Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [6]  PRZYJAC. [140]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kryz
Pamiętnik internetowy
Opowieści dziwnej treści.

Krzysztof Ryzner
Urodzony: 1960-01-27
Miejsce zamieszkania: Jarosław
115 / 308


2015-01-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
IX Maraton Cyborga - Chorzów - 01.01.2015 (czytano: 853 razy)



Przygoda jest wartością samą w sobie. Na to też liczyłem wybierając się 1 stycznie 2015.r. na IX Maraton Cyborga do Chorzowa.
Są biegi w których warto uczestniczyć, są biegu w których trzeba pobiec, ale się i takie w których musi się wystartować. Wydaje się, że takim biegiem jest ten właśnie maraton. Biegiem, który łączy te wszystkie elementy. Jest w nim jeszcze coś, co sprawia, że jest on niepowtarzalny. Jest to osoba organizatora biegu. August jest nie do podrobienia. Sadzę, że wiele osób przyjeżdża właśnie z jego powodu.
Ale od początku. Na ten bieg wybierałem się już od kilku lat, ale właśnie dlatego, że jest on organizowany 1 stycznia jakoś zawsze było trudno. W tym roku pomógł mi w tym mój Pracodawca. Nie otrzymałem urlopu na Sylwestra i niestety nie mogłem spotkać się z rodziną. Pozostał więc Maraton.
Budząc się w Nowy Rok rano zauważyłem, że na polu pada deszcz. Jednak dopiero co to znaczy, przekonałem się jak wyszedłem na spotkanie z kolegą z którym mieliśmy jechać z Opola. Na polu była jedna wielka ślizgawka. Idąc na spotkanie poruszałem się nie chodnikiem, bo się nie dało, ale po trawnikach, gdzie było względnie bezpiecznie.
W tych warunkach pogodowych przy temperaturze nieznacznie powyżej 0 C. dotarliśmy do Chorzowa. Jako, że byliśmy około godzinę przed startem bez problemów udało nam się zapisać na maraton i pobrać numery startowe.
Sam start miał nastąpić o godzinie 12.00. Był to jednocześnie start do maratonu, półmaratonu i na inne dystanse. W edycji 2015 była możliwość nie tylko wybrania liczby okrążeń - od jednego - 7 km, do sześciu - 42 km, ale także dyscypliny: bieg lub nordic walking. Zaraz po wyjściu z Hotelu, gdzie mieściło się Biuro Maratonu i wyjścia na trasę biegu, okazało się że nazwa biegu jest adekwatna do tego co nas czeka. Na trasie biegu była jedna wielka ślizgawka. Trudno było iść, a co dopiero biegać. Wszystko to było efektem nocnych opadów deszczu przy temperaturze w granicach 0 C. Trasa była pokryta lodem i zmarzniętym śniegiem. Co prawda alejki Parku Śląskiego, po których mieliśmy biegać, posypane były miejscami piaskiem, ale niewiele to dawało.
Start do biegu usytuowany był na promenadzie J. Ziętka. Trasa pokrywała się z półmaratonem, rozgrywanym w ramach Silesia Półmaraton, który kiedyś biegałem. A więc była dokładnie zmierzona. Zawodnicy startujący w maratonie mieli do pokonania 6 okrążeń. Z tym, że pierwsze było niego dłuższe.
Czekając na start miałem wiele obaw co do swojego biegania. Jakaś strategia, którą ułożyłem wcześniej nie miała tutaj żadnego przełożenia. Biorąc pod uwagę ekstremalne warunki pogodowe, postanowiłem biec na tzw. czuja ( nie sprawdzając tempa w czasie biegu, tylko kontrolując czas po każdym okrążeniu ) i w miara możliwości zakładałem złamanie 4 godzin.
Międzyczasy poszczególnych okrążeń:
czas po 1 okrążeniu 35.39 - czas ostatniego okrążenia 35.39 ( niego dłuższe )
czas po 2 okrążeniu 1.10.41 - czas ostatniego okrążenia 35.02
czas po 3 okrążeniu 1.46.14 - czas ostatniego okrążenia 35.33
czas po 4 okrążeniu 2.23.18 - czas ostatniego okrążenia 37.04
czas po 5 okrążeniu 3.02.15 - czas ostatniego okrążenia 38.57
czas po 6 okrążeniu 3.45.40 - czas ostatniego okrążenia 43.25
Start nastąpił zgodnie z planem. Na początku starałem się zachować spokój i rozwagę. Wystartowałem w myśl zasady, na początku zacznij wolno, a potem jeszcze zwolnij. Jednak jak się potem okazało, na te warunki było to jednak za szybko.
Praktycznie nie dało się swobodnie biec. Cały czas biegłem strasznie spięty, na sztywnych mięśniach, bojąc się o upadek, o który w tych warunkach nie było wcale trudno. Szczególnie zaraz po początku każdej pętli na długiej prostej było straszne oblodzenie. Potem agrafka, krótka prosta i skręt w prawo. Małe wzniesienie leki zbieg i podbieg około 1400 metrów ( też bardzo ślisko ). Potem zakręty i zbieg w stronę mety, na którym też trzeba było uważać. Kilka zakrętów po alejkach i ostatnia prosta do mety. Tak trzeba było biegać 6 razy.
Pomimo ciągłego biegu na sztywnych i spiętych mięśniach na początku biegło mi się względnie dobrze. Wskazywał na to czas półmaratonu około 1.46. Jednak to tempo jak na te warunki okazało się za ciężkie. Nie chodziło tu o przygotowanie do biegu. Ale o nogi, po około 30 km zaczęły one odmawiać posłuszeństwa. Mięśnie zaczęły się robię coraz bardziej zbite co utrudniało bieganie. W pewnym momencie wydawało się, że biegną jak na szczudłach.
W pewnym momencie, a było to gdzieś po 21 km, zaczęła pojawiać się taka myśl, że powinienem przebiec maraton w czasie poniżej 3.40. Jednak jak się potem okazało w tych warunkach organizmu nie dało się oszukać. Już po 35 km wiedziałem, że z tego nic nie będzie.
Ostatnie 7 km przebiegłem dość mocno zmęczony. Biegnąc cały czas sam, praktycznie przez 20 km straciłem też na ostatnich kilometrach motywację. Też bałem się co by nie powiedzieć upadku. Nogi coraz mniej trzymały się podłoża. Dlatego wyszło tak jak wyszło. Czas ostatnich 7 km ( 43.25 ) był po prostu słaby, żeby nie powiedzieć tragiczny.
Jednak biorąc pod uwagę warunki panujące na trasie, a także etap w którym jestem przygotowując się do sezonu, wynik 3.45.40 należy uznać jako zadawalający.
Myślę, że większość uczestników z którymi rozmawiałem po biegu nie spinała się i nie biegła na pełny gaz. Ważna tu była przede wszystkim dobra zabawa i spotkanie ze znajomymi.
Jest to na pewno bieg godny polecenia, Naprawdę warto chociaż raz w nim wystartować. Ale znowu jak stanie się masowy to straci naprawdę niepowtarzalny klimat.
Czytając teraz wiele o pomysłach PZLA odnośnie uszczęśliwienia biegaczy amatorów, sądzę że właśnie takie biegi powinny być naszą przyszłością. A jak sądzę wielu Organizatorów zapaleńców właśnie to co jest w bieganiu najważniejsze w takich biegach nam gwarantuje.
A tak na marginesie to sądzę, że karta Biegacza Amatora nie jest do końca autorskim pomysłem PZLA.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


kokrobite (2015-01-03,16:39): Gratulacje! Bardzo mi pasuje Twoje podejście do startów w maratonach, choć tak często nie dałbym rady. Pozdrawiam!
ziutek58 (2015-01-04,19:08): Z pewnością fajny to bieg, tyle że termin trudny. Alek rzeczywiście robi to dobrze. Warunków niestety nie da się przewidzieć ale skoro juz pojechałeś to trzeba było biec.Mimo wszystko pracodawca powinien Ci pójść na rękę. Jesteś twardzielem jakich mało. Pozdrawiam.
kryz (2015-01-07,20:42): No cóż Józiu, dzisiaj to Pracodawca dyktuje warunki. Serdecznie pozdrawiam







 Ostatnio zalogowani
iron25
10:31
stanlej
10:29
Mikesz
10:20
schlanda
10:12
StaryCop
10:05
justynas94
09:53
lordedward
09:36
Admirał
09:22
Wojciech
09:21
cinekmal
09:17
waldekstepien@wp.pl
09:16
Admin
09:06
rolkarz
08:45
kos 88
08:36
daNN
08:32
piotrhierowski
08:30
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |