Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [6]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
insetto
Pamiętnik internetowy
Biegiem po zdrowie ;)

Marek
Urodzony: 1987-07-04
Miejsce zamieszkania: Świebodzin
18 / 48


2014-10-27

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Biegowa jesień - we Wrocławiu (czytano: 2601 razy)

 

W minioną sobotę miałem przyjemność wystartować w 1. Półmaratonie Piastowskim we Wrocławiu. Miała to być zarazem pierwsza wizyta w tym mieście nie-przelotem, jak dotąd miałem tam co najwyżej przesiadki. A znajomi zapraszają już od kilku lat...
Pora roku piękna. Jesienne słońce, niezwykle plastycznie upiększające krajobraz, spadające kolorowe liście, fajna temperatura, itp. itd. W takich warunkach aż nie chce się siedzieć w domu! Z bieganiem nieco gorzej, dopada mnie znużenie (psychiczne) tym sezonem, ale na start we Wrocławiu, skoro to bieg leśny, szybko się zdecydowałem.
Pogoda w tygodniu poprzedzającym start była nie najlepsza. Ulewne deszcze, a potem chłody, z przymrozkami włącznie. I jeszcze informacja od organizatorów na forum, że część zaplanowanej trasy jest "rozjechana" z powodu jakichś robót prowadzonych w tamtych okolicach... Nie było wiadomo, co nas czeka.
W sobotę pobudka ok. 7:30. U znajomych termometru nie ma, może i dobrze... Połączenie od nich do Lasu Rędzińskiego średnie, wyboru niemal nie miałem, więc byłem na miejscu już po dziewiątej. Czekanie na start bardzo mnie wymęczyło, mróz dokuczał – siedziałem w pobliżu mety i zastanawiałem się, o co mi chodzi, co ja tam robię, w końcu mógłbym sobie spokojnie spać w domu czy nawet zwiedzać Wrocław, zamiast marznąć w środku lasu nie wiadomo gdzie, a potem biegać ponad 20 kilometrów w czasie niedającym szansy na podium w jakiejkolwiek klasyfikacji, chyba poza "ludzie startujący dzień po konferencji"...
Około 10:30 rozpocząłem przygotowania – przebranie się (bieg na krótko, mimo wszystko, ale w rękawiczkach), rozgrzewka, toaleta. Na start dotarłem z minimalnym opóźnieniem, ale że i początek biegu się opóźnił, to nie wyszło źle. O 11:10 ruszyliśmy. Do dziś nie wiem, gdzie była linia startu.
Początek ciężki, ze względu na tłum. Chciałem pierwsze 10km zrobić w ok. 50 minut, ale już pierwszy kilometr zajął mi niemal sześć minut. Trochę wolno, a kolejne nadal zajmowały ponad pięć minut. Rekompensowały to okoliczności przyrody – piękny las, piękna Odra, i nawet czasem słońce się przez chmury przebijało. Ogólnie biegło się świetnie.
Na drugim punkcie odżywczym chwila marszu, by się napić. Woda lodowata...
Znacznik 10. km minąłem z czasem 51.45. Średnio to rokowało, szanse na założone 1:45 były nieco mniejsze niż na początku. Przyspieszyłem. Druga pętla, więc wiadomo było, gdzie się czego spodziewać, można było świadomie rozłożyć siły.
Drugie picie na trzecim punkcie odżywczym. Znów woda strasznie zimna...
Jeszcze bardziej przyspieszyłem na ostatnich pięciu kilometrach. Wyprzedzanie nawet na końcówce biegu dodatkowo podnosi morale.
Do 20. kilometra dobiegłem z czasem 1:40.03. Wydawało się, że 1:45 jest jak najbardziej możliwe. Ale 21. kilometr strasznie się wydłużył. Zajął prawie sześć minut, choć tempo i tętno były podobne jak na kilku poprzednich kilometrach. Tuż przed metą zakręt w prawo, zbieg. Na linii mety czas 1:46.06. Zegara z czasem brutto nie widziałem.
Po biegu szybkie schłodzenie i ubranie się, by nie (za)marznąć. Niestety musiałem szybko uciekać, by zdążyć na autobus, bo na popołudnie planowane było małe zwiedzanie miasta. Ale wrażenie z biegu miałem przepozytywne. Szkoda tylko, ze przy ubieraniu się niechcący zdzieliłem jakąś biegaczkę po głowie. Przeprosiłem, nie wyglądała na mocno złą, chyba.
Jedynie tego czasu żal. Może znaczniki kilometrów były niedokładnie rozstawione, i stąd zabrakło tej minuty? Nigdy nie sugeruję się ściśle tempem chwilowym, bardziej się trzymam czasów kolejnych kilometrów, dlatego zawsze mi zależy na dobrym oznakowaniu trasy. A może dystans był jednak dłuższy? Sensor wyjątkowo zmierzył mi aż 21,7km, zwykle ma niedomiar. Kto tam wie?...
A najlepsze – w wynikach mam czas 1:44.25. Podobno firma pomiarowa odjęła od faktycznych wyników dwie minuty, czy coś, nie wnikam. Ale śmiesznie trochę, że netto mam większe od brutto. ;)
Ogólnie – bieg świetny. Trasa genialna, pogoda akurat. Takie starty dodają motywacji do dobiegania sezonu do końca. Jeszcze dwa tygodnie i roztrenowanie.
A sam Wrocław – też bardzo ładny. Smaczne jedzenie mają. I poznałem parę ciekawych osób. Wyjazd w 100% udany. Jedyny minus – krótki. I sam bieg, i pobyt w mieście. Kiedyś się tam wybiorę na dłużej. Najdalej za dwa lata - wtedy mam biec w Maratonie Wrocławskim. Niestety ulicznym... ;)

PS. Zdjęcie - z wczorajszego spaceru po (pod)świebodzińskich lasach. Jedna z moich podmiejskich ścieżek biegowych. Niestety spacer bez aparatu, jedynie z komórką, dlatego jakość zdjęcia nijaka...

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Leonidas1974
20:59
42.195
20:52
Lektor443
20:52
maciekc72
20:46
marczy
20:42
Wojtek23
20:38
entony52
20:35
pawlo
20:34
rezerwa
20:25
Stonechip
20:25
kornik
20:24
andreas07
20:15
ksieciuniu1973
20:08
shymek01
19:32
biegaczPL
19:20
benfika
19:18
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |