można codziennie się zarzynać. Więc wyszło jak wyszło. Widziałem jeszcze jeden zwiastun wiosny - bazie.

24.02 - piątek
5 km - 21.28
1 km - 4.11, 3 km - 12.51, ostatnie 500 m - 2.04
Pobiegłem na maxa? Jak na ten etap przygotowań - nieźle.

25.02 - sobota
6 km - 31.30
Bieg w wolnym tempie, bo może jutro pobiegnę w Międzyzdrojach na 5 km?

26.02 - niedziela
4,4 km - 29.05
Bieg w Międzyzdrojach. Pobiegłem jak mogłem.

27.02 - poniedziałek
Bez treningu.
Ponieważ cały poprzedni tydzień biegałem, więc trzeba zrobić sobie dzień przerwy.

28.02 - wtorek
10 km - 50.07
3 km - 14.43, 5 km - 24.56, ostatnie 500 m - 2.10
Założyłem nowe buty. Gdzieś dwa lata temu kupiłem w Lidlu. Jakoś się dziwnie biegło. Cóż - trzeba się przyzwyczaić.

01.03 - środa
10 km - 48.11
3 km - 14.06, 5 km - 23.47, ostatnie 500 m - 2.13
Ponad 2 minuty lepiej niż wczoraj - to jest coś.

02.03 - czwartek
Bez treningu.
Nieoczekiwany wyjazd plus deszczowa pogoda, chociaż deszcz za bardzo nie padał. To spowodowało, że nie potrenowałem pierwszego treningu 10x500m. Przełożyłem na jutro.

03.03 - piątek
10x500 m (500 m truchtu pomiędzy)
1.45, 1.50, 1.52, 1.51, 1.53
1.54, 1.55, 1.53, 1.56, 1.54
Najpierw pierwsza w tym roku pełna 20-minutowa rozgrzewka:
3-4 minuty rozciągania statycznego,
6-7 minut truchtu,
3-4 minuty - rozciągnie dynamiczne - skiping A i B podwójny i pojedynczy, przeplatanka bokiem, podskoki z wymachem ramion, wieloskoki,
1 minuta - bieg szybkim tempem,
1 minuta - masaż nóg - mięśni, ścięgien, stawów, ewentualny masaż innych części ciała,
1 minuta - bieg szybkim tempem,
1 minuta - masaż nóg - mięśni, ścięgien, stawów,
2 minuty - 4 x bieg sprintem po 10-15 sekund,
1 minuta - masaż nóg - mięśni, ścięgien i stawów, ewentualny masaż innych części ciała,
reszta do 20 minut - trucht.
Przed biegiem kilka minut wytchnienia.

Pierwsza pięćsetka pod wiatr z lekkiej górki, następne z wiatrem też z lekkiej górki. Początki robienia szybkości trochę toporne, ale czasy niezłe.

04.03 - sobota
10 km (T2) - 52.10
Pierwsza dyszka crossowa. Dalej przyzwyczajam się do nowych butów. Widziałem dwa krzyczące żurawie i kilka saren. Zwierzaki stały i nie uciekały. Widocznie jestem mało niebezpieczny. Wokół śpiewały ptaszki i ... dzięcioł w drzewo stukał.
Kilka godzin po biegu - bolące mięśnie nóg i duże zmęczenie. Zastanawiam się, czy to po rozgrzewce, czy po biegu. Chyba i po jednym i po drugim. A może jeszcze dodatkowo po wczorajszych piątkach?

05.03 - niedziela
Bez treningu.

06.03 - poniedziałek
10 km - 47.30
3 km - 13.45, 5 km - 23.14, ostatnie 500 m - 2.12
20 minut rozgrzewki i opaski na podudzia. Tempo niezłe. Pierwsze 5 km z wiatrem, drugie pod wiatr oczywiście.

07.03 - wtorek
10x500m
1.44/1.48/1.48/1.54/1.51
1.55/1/55/1.56/1.55/1.54
W siodle w drugą stronę - początek lekko z górki i lekko z wiatrem. Początek lepszy, koniec taki jak poprzednio.

08.03 - środa
10 km - 48.12
14.07 - 3 km, 24.04 - 5 km, ostatnie 500 m - 2.11
Pierwsza połówka znacznie gorsza niż w poprzedniej dyszce, druga połówka lepsza. Ale poprzednio było pod wiatr, a teraz wiatr był minimalny, nie było więc to tak lepiej. Forma jeszcze niezbyt dobra, ale wszystko na razie jest w ostrym treningu. Bolą mięśnie nóg po wczorajszych pięćsetkach. Jutro pierwsze biegi pod górę. Czy nie za późno i nie za mało?

09.03 - czwartek
15x150m - podbiegi na maksa
31,8/33,2/31,9/32,1/32,6/
32,1/32,2/31,9/32,2/32,1
32,5/32,3/32,5/32,4/32,4
1,5 km - dobieg do domu - 7.30
Pierwsze podbiegi w tym roku. W tamtym roku wyznaczyłem trasę, ale nie wiem czy to jest ta, którą dzisiaj biegałem. Może się różnić od tamtej o kilka metrów. Druga seria najsłabsza, bo nie byłem odpowiednio skoncentrowany. Ostatnie serie były wyczerpujące. Nie czułem nóg na końcówkach. W sumie wyszło równo. Te 150 metrów to idealny dystans żeby się trochę zarżnąć. Dłużej by było niefajnie.

10.03 - piątek
10 km - 49.27
3 km - 14.20, 5 km - 24.23, ostatnie 500 m - 2.13
Pierwsza połówka jako taka, druga słabsza.

11.03 - sobota
5 km - 21.30
Parkrun Kołczewo #3
1 km - 4.03, 3km - 12.46, ostatnie 500 m -2.06
Pierwszy kilometr tak jak powinienem biegać - na luzie, długi sprężysty krok. Aż sam się zdziwiłem, że taki czas wykręciłem. Zasługa to też 20-minutowej rozgrzewki. Potem gasłem. Ale ta piątka jest na zakończenie intensywnego tygodniowego treningu. Biegnę piątkę na maksa w poniedziałek. Zobaczę jaka będzie różnica. Potem we wtorek słabiej 6 km. W następnym tygodniu w sobotę inauguracja DLB na dystansie 6,94 km. Czyli będzie tydzień ładowania akumulatorów i wystrzał w sobotę. Planowany czas - 30 minut, czyli w tempie 4.19 min/km. Wszystko co lepiej biorę w ciemno. Dzisiaj było 4.18/km.

12.03 - niedziela
Bez treningu.

13.03 - poniedziałek
5 km - 23.51
1 km - 4.13, 3 km - 3.55
Tak - to nie pomyłka. Miało być poprawienie wyniku z soboty, a było to co było. Nie dość, że mam kłopoty z dziąsłem, przez co prawie nie spałem dwie noce, to jeszcze przyplątały się dolegliwości żołądkowe. Rozgrzewka 20-minutowa rozgrzała mnie, ale czułem, że sił jest mało. Przez pierwszy kilometr wydawało mi się, że prawie stoję w miejscu. Było pod wiatr, ale 4.13, to niezły wynik. Potem było już tylko gorzej. Myślałem, że po półmetku, jak będzie z wiatrem, przynajmniej nie będzie gorzej. Niestety tuż po 4 kilometrze odezwał się żołądek i musiałem zwolnić. Jakoś doczłapałem do mety, ale czas był fatalny.

14.03 - wtorek
Bez treningu niestety.
Sprawy zdrowotne.

15.03 - środa
Bez treningu.
Jeszcze jeden dzień laby. Niech organizm wróci do siebie.

16.03 - czwartek
6 km (T2zm) - 31.00
T2zm - Trasa 2 zmieniona. Początek biegu mam koło cmentarza i akurat szykował się pogrzeb. Dlatego też z powrotem pobiegłem drogą polną, która omija cmentarz z drugiej strony. Dystans mniej więcej taki sam. Na szczęście w moich treningach nigdy nie natknąłem się na kondukt żałobny. Kiedyś się może natknę i trzeba będzie się wycofać. Takie życie...
Jakoś nie miałem szczęścia w tym dniu podwójnie, bo zaczął siąpić kapuśniaczek.
Dwa dni przerwy w treningu, a mi wydawało się, że to wieczność. Sprawy zdrowotne mają się ku lepszemu, ale forma jakby wyparowała. Jakoś noga nie podawała. Cóż - trzeba w sobotę nastawić się na słabe bieganie. A tak myślałem, że wszystko idzie ku lepszemu. Może jednak nie będzie tak źle? Rozgrzewki nie zrobię pełnej, bo sił mało. Początek postaram się biec wolniej niż mi siły pozwalają i zostawię siły na drugą część dystansu. Może kolega Grzesiek (jestem pewien, że przyjedzie) nie zacznie szybko i razem coś się uda wybiegać? Jutro pełna 20-minutowa rozgrzewka i jakieś 3 km na luzie. Trzeba rozruszać organizm po infekcji.

17.03 - piątek
Bez treningu.
Miał być trening, ale coś gardło jest zagrożone, więc treningu nie ma. Za to trochę ćwiczeń z ciężarkami i dużo rozciągania z pierwszej części rozgrzewki i elementy trzeciej części.

18.03 - sobota
6,94 km - 30.56
4.27 min/km to może nie to co planowałem, ale trzeba przyjąć to co jest.

19.03 - niedziela
10 km - 49.03
3 km - 14.20, 5 km - 24.20, ostatnie 500 m - 2.15
Pobiegłem, bo w poniedziałek mam wyjazd i może zrobię sobie przerwę. Z drugiej strony mam tydzień ostrego treningu, więc dzień po zawodach można coś pobiec i nawet dosyć szybko.

20.03 - poniedziałek
Bez treningu.

21.03 - wtorek
10x0,5km
1.39/1.48/1.49/1.49/1.49/
1.48/1.48/1.50/1.48/1.48/
Z górki i z wiatrem. Pierwsza pięćsetka na świeżości, pozostałe bez czucia nóg, ale starałem się biec jak najdłuższym krokiem. Siły biegowej i szybkości coś na razie malutko.

22.03 - środa
10 km - 48.36
3 km - 14.30, 5 km - 24.30, ostatnie 3 km - 14.20, ostatnie 500 m - 2.10
Starałem się jak najszybciej, ale z początku bez szaleństwa. Jakoś to poszło. Druga połówka szybsza. Czuję wreszcie łydki.

23.03 - czwartek
10x150m pod górkę
31,3/31,9/31,4/31,8/31,3/
31,3/32,0/31,7/31,9/31,4/
32,3/31,8/31,8/31,8/32,4/
1,5 km - dobieg do domu - 7.56
Dopiero drugie podbiegi - znacznie lepiej wyszły niż pierwsze. Ostatni podbieg - trochę nie byłem chyba skoncentrowany i najgorszy czas ze wszystkich. Dobieg do domu słabszy niż poprzednio.

24.03 - piątek
10 km - 47.36
3 km - 14.00, 5 km - 23.50, 3 km - 14.10, ostatnie 500 m - 2.08
Pierwsza połówka z wiatrem, druga połówka pod wiatr. Początek wolniej - starałem się rozkręcać w trakcie. Jutro może zakończę tym tydzień czym rozpocząłem, czyli 10x500m. Jakoś dobrze mi się biega pięćsetki.

25.03 - sobota
10 km - 48.20
3 km - 14.10, 5 km - 24.00, 3 km - 14.30, ostatnie 500 m - 2.04
Nie pięćsetki, nie 5 km, ale 10 km. Jakoś pięćsetek i 5 km nie chciało mi się biegać. Za to pobiegłem blisko maksa 10 km. Druga połówka gorsza, ale zawiewał trochę wiatr w twarz.
W poniedziałek chyba dyszka taka na luzie, ale blisko maksa. Zobaczę ile mi się uda pobiec lepiej na świeżości.

26.03 - niedziela
Bez treningu.

27.03 - poniedziałek
10 km - 46.58
3 km - 13.50, 5 km - 23.40, 3 km - 13.40, ostatnie 500 m - 2.01
Pierwszy raz w tym roku na krótko. 14 stopni i słońce, to nie wypadało na długo. Pierwsza część spokojnie, końcówka w miarę szybko, ostatnie 500 m - na zapalenie płuc. Nie jest źle, dobrze też nie.

28.03 - wtorek
6 km (T2) - 29.30
3 km - 14.50, ostatnie 500 m - 2.11
Ponieważ trochę czasami kłuje w prawej pięcie, więc jutro zamiast 10 km po szosie, będzie 6 km po górkach. Może troszkę szybciej niż dzisiaj. Dzisiaj tak trochę na początku się oszczędzałem, ale wychodzi na to, że nie ma czego oszczędzać. Jest słabiutko.


29.03 - środa
6 km (T2) - 28.46
3 km - 14.30, ostatnie 500 m - 2.04
Pobiegłem wcześnie rano, ponieważ zapowiadali deszcz. Z tego też względu miałem tylko 10 minut rozgrzewki. Może tyle będę się rozgrzewał przed zawodami? Jakoś więcej energii miałem niż wczoraj. Zaraz po biegu lunął deszcz, więc opłacało się spieszyć. Stwierdziłem, że obecne buty biegowe nie za bardzo nadają się na ciepłe dni (nieprzemakalne, wiatroszczelne - tak było w ich opisie), więc może wezmę do treningów i startów jeszcze jedne. Mam dwie nowe pary w zapasie. Byłby to pierwszy taki przypadek w moim bieganiu. Taki już ze mnie biegacz - zawsze używałem jednej pary.

30.04 - czwartek
6 km (T2) - 29.16
3 km - 4.40, ostatnie 500 m - 2.00
To będzie ostatni trening przed sobotnim biegiem. Mógłbym jutro na luzie przebiec te 6 km, ale po co robić puste kilometry? Może jutro jakiś spacerek zaliczę na rozluźnienie. Forma jakaś jest. Ostatnie 500 metrów w 2 minuty, więc coś może z tego będzie?
Dzisiaj rano dokonałem pomiarów. Waga - 76,1 km, tętno - 42/minutę.

31.04 - piątek
Bez treningu.

01.04 - sobota
9,4 km - 41.34
START w Dziwnowie.
Czas nie najgorszy, ale na ostatnich kilometrach odcięło mi prąd. Za 3 tygodnie półmaraton, więc trzeba ostro wziąć się do roboty.

02.02 - niedziela
Bez treningu.

03.04 - poniedziałek
14 km - 1.09.54 (1/6)
3 km - 14.26, 5 km - 24.33, 10 km - 50.06, 3 km - 14.34, ostatnie 500 m - 2.09
1 bieg dłuższy z 6 zaplanowanych. Początek spokojny, ostatnie 3 km starałem się przebiec jak najszybciej, z uwzględnieniem ostatniej pięćsetki.

04.04 - wtorek
6 km (T2) - 29.32
3 km - 14.38, ostatnie 500 m - 2.14
Mógłbym między długimi biegami biegać dyszki, ale w szóstkach mogę dać z siebie więcej i później w długich biegach też.

05.04 - środa
16 km - 1.18.13 (2/6)
3 km - 14.15, 5 km - 24.06, 10 km - 48.52, 15 km - 1.13.37, ostatnie 3km - 14.12, ostatnie 500 m - 2.10
Początek ostrożny, chociaż z dobrym tempem. Końcówka - wszystkie siły co zostały. Zaczynałem przy 15 stopniach, więc biegłem na krótko. W końcówce zmarzłem przez zimny wiatr wiejący w oczy. Po przybiegnięciu najpierw zobaczyłem, że było 16 stopni, po ponownym sprawdzeniu okazało się, że było 11 stopni. Dziwne tak zmarznąć przy 16 stopniach.

06.04 - czwartek
6 km (T2) - 29.05
3 km - 14.44, ostatnie 500 m - 2.03
Na ostatnich 500 m czułem, że mam trochę siły. Może będzie dobrze?

07.04 - piątek
18 km - 1.27.19 (3/6)
3 km - 14.03, 5 km - 23.47, 10 km - 48.25, 15 km - 1.13.06, ostatnie 3 km - 4.13, ostatnie 500 m - 2.09
Początek spokojny, ale lepszy niż dwa dni temu. Końcówka - ile zostało sił. Przeszkadzał czasem porywisty wiatr wiejący raczej z boku, czasem na skos w twarz przy bieganiu w stronę domu. Po biegu nieoczekiwanie zaczął lekko boleć prawy mięsień podudzia.

08.04 - sobota
6 km (T2) - 28.59
3 km - 14.28, ostatnie 500 m - 2.02
Połówki prawie równe. Uwzględniając szybkie ostatnie 500 m, to druga połówka wolniejsza. Tak zakończył się tydzień treningowy. Zadania zrealizowałem w 100%.

09.04 - niedziela
Bez treningu.
Korciło mnie zrobienie 16 km, ale odpoczynek najważniejszy, szczególnie w moim wieku.

10.04 - poniedziałek
16 km - 1.17.51 (4/6)
3 km - 4.01, 5 km - 23.49, 10 km - 48.34, 15 km - 1.13.24, ostatnie 3 km - 13.55, ostatnie 500 m - 2.07
Zaczynałem bieg - 20 stopni, kończyłem - 14 stopni. Ciężko się dostosować. Początek spokojny, choć energicznie. Było z wiatrem, lekko z boku. W drugą stronę - pod wiatr i też z boku. Wiatr w porywach był bardzo mocny. Ostatnie 3 kilometry mocniej.

11.04 - wtorek
6 km (T2) - 28.22
3 km - 14.22, 3 km - 14.00, ostatnie 500 m - 1.55
No i doczekałem się. Ostatnia pięćsetka poniżej 2 minut. Niestety jutro zapowiadają deszcz, a ja po deszczu nie biegam ostatnio. Jak będzie słabo padać, to może się skuszę. Buty odpowiednie mam.

12.04 - środa
18 km - 1.28.04 (5/6)
3 km - 14.26, 5 km - 24.23, 10 km - 49.18, 15 km - 1.14.28, ostatnie 3 km - 13.36, ostatnie 500 m - 2.03
Spokojne pierwsze kilometry, szybkie ostatnie 3 km. Miał być deszcz - nie było deszczu. Ale nawet jakby był, to i tak bym pobiegł.
Stwierdziłem, że równie ważne są szóstki między długimi biegami. Trochę można w nich wydusić szybkości, przynajmniej na ostatnich 500 metrach, a i mięśnie nie zastygną.

13.04 - czwartek
6 km - 27.55
3 km - 14.13, 3 km - 13.52, ostatnie 500 m - 1.57
Było mokro, więc musiałem biec po szosie. Swobodny bieg. Druga połówka mocniejsza, ale tylko przez ostatnie 500 metrów. Znowu poniżej 2 minut.

14.04 - piątek
20 km - 1.39.13 (6/6)
3 km - 14.25, 5 km - 24.18, 10 km - 49.15, 15 km - 1.15.01, ostatnie 3 km - 14.02, ostatnie 500 m - 2.07
Starałem się biec równym tempem, ale wahnięcie nastąpiło na trzeciej piątce. ostatnie 3 kilometry przebiegłem jednak w szybkim tempie i granicę 5 min/km połamałem. Po ostatniej pięćsetce długo dochodziłem do siebie.
To by było na tyle z długich treningów. Jeszcze jutro chciałbym pobiec szósteczkę, ale zapowiadają cały dzień deszcze. Dla takiego treningu nie wiem czy się opłaca cały moczyć.

15.04 - sobota
6 km - 28.13
3 km - 14.12, ostatnie 3 km - 14.01, ostatnie 500 km - 1.58
Taka sobie przebieżka z szybkim końcem. Na tym ten tydzień zakończyłem. Założenia treningowe wykonałem w 100%. Tempo biegów długich było o wiele szybsze niż we wrześniu ubiegłego roku, szóstek też. Różnica to też rozgrzewka. Wtedy było 20 minut, teraz 10 minut. Stwierdziłem, że przy krótszej rozgrzewce mam więcej sił na bieg. Wtedy na trasie 20,2 km (mogło być więcej) uzyskałem czas 1.31.23, co daje tempo 4.31 min/km. Teraz może zejdę poniżej 4.30? W następnym tygodniu dwie mocne szóstki i jedna lekka. Tak biegałem we wrześniu.

16.04 - niedziela
Bez treningu.
Niedziela, a na dokładkę święta.

17.04 - poniedziałek
Bez treningu.
Miał być trening, nie było. Pogoda była, ale coś drapie w gardle, więc lepiej drugi dzień odpoczywać.

18.04 - wtorek
6 km - 26.55
3 km - 13.16, ostatnie 3 km - 13.39, ostatnie 500 m - 1.58
Z powrotem było pod wiatr, czyli bardzo ciężko się biegło. Ostatnie 500 metrów na zapalenie płuc. Po dwóch dniach przerwy wydawało mi się, że nie biegałem wieczność.

19.04 - środa
6 km - 17.12
3 km - 13.19, ostatnie 3 km - 13.53, ostatnie 500 m - 2.03
Sytuacja z wiatrem identyczna jak wczoraj. Z powrotem ostro pod wiatr. Długo zastanawiałem się - pobiec czy nie pobiec. Drapie w gardle, więc może trzeba było odpuścić? Nie odpuściłem, tylko postanowiłem, że będzie wolniej niż wczoraj. Na ostatnich 500 metrach nie dawałem do końca, więc powyżej 2 minut.

20.04 - czwartek
6 km (T2) - 28.43
3 km - 14.14, ostatnie 3 km - 14.29, ostatnie 500 m - 2.02
I tak zakończyłem przygotowania do półmaratonu. Nie wiem czy dobrze zrobiłem, że dzisiaj biegałem, bo zdrowie coraz gorsze. Katar i drapanie w gardle, bez temperatury na szczęście. Starałem się swobodnie biec, ale lekkości nie było.

21.04 - piątek
Bez treningu.

22.04 - sobota
START - półmaraton Międzywodzie - Dziwnów - Dziwnówek - Dziwnów - Międzywodzie
21,0975 km - 1.39.41
Miało być 1.35 - 1.36. Nie wiem czy to przeziębienie czy słabe przygotowanie. A tak się starałem. Trudno. Teraz, żeby nie zachorować i szybko wrócić na trasy treningowe.

23.04 - niedziela
Bez treningu.

24.04 - poniedziałek
6 km (T2) - 29.16
3 km - 14.48, ostatnie 3 km - 14.38, ostatnie 500 m - 2.01
Jakoś zdrowie pozwoliło pobiec. Rano odczuwałem nigdy nie odczuwany w ten sposób ból w lewej stopie. Pomyślałem sobie wtedy - jakie to szczęście, że mam problemy tylko z przeziębieniem. Jakoś ból przeszedł.

25.04 - wtorek
6 km - 27.26
3 km - 13.49, ostatnie 3 km - 13.37, przedostatnie 500 m - 2.15, ostatnie 500 m - 2.00
Czułem, że energii było więcej niż ostatnio. Teraz w DLB bieg 6,68 km po leśnych ścieżkach, więc będę biegał szósteczki w szybkim tempie, na szosie i trasie crossowej. Dzisiaj na szosie, bo po deszczu i nie chcę się moczyć.

26.04 - środa
6 km (T2) - 27.19
3 km - 13.57, ostatnie 3 km - 13.22, ostatnie 500 m - 1.59
Trochę pocisnąłem i jest jako tako. Ostatnie 500 metrów na zmęczeniu poniżej 2 minut - duży zakres ruch nóg, długi krok, bez gwałtownego przyspieszenia.

27.04 - czwartek
6 km - 26.29
1 km - 4.13, 3 km - 13.13, ostatnie 3 km - 13.16, przedostatnie 500 m - 2.09, ostatnie 500 m - 2.00
Tempo niezłe, chociaż na początku trochę się wstrzymywałem. To najlepszy czas w tym roku na 6 km. Na 5 km biegałem już w o wiele szybszym tempie. Na szosę wybiegał lisek, ale się przestraszył i wycofał.

28.04 - piątek
6 km (T2) - 26.52
3 km - 13.28, ostatnie 3 km - 13.24, ostatnie 500 m - 1.53!
14-15 stopni i wreszcie na krótko, ale z opaskami na uda. Rozgrzewka jeszcze z długim dresem na górę. Początek spokojny, ale starałem się biec dłuższym krokiem. Ostatnie 500 metrów wreszcie w dobrym tempie. To dużo zależy od psychiki, bo 500 metrów przed metą był czas 23.59, więc starałem się złamać 27 minut. No i tak się jakoś pobiegło - długi krok, obszerne ruchy nóg, przy niezmienionej za bardzo częstotliwości kroku. Tak właśnie przyspieszyłem w półmaratonie na 19 kilometrze.
Trasa okropna - poryta przez dziki, pod koniec wyjeżdżona przez samochody (dołek na dołku dołkiem pogania). Przestraszyłem małego dziczka (nie znam się za bardzo, ale 1-latek lub 2-latek), który taplał się w kałuży na drodze. Dobrze, że uciekł w chaszcze, bo gdyby nie, to ja bym musiał uciec.

29.04 - sobota
5 km - 21.01
Parkrun Kołczewo #4
1 km - 4.05, 2km - 8.21 (4.16), 3 km - 12.35 (4.14), 4 km - 16.52 (4.17), przedostatnie 500 m - 2.09, ostatnie 500 m - 2.00 (4.09)
Nie udało się złamać 21 minut. Pierwszy kilometr na luzie w dobrym tempie. Przedostatnie 500 m jest pod górkę, więc się nieco oszczędzałem, ale na ostatnich 500 metrach zabrakło dopalacza. Co tam by nie mówić - idzie do przodu.

30.04 - niedziela
Bez treningu.

01.05 - poniedziałek
10x500m
1.43/1.46/1.45/1.45/1.46
1.45/1.47/1.47/1.49/1.48
Pierwsze pięćsetki na luzie - długi obszerny krok. Gdzieś tak od siódmej - narastające zmęczenie. Jutro może pobiegnę w Międzyzdrojach na 5 km, ale po pierwsze musi być zdrowie, po drugie ładna pogoda. Namawiam żonę na przejażdżkę rowerem, bo na bieg nie namówię.

02.05 - wtorek
5 km - 22.05
Start w Międzyzdrojach. Wynik kiepski, ale było w dużej części po plaży i pod wiatr. Dodatkowo trening rowerowy.

03.05 - środa
6 km (T2) - 28.49
3 km - 14.22, ostatnie 3 km - 14.27, ostatnie 500 m - 2.03
W tamtym roku 3 maja miałem na te samej trasie 32.20, czyli biegłem wypoczynkowo. W następny dzień już było 27.59. Zobaczymy co będzie w tym roku.

04.05 - czwartek
6 km (T2) - 28.55
3 km - 14.20, ostatnie 3 km - 14.35, ostatnie 500 m - 2.02
Miało być koło 28 minut tak jak rok wcześniej, jest gorzej. Może i lepiej? Organizm jest przetrenowany. Na świeżość przyjdzie czas.

05.05 - piątek
6 km - 27.06
1 km - 4.21, 3 km - 13.37, ostatnie 3 km - 13.29, przedostatnie 500 m - 2.09, ostatnie 500 m - 2.02
Już przed biegiem wiedziałem, że będzie ciężko. Pierwszy kilometr bez polotu, potem jako tako. Dwie ostatnie pięćsetki mierzone, więc ostatnia powyżej 2 minut. Nie mogłem odpocząć na przedostatniej.

06.05 - sobota
6 km (T2) - 27.42
3 km - 13.44, ostatnie 3 km - 3.58, ostatnie 500 m - 2.00
Miała być piątka jest szóstka crossowa. Druga część dystansu słabsza, chociaż ostatnia pięćsetka nie najgorsza.
W poniedziałek ma padać i niewykluczone, że w niedzielę zrobię jeszcze jedną szósteczkę crossową, a w poniedziałek dzień wolny od biegania.

07.05 - niedziela
Bez treningu.

08.05 - poniedziałek
6 km - 26.51
1 km - 4.12, 3 km - 13.22, ostatnie 3 km - 13.29, przedostatnie 500 m - 2.11, ostatnie 500 m - 2.03
W niedzielę nie potrenowałem, ponieważ w poniedziałek miało cały dzień nie padać i nie padało. Początek z wiatrem, ale tego nie było czuć. W drugą stronę pod wiatr i już było czuć, czasem nawet bardzo mocno. Może końcówkę mogłem przebiec mocniej, ale lepiej nie szaleć pod wiatr, no i nie można się wypstrykać z energii, bo w sobotę start w DLB.

09.05 - wtorek
6 km - 26.10
1 km - 4.10, 3 km - 13.11, ostatnie 3 km - 12.59, przedostatnie 500 m - 2.05, ostatnie 500 m - 1.59
Rewolucja. 3 godzinki przed biegiem spożyłem makaron (7/8 dużego kubka). W czasie biegu nie stwierdziłem sensacji żołądkowych, a i energii może było więcej? Tak też będę odżywiał się przed sobotnim startem. Miało być zimno, było 13 stopni i świeciło słońce. Ubrałem się więc na krótko z opaskami na uda, podczas rozgrzewki na górę długa bluza dresowa i czapka z daszkiem na głowę. Czapkę z daszkiem wziąłem też na bieg, bo trochę wiał zimny wiatr. Po biegu było już 11 stopni. Niezłe tempo. Druga połówka już lepsza. Nie wiał wiatr w twarz. Może trochę wiał, ale bardziej na skos. Na ostatnim kilometrze było już łatwiej finiszować. Teraz dwa treningi luźniejsze, a w piątek trening luźny na 3 km (może z 20-minutową rozgrzewką?), lub bez treningu.

10.05 - środa
Bez treningu.
Prognoza pogody - cały dzień deszcz. Może by udało się jakoś przebiec, ale zdecydowałem się na odpoczynek.

11.05 - czwartek
6 km - 29.40
Miało być na luzie - wyszło szarpanym tempem. Pierwszy i ostatni kilometr szybszy, środek wolniejszy.

12.05 - piątek
3 km - 14.46
Tak to zakończyłem przygotowania do startu. Luźny bieg, trochę mięśnie przewietrzone i przepalone. Jeszcze trochę ciężarków na górne partie mięśni, może ciut na nogi, trochę rozciągania i będzie wsio.

13.05 - sobota
START
6,680 km - 29.31
Niezbyt dobrze, ale mogło być gorzej. 4.25 min/km

14.05 - niedziela
Bez treningu.

Postanowiłem cofnąć się o rok, kiedy to trenowałem do biegu na trasie Dziwnów-Międzywodzie-Dziwnów i uzyskałem tam 29.33. Chciałbym przynajmniej złamać 30 minut, więc powtórzę mnie więcej ten trening:
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=44077

15.05 - poniedziałek
10 km (T2+1) - 50.13
3 km - 14.25, ostatnie 500 m - 2.06
Od górki na kółku - pod górkę na maxa (7 górek). Niezłe tempo - w porównaniu do cyklu z tamtego roku - lepiej o 1"47". Nic to na razie nie mówi, ponieważ w tamtym roku było gorąco, ale wygląda obiecująco.

16.05 - wtorek
12 km (T2+2) - 59.48
3 km - 14,34, ostatnie 500 m - 2.06
Noga nieźle podawała. O wiele lepiej niż rok temu, co jest optymistyczne. Od górek na kółkach - max pod górki (8 górek).

17.05 - środa
10 km - 48.42
1 km - 4.33, 3 km - 14.23, 5 km - 24.32, ostatnie 500 m - 2.05
Dzień wytchnienia po szosie. Bieg z włączonym hamulcem. Trzeba się oszczędzać, bo jutro ciężki bieg. Lepiej niż w tamtym roku.

18.05 - czwartek
14 km (T2+3)- 1.10.14
Ostatnie 500 m - 2.14
Dzisiaj miała być pogodowa Afryka, więc pobiegłem raniutko przed śniadaniem. Kilka łyków wody i w trasę. Na początku było 21 stopni, po przybiegnięciu - 24 stopnie. Od górek na okrążeniach - mocno pod górkę. Przy jednej górce - zamyśliłem się i pobiegłem normalnie, więc mogę sobie zaliczyć tylko 8 mocnych górek. W porównaniu do poprzedniego roku znowu kilka minut lepiej. Czemu jest ta dobrze, chociaż było tak słabo na zawodach?
Na 2 i 4 kilometrze spotkałem sarenki, na 8 kilometrze węża, który przepełzł mi przed nogami. Dobrze, że nie musiałem sprawdzać, czy był jadowity, czy nie.

19.05 - piątek
10 km - 49.51
1 km - 4.32, 3 km - 14.21, ostatnie 500 m - 2.09
Nie chciałem mocno cisnąć, bo jutro zakończenie tygodnia bardzo wyczerpujące - 16 km cross. Uciekłem znowu przed upałem. Temperatura 21-25 stopni. Założyłem nowe buty - "letnie", oczywiście - jak od kilku lat - lidlaski. Poprzednie są na chłodniejsze dni i na deszcz, chociaż w cieplejsze dni nie narzekałem za bardzo. Biegło się dobrze. Pierwszy raz od początku mojej kariery biegowej mam dwie pary butów do treningu i na starty. Do tej pory jedna para wystarczała.

20.05 - sobota
16 km (T2+4) - 1.19.19
3 km - 15.15, ostatnie 3 km - 14.45, ostatnie 500 m - 2.08
Patrząc na czas pierwszych 3 kilometrów wydawało mi się, że będzie dzisiaj ciężko. Tak źle nie było i czas znowu o kilka minut lepszy niż w tamtym roku. Mocno pod górki od okrążeń (10 mocnych górek). Wybrałem trening, chociaż w pobliżu był bezpłatny bieg w Golczewie. Zastanawiałem się nawet czy nie przejechać się tam rowerem, ale to ponad 40 kilometrów. Dobry temat do bloga, ale się jakoś nie skusiłem.

21.05 - niedziela
Bez treningu.

22.05 - poniedziałek
6 km - 25.53
1 km - 4.08, 3 km - 13.03, ostatnie 3 km - 12.50, przedostatnie 500 m - 2.05, ostatnie 500 m - 2.00
Lepiej o 25 sekund niż rok wcześniej. Początek i pierwsza połówka z zapasem, druga połówka też bez szarpania. na 5 kilometrze coś mi się pomyliło w odczycie zegarka i wyszło mi 23.48, co dawałoby czas powyżej 27 minut. Trochę to mnie zdezorientowało i już zacząłem myśleć, że przebłyski formy z poprzedniego tygodnia to tylko jednostkowe wyskoki. Jednak było 2 minuty lepiej - 21.48, więc nie jest źle. I to bez wielkiego spinania się i jeszcze przed śniadaniem na głodniaka.

23.05 - wtorek
6 km (T2) - 28.41
3 km - 14.29, ostatnie 3 km - 14.12, ostatnie 500 m - 28.41
Znowu lepiej niż rok temu. Mocne górki od początku. W pierwszej połówce są trzy takie górki, z powrotem - pięć. W pierwszej połówce są dwa podbiegi, ale łagodne i długie, więc tego nie zaliczam do górek. Na drugiej górce zamyśliłem się i nie podbiegłem mocno, więc dzisiaj tylko 7 mocnych podbiegów.

24.05 - środa
6 km - 26.52
1 km - 4.15, 3 km - 13.26, przedostatnie 500 m - 2.07, ostatnie 500 m - 2.04
Coś słabiutko - prawie minutę gorzej niż w poniedziałek. Już pierwszy kilometr pokazał, że będzie ciężko. Przed biegiem reorganizowałem ogródek kwiatowy i może to miało jaki wpływ? A może już czuję dwa mocne treningi dzień po dniu? Tak czy inaczej nie popadam w euforię.

25.05 - czwartek
6 km (T2) - 28.46
3 km - 14.21, ostatnie 500 m - 2.04
Nie jest dobrze. Rano przy chodzeniu bolała mnie prawa pięta. Trochę rozmasowałem, trochę rozchodziłem i później nie bolała. Chyba dwa dni temu za mocno szarpnąłem pod górkę. Wczoraj też trochę za mocno obciążyłem dolne partie nóg. Najpierw przesadzanie kwiatków w pozycji w kucki, potem bieg. Przy rozgrzewce i biegu uważałem trochę na tę nogę, więc górki nie były mocne ma maxa, ale był komplet - 8. Na szczęście nic nie bolało. Może trochę przy rozgrzewce.

26.05 - piątek
6 km (T2) - 28.36
3 km - 14.20, ostatnie 500 m - 2.05
Prawa pięta dalej się odzywa, ale udało mi się bezboleśnie przebiec cross z mocnymi górkami.

27.05 - sobota
6 km - 27.20
1 km - 4.15, 3 km - 13.34, przedostatnie 500 m - 2.10, ostatnie 500 m - 2.06
Oszczędzałem nogę, więc nie cisnąłem na maxa. Nie biegłem też 5 km jak zazwyczaj w sobotę, tylko 6. Dodatkowo założyłem opaski na uda. Chociaż do pięty nie dostają, ale zawsze to jakieś oparcie dla nóg.
Przed biegiem wyciąłem nożycami do cięcia żywopłotu trawę na skręcie do chodnika przy szosie.
Udało się zrealizować dwutygodniowy cykl treningowy. Co prawda końcówka była ostrożna, ze względu na ból pięty, ale jest nieźle.

28.05 - niedziela
Bez treningu.

29.05 - poniedziałek
1,6 - 1,8 km - 6.36
Niezły trening siłowo - szybkościowy, plus jazda rowerem 2x12 km.

30.05 - wtorek
6 km - 28.49
3 km - 14.21, ostatnie 500 m - 2.00
Bez mocnych górek i trochę z zapasem. To był ostatni mocny trening przed sobotnimi zawodami. Jutro i w piątek bez treningu, w czwartek spokojna szósteczka na szosie.

31.05 - środa
Bez treningu.

01.06 - czwartek
6 km - 32.47
Tak jak w tamtym roku - 6 km na luzie.

02.06 - piątek
Bez treningu

03.06 - sobota
6,940 km - 30.20
Start w zawodach. Niezbyt dobry ten wynik.

04.06 - niedziela
Bez treningu.

05.06 - poniedziałek
6 km - 28.45
3 km - 14.15, przedostatnie 500 m - 2.19, ostatnie 500 m - 2.16
Coś słabo, a nie planowałem jakiegoś wolnego biegu. Jutro trzeba będzie szybciej. Ostatni kilometr mimo mierzenia słabiutki.

06.06 - wtorek
6 km - 27.58
1 km - 4.27, 3 km - 4.16, przedostatnie 500 m - 2.05, ostatnie 500 m - 1.58
Początek w wolnym tempie, chociaż chciałem mocniej. Biegłem jednak na wyczucie. Wyczucie podpowiadał mi, że dzisiaj też nie będzie rewelacji. W końcówce trochę rozkręciłem się jednak. Jutro podobny trening. Na górkach nie biegam, bo jest mokro po deszczach.

07.06 - środa
6 km - 26.52
1 km - 4.16, 3 km - 13.37, przedostatnie 500 m - 2.02, ostatnie 500 m - 1.57
Coraz szybciej biegam. Pierwszy kilometr już OK. Ostatnie metry pokazują, że jeszcze mam sporo zapasu.

08.06 - czwartek
6 km - 28.15
1 km - 4.30, 3 km - 14.07, przedostatnie 500 m - 2.13, ostatnie 500 m - 2.05

09.06 - piątek
Bez treningu.

10.06 - sobota
5 km - 21.56
1 km - 4.15, 2 km - 8.40, 3 km - 13.05, przedostatnie 500 m - 2.12, ostatnie 500 m - 2.08
Miał być parkrun Świnoujście, był parkrun Kołczewo #5
Nie byłem w pełni zdrowy, więc nie pojechałem do Świnoujścia. Do takiej wyprawy trzeba mieć zdrowie jak tur. Miałem dzisiaj pobiec 6 km i nie wiedziałem na jakie tempo zdrowie pozwoli. 1 kilometr - 4.15 i po kilkuset metrach zdecydowałem się pobiec mocną piątkę. Mimo, że początek nie był szalony, to końcówka nie była dobra. Oszczędzałem trochę zdrowie. Przy dobrym zdrowiu trzeba zaczynać gdzieś tak 4.05 - 4.10, a i 4.15 nie będzie źle. W następnym tygodniu jak zdrowie pozwoli - dyszki i wyjazd na parkrun Świnoujście bez specjalnego przygotowania, czyli bez wolnego piątku.

11.06 - niedziela
Bez treningu.

12.06 - poniedziałek
10 km - 48.14
3 km - 13.53, 5 km - 23.48, przedostatnie 500 m - 2.19, ostatnie 500 m - 2.11
Nie chciałem mocno cisnąć, ale początek był niezły. Końcówka z zapasem.

13.06 - wtorek
10 km - 49.24
1 km -4.31, 3 km - 14.19, 5 km - 24.32, przedostatnie 500 m - 2.20, ostatnie 500 m - 2.09
Jak widać skończyłem trening a zacząłem bieganie jak dawno temu - po dyszce a przed dłuższymi startami co drugi dzień więcej. Nie ma co kombinować, tylko dużo biegać.
Dzisiejsza dyszka - starałem się jak mogłem, ale że mało mogłem to widać po czasie.

14.06 - środa
10 km - 48:25
1 km - 4.28, 3 km - 13.51, 5 km - 23.47, przedostatnie 500 m - 2.11, ostatnie 500 m - brak danych
Dzisiaj dzień nie włączania i wyłączania stopera. Najpierw dwa razy musiałem startować, bo za pierwszym razem nie włączyłem stopera, a na mecie nie wyłączyłem i czas końcowy jest w przybliżeniu. Dzisiaj od początku czułem, że mam większą moc niż wczoraj. Pierwsze kilometry na całkowitym luzie.

15.06 - czwartek
10 km (T2+1) - 53.41
Czas nie najlepszy, ale się nie obijałem. Po dłuższej przerwie wróciłem do trasy crossowej. Nie szalałem więc, zresztą i tak bym nie miał sił na coś więcej. Jutro dyszka po szosie i pojutrze, jak zdrowie i pogoda pozwoli, parkrun Świnoujście - tak z marszu bez odpoczynku. Jeśli nie w tą sobotę, to w następną. A może i w tą i w tą? Za dwa tygodnie przecież parkrun Świnoujście #50.

16.06 - piątek
10 km - 48.36
1 km - 4.27, 3 km - 14.09, 5 km - 24.07, przedostatnie 500 m - 2.14, ostatnie 500 m - 2.13
Bieg na spokojnie. Pierwszy i ostatni kilometr dokładnie taki sam. Jutrzejszy wyjazd na parkrun Świnoujście pod wielkim znakiem zapytania. Na razie prognozy na sobotę rano deszczowe. Jak nie 5 km, to dyszka w domu.

17.06 - sobota
10 km - 49.43
1 km - 4.29, 3 km - 14.08, 5 km - 24.18, przedostatnie 500 m - 2.28, ostatnie 500 m - 2.18

18.06 - niedziela
Bez treningu.

19.06 - poniedziałek
10 km - 50.03
1 km - 4.29, 3 km - 14.16, 5 km - 24.28, przedostatnie 500 m - 2.22, ostatnie 500 m - 2.15
Nie dociągnąłem do końca, bo zdrowie znowu szwankuje a i gorąco się zrobiło. Na mecie - 27 stopni.
Domyślam się co jest przyczyną bólu z lewej strony prawej pięty - bieganie po szosie, która jest nachylona zazwyczaj w dół w lewo. Więc będę biegał nie przy krawędzi (im bliżej środka jezdni tym mniejsze nachylenie) i jak nadarzy się okazja - po prawej stronie. No i oczywiście - jak najmniej po szosie.

20.06 - wtorek
10 km (T2+1) - 54.08
3 km - 15.07
Dzisiaj siły za bardzo nie było, więc przebiegłem jak przebiegłem.
Przed biegiem wyciąłem przeszkadzające w biegu gałęzie na pierwszym kilometrze trasy. Trzeba będzie jeszcze przeciąć dalej, bo gałęzie czasem zasłaniają całą drogę.
Odnośnie wczorajszego odkrycia. Popatrzyłem na swoje stare buty, i odkryłem to co powinienem dawno już odkryć. Pięta prawego buta po prawej stronie jest całkowicie zdarta. Tak się but dostosował do nachylenia szosy w lewo. Moje nowe buty dopiero się zdzierają, więc pięta jest narażona więcej niż przy starych butach.

21.06 - środa
10 km (T2+1) - 54.46
3 km - 15.23, ostatnie 500 m - 2.17
Coraz gorsze biegi. Jutro postaram się szybciej.

22.06 - czwartek
10 km (T2+1) - 51.49
3 km - 14.44, ostatnie 500 m - 2.16
Dzisiaj bieg był szybszy, tak jak zakładałem.
Trasa różnorodna i wymagająca, ale ma wady. Zwisające gałęzie, przeszkadzające w biegu, które dzisiaj i wczoraj starałem się w biegu odłamać. Miejscami wysoka trawa, czyli zagrożenie kleszczami. Teren piaszczysto - ziemno - kamienisty powoduje, że po biegu nogi są czarne. Podczas opadów i po opadach nie biegam, ponieważ po takim biegu buty byłyby do prania.

23.06 - piątek
Be treningu.
Cały dzień deszcz, a pod wieczór, kiedy przestał już mi się nie chciało. Ciemne chmury w każdej chwi mogły się też odezwać.

24.06 - sobota
5 km - 21.07
1 km - 4.05, 2 km - 4.17, 5 km - 4.06, przedostatnie 500 m - 2.05, ostatnie 500 m - 2.01
Parkrun Kołczewo #6. Nie sprawdziłem czasu na 3 km, więc rozkładu wszystkich kilometrów nie podaję. Miałem pojechać na parkrun Świnoujście, ale ciemne chmury mnie od tego odwiodły. Tam jakbym się nie wypalił zbyt ostrym tempem na początku, to bym się też zakręcił koło 21 minut.

25.06 - niedziela
10 km - 48.54
1 km - 4.34, 3 km - 14.24, 5 km - 24.29, przedostatnie 500 m - 2.18, ostatnie 500 m - 2.09
W piątek nie biegałem, więc biegam w niedzielę. Ponieważ jest mokro, to po szosie. Spokojnie, na luzie. Trzeba ładować akumulatory.

26.06 - poniedziałek
10 km (T2+1) - 54.18
3 km - 15.28, ostatnie 500 m - 2.21
Od początku biegło mi się ciężko.

27.06 - wtorek
10 km (T2+1) - 53.00
3 km - 15.07, ostatnie 500 m - 2.16
Lepiej niż wczoraj, ale szału prędkości nie było.

28.06 - środa
10 km (T2+1) - 53.59
3 km - 15.20, ostatnie 500 m - 2.17
Szara rzeczywistość treningowa. Gorzej niż wczoraj, lepiej niż przedwczoraj.

29.06 - czwartek
10 km - 51.14
1 km - 4.41, 3 km - 14.42, 5 km - 25.21
W nocy padał deszcz, na T2 mokro, pobiegłem więc po szosie. Początek może nie był jakiś zabójczy, ale poniżej 50 minut myślałem, że pobiegnę. Wyszło tyle ile wyszło.

30.06 - piątek
Bez treningu. Cały dzień deszcz. Dodatkowo jutro sprawdzian na 5 km, więc trzeba trochę odpocząć. Prognoza pogody jest taka, że jutro też chyba nie pojadę na parkrun Świnoujście.

01.07 - sobota
5 km - 21.12
1 km - 4.09, 2 km - 4.16, 3 km - 4.21, 4 km - 4.19, 5 km - 4.07, przedostatnie 500 m - 2.05, ostatnie 500 m - 2.02
Parkrun Kołczewo #7
Trzeci i czwarty kilometr do poprawki. Drugi kilometr - początkowo pod górkę, więc może być. Czwarty kilometr też początek pod górkę, ale trzeci - mniej więcej płasko.

02.07 - niedziela
10 km - 51.32
1 km - 4.40, 3 km - 14.53, 5 km - 25.17
Wydawało się, że złamanie 50 minut to bułka z masłem. Na 5 kilometrze okazało się, że dzisiaj tej bariery nie złamię.

03.07 - poniedziałek
10 km (T2+1) - 52.50
Po kilku dniach deszczowych wreszcie mogłem pobiec na trasie crossowej. Czas nawet niezły.

04.07 - wtorek
10 km - 49.30
3 km - 14.46, 5 km - 24.53, ostatnie 3 km - 14.39, przedostatnie 500 m - 2.22, ostatnie 500 m - 2.16
Wreszcie złamałem 50 minut. Jednak szybka szósteczka daje w kość.

05.07 - środa
1 km - 4.40, 3 km - 14.44, 5 km - 15.02, ostatnie 3 km - 14.27, przedostatnie 500 m - 2.18, ostatnie 500 m - 2.13
Ostatnie 3 kilometry walczyłem o złamanie 50 minut i się to udało.

06.07 - czwartek
10 km (T2+1) - 56.29
1 km - 16.11, ostatnie 500 m - 2.38
Nie wiedziałem, że tak kiepsko mogę pobiec ten dystans. Noga nie podawała, mokro, miękko, ciężko.
W nagrodę za nieudany bieg przejechałem się rowerem 32 kilometry Kołczewo - Wolin - Kołczewo. Miejscami mocno cisnąłem.

07.07 - piątek
Bez treningu. W piątki będę robił sobie przerwę w treningach. W razie zawodów nie "stracę" dwóch, tylko jeden dzień.

08.07 - sobota
5 km - 20.56
1 km - 4.12, 2 km - 4.12, 3 km - 4.14, 4 km - 4.14, 5 km - 4.04, przedostatnie 500 m - 2.04, ostatnie 500 m - 2.04
Parkrun Kołczewo #8
Bieg idealny - równe tempo z finiszem. Przydały się międzyczasy z poprzedniego biegu. Wiedziałem, że można stracić na 3 i 4 kilometrze i nie straciłem za bardzo.

09.07 - niedziela
10 km (T2+1) - 54.45
3 km - 15.22, ostatnie 500 m - 2.20
Bez rewelacji, ale też nie najgorzej.

10.07 - poniedziałek
10 km (T2+1) - 55.04
3 km - 15.32, ostatnie 500 m - 2.13
Początek gorszy niż wczoraj, ale starałem się pobiec w lepszym czasie. Na końcu chciałem złamać 55 minut, ale się nie udało.

11.07 - wtorek
10 km - 51.18
1 km - 4.50, 3 km - 14.49, 5 km - 25.26, ostatnie 3 km - 15.30, przedostatnie 500 m - 2.29, ostatnie 500 m - 2.23
Na półmetku chciałem powalczyć o złamanie 50 minut, ale to dzisiaj było niemożliwe.

12.07 - środa
10 km - 49.26
1 km - 4.40, 3 km - 14.35, 5 km - 24.28, ostatnie 3 km - 14.31, przedostatnie 500 m - 2.17, ostatnie 500 m - 2.15
Wczoraj była męczarnia, dzisiaj na luzie złamałem 50 minut. Założyłem opaski na podudzia. Może to pomogło? Wczoraj padał deszcz, więc na crossową trasę T2 się nie wybrałem, bo za mokro.
Chyba wreszcie wybiorę się na parkrun Świnoujście, bez względu na pogodę. z 50-tego biegu zrezygnowałem, ale na rocznicę trzeba się wybrać.

13.07 - czwartek
10 km - 50.01
1 km - 4.47, 3 km - 14.31, 5 km - 25.02, ostatnie 3 km - 14.35, przedostatnie 500 m - 2.12, ostatnie 500 m - 2.07
Nie udało się złamać 50 minut. Między 3 a 7 kilometrem było zdecydowanie powyżej 5 min/km. Kilometr przed metą były duże szanse na złamanie, ale nie zdecydowałem się na pełny gaz. To tylko trening przecież.

14.07 - piątek
Bez treningu.

15.07 - sobota
60 km jazdy rowerem
5 km - 20.44
Start - parkrun Świnoujście
Czas bardzo dobry jak na prawie 30 - kilometrowy dojazd rowerem i obecną formę. A może forma nie jest taka zła? Przecież szósteczki biegałem po górkach i samotnie, a treningi to tylko treningi.

16.07 - niedziela
10 km (T2+1) - 55.33
ostatnie 500 m - 2.23
Czułem się dobrze. Po wczorajszym nie miałem zakwasów. Nie było najgorzej w tym roku, więc nie jest źle.

17.07 - poniedziałek
10 km - 49.51
1 km - 4.38, 3 km - 14.28, 5 km - 24.39, ostatnie 3 km - 14.55, przedostatnie 500 m - 2.19, ostatnie 500 m - 2.12
Myślałem, że bez problemu złamię 50 minut, a ledwo ledwo mi się udało, ale się udało.
Postanowiłem do treningu włączyć sobotni parkrun w Świnoujściu, czyli 60 km rowerem i 5 km biegu. Nie co tydzień, ale w miarę możliwości jak najczęściej. Może uda mi się w ten sposób najpierw złamać 20 minut na piątkę, a później 40 minut na dyszkę.

18.07 - wtorek
10 km (T2+1) - 54.24
3 km - 15.21, ostatnie 500 m - 2.24
Wróciłem do biegania na poziomie z tamtego tygodnia. Może za wolno, ale szybciej jakoś nie mogłem.

19.07 - środa
10 km (T2+1) - 53.45
Ostatnie 500 m - 2.11
Trochę się postarałem i lepiej było niż wczoraj, ale bez rewelacji.

20.07 - czwartek
10 km - 50.35
1 km - 4.47, 3 km - 14.52, 5 km - 25.27, ostatnie 3 km - 14.47, przedostatnie 500 m - 2.21, ostatnie 500 m - 2.16
Starałem się połamać 50 minut, ale się nie udało. Środek był stanowczo za wolny, chociaż myślałem, że biegnę w niezłym tempie.

21.07 - piątek
Bez treningu.

22.07 - sobota
5 km - 20.45
Parkrun Świnoujście #54. Wynik prawie taki sam jak tydzień temu. Jak na prędkość treningów, to czas znakomity.

23.07 - niedziela
10 km (T2+2) - 55.09
3 km - 15.41
Lepiej niż tydzień temu, ale samopoczucie jakby gorsze.

24.07 - poniedziałek
10 km - 49.54
1 km - 4.43, 3 km - 14.39, 5 km - 24.49, ostatnie 3 km - 14.37, przedostatnie 500 m - 2.14, ostatnie 500 m - 2.10
6 i 7 kilometr był wolny, więc na ostatnich 3 kilometrach musiałem walczyć o złamanie 50 minut. Na ostatnim kilometrze jeszcze bardziej przyspieszyłem i się udało.

25.07 - wtorek
10 km - 52.00
1 km - 4.57, 3 km - 5.27, 5 km - 25.54, ostatnie 3 km - 15.31, przedostatnie 500 m - 2.31, ostatnie 500 m - 2.24
Nigdy nie może być tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Marudziłem poprzednio, a co teraz mam powiedzieć? Co prawda tłumaczy mnie bardzo wczesna pora biegu - początek 5.15, ale słabiutko jest. Jutro postaram się przebiec lepiej, co nie będzie trudne. Dalej prowadzę system przygotowawczy - dużo biegania jak najszybciej danego dnia. Ponieważ jest dużo biegania, więc ta szybkość nie jest najlepsza.

26.07 - środa
10 km - 49.28
1 km - 4.49, 3 km - 14.49, 5 km - 25.02, ostatnie 3 km - 14.23, przedostatnie 500 m - 2.18, ostatnie 500 m - 2.11
Fajnie jest mieć trochę siły na finisz. Wszystko poniżej 50 minut było zrobione na ostatnich kilometrze. Jutro postaram się też złamać 50 minut, bo bieg po crossowej trasie jest niemożliwy. Cały dzień padało i jutro jeszcze nie przeschnie.

27.07 - czwartek
10 km - 49.28
1 km - 4.47, 3 km - 14.50, 5 km - 24.56, ostatnie 3 km - 14.26, przedostatnie 500 m - 2.11, ostatnie 500 m - 2.11
Biegłem tak, żeby nie siadło tempo, ale i tak siadło między piątym a siódmym kilometrem. Jednak ostatni kilometr znowu pozwolił mi połamać 50 minut.

28.07 - piątek
Bez treningu.

29.07 - sobota
1,8 km - 7.28
Start w Wisełce. Nie wiem czy to dobrze czy źle, bo dystans jest w przybliżeniu. Czułem, że jakoś specjalnie szybko mi się nie biegło.

30.07 - niedziela
10 km - 50.51
1 km - 4.45, 3 km - 14.55, 5 km - 25.20, ostatnie 3 km - 15.05, przedostatnie 500 m - 2.19, ostatnie 500 m - 2.11
Wychodzi na to, że jestem przetrenowany. Tak miało być. Przygotowanie do 4 Mil Jarka (12 sierpnia) i do wrześniowych biegów DLB idzie zgodnie z planem.

31.07 - poniedziałek
10 km - 49.01
3 km - 14.49, 5 km - 25.00, ostatnie 3 km - 14.08, przedostatnie 500 m - 2.10, ostatnie 500 m - 2.05
Mogło być lepiej, tylko w końcówce przyblokował mnie samochód ciężarowy i musiałem trochę pokluczyć. W sumie nieźle.

01.08 - wtorek
10 km - 49.25
1 km - 4.55, 3 km - 15.07, 10 km - 25.22, ostatnie 3 km - 14.08, przedostatnie 500 m - 2.10, ostatnie 500 m - 2.06
Wydawało się, że znowu będzie powyżej 50 minut, ale forma rośnie, więc i na końcówkę starczyło sił.

02.08 - środa
10 km (T2 +1) - 54.44
Ostatnie 500 m - 2.15
Ciągle pada, więc trasa crossowa dopiero teraz. Wydawało mi się, że biegnę szybko, a wyszło wolno.

03.08 - czwartek
10 km - 51.55
1 km - 4.52, 3 km - 15.07, 5 km - 25.45, ostatnie 3 km - 15.16, przedostatnie 500 m - 2.23, ostatnie 500 m - 2.19
Starałem się jak mogłem, ale nogi nie niosły. Jutro postaram się lepiej.

04.08 - piątek
10 km - 49.31
1 km - 4.45, 3 km - 14.42, 5 km - 25.02, ostatnie 3 km - 14.26, ostatnie 500 m - 2.00
Ostatnia dyszka przed 4 milami Jarka optymistyczna. Ostatnie 500 m pokazało, że mam siły. Teraz tylko zregenerować się po ciężkim jak na mnie treningu i pokazać coś więcej niż do tej pory.

05.08 - sobota
Bez treningu.

06.08 - niedziela
3,9 km - 36.02
START w Wolinie.
O 8 sekund wolniej niż w tamtym roku, więc nie jest źle.

07.08 - poniedziałek
Bez treningu.

08.08 - wtorek
6 km - 26.21
1 km - 4.09, 3 km - 13.12, ostatnie 3 km - 13.09, przedostatnie 500 m - 2.05, ostatnie 500 m - 2.00
Nie jest źle. Jutro pocisnę tylko na drugiej połówce, żeby nie stracić za dużo energii przed sobotnim biegiem w Dziwnowie. Uzmysłowiłem sobie właśnie, że jest to dla mnie główna impreza sezonu. W czwartek szósteczka już na luzie, czyli tylko dla ładowania końcowego akumulatorów.

09.08 - środa
6 km - 27.47
1 km - 4.33, 3 km - 14.06, ostatnie 3 km - 13.41, ostatnie 500 m - 2.00
Tak na poważnie, to było tylko ostatnie 500 metrów.

10.08 - czwartek
6 km - 31.29
1 km - 4.52, ostatnie 500 m - 2.29
Zgodnie z planem - wolny bieg, ale nie trucht.

11.08 - piątek
Bez treningu.

12.08 - sobota
9,5 km - 44:03
START w Dziwnowie.
Pierwsze dwa kilometry poniżej 4 min/km (GPS kolegi). Na plaży - masakra. Pod silny wiatr i po wodzie.

13.08 - niedziela
10 km - 52.28
1 km - 4.46, 3 km - 14.58, 5 km - 25.24, ostatnie 500 m - 2.26
To taki sprawdzian ile siły zostało mi po ciężkim biegu. Na początku wyglądało to dobrze, później gorzej.

14.08 - poniedziałek
10 km (T2+1) - 52.38
3 km - 15.03, ostatnie 500 m - 2.16
To były całkiem inne siły niż wczoraj. Czułem moc. Mocno pod górki. Potrzeba mi siły, siły i jeszcze raz siły co pokazał bieg na plaży pod wiatr w Dziwnowie.

15.08 - wtorek
10 km (T2+1) - 50.31
3 km - 14.35, ostatnie 500 m - 2.07
Było przyspieszenie pod górki. Nie myślałem, że tak szybko mogę pobiec i to mimo wysokiej temperatury 25 stopni. Co prawda z chłodnym wiatrem, ale zawsze. Dzisiaj czułem, że idzie. Natrafiłem na żniwa - dużo pyłu, ale byłem szybszy od koszącego kombajnu. Jutro trzeba coś pobiec po szosie.

16.08 - środa
10 km - 48.13
1 km - 4.34, 3 km - 14.18, 5 km - 24.02, ostatnie 3 km - 14.24, przedostatnie 500 m - 2.17, ostatnie 500 m - 2.14
Nieźle się biegło. Chyba górki coś dają, bo czuję wreszcie podczas biegu mięśnie nóg.

17.08 - czwartek
10 km (T2+1) - 54.07
1 km - 15.38, ostatnie 500 m - 2.27
Mocno pod górki. Biegłem ile mogłem, ale mój organizm powiedział stop.

18.08 - piątek
Bez treningu.

19.08 - sobota
5 km - 21.00, 60 km rowerem
START w parkrunie Świnoujście. Przy złej pogodzie - albo 15 km po szosie, albo 14 km (T2+3) po górkach.
Dobra pogoda, więc parkrun Świnoujście. Rekordu nie pobiłem, ale i tak nie jest źle.

20.08 - niedziela
10 km - 51.45
3 km - 15.11, 5 km - 25.46, ostatnie 3 km - 15.14, przedostatnie 500 m - 2.26, ostatnie 500 m - 2.22
Po ciężkim dniu lżejszy bieg po szosie. Wynik lepszy niż po starcie w Dziwnowie.

21.08 - poniedziałek
10 km (T2+1) - 52.52
Szybkie górki. Nieźle, chociaż trochę słabiej niż w tamtym tygodniu.

22.08 - wtorek
10 km - 47.27
1 km - 4.31, 3 km - 14.03, 5 km - 29.54, ostatnie 3 km - 13.54, przedostatnie 500 m - 2.11, ostatnie 500 m - 2.05
Miało być po górkach, ale spadł deszcz i było mokro. Wyszedł najlepszy wynik w tym roku na trasie T1 (po szosie). Nie forsowałem jakoś za bardzo tempa. Samo szło.

23.08 - środa
10 km (T2+2) - 51.12
3 km - 14.43, ostatnie 500 m - 2.07
Szybkie górki. Kilka więcej szybkich górek niż zawsze - mniej stromych, więc do tej pory nie uwzględnianych. Jak biegać szybko pod górki, to biegać a nie się obijać.

24.08 - czwartek
10 km - 46.26
1 km - 4.30, 3 km - 13.54, 5 km - 23.20, ostatnie 3 km - 13.37, przedostatnie 500 m - 2.11, ostatnie 500 m - 2.04
Wreszcie czuję, że forma rośnie. Ostatni bieg cyklu i na zmęczeniu najlepszy czas w roku. Chociaż do poprzedniego sezonu jeszcze trochę brakuje (6 biegów poniżej 46:00, najlepszy czas - 44:48). Muszę mieć jednak dużo wybieganych kilometrów, żeby biegać szybko i na luzie.

25.08 - piątek
Bez treningu.

26.08 - sobota
5 km - 20.45, 60 km rowerem
START w parkrunie Świnoujście. Chyba, że będzie deszczowo i zrobię 15 km po szosie lub 14 km po crossie.
Dobra pogoda, więc parkrun Świnoujście. Rekordu nie udało się poprawić (20.44), chociaż forma jest.

27.08 - niedziela
10 km - 48.21
1 km - 4.42, 3 km - 14.26, 5 km - 24.12, ostatnie 3 km - 14.28, przedostatnie 500 m - 2.19, ostatnie 500 m - 2.15
Dzień po parkrunie poniżej 50 minut to już jest coś. Po pierwszym kilometrze wydawało się, że będzie słabo, ale siły były przez cały dystans.

28.08 - poniedziałek
10 km (T2+2) - 53.47
3 km - 15.02, ostatnie 500 m - 2.25
Wczoraj było dobrze, dzisiaj gorzej. Organizmu nie da się oszukać.
Szybko pod górki. Obliczyłem ile ich jest - 6 podwójnych (w dwie strony) i 2 pojedyncze, czyli razem 14. Dzisiaj były 13 szybkie. O jednej zapomniałem, bo myślałem o czymś innym niż o bieganiu.

29.08 - wtorek
10 km - 48.38
1 km - 4.43, 3 km -14.09, 5 km - 24.00, ostatnie 3 km - 14.42, przedostatnie 500 m - 18, ostatnie 500 m - 2.13
Podobny bieg jak w niedzielę, tylko początek szybszy, a koniec wolniejszy.

30.08 - środa
10 km (T2+1) - 52.52
3 km - 15.05, ostatnie 500 m - 2.13
Dzisiaj jeszcze raz zweryfikowałem górki. Wyszło z tego 7 par i jedna pojedyncza. Jedną małą góreczkę podwójną mam jeszcze na oku. Dzisiaj więc 15 szybkich podbiegów. Skoncentrowałem się dzisiaj na podbiegach - długi szybki krok, obszerne ruchy. Czas ogólny więc był mniej ważny, ale wyszedł nawet niezły.

31.08 - czwartek
10 km - około 50 minut
1 km - 4.47, 3 km - 14.57, 5 km - 25.21, przedostatnie 500m - 2.19, ostatnie 500 m - 2.19
Już na początku wiedziałem,że będzie ciężko złamać 50 minut. Jakoś to było do 3 kilometra, ale już na piątym zanotowałem stratę. Gdzieś na 6 kilometrze drogowcy wycinali drzewka przy poboczu drogi. Zatrzymałem się, zatrzymałem stoper i załatwiałem z nimi, żeby nie wycięli mojej ulubionej jabłonki. Gdy zacząłem biec włączyłem stoper ponownie i okazało się, że czas się wyzerował. Jak to zrobiłem - nie wiem. Powinien czas biegnąć dalej. Dokładnego czasu dzisiejszego biegu więc nie ma. Gdzieś było koło 50 minut, może troszkę więcej, może troszkę mniej. Dlaczego tak słabo? Wczoraj trochę pobrykałem, a dzisiaj było jeszcze w dodatku bardzo ciepło - od 24 stopni na starcie do 26 stopni na mecie.

01.09 - piątek
Bez treningu.

02.09 - sobota
5 km - 20.58
68 km jazdy rowerem
Start w parkrunie Świnoujście. Nie jest źle. Ciągle na równym poziomie.

03.09 - niedziela
Bez treningu. Muszę zbierać siły do biegu w Dziwnowie za tydzień.

04.09 - poniedziałek
6 km - 28.27
1 km - 4.26, 3 km - 14.03, przedostatnie 500 m - 2.17, ostatnie 500 m - 2.15
Nie chciałem szaleć, więc wynik niezbyt imponujący. Jutro postaram się przycisnąć mocniej.

05.09 - wtorek
6 km - 27.55
1 km - 4.35, 3 km - 14.13, przedostatnie 500 m - 2.05, ostatnie 500 m - 2.02
Szybciej niż wczoraj, chociaż pierwsza połówka wolniejsza. Jutro postaram się jeszcze szybciej, z zaakcentowaniem ostatniego kilometra jak dzisiaj.

06.09 - środa
6 km - 27.51
1 km - 4.30, 3 km - 13.58, przedostanie 500 m - 2.07, ostatnie 500 m - 2.04
Szybciej niż wczoraj, bo szybsza pierwsza połówka. Planowałem szybszy ostatni kilometr, ale wyszło jak wyszło. Jutro już wolniej.

07.09 - czwartek
6 km - 30.31
1 km -4.56, ostatnie 500 m - 2.19
Wolniej, bo kumuluję energię na bardzo ważny dla mnie bieg.

08.09 - piątek
Bez treningu.

09.09 - sobota
9,440 km - 40.29
Start Dziwnów - Dziwnówek - Dziwnów
Dobrze by było pobić swój ubiegłoroczny rekord na tej trasie - 41.05 (4.21 min/km). Ale czy forma pozwoli? Zacznę szybko, ale nie za szybko.
Rekord pobity. 41 minut złamane.

10.09 - niedziela
10 km - 52.01
1 km - 4.44, 3 km - 14.56, 5 km - 25.26
Im dalej tym gorzej. Dzień po bardzo szybkim biegu moje możliwości są kiepskie.

11.09 - poniedziałek
1 km - 4.43, 3 km - 14.44, 5 km - 25.00, ostatnie 3 km - 15.12, ostatni 1 km - 4.46
Czas zacząć treningi do półmaratonu. Rywale nie odpuszczą. Tygodniowo dwa razy po 15 km po szosie i parkruno-trening w Świnoujściu lub 19 km po szosie.

12.09 - wtorek
10 km (T2+1) - 52.11
3 km - 14.56, ostatnie 500 m - 2.14
Wreszcie nie padało i mogłem się przebiec po crossówce. Szybkie podbiegi - 7 par i jeden pojedynczy, razem 15.

13.09 - środa
15 km - 1.14.53
1 km - 4.46, 3 km - 14.49, 5 km - 24.56, 10 km - 50.26, ostatnie 3 km - 14.11, przedostatnie 500 m - 2.08, ostatnie 500 m - 2.06
Dzięki ostatniemu kilometrowi złamałem 1.50. Biegło się nieźle, chociaż równe tempo to nie było.

14.09 - czwartek
10 km (T2+1) - 52.25
3 km - 15.13, ostatnie 500 m - 2.12
Mocne podbiegi - 8 par i jeden pojedynczy. Mam na oku jeszcze jeden dodatkowy pojedynczy podbieg. 10 km więcej w tygodniu, a jakość treningów zasadniczo się zmieniła. 2x15 km to przecież nie 2x10. Jutro bez biegu. Trzeba trochę dać odpocząć organizmowi przed dużym wysiłkiem. Czy to będzie 60 km rowerem i 5 km biegu, czy 19 km biegu - wysiłek będzie znaczny. A przecież nie będę się oszczędzał.

15.09 - piątek
Bez treningu.

16.09 - sobota
5 km - 20.44, 60 km rowerem
Parkrun w Świnoujściu lub 19 km
Dobra pogoda, więc parkrun Świnoujście.

17.09 - niedziela
10 km - 50.20
1 km - 4.51, 3 km - 15.09, 5 km - 25.22, ostatnie 3 km - 14.46, przedostatnie 500 m - 2.15, ostatnie 500 m - 2.12
Niezłe tempo jak na szaleństwa soboty.

18.09 - poniedziałek
15 km - 1.14.33
1 km - 4.44, 3 km - 14.34, 5 km - 24.29, 10 km - 49.49, ostatnie 3 km - 14.31, przedostatnie 500 m - 2.16, ostatnie 500 m - 2.15
Znacznie lepiej niż tydzień temu.

19.09 - wtorek
10 km (T2+1) - 52.14
3km - 15.05, ostatnie 500 m - 2.08
Cross z mocnymi podbiegami. O jeden więcej podbieg. 8 par i 2 pojedyncze. Już więcej chyba nie ma.

20.09 - środa
15 km - 1.14.01
1 km - 4.43, 3 km - 14.43, 5 km - 24.45, 10 km - 50.09, ostatnie 3 km - 14.06, przedostatnie 500 m - 2.14, ostatnie 500 m - 2.09
Znowu wahnięcie na drugiej piątce, ale w sumie OK. Na 14,5 km pomyślałem sobie, że warto złamać 1.14, ale nie udało się. Jest lepiej niż w zeszłym tygodniu.


21.09 - czwartek
10 km (T2+1) - 51.16
3 km - 14.48, ostatnie 500 m - 2.10
Szybkie podbiegi już w ustalonej liczbie - 8 par i 2 bez pary.

22.09 - piątek
Bez treningu.

23.09 - sobota
5 km - 20.19, 60 km rowerem
START w parkrun Świnoujście.
Wreszcie pobiłem rekord. Forma rośnie. Po biegu bolały łydki.
W następnym tygodniu po przerwie w niedzielę solidne treningi na początku tygodnia, później lżej. Nie mogę pozwolić sobie na tydzień odpuszczenia przed startem, bo niedługo już decydujący półmaraton w DLB.

24.09 - niedziela
Bez treningu.

25.09 - poniedziałek
15 km - 1.17.53
1 km - 4.37, 3 km - 14.31, 5 km - 24.51, 10 km - 51.25, ostatnie 3 km - 15.43, przedostatnie 500 m - 2.26, ostatnie 500 m - 2.24
Jakiś ten trening słaby, mimo, że wczoraj była przerwa w treningu. Jeszcze początek był jako tako, ale potem kiepsko.

26.09 - wtorek
10 km (T2+1) - 52.12
3 km - 14.36, ostatnie 500 m - 2.16
Szybkie podbiegi. Po mocniejszym początku dalsza część była wolniejsza.

27.09 - środa
6 km - 29.30
1 km - 14.48, przedostatnie 500 m - 2.18, ostatnie 500 m - 2.15
Jednak 6 kilosów a nie 10.

28.09 - czwartek
6 km - 30.44
3 km - 15.23, przedostatnie 500 m - 2.24, ostatnie 500 m - 2.23
Tak na luzie. Trzeba zbierać siły przed sobotą.

29.09 - piątek
Bez treningu.

30.09 - sobota
6,680 km - 29.20
Start w DLB.
Lepiej niż na wiosnę, ale dystans dłuższy o około 100 m z powodu pobłądzenia. Półmaraton został przesunięty na 7 października, więc zmiana planów.

01.10 - niedziela
Bez treningu.

02.10 - poniedziałek
10 km - 52.33
3 km - 15.05, 5 km - 25.41, przedostatnie 500 m - 2.26, ostatnie 500 m - 2.32
Jakoś dzisiaj było słabiutko, a może organizm chce jeszcze odpoczywać?

03.10 - wtorek
10 km - 51.37
1 km - 4.56, 3 km - 15.17, 5 km - 25.49, ostatnie 3 km - 15.17, przedostatnie 500 m - 2.24, ostatnie 500 m - 2.25
Lepiej niż wczoraj, ale bez fajerwerków.

04.10 - środa
10 km - 50.00
1 km - 4.44, 3 km - 14.44, 5 km - 25.04, ostatnie 3 km - 14.36, przedostatnie 500 m - 2.14, ostatnie 500 m - 2.07
Chciałem złamać 50 minut, ale miałem trochę za duże straty na 9 kilometrze. Ostatni kilometr najszybszy. To ostatnia dyszka przed półmaratonem. Teraz jeszcze jedna szósteczka. Jutro cały dzień ma padać, więc może się przelecę delikatnie w piątek, albo zrobię 2 dni wolnego.

05.10 - czwartek
Bez treningu. Cały dzień deszcz.

06.10 - piątek
Bez treningu. Wybierałem się na szóstkę, ale padało. Później pomyślałem sobie, że ta szóstka i tak nic nie da, a i przeziębić się można, więc zrezygnowałem.

07.10 - sobota
21,0975 - 1.36.21
półmetek - 47.21
Start w DLB. Pokonałem Zdziśka, Grzesiek nie przyjechał, bo pracował. Poprawiony czas z wiosny o ponad 3 minuty, więc nie jest źle.

08.10 - niedziela
Wreszcie bez treningu.

09.10 - poniedziałek
6 km - 31.12
Taka sobie przebieżka jeszcze ze sztywnymi mięśniami nóg. Chyba pojadę sobie rekreacyjnie na parkrun Świnoujście. Tylko czy z powrotem cisnąć na maksa?

10.10 - wtorek
6 km - 28.58
1 km - 4.39, 3 km - 14.36, przedostatnie 500 m - 2.17, ostatnie 500 m - 2.11
Oczywiście lepiej niż wczoraj, ale jutro postaram się jeszcze szybciej

11.10 - środa
6 km - 28.28
1 km - 4.46,3 km - 14.38, przedostatnie 500 m - 2.13, ostatnie 500 m - 2.05
Miało być lepiej i było lepiej. W czasie rozgrzewki rozpadał się deszcz. Rozgrzewkę dokończyłem, ale kilkadziesiąt minut czekałem aż przestanie padać, bo wiedziałem, że są to przelotne opady. Rzeczywiście przeleciały, ale się już nie rozgrzewałem, więc pierwsze kilometry były drętwe. Na koniec się trochę rozkręciłem.

12.10 - czwartek
6 km - 29.32
1 km - 4.46, 3 km - 15.13, przedostatnie 500 m - 2.13, ostatnie 500 m - 2.07
Miało być jeszcze lepiej niż wczoraj, ale na 2 i 3 kilometrze jakoś słabo poszło. Końcówka prawie tak jak wczoraj. Jutro bez treningu, pojutrze jak nie będzie padać - parkrun Świnoujście. Już się za nim stęskniłem.

13.10 - piątek
Bez treningu

14.10 - sobota
5 km - 21.00, 60 km rowerem
Parkrun Świnoujście, w razie deszczu parkrun Kołczewo #9
Pogoda była dobra więc Świnoujście. Samotny bieg, czas jako taki, chociaż do mojego rekordu dużo brakowało.

15.10 niedziela
Bez treningu.

16.10 - poniedziałek
6 km - 29.31
3 km - 15.14, przedostatnie 500 m - 2.11, ostatnie 500 m - 2.18
Coś ostatnio na treningach słabo. Chciałem mocniej, ale pierwsze 3 km tragicznie. Końcówka lepsza, ale nie ma szału. Jutro postaram się szybciej.

17.10 - wtorek
6 km - 29.04
1 km - 4.43, 3 km - 14.45, przedostatnie 500 m - 2.10, ostatnie 500 m - 2.01
Chciałem bardzo mocno, organizm nie pozwolił. 2 i 3 kilometr kiepsko i jutro to postaram się poprawić. Na 4,5 kilometrze pomyślałem sobie, że warto powalczyć o złamanie 29 minut. Powalczyłem, ale nie byłem w stanie dołożyć ostrzej.

18.10 - środa
6+ km - 28.58
1 km - 4.45, 3 km - 14.43, przedostatnie 500 m - 2.06, ostatnie 500 m - 1.59
6+ ponieważ przy pierwszej połówce musiałem trochę nadrobić dystansu, ponieważ moją trasę zablokowali jacyś ludzie coś mierzący przy transformatorze. Nie jest to dużo, ale kilka sekund zawsze. Muszę dokładnie zmierzyć ile sekund się traci, to następnym razem będę odliczał od czasów.

19.10 - czwartek
6 km - 28.59
1 km - 4.38, 3 km - 14.37, przedostatnie 500 m - 2.14, ostatnie 500 m - 2.02
Co nadrobiłem w pierwszej połowie, straciłem na ostatnim kilometrze, a dokładniej nie nadrobiłem tyle ile w środę.
Zmierzyłem, że dłuższa trasa, to 3 sekundy straty. Będę więc te 3 sekundy odliczał.

20.10 - piątek
Bez treningu.

21.10 - sobota
5 km - 21.59
Parkrun Kołczewo #9
1 km - 4.14, 3 km - 13.09, 4 km - 17.34, przedostatnie 500 m - 2.12, ostatnie 500 m - 2.13
Jakoś nie mogę się zmusić do szybszego biegu na treningu. Jakby to nie nazwać - będzie przecież to trening zawsze. Przynajmniej ostatnie 500 metrów mogłem o te 10 sekund szybciej przebiec. O prawie minutę gorzej niż tydzień temu. Co prawda inna trasa, ale minuta to dużo. Dlatego też trening szybkościowy w parkrunowych startach będę kontynuował.

22.10 - niedziela
Bez treningu.

23.10 - poniedziałek
6 km - 28.31
1 km - 4.26, 3 km - 14.01, przedostatnie 500 m - 2.21, ostatnie 500 m - 2.15
Lepszy sen i od razu leszy bieg. Końcówka co prawda niezbyt piorunująca, ale ogólnie lepiej.

24.10 - wtorek
6 km - 28.47
1 km - 4.29, 3 km - 14.30, przedostatnie 500 m - 2.07, ostatnie 500 m - 2.10
Gorzej niż wczoraj, za to lepszy ostatni kilometr.

25.10 - środa
6 km - 31.32
1 km - 5.04, 3 km -15.49, przedostatnie 500 m - 2.25, ostatnie 500 m - 2.25
Nieprzespana noc i od razu wyniki słabiutkie. Dzisiaj się wyśpię i jeszcze raz sprawdzę, czy to ma tak duży wpływ.

26.10 - czwartek
6 km - 29.27
1 km - 4.36, 3 km - 15.00, przedostatnie 500 m - 2.17, ostatnie 500 m - 2.04
Dobry sen i od razu lepszy wynik. Ale czy to tak automatycznie działa, nie wiem. Wszystko co poniżej 30 minut zostało nadrobione na ostatnim kilometrze.

27.10 - piątek
Bez treningu.

28.10 - sobota
Około 6 km - 26.02
Start w biegu podsumowującym DLB. Nie wiem czy to dobrze czy źle, bo nie znam dokładnie ile było kilometrów. Ale na oko i czucie było średnio.

29.10 - niedziela
Bez treningu.

30.10 - poniedziałek
6 km - 28.43
1 km - 4.34, 3 km - 14.20, przedostatnie 500 m - 2.17, ostatnie 500 m - 2.19
Już na długo. Założyłem nowe spodnie biegowe, czy tam legginsy, czapka z daszkiem, rękawiczki biegowe. Tuż przed metą poślizgnąłem się i spadłem szczęśliwie na ręce. Moje nówki nie ucierpiały więc, ja też nie. Z powrotem pod dosyć silny wiatr. Na szczęście to tylko obrzeże huraganu Grzegorz.

31.10 - wtorek
6 km - 29.31
1 km - 4.43, 3 km - 15.04
Druga połówka szybsza, ale bez zmierzenia ostatniego kilometra.

01.11 - środa
Bez treningu.
Miałem zrobić szósteczkę, ale święto, w dodatku mokro i błoto, więc zrezygnowałem.

02.11 - czwartek
6 km - 29.56
1 km - 4.42, 3 km - 15.04, przedostatnie 500 m - 2.20, ostatnie 500 m - 2.18
Wszystko co poniżej 30 minut to zrobione na pierwszym i ostatnim kilometrze. Pozostały dystans obijałem się nieświadomie. Jutro trening za środę, pojutrze Parkrun Kołczewo #9. Do Świnoujścia nie jadę, bo nie mogę.

03.11 - piątek
6 km - 29.36
1 km - 4.39, 3 km - 14.52, przedostatnie 500 m - 2.22, ostatnie 500 m - 2.17
Dzisiaj równiejsze tempo na całym dystansie.

04.11 - sobota
5 km - 21.06
1 km - 4.03, 2 km - 4.20, 3 km - 4.14, 4 km - 4.18, 5 km - 4.11
Parkrun Kołczewo #10 nawet udany, ale z drobnymi zmianami w trakcie. Nie zobaczyłem nawrotu na 2,5 km i pobiegłem na 3 kilometr i tam zawróciłem. W ten sposób 5 km dokończyłem kilometr od domu. Ten kilometr przebiegłem sobie jako rozluźnienie. W Świnoujściu to by było poniżej 21 minut. Chociaż kto go tam wie.

05.11 - niedziela
6 km - 30.00
1 km - 4.49, 3 km - 15.20, przedostatnie 500 m - 2.15, ostatnie 500 m - 2.19
Nie udało się niestety złamać 30 minut. Gdybym wiedział, to bym złamał. Trening, bo jeszcze jeden ważny start - za tydzień w parkrun Świnoujście. Chciałbym tam jeszcze raz zejść poniżej 21 minut.

06.11 - poniedziałek
6 km - 29.57
1 km - 4.52, 3 km - 15.12, przedostatnie 500 m - 2.21, ostatnie 500 m - 2.14
No i dzisiaj złamałem 30 minut.

07.11 - wtorek
6 km - 28.58
1 km - 4.34, 3 km - 14.31, przedostatnie 500 m - 2.18, ostatnie 500 m - 2.07
Na 4,5 km zobaczyłem, że mogę złamać 29 minut i tak pobiegłem, żeby złamać. Jednak człowiek musi mieć jakieś dodatkowe czynniki, żeby szybciej biegać.

08.11 - środa
6 km - 29.35
1 km - 4.50, 3 km - 14.57, przedostatnie 500 m - 2.16, ostatnie 500 m - 2.18
Wszystko co poniżej 30 minut zrobiłem na ostatnim kilometrze. Na 5 km byłem sekundę nad kreską.

09.11 - czwartek
6 km

10.11 - piątek
Bez treningu

11.11 - sobota
5 km - 21.02
Parkrun Świnoujście. Jak będzie dobra pogoda, to rowerem, jak zła - samochodem. Chciałbym złamać 21 minut.
Nie złamałem 21 minut, chociaż ciągle z kimś biegłem i mogłem się w ten sposób podciągnąć. Z drugiej strony były kałuże i to trochę spowalniało.

12.11 - niedziela
Bez treningu.

13.11 - poniedziałek
6 km - 32.58
Nadszedł czas roztrenowania 5 szósteczek w umiarkowanym tempie tygodniowo gdzieś tak do 10 grudnia. Potem zaczynam sezon 2018 dyszkami 6 razy tygodniowo.

14.11 - wtorek
6 km - 31.54
Cóż - roztrenowujące tempo, ale lepiej o ponad minutę niż wczoraj.

15.11 - środa
6 km - 32.04

16.11 - czwartek
6 km - 32.05

17.11 - piątek
Bez treningu.

18.11 - sobota
6 km - 31.44

19.11 - niedziela
Bez treningu.

20.11 - poniedziałek
6 km - 31.21

21.11 - wtorek
6 km - 30.32
Na razie najszybciej w okresie roztrenowania.

22.11 - środa
Bez treningu.
Miałem biegać, ale cały dzień padał deszcz. Nic straconego - 5 dni biegania w tygodniu i tak będzie, o ile się coś nie wydarzy.

23.11 - czwartek
6 km - 31.04

24.11 - piątek
6 km - 32.19

25.11 - sobota
6 km - 30.49
To taka ucieczka przed deszczem. Miało dzisiaj padać cały dzień, ale udało mi się pobiec, gdy deszczu jeszcze nie było.

26.11 - niedziela
Bez treningu.

27.11 - poniedziałek
6 km - 31.29
Przyjemny jest ten okres roztrenowania.

28.11 - wtorek
6 km - 32.50

29.11 - środa
6 km - 31.54

30.11 - czwartek
Bez treningu.

01.12 - piątek
6 km - 31.33
Dzisiaj w nowej bluzie biegowej.

02.12 - sobota
6 km - 31.34

03.12 - niedziela
Bez treningu.
W ten sposób zakończyłem sezon biegowy 2017.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2017-01-30,12:23): właśnie 10x1km też to stosowałem. Zawsze mam taki okres przedwiosenny, który przeznaczam na treningi, a pozostałą część roku na bieganie :)
snipster (2017-01-31,09:23): ja jakoś gorzej znoszę interwały, niż ciągłe... w sensie gorzej mi się biega. 10x1 chyba nigdy nie biegałem, kiedyś 8x1 zrobiłem i byłem jak na zajezdni tramwajowej ;)
Jarek42 (2017-01-31,09:30): W tamtym roku raz chyba zrobiłem 10x1km. Nie dość, że było to dosyć wolno, to się zajechałem po kilku kilometrach. Później robiłem 10X500m i to mi się biegało bardzo szybko.
kostekmar (2017-07-31,11:32): 10x1 to nie takie złe. Ja z niemieckiego BPS do maratonu robiłem 20x1 i to dopiero jest jazda. Albo BNP16, gdzie pierwsze 4km rozgrzewkowe, a kolejne cztery po 10 sekund szybciej na kilometrze i jeszcze na koniec 2km truchtu.







 Ostatnio zalogowani
Admin
06:03
niemir
05:31
biegacz54
05:28
farba
05:25
SantiaGO85
23:41
lordedward
23:25
kos 88
23:00
rokon
22:41
ryba
22:19
Andrzej_777
22:04
Artur z Błonia
21:53
perdek
21:43
knapu1521
21:21
Leonidas1974
20:59
Lektor443
20:52
42.195
20:52
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |