Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [92]  PRZYJAC. [131]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
BULEE
Pamiętnik internetowy
BULEE (w końcu!) maratończyk

Dariusz Lulewicz
Urodzony: 1979-01-24
Miejsce zamieszkania: Gdańsk
355 / 466


2015-09-19

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
PKO Bieg Charytatywny, czyli... ponad 850km po stadionie ;) (czytano: 2492 razy)

 

PKO Bieg Charytatywny, Gdańsk, dystans: 3.2km (8x400m), czas: 12:07, tempo 3:47/km

Czym jest PKO Bieg Charytatywny? To ogólnopolska inicjatywa polegająca na tym, że w tym samym czasie w 12 miastach Polski - w tym także w Gdańsku - sześćdziesiąt 5-osobowych ekip przez równo godzinę pokonywało 400-metrowe okrążenia stadionu, przekazując sobie w międzyczasie pałkę sztafetową. Czemu właśnie tak? Ano dlatego, że każde pełne okrążenie to jeden posiłek dla niedożywionych dzieci, fundowany przez PKO.
Mimo iż za szybkim bieganiem na stadionie nie przepadam, to jednak ten pomysł bardzo, ale to naprawdę bardzo, przypadł mi do gustu. Wiadomo, idea szlachetna, więc z chęcią chciałem wziąć w niej udział. Namówiłem do udziału czwórkę znajomych biegaczy - w sumie było nas trzech facetów i dwie dziewuszki - i w sobotę rano zjawiliśmy się na gdańskim stadionie AWFiS. Każdy z nas na innym poziomie wytrenowania, ale każdy z jasno nakreślonym celem, by dać z siebie wszystko. Wszak - im więcej kółek nabiegamy, tym więcej posiłków przeznaczone zostanie dla dzieciaków. Mieliśmy się jednak jednocześnie przy tym świetnie bawić... i tak właśnie było!
Postanowione zostało, że nasz team "Grupa Trójmiasto & Przyjaciele" będzie biegał systemem 1os.-2os.-3os.-4os.-5os.-1os.-2os.-3os.-4os.-5os.- itd. Ja zacząłem jako pierwszy. Trochę obawiałem się, czy dam radę biegać na pełnię swoich możliwości, bo na start przybyłem lekko przeziębiony i z zapaleniem krtani. Udało mi się jednak polecieć na konkretnego maksa, po czym... umierałem, a nogi paliły ogniem do żywego. Ale wyszło tak chyba dlatego, że było to premierowe pierwsze kółko, pełna ekscytacja udziałem w czymś wyjątkowym, więc trzeba było się pokazać z jak najlepszej strony ;). Po tych pierwszych 400 metrach pomyślałem jednak, że bieganie w ten sposób – czyli cały czas na 150% możliwości, w dodatku z osłabionym organizmem - to nie jest dobry pomysł, bo potem nie dam już rady biegać nawet średnioprzyzwoicie. Lepiej więc było biegać troszkę wolniej, ale będąc wówczas pewnym, że równo i solidnie. I faktycznie - mimo iż za każdym razem nogi dostawały coraz większy balast zmęczenia - kolejne okrążenia biegało mi coraz swobodniej. Po prostu wyczułem swój idealny rytm - biegłem szybko, blisko granicy swojej możliwości, ale jeszcze z niewielką rezerwą, a ogółem przyspieszałem dopiero na ostatnich 100 metrach. W ten sposób kolejne trzy okrążenia wyszły bardzo równe. Ważne też, że czułem się świetnie – co prawda mocno zmęczony, ale nie wypompowany na maksa. Jednak nieważne jak bardzo ekonomiczne byś biegał sprintem, to i tak jest wielki wysiłek dla organizmu i zmęczenie da w końcu o sobie znać. I tak się stało. Cztery końcowe cztery kółka to już był wyraźny spadek tempa, ale również zaliczyłem je bardzo równo. Poszczególne międzyczasy (choć nie są to do końca precyzyjne wyniki, bo stoper włączałem albo za wcześnie na starcie, albo za późno na mecie - wiadomo, trzeba było najpierw przekazać pałeczkę, a to są zawsze dodatkowe ułamki sekund) wyglądały tak: 1:25, 1:29, 1:30, 1:30, 1:33, 1:32, 1:33, 1:33. Plus oczywiście różne setne dziesiąte sekundy. Ogólnie wyszło 12 minut i jakieś 7 sekund, czyli wyszedł mi niemalże Test Coopera ;). W tym czasie zrobiłem 8 pełnych okrążeń, czyli 3200 metrów, zaś średnie tempo całości to 3:47/km. Czyli tak naprawdę... nie był to żaden powalający wynik, bo takie tempo biegają ci, co 10km robią w 37:50. I to w dodatku jednym ciągiem, a nie na raty. Może i mógłbym pobiec szybciej, ale - jak już zaznaczałem wyżej - nie wiadomo czy nie odniosłoby to gorszego efektu, gdy jakość mego biegu spadałaby w szybszym tempie. Z pewnością lepiej biegać cały czas równo na 99% możliwości, niż zaczynając na 150%, a kończąc niechybnie na... 10%. Nieważne jednak z gdybaniem "co by było, gdyby...". Wybrałem taką taktykę i przyniosła ona wymierny efekt w postaci 8 obiadów dla dzieciaków. Ostatecznie każdemu z nas udało się zrobić 8 pełnych okrążeń, tak więc nasz team nabiegał razem 40 obiadków. Naprawdę przyzwoicie, bo przed startem sądziliśmy, że wstydu nie przyniesiemy, gdy każdy z nas zrobi po 6-7 okrążeń. Ogółem cała nasza ekipa spisała się rewelacyjnie. Michał - klasa sama w sobie, szybki niczym ferrari, w dodatku na start... przybiegł, mając już w nogach 17km! Agnieszka - nie bawiła się w żadne półśrodki i pędziła jak gazela. Rafał - też niczym rakieta. Justyna - tak bardzo martwiła się tym, że zepsuje nam średnią, a zasuwała aż miło. W sumie na 59 drużyn zajęliśmy 12 lokatę, zaś wśród ekip mieszanych - 8 na 48. Wielkie zaskoczenie, bo obawialiśmy się, czy uda nam się zmieścić w pierwsze połowie. Wszak inne teamy były bardzo silne. Niektórzy biegali tak, ze wydawało się to niemożliwym pędzić tak szybko, szczególnie po którymś już tam okrążeniu w nogach. Widać było, że każdy dawał z siebie wszystko, nieważne czy biegał prawie jak Bolt, czy tylko spacerował. Wszystkim jednak należy się szacunek za wypocenie kilku okrążeń w szczytnym celu, zgodnie z hasłem akcji "Zamień wysiłek na posiłek". I tych posiłków wyszła naprawdę imponująca liczba. Ogółem wszyscy startujący wybiegali aż 2141 obiady, a przez godzinę przebiegliśmy razem ponad 850km! Zaś w całej Polsce biegacze swym wysiłkiem ufundowali 26720 obiadów. Pięknie!
To była świetna impreza, w czasie której wszyscy doskonale się bawili, wzajemnie dopingowali, gorąco kibicowali każdemu i naprawdę - ale to naprawdę! - dawali z siebie wszystko! I nieważne, kto ostatecznie był zwycięzcą, bo tak naprawdę wygrały dzieci, które będą mogły zjeść wybiegane przez nas obiady. I to jest w tym najważniejsze! A ja cieszę się, że mogłem być częścią tej szlachetnej idei. Za rok - bo nie wyobrażam sobie, żeby impreza się nie odbyła! - obowiązkowa powtórka. Cel? Wybiegać jeszcze więcej posiłków!

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


sojer (2015-10-07,22:12): Oj tak. Pomysł na zawody świetny. My wymyśliliśmy inną taktykę z racji tego, że mieliśmy 80% dziewczyn i o duże tempo było ciężko. Kombinację zrobiłem taką: 1, 2, 3, 4, 5, 3, 1, 2, 3, 4, 5, 3. To sprawiło, że machnąłem 11 okrążeń głównie po 1:29-1:30. Niezły trening. A Wasz wynik świetny!







 Ostatnio zalogowani
maciekc72
06:52
farba
06:43
Leno
06:20
StaryCop
06:18
Admin
06:15
niemir
05:31
biegacz54
05:28
SantiaGO85
23:41
lordedward
23:25
kos 88
23:00
rokon
22:41
ryba
22:19
Andrzej_777
22:04
Artur z Błonia
21:53
perdek
21:43
knapu1521
21:21
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |