Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1515]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
51 / 292


2016-05-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bieg po Kulturę (czytano: 616 razy)

 

2 maja z okazji Święta Flagi odbył się w Międzyzdrojach "Bieg po Kulturę". Nie mogło mnie tam zabraknąć.

O godzinie 10 wyruszam rowerem do Międzyzdrojów. Do miejsca startu jest 15 km. Mam 2 godzinki na dojazd, zarejestrowanie się do biegu, przejazd do mety, która usytuowana jest w innym miejscu niż start, zostawienie tam roweru i rzeczy i dotarcie na start. Takie niestety są problemy gdy start jest gdzie indziej niż meta. Organizatorzy lubią utrudniać sobie i biegaczom życie. Chociaż w tym przypadku może to było potrzebne?

Już kiedyś pisałem, że droga do Międzyzdrojów jest silnie pofałdowana. Pod górę postanowiłem podchodzić, żeby za dużo się nie zmęczyć. Jakoś po godzince dotarłem na miejsce startu, gdzie zapisałem się, podpisałem różnego rodzaju zgody i niezgody. Otrzymałem numer startowy 23 i koszulkę L. Spotkałem kolegę - Jurka, który nie miał co zrobić z plecakiem. Zaoferowałem się, że przewiozę mu ten plecak na metę, bo i tak przecież tam jadę. No i pojechałem. Tłok miejscami niesamowity, a właśnie droga była pod prąd i musiałem korzystać z chodników. Trochę jadąc, trochę idąc dotarłem na metę, która była przy muszli koncertowej usytuowanej obok mola. Przebrałem się, zabezpieczyłem rower i truchtem udałem się na start. Trochę to było daleko, ale o 11.45 już byłem u celu, więc jeszcze 15 minut miałem czas na dogrzanie się i lekki odpoczynek. Wokoło startujący biegacze w czerwonych koszulkach z tego biegu, a ja w koszulce z 4 Mil Jarka koloru czarnego. Trochę mi głupio się zrobiło, ale sam nie byłem. Taka ciekawostka - dla kobiet i mężczyzn były różne fasony koszulek. Mężczyźni - normalne koszulki, kobiety z małym rękawkiem. Pierwsze takie coś widziałem. No cóż - jak się siedzi na wsi, to się mało co widzi.
Nadeszła pora startu.

START
Wybiegamy tłumnie z Golden Tulip Residence i skręcamy w lewo. Starterem był facet, który szybko się zebrał i pobiegł do przodu. Stał kilka metrów za startem, więc od razu miał kilka metrów przewagi. Okazało się, że postanowił w ten sposób pokazać trasę biegu i skręt na plażę.

Na początku przede mną kilkoro dzieci i kilkoro dorosłych. Dzieci, jak było do przewidzenia, w czubie były kilkadziesiąt - kilkaset metrów. Po ich odpadnięciu widzę, że z przodu biegnie jedna kobieta i trzech mężczyzn. Więc nie jest źle - 5 miejsce. Droga nierówna - płyty jumbo. Na skręcie na plażę jak już pisałem jeden z biegnących zatrzymał się i pokazywał drogę. Więc 4 miejsce. Dobiegam do zejścia na plażę. Schodki pod górę, schodki w dół. Niezbyt przemyślana trasa. Przebiegam przez piach do plaży i tutaj już w miarę twardo. Przypomniały mi się dziesiątki kilometrów robione na zawodach w Świnoujściu. Ale na plaży trzeba mieć siłę, a ja takowej siły mam niewiele. Ale jakoś się przemieszczam do przodu. Odwracam się do tyłu, no i niestety jakiś młodzian mnie dochodzi. Doszedł, przegonił i cóż było robić? Robić swoje. Więc 5 miejsce nie jest złe. Oglądam się do tyłu i ktoś w czerwonej koszulce z tego biegu biegnie niedaleko. Po jakimś czasie znowu się odwracam - dystans się nie zmniejsza. Nie mogłem się powstrzymać i oglądnąłem się znowu. No i całkiem niedaleko widzę młodziana w białej koszulce. Szybko mnie dogonił i przegonił. Więc 6 miejsce. Ale meta już niedaleko. Dobiegam do mola i za molem skręt na promenadę po piachu oczywiście. Jakoś tak biegnę na skos, i ledwo przebiegłem przez ten piach. Przypomniały mi się dobiegi w maratonie na stadion w Wolgaście - pod górkę. I tutaj po przebyciu piachu było pod górkę. Ledwo ledwo biegłem. Jeszcze skręt w lewo, potem w prawo, potem znowu w lewo i już muszla koncertowa i meta.

Na mecie otrzymałem biało-czerwoną chorągiewkę. W bufecie dla biegaczy były dwa rodzaje ciast, jabłka, woda i kawa. Tych kawałków ciasta trochę zjadłem, do tego jedna butelka wody gazowanej 0,33l. Przecież musiałem mieć mieć paliwo na powrót.

Zwycięzcy i najmłodsi biegacze dostali jakieś tam nagrody. Zaproszono nas do zdjęcia. Zdjęcia zrobione, nagrody rozdane. Ostatnim punktem programu był koncert zespołu Specyficzni. Nie powiem - łoili dzielnie. Do takiej kultury właśnie biegliśmy. Wysłuchałem kilku kawałków, ale trzeba było ruszać do domu. No i ruszyłem. Pod małą górkę na najsłabszym biegu, pod większą z kapcia. Jakoś dotarłem do domu, chociaż samochody bzykały tam i z powrotem.

Dzisiaj zaliczyłem dualtonik - 5 km biegu i 30 km jazdy rowerem.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
marianzielonka
22:56
mario1977
22:55
witul60
22:42
cierpliwy
22:03
Chudzik
21:58
Stonechip
21:43
przystan
21:41
Admirał
21:41
marekcross
21:36
Piotr Fitek
21:25
johnlyndon
21:24
Fred53
21:03
INVEST
20:59
jacek50
20:58
stanlej
20:43
rezerwa
20:28
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |