Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [1]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Pamiętnik internetowy



Urodzony:
Miejsce zamieszkania:
2 / 5


2014-10-23

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
XV Poznań Marathon - relacja (czytano: 3631 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://dawnrunnin.blogspot.com/2014/10/xv-poznan-marathon-relacja.html

 

Chciałbym kiedyś przed maratonem czuć się jak uczeń dobrze przygotowany do klasówki - pewny że nic go nie zaskoczy, i płynący z tego spokój. Problem polega na tym, że na sprawdzianie nie można dostać lepszej oceny niż 6, a w bieganiu, jak czuję się pewnie, natychmiast rosną oczekiwania wynikowe, a wraz z nimi ryzyko przeszacowania sił i ostatecznie gorszego wyniku niż przed podniesieniem wymagań. Z tego wynika zarówno piękno jak i okrucieństwo dystansu maratońskiego - dla przeceniających swoje możliwości bieg kończy się męczarnią fizyczną i jeszcze gorszą psychiczną, rozważniejsi są niesieni euforią przez ostatnie kilometry. Jak było ze mną?



Sobota

Pobudka o 3:55 i jazda pociągiem do Poznania - chcieliśmy mieć z E. cały dzień w Poznaniu, aby nigdzie się nie spieszyć. Brat E., który gościł nas u siebie i opiekował się przez cały pobyt, czekał już na dworcu. Na początek odebrałem pakiet startowy - wszystko poszło bardzo sprawnie. Czip, koszulka, numer startowy, informator, gąbka i ulotki, a wszystko zapakowane w zgrabny plecak. Koszulka techniczna ładnie wykonana, nie za luźna, miła w dotyku - na pewno będę biegał w niej na co dzień - naprawdę wielki plus. O 10 rano nie było dużego tłoku na expo, pokręciłem się trochę, kupiłem napoje węglowodanowe i 2 żele energetyczne na trasę. Po krótkiej rozmowie ze sprzedawcami kupiłem kolejne dwa żele - przekonali mnie, że te które mam, mogą nie wystarczyć. Stwierdziłem, że zaryzykuję i przekazałem, że opiszę wrażenia na blogu. Jakub Czaja - jeden z przedstawicieli podsunął mi też rozpiskę kiedy które żele zjeść, i pomysł aby na kolację zjeść trochę krakersów, aby dostarczyć organizmowi sodu - zapamiętałem i wykorzystałem tę radę.

Wreszcie śniadanie. Moje drugie tego dnia ( po pobudce jajecznica z 3 jaj:)). Zjadłem 3, kanapki z twarogiem i serem, i 4 kawały ciasta, które E. Piekła specjalnie na wyjazd:) - węglowodanów miałem po uszy:) następnie pospacerowaliśmy w poznańskiej Cytadeli, która jest doskonałym miejscem na rodzinny spacer i relaks. Podczas obiadu również się nie ograniczałem - E. urządziła domowe pasta party - makaron razowy z warzywnym sosem - zjadłem 2 duże porcje:) Później zaczęła mnie boleć głowa i nie miałem ochoty wychodzić już nigdzie. Reszta dnia upłynęła nam na oglądaniu filmów, do których dodałem słone krakersy:) Głowa wciąż mnie bolała, czułem się ciężki i obolały i zasypiając zupełnie nie miałem pojęcia jak miałbym pobiec ponad 42 kilometry w zakładanym czasie. Z tą pozytywną myślą zasnąłem.

Niedziela

O 6 rano zbudziłem się, po cichu zjadłem śniadanie i wyszedłem na spacer. Na dworze było jeszcze ciemno, a ja wciąż czułem się ociężały i bolała mnie głowa. Naprawdę nie miałem pojęcia jak pobiegnę ten maraton, a w myślach już szykowałem się na zderzenie ze ścianą, skurcze i dramaty. Wróciłem, zbudziłem moich kibiców, i ruszyliśmy w stronę startu. Na miejsce dotarliśmy po 8 rano i natychmiast przystąpiłem do rozgrzewki. Trochę potruchtałem, porozciągałem się. Czułem atmosferę zawodów a mój nastrój i siły poprawiały się z każdą chwilą. Miałem ochotę tańczyć tam i skakać.

znajdź tańczącego biegacza:)
Apropos skakania - z przerażeniem przyglądałem się rozgrzewce prowadzonej dla biegaczy przez Panie z Fitnessu. Na początku ćwiczenia ok, ale jak zafundowały 5 minutowe podskakiwanie, pajacyki itd, czyli ćwiczenia obciążające łydki - (niepotrzebnie!) miałem ochotę im przerwać! Te łydki miały się spinać przez ponad 42 km biegu! Ehh.. Polecam poczytać o rozgrzewkach i wykonywać to samemu.
Wypiłem jeszcze kilka łyków wody, na ból głowy zjadłem witaminę I (ibuprom;)) i ulokowałem się w strefie startowej. Czułem się mocny, silny, gotowy? To miało się już zaraz okazać. Pozostało końcowe odliczanie i start!

Bieg

Nie wiem, ile osób wyprzedziło mnie na starcie - mnóstwo. Ja biegłem swoje - starałem się trzymać tempo 4:15 - 4:10. Po pierwszym kilometrze tempo wywiązała się dyskusja - zostałem rozpoznany przez biegacza z Gdańska. Spytałem na jaki czas biegnie "3:20!" usłyszałem w odpowiedzi. Inny biegacz dodał że też jest z Gdańska i biegnie na 3 godziny. "Chyba za szybkie tempo na 3 godziny" powiedziałem. Spytano mnie na jaki czas biegnę "2:48" odparłem, na co biegacz przede mną odwrócił się, spojrzał na stoper i powiedział: "chyba trochę za wolno jak na taki czas!" Odparłem tylko, że zachowam siły na końcówkę i biegłem dalej. Po 3 kilometrach przyspieszyłem do 3:59 i włączyłem tempomat:). Było mi lekko i przyjemnie - tętno w normie, niżej niż zazwyczaj na maratonach.


Na 6 kilometrze osławiony INEA stadion, pierwszy punkt odżywczy - wylałem na siebie 4 kubki wody i pomknąłem dalej. Nagle na zakręcie ujrzałem E. I brata - ich doping dodał mi sił i uśmiechu - od tej pory biegłem coraz bardziej uśmiechnięty. Trzymałem tempo, a kilometry zaczęły dość szybko umykać i musiałem uważać, aby nie biec zbyt szybko. Na poznańskiej dzielnicy Rataje znów kibicowała mi E. z bratem, tam też najwięcej ludzi wyszło z domów dopingować biegaczy. Uskrzydlony biegłem dalej, mijając półmetek w 1:24. I choć czułem zapas mocy, a serce biło względnie wolno, nie podpalałem się, zachowując siły. Na 30 kilometrze zacząłem powoli myśleć o szybszym biegu. Próbowałem biec po 3:55, ale na podbiegach nie walczyłem. Obawiałem się też skurczy, które dopadały mnie na każdym maratonie, czułem już w nogach przebyty dystans. Peleton w którym biegłem znacznie się przerzedził,a ja wciąż wyprzedzałem. Z każdym kilometrem bliżej mety doping był coraz lepszy, a ja biegłem z coraz szerszym bananem na gębie;)

Naprawdę! Na ostatniej dyszce kibice przeszli samych siebie - zespoły muzyczne, okrzyki, oklaski, wrzaski i piątki. Po minięciu 40 kilometra biegłem w totalnej ekstazie - tłum kibiców, nieopisana wrzawa i emocje - to wszystko tak mnie napędzało, że na ostatnim podbiegu nie zwolniłem, a wręcz przyspieszyłem. Wbiegając na metę czułem nieopisaną radość. Dla mnie stoper zatrzymał się z czasem 2:47:52.


Po biegu

Odebrałem uściski i gratulacje od moich wspaniałych kibiców i ruszyłem pod prysznic. Po drodze mijałem długi na kilkadziesiąt metrów punkt dożywiania na mecie. Było tam chyba wszystko:) ja miałem jeszcze ściśnięty żołądek, więc nie skorzystałem. A co do prysznica - miałem okazję jako pierwszy skorzystać z jednego z kontenerów:) Po wszystkim udaliśmy się do restauracji, gdzie objadłem się dwoma daniami i piwem. Nie żałowałem sobie niczego i jadłem do oporu:) Wróciliśmy jeszcze na metę na losowanie samochodu, jednak nie zostałem wylosowany. Pozostało więc już tylko wsiąść w pociąg i pojechać do domu. (Na drogę oczywiście rogal świętomarciński:))

TL,DR;

Po najwspanialszym póki co maratonie nabiegałem rekord życiowy 2:47:52, zajmując 30 miejsce w kategorii open, a 10 w wiekowej. Cały maraton przebiegłem bez żadnych problemów ze skurczami i bez zderzenia z popularną ścianą. Doświadczyłem super dopingu kibiców (zarówno tych własnych jak i poznaniaków) i po raz kolejny przekonałem się, że w Poznaniu świetnie organizują Maraton:)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
marianzielonka
12:53
biegacz54
12:49
janusz9876543213
12:44
martinn1980
12:35
henrykchudy
12:07
szyper
12:04
KKFM
12:03
cinekmal
11:31
maratonczyk
11:29
stanlej
11:21
Szymonidius
11:20
mieszek12a
11:12
mateusz
10:55
Rajmund
10:46
Isle del Force
10:41
andrzej043
10:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |