Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [6]  PRZYJAC. [140]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kryz
Pamiętnik internetowy
Opowieści dziwnej treści.

Krzysztof Ryzner
Urodzony: 1960-01-27
Miejsce zamieszkania: Jarosław
172 / 308


2016-11-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
13.11.2016.r. - XVIXVIII Maratona Inetrnazionale Ravenna City Maraton ( Włochy ) … (czytano: 1261 razy)



13.11.2016.r. - XVIII Maratona Inetrnazionale Ravenna City Maraton ( Włochy ) …
Słaby występ w Krakowie na 3. PZU Cracovia Półmaratonie Królewskim kompletnie mnie zdeprymował. Trudno było mi otrząsnąć się z niepowodzenia. Byłem zniechęcony. Jeśli chodzi o wielkość niepowodzenia to czułem się jakbym cofna się o kilka lat do tyłu. Co prawda uzyskany wynik może nie był tragedią, ale jednak liczyłem na coś więcej. Dobił mnie też styl tego niepowodzenia. Sposób i jakość biegu. Jednak takie porażki są wpisane w starty. Maraton uczy pokory, niezawodnie, każdego, tutaj nie ma wyjątków. Jak się okazało w moim przypadku półmaraton też …
Jak temu zaradzić? Trzeba poszukać kolejnego startu … Ten start już był w moich planach ładnych kilka miesięcy wcześniej …
XVIII Maratona Inetrnazionale Ravenna City Maraton, planowaliśmy jeszcze na początku tego roku. Dla mnie nie była to nowość. Ożyły wspomnienia. W Ravennie biegałem maraton w 2014.r. i zakochałem się w tym mieście. Zresztą w Bolonii też, bo też ją wtedy zwiedzaliśmy. Postanowiłem więc jeszcze raz przebiec ten maraton, teraz już z rodziną. Tym bardziej, że organizatorem całego wyjazdu był Zygmunt.
Wyprawa do Włoch rozpoczęła się pechowo … Pechowo jeszcze na kilka tygodni przed wyjazdem.
Najpierw moja żona, która miała biegać półmaraton nabawiła się kontuzji kolana. Co ją definitywnie pozbawiło możliwości startu. A jako, że nieszczęścia chodzą parami, ja po półmaratonie w Krakowie zacząłem bardzo mocno odczuwać ból w pięcie lewej nogi. Ból ten momentami był naprawdę trudny do zniesienia. Szczególnie, kiedy noga nie była eksploatowana i trzeba było iść lub biec. Noga na początku bolała mocno, potem jak ją rozchodziłem lub rozbiegałem ból nieznacznie zanikał …
Dobrze, że chociaż syna nic nie bolało …
Sobota, dzień przed maratonem …
Przed samym wylotem z Balic nie obyło się też bez nerwowych momentów bo Marek, który leciał z nami dotarł na lotnisko w ostatniej chwili …
Tak, więc w nie najlepszych w sumie nastrojach wsiedliśmy w sobotę około 7.20 do samoloty na Krakowskich Balicach i przed 9.00 wylądowaliśmy w Bolonii.
Jak się już w Balicach okazało samolotem tym leciała spora grupa Polaków właśnie na Maraton do Ravenny.
Co by nie powiedzieć dotarcie z lotniska do Bolonii, a potem pociągiem do Ravenny i do hostelu, w którym spaliśmy nie zabrało nam wiele czasu, a to zasługa Zygmunta i jego organizacyjnego podejścia do tematu, tak że już o 13.30 realizowaliśmy jak to powiedział Zygmunt część artystyczną wyjazdu, zwiedzanie.
Trzeba powiedzieć, że w Rawennie było co zwiedzać. Tak, że w sumie w sobotę i niedzielę zwiedziliśmy między innymi Basilica di S. Apollinare Nuovo, Battisstero Neoniano, Museo Arcivescovile, Basilica di S. Vitale, Mausoleo di Galla Placidia, Mausoleum Dantego, Teatro Alighieri, byliśmy pod krzywą wieżą. Trzeba tu dodać, że Rawenna jest znana z mozaiki, nazywana jest miastem mozaiki. Właśnie w tych obiektach, które zwiedzaliśmy znajdują się przepiękne mozaiki pochodzące n VI wieku naszej ery.
Jeszcze na samym początku pobytu udaliśmy się do Biura Zawodów celem rejestracji oraz pobrania pakietów startowych. Zaliczyliśmy też wystawę Expo. W Biurze Zawodów znajdowało się też stoisko Cracovia Maratonu szkoda, że …
Idąc po odbiór numerów i pakietów startowych w Biurze Zawodów natknęliśmy się na siedzącego młodego człowieka, który produkował medale na maraton. Robił to naprawdę majestatycznie, wolno i ze stoickim spokojem. Od razu przypomniała mi się reklama: „ A Świstak sobie siedzi i zawija te sreberka … ”
Wieczór to zwiedzania targów czekolady. Targi, te w Ravennie odbywały się właśnie w ten weekend. Zapach, smak oraz niesamowite rzeczy, które z czekolady były wykonane przyprawiały o zawrót głowy. Kogo nie było stać na zakup tych smakowitości mógł je popróbować.
Po całym dniu, wieczorem byłem zmęczony. Miałem ochotę paść i spać. Ale w obcym łóżku tylko przewracałem się z boku na bok. Mózg i ciało domagało się odpoczynku, lecz coś nie pozwalało mi odpłynąć. Nie spałem dobrze przez ostatnie dwie noce. Wreszcie ostatniej nocy przed zawodami udało mi się przez chwilę zmrużyć oczy.
Niedziela rano, dzień maratonu …
Jako, że mieszkaliśmy około 500 metrów od startu. Postanowiliśmy wyjść na zawody w ostatniej chwili. Chociaż ja byłem już na linii startu i mety około 1.5 godziny przed maratonem. Chciałem sobie przypomnieć jak to było dwa lata temu i zrobić na spokojnie kilka zdjąć.
Do Ravenny o tej porze roku zjechało ponad 1.4 tysiąca biegaczy, chcących udowodnić jak im się wydawało, że są w stanie przebiec maraton. Od wielu innych życiowych wyzwań maraton różni się tym, że czasami pozwala wybić się ponad przeciętność, uwierzyć w siebie. Tutaj na sukces każdy musi zapracować sam. Tym bardziej, że w tym roku właśnie w Ravennie rozgrywane były Mistrzostwa Włoch w Maratonie Masters. Co prawda część z biegaczy biegła półmaraton, a część 10 km, ale jednak …
Zbliżała się nieubłaganie 9.30, a więc godzina startu wszystkich biegów. Organizatorzy puścili jak co roku w Rawennie wszystkie biegi razem.
Ostatnie minuty do startu. Skąpo ubrane dziewczyny przed linią startu przechadzały się i pokazywały na tablicach, ile minut pozostało biegaczom na przygotowania.
W strefy startowe wchodziło naprawdę sporo biegaczy. Zastanawiałem się jak będą wyglądały pierwsze kilometry na naprawdę wąskich uliczkach Rawenny i przy takim tłoku i ścisku …
Ostatnie sekundy do startu i odliczanie …
Na widok linii startu pękającej pod naporem biegaczy tłum zaczął wiwatować. A nas jakby coś wstąpiło, wszyscy też mocno krzyczeli i bili brawo …
Ostatnie chwile …, poznaję małżeństwo biegaczy, które też startuje. Na widok mojej koszulki z napisem Polska, Ryzner Krzysztof, Jarosław podają rękę i przedstawiają się, są z Hiszpanii. Mówią, że byli na maratonie w Warszawie, pokazują, że było super …
Via Roma. 9.30 … Wreszcie start …
Z głośników leci przebój AC DC, naprawdę wszystkich to pobudza. Przebiegając przez linię startu spada na biegaczy niesamowita ilość konfetti. Teraz już biegniemy. I tu pierwsza niespodzianka. Pomimo tego, że przesunąłem się przed strefą na 3.30 i ogólnego ścisku, biegnie mi się naprawdę dobrze. Jestem zdziwiony, nikt mnie praktycznie nie wyprzedza i ja nikogo nie wyprzedzam. A więc jak wnioskuję wszyscy ustawili się w strefach na jaki wynik biegną, a nie czym słabsi tym bardziej z przodu. Mimo naprawdę wąskich uliczek nie na tłoku. Jak widać trochę tu panuje tam inna kultura biegania niż u …
W czasie biegu liczy się przede wszystkim to co zrobisz jak poczujesz ból … Ta stara maksyma przeświecała mi od początku maratonu. Pytanie brzmiało tylko jak szybko i jaki będzie to dolegliwy ból. Jeszcze w sobotę pięta bolała mnie naprawdę mocno. Byłem przygotowany na bieganie poniżej 3.20. Jednak zdawałem sobie sprawę, że przy tej kontuzji na taki wynik nie mam szans. Zdawałem sobie też sprawę, że mogę zejść z trasy.
Warunki na bieganie były naprawdę bardzo dobre. Temperatura około 10 C, minimalny wiaterek, słonecznie, a potem pochmurnie. Nic tylko biegać.
Jak zwykle pobiegłem pierwsze kilometry nie patrząc na tempo i czas. O dziwo noga mnie nie dokuczała. Pierwsze 7 km biegaliśmy co prawda po mieście, ale nie po jego ścisłym centrum. Od 7 do 10 km to ścisłe centrum Ravenny i zaliczanie wszystkich najważniejszych zabytków miasta. Z tym że biegło się 100 m i zakręt, 50 m i zakręt, 150 m i zakręt i tak przez 3 km. Cały czas po kostce i cały czas zakręty. Przy dopingu Włochów. Wtedy poczułem lewa nogą. Wiedziałem, że jest, wiedziałem, że ją mam, bo bolała …
Pierwsze 10 km pokonuję w czasie około 46.58, a więc szybko …
Biegniemy w dalszym ciągu razem półmaraton i maraton. Jestem pod wrażeniem trasy biegu i kibicujących. Chyba około 13 km wybiegamy poza granice miasta po zaliczeniu agrafki biegnąc z powrotem widzę Kubę biegnącego półmaraton. Wygląda naprawdę dobrze. Widzę, że bawi się tym biegiem …
Około 18 km następuje rozwidleniu tras. Półmaraton biegnie w lewo w stronę mety. Maraton nad Adriatyk. Pokonujemy 21.1 km. Mnie to zajmuje praktycznie co do sekundy 1.40. Jest dobrze, ale noga boli coraz bardziej. Mam duże obawy, tym bardziej, że nogę stawiam nie naturalnie, próbuję ją chronić, a szczególnie piętę. Wbiegamy na drogę prowadzącą nad Adriatyk. Jesteśmy na około 22 km. Patrzę w lewo, a tam tablica wskazująca 35 km. A więc biegniemy prostą nad Adriatyk, potem niewielka pętla w porcie i powrót.
W porcie znowu sporo kibiców. Czuje się, że ludzie żyją maratonem. 28 – 29 km, wreszcie upragniony powrót do Rawenny.
Biegnąc widzę po swojej lewej stronie biegaczy biegnących wolniej, dopiero w stronę portu. Widzę też zająców mających dyktować tempo biegaczom na określony wynik. O dziwo, przy żadnej grupie zajęcy nie ma żadnego biegacza …
Mijam 35 km, już nie udaje mi się utrzymywać tempo poniżej 25.00 na 5 km. Walczę z bólem. Staje się on naprawdę bardzo mocny …
Na około 36 km słyszę za sobą polskie słowa. „ Biegliśmy razem Maraton Wolności … „. Okazuje się, że to Ewa Papla, z którą biegłem ostatnie 30 km maratonu w Chorzowie … To mnie trochę dopinguje. Jednak ból nie pozwala biec szybciej, zwalniam. Biegnę praktycznie na jednej nodze …
Wreszcie upragniony park i 40 km. Jeszcze mały podbieg z parku skręt w prawo i podbieg na most i z górki …
41 km, skręt i długa prosta na Via Roma, po lewej stronie grający zespół.
Nie pamiętam całego mojego cztardziestodwukilometrowego biegu, ale nie zapomnę ostatnich 400 metrów. Biegłem wtedy jak nawiedzony, zapomniałem o bólu i zmęczeniu. Te słowa najlepiej oddają to, jak się czułem biegnąc przez wąski przesmyk kibiców, szczelnie wypełniających każdy skrawek ulicy. Poddałem się wszechobecnemu szaleństwu. Czułem się szczęśliwy i spełniony. To była kolejne ekscytująca chwila w moim, życiu. Tłum ludzi wiwatował naprawdę żywiołowo. Nie było barierek. Raz kibice podchodzili do siebie tworząc wąski przesmyk dla jednego biegacza. Raz rozstępowali się, gdy biegło więcej osób. Wiwatowali przy tym bardzo, żywiołowo. Czułem się jak kolarze na górskich etapach Tour de France. Niezapomniane chwile …
Wreszcie meta. Czas może nie rewelacyjny … 3.26.49, ale w tych warunkach byłem szczęśliwy, że przede wszystkim dobiegłem do mety …
Ma mecie czekali, mój syn Kuba, który pokonał półmaraton w czasie 1.46, żona Ewa, której nie dane było ze względu na kontuzję kolana podjąć walki na trasie półmaratonu, Zygmunt Brożek, który pokonał maraton w bardzo dobrym czasie 3.10.28. Zaraz przybiegł też Marek Dworski - 3.35.58 …
Byliśmy w komplecie …
Picie, posiłek … Załapaliśmy się też na wino serwowane przez Włocha. W ramach promocji dostaliśmy wytrawne czerwone i białe, naprawdę spore porcje …
Dość szybko udaliśmy się do Hostelu, gdzie po odświeżeniu się praktycznie zaraz udaliśmy się na ponowne zwiedzanie Ravenny. No może nie tak do końca szybko, bo ja tylko sunąłem lewą nogą …
Wieczorem znowu, rynek i targi czekolady …
Poniedziałek rano wyjazd do Bolonii i do wieczora zwiedzanie miasta …
Wtorek, lotnisko i powrót do Krakowa …
Zawody te posiadały na pewno kilka uchybień. które należało by poprawić. Jak choćby zabezpieczenie medyczne. Zawodniczce, która zemdlała ma mecie pomagali inni zawodnicy a nie służba medyczna. Zające biegające jak to zające … Ale atmosfera biegu, to coś co nie do końca da się opisać, a się czyje, była naprawdę niesamowita.
PS.
Serdecznie podziękowania dla Zygmunta Brożka za naprawdę perfekcyjną organizację wyjazdu. Można powiedzieć, że jest on ekspertem od Ravenny. Organizację wyjazdu cechowała wysoka perfekcja i niesamowity spokój Zygmunta. I podziękowania dla Marka, że był … Bez Marka nie było by tej atmosfery …
Moje międzyczasy na maratonie:
5 km - 23.27 międzyczas 5 km - 23.27
10 km - 46.58 międzyczas 5 km - 23.31
15 km - 1.10.27 międzyczas 5 km - 23.29
20 km - 1.34.30 międzyczas 5 km - 24.03
25 km - 1.58.57 międzyczas 5 km - 24.27
30 km - 2.23.15 międzyczas 5 km - 24.18
35 km - 2.48.55 międzyczas 5 km - 25.41
40 km - 2.15.02 międzyczas 5 km - 26.07
42 km - 3.26.49 międzyczas 5 km - 11.47
Wyniki Maratonu w Ravennie:
1 ZITOUNI Youness 2:24:54 MAROKO
2 CHARFAOUI Smail 2:25:21 MAROKO
3 BORGHESI Gianluca 2:30:24 ITALIA
Miejsca Polaków:
68 MILCZAREK Tadeusz 2:53:21
201 BROŻEK Zygmunt 3:10:28
242 ZAKRZEWSKI Krzysztof 3:13:35
264 KROL Elżbieta 3:14:47
352 OKRÓJ Zbigniew 3:23:04
372 GUZOWSKI Andrzej 3:24:43
401 PAPLA Ewa 3:26:09
418 RYZNER Krzysztof 3:26:49
541 DWORSKI Marek 3:35:58
550 KOŁODZIEJ Waldemar 3:36:56
588 PLATA Marta 3:39:02
792 KAZANOWSKI Marcin 3:52:08
834 BEREZOWSKI Jarosław 3:54:56
838 TOMBOREK Łukasz 3:55:10
864 GLIWINSKI Marcin 3:57:06
1015 ADAMIEC Magdalena 4:09:59
1302 MAJCHER Łukasz 4:51:29
1344 KOZDRA Krzysztof 5:08:16
1357 STASINSKI Stanisław 5:18:01
1364 MARONDEL Katarzyna 5:20:50
Maraton ukończyło 1408 biegaczy.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


(2016-11-18,18:26): Veni Vidi Vici :))
ewa_ryzner (2016-11-19,07:22): Trochę szkoda, że ze względu na kolano nie mogłam pobiec, ale z poziomu osoby kibicującej impreza super ...
kingak (2016-11-22,19:58): Krisu, nie rozpieszczasz specjalnie swojego organizmu. Przy tej liczbie startów i sposobie treningu taki czas i "tylko" taka kontuzja, to naprawdę wyczyn. Z jednej strony jak zwykle gratuluję, a z drugiej proszę- odpocznij trochę i zregeneruj się :)
kingak (2016-11-22,20:44): Krisu, nie rozpieszczasz specjalnie swojego organizmu. Przy tej liczbie startów i sposobie treningu taki czas i "tylko" taka kontuzja, to naprawdę wyczyn. Z jednej strony jak zwykle gratuluję, a z drugiej proszę- odpocznij trochę i zregeneruj się :)







 Ostatnio zalogowani
lordedward
00:02
ula_s
23:56
kos 88
23:54
Fredo
23:33
Henryk W.
22:58
marczy
22:57
Wojciech
22:42
Admin
22:39
Ty-Krys
22:27
wigi
22:10
kubawsw
22:03
Jawi63
21:49
rolkarz
21:46
Rehabilitant
21:44
entony52
21:38
valdano73
21:36
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |