Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [4]  PRZYJAC. [6]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
sojer
Pamiętnik internetowy
biegiem przez pola


Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Gmina Mrocza
71 / 151


2015-08-30

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Ile kilometrów ma ten maraton? (czytano: 1015 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://biegiemprzezpola.blogspot.com/2015/08/ile-kilometrow-ma-ten-maraton.html

 

Ile kilometrów ma ten maraton?
To jedno z tych zdań, które zajmują wysokie pozycje na liście irytujących pytań. Ile kilometrów ma ten maraton. Używając terminologii rodem z sali sądowej należy napisać, że doświadczenie życiowe sugeruje, iż nie jest ono pozbawione sensu.

Przynajmniej w Bydgoszczy.

Lista bydgoskich wpadek z długością tras na zawodach robi się imponująca.
2013 rok. Półmaraton bydgoski i towarzyszący mu Bieg na piątkę. Na trasie okazało się, że 5=6
2015 rok. Bieg nocny 10=9,2
2015 rok. (mimo całej mojej sympatii dla nich napiszę) City Trail onTour 5=4,75
i dziś. Zadyszka bydgoska. 10=(w zależności od pomylenia trasy) 10=8,3; 8,74; 10

Pozostaje dziękować, że nikt w Bydgoszczy nie rzuca się na organizowanie maratonu.

Nic, trzeba napisać trochę o występie na zadyszce.

Założenie miało być proste. Biegnę na maksa licząc, że 6 września na półmaratonie w Pile przyjdzie do mnie superkompensacja. W jaki czas celowałem? Okolice 45 minut, co przy terenowej trasie, z dość długim jak na nasze okolice podbiegiem byłoby wyzwaniem.

Miniony tydzień nie odpuściłem treningów. Biegałem ostro. Wtorek siła biegowa (skip A, defilada, wieloskok i przebieżka - 10 powtórzeń) 14,3 km, czwartek WB2 14 km plus 3M - razem 20,1 km, sobota z wieczora 11,6 km w tym 5 przebieżek. Do tego gimnastyka siłowa w poniedziałek, środę, czwartek, piątek. Już czwartkowe WB2 bolało, sobotnie wybieganie też. Wiedziałem, że w zadyszce wystartuję z bólem nóg. Do tego wszystkiego w niedzielę chciałem nabiegać 14 km by zamknąć sierpień rekordowym wynikiem 300 km.

Do Bydgoszczy ruszyliśmy we troje. Magda, Ewa i ja. Trzeba było zameldować się najdalej o 10, bo tylko do tej godziny wydawano pakiety startowe (torba, pas na numer startowy, chusty typu buff doślą, bo utknęły w urzędzie celnym). Po wizycie w biurze szybki wyskok na małe zakupy w Focusie i ruszyliśmy do Myślęcinka. Po zaparkowaniu trzeba było się przebrać, a tu słychać głośne Czeeeść. Równo z nami dotarła Justyna. Wyszło na to, że na widok fizjoterapeutki zawsze zdejmuję spodnie, bez najmniejszego szemrania. Obojętne czy w gabinecie czy na parkingu. Obojętnie czy jestem sam, czy z żoną.

Podreptaliśmy na polanę Różopole. Gadu gadu, pierdu pierdu. Tuż przed polaną uruchomiłem zegarek i potruchtałem. Tak jak myślałem. Nogi bolą. Po 2 km truchtu rozciąganie, trochę gimnastyki, skłonów, kręceń i strzeliłem trzy przebieżki. W międzyczasie chwilę porozmawiałem z Karoliną, stwierdziła, że tak szybko nie będzie biegła.

Poszedłem na start, rozejrzałem się kto stoi i na jak szybkiego wygląda. Stwierdziłem, że pcham się do przodu. Ruszyliśmy o 12:02 i szybko stwierdziłem, że mogłem stanąć jeszcze bardziej z przodu. Pierwsze 300 m tłoczne, sporo wolniejszych biegaczy. Musiałem kombinować by ich wyprzedzić. Trudno. Ratowało to, że trasa bez atestu, więc nie walczyłem o życiówkę.
1 km w 4:31, 2 km 4:32. Po drodze wyprzedzam kibica, który liczy. Jestem 50. Zaczyna się podbieg, czyli to co lubię, bo można się sprawdzić. Jak zwykle skracam krok i zwiększam kadencję i wyprzedzam. Tempo spadło do 5:20. Wyprzedzam. Jednego, drugiego, trzeciego... Nieźle. Łykam kolejne osoby. Wypłaszczenie, przyspieszam. Zaczyna się zbieg a ja gonię coraz szybciej i dalej wyprzedzam.

4 km w 4:24, 5 km dalej lekko z górki i 4:16. Wreszcie punkt z wodą. Chwytam kubek z obawą czy się nie obleję. Mało wody, pewnie 1/3. Dwa łyki, wylewam resztę na kark. Owa reszta to pewnie 20 ml. Gonię. 6 km w 4:25 więc jest nieźle, a ja przecież nie lubię biegać w terenie, bo nie jest zbyt szybko.

Patrzę pod nogi. Dobiegamy do krzyżówki. Gdzie biec? Nie ma oznaczenia! Chcę prosto, ktoś za mną krzyczy, że w prawo. No to skręcam. Po kilkuset metrach kolejna krzyżówka, oznaczona. Skręcamy w lewo. Na krzyżówce stoi rowerzysta i mówi, że jeszcze 2 km. Krzyczymy, że trzy i niech sobie nie żartuje. Po lewej stronie pojawia się tablica, na niej wielka cyfra 8. Jak to ósmy kilometr?? Biegnę dalej i wiele się nie zastanawiam. 7 km w 4:34.

Nagle w niewielkiej odległości widzę jadące samochody. Dobiegłem do Hippicznej? Kurde! O chodzi? Znajduję drogę w lewo, skręcam. Krzyczę do ludzi za mną, że pomyliłem trasę. Zatrzymałem się na chwilę, rozejrzałem. Ni cholery nie wiem gdzie jestem. Biegnę przed siebie, ale już bez zacięcia. W dupę.

8 km w 4:54. Kompletnie nie mam motywacji do ścigania.

Mijam z lewej kort tenisowy, dobiegam do drogi wysypanej kamykiem. Znów nie wiem gdzie biec. Prawo? Lewo? Daleko z lewej widzę zawodników, ktoś krzyczy, że tutaj. Odpuszczam i biegnę w prawo. Droga idzie po łuku w lewo, wbiegam na jakąś polanę, widzę rozciągniętą w kilku miejscach taśmę więc ruszam w tym kierunku. Nawet nie chce mi się ścigać z zawodnikiem, który akurat mnie wyprzedził.

Wbiegamy w las, słychać metę. Asia z runspace.pl mówi, że otwieramy trzecią dziesiątkę. I co z tego?

Meta, medal, zatrzymałem zegarek na 39:55. Oficjalny czas netto 40:01. Niezły czas na dychę, która miała 8:74 km.

Biorę izotonik, oddaję chip i ruszam na przeciw Madzi. Muszę też dozbierać brakujące kilometry. Mijanym zawodnikom mówię, że trasa ma 8,7 km, że do mety 200, po chwili 300, 400 m. Najlepiej reagują ci zatkani słuchawkami. Wyjmują, patrzą jakby czekali na powtórkę. Ich problem.

Dobiegam do Madzi, zawracamy. Pyta o wodę. Okazuje się, że na 5 kilometrze wody już nie było. Izotonika nie chce, więc musi się przemęczyć ostatnie 2 km. Jak mogło zabraknąć wody?! Żar lał się z nieba, było 27 stopni. Ja wiem, że to tylko 10 km, ale Ci, którzy walczyli dłużej niż 40 minut tej wody potrzebowali jak nikt!

Truchtamy, dla mnie jest za wolno, więc wciąż odskakuję od Madzi i co jakiś czas maszeruję. Jakoś ciężko i się biegnie, ale w głowie myśl, że trzeba dorobić kilometry.
Wreszcie jest! Znalazłem 9 km! No to teraz brak mi tylko 7. Przy okazji fotografuję oznaczenie trasy. Zafundowano nam bieg na orientację, tylko zapomniano rozdać map.

Wreszcie meta. Rozmawiamy. Większości ludzi brakowało 1,3-1,7 km. Magda i Ewa załapały się na pełne 10. Chyba kogoś postawili na trasie i kierował ruchem. Ale biegnąć z Madzią, wolno, więc był czas się rozglądać, kilka razy zastanawiałem się którędy biec.

Organizator tłumaczył się zerwanymi taśmami. Dla mnie to żadne tłumaczenie. Obstawiam, że w newralgicznych miejscach tych taśm w ogóle nie było, a wstawiono pachołki drogowe. Poza kilkoma miejscami po jednym i nie dało się domyślić którędy biec.

W sumie trasa prawie fajna. Podobał mi się podbieg i stwierdzam, że przydałby się podobny w drugiej części trasy.

Na koniec jeszcze jedna refleksja. Istnieje takie pojęcie: okienko węglowodanowe. Niby w ciągu 20 minut po biegu należy coś zjeść. Oczywiście do jedzenia nic nie było. Nie wymagam grochówki, nie wymagam wielkich ciastek. Wystarczyłby mały kawałek drożdżówki. Koszt żaden. Kawałek drożdżówki i woda na mecie, bo dla mnie (i wielu osób) izotonik to paskudztwo. Wypiłem go z trudem.

No to ponowię pytanie. Ile kilometrów ma maraton? W Bydgoszczy może mieć ze 36,8 i nikogo nie powinno to zdziwić, wszak "w stolicy polskiej lekkiej atletyki" wszystko jest możliwe.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


osasuna (2015-08-31,07:10): no to miałeś pecha, że nie zapamiętałeś trasy organizatora prosta droga jak drut :D a Ty błądziłeś, a tak na poważnie trochę tych wpadek za dużo i powodzenia w przygotowaniach i debiucie na dystansie 42,195 km :)
Magda (2015-08-31,21:52): ja kiedyś biegłam półmaraton. To był pierwszy z serii, w mundurze, z plecakiem. Biegła tam laska, której nie lubię. Byłabym przed nią, gdybym nie nadłożyła kilka km, jak zresztą połowa ludzi. Miejscowi wiedzieli gdzie skręcić, reszta nadkładała. Potraktowałam to jako zabawę, a mogło być pudło i ta wredna babska satysfakcja....
sojer (2015-08-31,23:03): Widać Bydgoszcz ma pecha i tyle. Uparli się na 10 km i ok, ale mogli zrobić dwie pętle po 5 km i byłoby mniej trasy do oznakowania i obstawienia. Jakoś specjalnie się nie przejmuję. Zaoszczędziłem 1 km wysiłku, szybciej się zregeneruję przed półmaratonem w Pile. A poznański debiut... Zaczynam się stresować, a to jeszcze niemal 6 tygodni.







 Ostatnio zalogowani
krych26
07:57
biegacz54
07:54
s0uthHipHop
07:48
martinn1980
07:17
ozzy
07:08
Admin
07:04
jaro109
06:45
StaryCop
06:19
42.195
05:27
marianzielonka
22:56
mario1977
22:55
witul60
22:42
cierpliwy
22:03
Chudzik
21:58
Stonechip
21:43
przystan
21:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |