Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
210 / 338


2014-11-12

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
111 (czytano: 1024 razy)

 

Cogito Ergo Sum - stara śpiewka... tylko od myślenia, czasem nic nie wiadomo. Człowiek myśli i liczy, że się uda, względnie że się nie uda, albo prawie uda, ewentualnie nic się nie uda i jedynie poogląda miłe uda innych, którym się udaje. Oczywiście w ich względnych pojęciu.

Człowiek liczył chyba od początku swojego istnienia. Nie liczył do momentu, w którym Ewa wskazała mu jabłoń, wtedy jednak zaczął liczyć na coś... no i się przeliczył.
Później w gronie prehistoryków liczył ilość niewiast i wybierał taką, dla której jego obliczenia się sprawdzą. Jak się nie sprawdzały to dostawał kosza, albo w ryj od innego, który był mocniejszy w liczeniu ;)

Czas mijał, a człowiek co robił? nadal liczył.
Liczył na udane łowy zwierzyny, ładną pogodę, urodzaj na polu, albo kasiorę na koncie.

Liczenie, liczenie, liczenie. Czy od tego zaczęła się cywilizacja? od liczenia?

Kopernik odkrył, że ziemia nie jest płaska, jednak nie to było krokiem milowym. Wydaje mi się, że wynalezienie koła było takim krokiem. Od koła wszystko się zaczęło. Wiele rzeczy uprościło, przyspieszyło i tak dalej. To był impuls.

Wszystko jest pojęciem względnym, a względność opanował imć Einstein, o którym sporo opowiadali w szkole i na studiach.
Einstein z początku kiepsko liczył, znaczy się matematyka była jakaś taka obca, jednak... i on odkrył swoje koło, co zaowocowało pociągiem (kolej jest dzięki kołu wszak przecież) do matematyki.
Takim oto sposobem po wielu latach sformułował swoją Teorię Względności. Wszystko dzięki kołu (komu? czemu? kołu? chyba dobrze odmieniam :P ) i liczeniu.


Jestem chyba po ostatnich zawodach w tym sezonie i wiem jedno, że... nic nie wiem.
Nie wiem jak traktować ostatni start, przed którym wiedziałem, po wspomnianej już "spektakularnej porażce", że formy "raczej nie ma". Ten start miał mi dać odpowiedź
- tak, misiu, jesteś bez formy
- maraton był wypadkiem przy pracy, dziwne problemy z płucami i tak dalej nie były przecież normalne...
- nowa teoria względności ;)


Przed startem zakładałem, że po tak fatalnym starcie w maratonie zrobienie 40min na dyszkę w Żaganiu będzie przyzwoitym wynikiem. Jednak chciałem siebie sprawdzić, czy i jak to właściwie u mnie teraz jest.
40 minut? halo? skoro chciałem łamać po raz kolejny trójkę, to gdzie ta ambicja? 39 minut, albo okolice życiówki przecież powinienem atakować. Z drugiej strony, powoli już zna się swój organizm i mniej więcej wiadomo, na co można "liczyć".

Liczenie...

Początek planowy, może nawet ciut za szybko, jednak trzymałem... się mniej więcej do połowy, potem już schodziło powietrze ze mnie i nie miałem na co liczyć. No nie było tego czegoś. Nogi nie podawały. Płuca nie wciągały. Świeżości nie było. Walka była co chwila przedzielana z trwogą, wszak kiedy się widzi wskazania GPS ma się różne myśli, szczególnie kiedy nie idzie. Ale człowiek zawsze się łudzi, LICZY, że to może błąd, że jednak jest inaczej. Liczy również, że kryzys minie i tak dalej (tu można wstawić Opowieść o Ikarze dla przykładu, bo jegomość również liczył, ale się przeliczył ;)).

Starałem się, ale nie dało się, no nie dawało się i liczenie, jak by nie wychodziło, przygniatało. Mentalnie głównie, niestety. Kibiców sporo wokół, ludzi biegnących również. Trasa 4 pętle pozwalała na mijanki i duble nieco wolniejszych, co skutkowało zerkaniem momentami "kto to tak fajnie biegnie przede mną i tak fajnie macha kitką". Oczywiście to tylko przykład ;)

Pół kilosa przed metą już wiedziałem, że nawet plan honorowy, czyli 40 minut jest przeliczony. "Ech" chciało by się rzucić... no ale przynajmniej finisz był na stadionie, w okolicy którego gdzieś tam kręciła się TV z uroczą prezenterką Sylwią Dekiert, więc nie wypadało się grymasić - a nóż, a widelec TV to zauważy i przypadkiem nakręci - co ja potem powiem rodzinie na święta, że wpadałem podłamany na metę? :)
Bieganie przecież jest radosne! no właśnie :)


No dobra, wpadłem na metę z czasem 40 minut i 24 sekundy.


Przeliczyłem wszystko w trymiga i wyszło mi, że jest to czas o 111 sekund wolniejszy od mojego PB - życiówki na 10km.

Jak więc traktować owe 111 sekund. Dużo to, czy mało?

Brak owych złamanych 40 minut jest w kategorii rozczarowania. Na tym etapie myślałem, że o każdej porze dnia i nocy jest się w stanie te 40 minut kręcić na dychę. Zmęczenie po maratonie swoje, słabizna i niemoc swoje, jednak... no właśnie. Czy aby na pewno?

Po maratonie nie szarżowałem zbytnio. W tygodniu przerzuciłem się na bieganie przed pracą, czyli rano, zanim wstaną ludzie i zaczną kopcić w kominach, słońce nawet nie świeci i śpi. Zrobiłem nawet dwa "drugie zakresy", wooolna wycieczka po pagórkach w Izerach, czy lepszy motyw a`la Wozniacki.
Spróbowałem podejścia Caroline Wozniacki - czyli kino dzień przed i duża porcja popcornu. No nie zadziałało to jakoś mega, super POWERa nie dało mi. Chyba to działa wyłącznie na kobiety? a może ładne kobiety? w dodatku tenisistki? hmmm ;)


Jak nie ma formy, to nie ma... i nawet największy optymizm chwilowy nie jest w stanie tego zmienić.
To jest moja obecna teoria względności. Tak mi na razie wychodzi z liczenia... ;)

Coś, co miało "oddać" w zawodach nie oddało, więc znowu powołując się na Teorię Względności i liczenie, gdzieś to musiało i musi się skumulować, wszak w przyrodzie nic nie ginie. W fizyce również ;)
Trzeba chwilę odpocząć, podładować nieco baterię i zacząć rozmyślania o nowym sezonie.

Muszę tylko na nowo odkryć moje własne koło. Spróbować czegoś nowego w treningu, przeliczyć wszystko na nowo i ruszyć od nowa na podbój :)
Ach, chciałoby się te 111 w drugą stronę...


liczyć, liczyć, liczyć :)


PS. ten w 249 to ja. No nijak nie wychodziło, że skończy się to 111 gorzej od PB ;)
PS2. Interstellar jest mega. Podobał mi się ten film, zresztą jak każdy Nolan`a :)))


Aloha

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


dario_7 (2014-11-13,08:57): Przecież nie każdy sezon musi być rekordowy. Ja sobie odpuściłem ściganie w tym roku. Choć nie ukrywam - ciągnie wilka do lasu. Co się odwlecze, to nie uciecze... A Ty młodzik jeszcze jesteś, masz czas!!! Wiosna nasza!!! ;))
paulo (2014-11-13,09:01): wiesz Piotrze, od rozyślań, nieprzespanych nocy czasami wszystko się zaczyna :)
snipster (2014-11-13,09:31): Wiosna nasza, a lato muminków... ;) jaki ja młody, skoro nawet Maryś mówi, że ze mnie Moher ;)))
snipster (2014-11-13,09:32): Paulo, może i się zaczyna, ale czasem chyba nie warto za dużo rozmyślać, bo czas mija :)
(2014-11-13,10:25): ładne zdjęcie - w locie - najgorsze są te w fazie przyziemienia ;-)
snipster (2014-11-13,10:32): Peter, tak tak, wszystkiemu winna Grawitacja! ;)
Marysieńka (2014-11-13,17:21): Piotrek.....ja mówię, że czasami marudzisz nawet więcej jak moher....wszak będąc w moherowym wieku staram się nie narzekać...by ktosik przypadkiem nie powiedział o mnie...moher...wystarczy że metryka mi o tym przypomina :)
snipster (2014-11-13,19:12): Maryś :)
Varia (2014-11-13,19:13): Stare przysłowie mówi "nie licz, żebyś się nie przeliczył", a ja - zawodowy matematyk - potwierdzam :)
snipster (2014-11-13,19:20): Varia, matematycy mają odpowiedź chyba na wszystko ;)
Joseph (2014-11-13,23:39): A ja jako zawody humanista dorzucę: Nie licz, Snipi, Allah Akbar(الله أكبر) i do przodu:)
snipster (2014-11-14,09:43): Joseph, ありがとうございます arigatō gozaimasu :)
Joseph (2014-11-14,10:22): Te entiendo perfectamente. Pamiętaj: No hay atajo sin trabajo, czy jakoś tak ;)
snipster (2014-11-14,10:24): comprende :)







 Ostatnio zalogowani
marianzielonka
22:56
mario1977
22:55
witul60
22:42
cierpliwy
22:03
Chudzik
21:58
Stonechip
21:43
przystan
21:41
Admirał
21:41
marekcross
21:36
Piotr Fitek
21:25
johnlyndon
21:24
Fred53
21:03
INVEST
20:59
jacek50
20:58
stanlej
20:43
rezerwa
20:28
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |