Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [364]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Krzysiek_biega
Pamiętnik internetowy


Krzysztof Bartkiewicz
Urodzony: 1975-04-05
Miejsce zamieszkania: Toruń
166 / 193


2014-09-04

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Szwecja UltraVasan- relacja (czytano: 2742 razy)

 

Czas opisać kolejną imprezę w której brałem udział. Tym razem był nim ultramaraton na dystansie 90km w Szwecji, co mnie skłoniło żeby się targnąć na tak długi dystans i dlaczego akurat tam? O tym dowiecie się w dalszej części wpisu.

Jest maj kiedy to opisywałem na łamach naszego portalu o zawodniku który ważył 100kg i pobiegł maraton w tym roku 2:16 w Londynie i w odstępie trzech tygodni pokonuje uliczne 100km w 6:19 co jest najlepszym wynikiem na świecie od kilku lat, idąc tym tropem i poszukując dalszych informacji dowiedziałem się że przyjął zaproszenie na pierwszą edycję biegu ultraVasan którego inicjatorem jest Jonas Buud - siedmiokrotny zwycięzca górskiego ultramaratonu w Davos.
Myślę sobie za rok czterdziestka, ciągle po głowie mi chodziło jakby to było pobiec w tempie ok 6.40/100km wprawdzie nie czułem się jeszcze na siłach ale stwierdziłem że większego postępu już nie zrobię a może być jeszcze gorzej, więc czemu nie spróbować teraz? Do sierpnia jeszcze trochę czasu może uda mi się jakoś do tego czasu dotrzeć.

Pierwsza przeszkoda była przy zapisach, wchodząc na stronę okazało się że nie ma już miejsc, limit 1000 osób na 90 km wyczerpał się w 30 minut ! Napisałem wówczas do organizatora, przedstawiłem swoje wyniki w maratonie i udało się. Zostałem zakwalifikowany do elity, zwolniony zostałem z wpisowego a koszt w przeliczeniu wynosił ok 700PLN. Od tego momentu co jakiś czas dostawałem informację na e-mail jedna z nich brzmiała :


"Witamy! Jako jeden z biegaczy elity otrzymałeś ten e-mail, zawiera on informacje bardzo istotna z Twojego punktu widzenia jako zawodnika startującego w UltraVasan. Dla nas będzie to historyczny dzień, 1 edycja biegu i robimy wszystko co w naszej mocy, pracujemy ciężko aby był to dzień który zapamiętasz na zawsze Oto specjalne informacje, które otrzymują od nas tylko biegacze zarejestrowani jako elita. Będą przychodzić do Ciebie kolejne stopniowo informacje, ostatnia przyjdzie 15 sierpnia
Przed
biegiem: - Jesteś zaproszony na Bieg Śniadaniowy (razem z innymi biegaczami elity oraz VIPAMI, 22 sierpnia o 9 rano. Będzie to zlokalizowane w Vasalopets niedaleko mety. - Konferencja prasowa (oraz wywiady indywidualne), odbędą się 22 sierpnia o 12:00. Również w tym samym miejscu w Vasalopets. W ramach konferencji prasowej otrzymacie jako elita, lunch. - Specjalne zebranie dla elity 22 sierpnia o 14:00 tuż po konferencji prasowej i po wywiadach - Chip startowy i pakiet startowy oraz numer
otrzymasz w biurze zawodów, godziny otwarcia na stronie internetowej w zakładce "informacje ogólne o biegu" DZIEŃ BIEGU: - Transport dla biegaczy elity z hotelu MoraParken, adres: Parkvagen 14. Sobota 23 sierpnia o 2:45 - Start o godzinie 5:00, Berga By-Salen - Wraz z numerem startowym zostaniesz od razu przydzielony do strefy dla elity - 15 mężczyzn oraz 5 kobiet będzie wyposażonych w sprzęt GPS, który będzie dla nich obowiązkowy podczas biegu. Poinformujemy którzy spośród elity mężczyzn i
kobiet zostali wybrani do otrzymania sprzętu GPS."



Oczywiście takich listów miałem więcej i z czasem one były nieco korygowane, niemniej bardzo poważnie organizatorzy podchodzili do zawodników. Nie byłym nigdy na podobnej imprezie. Owszem kiedyś bardzo dawno jak zaczynałem biegać biegłem już na 100km ale było to czysto amatorskie zbieranie doświadczenia i co innego jest samo przebiegnięcie takiego dystansie a co innego jest myśleć o rywalizacji na takim dystansie

Samo przygotowanie: Z racji kontuzji nie zrobiłem nic co mogłoby mi dać choć cień szansy na to że stać mnie bym walczył w tym biegu o podium. Mniej więcej od czerwca walczę z urazem i z pomocą różnych fizjoterapeutów walczę o to żebym nie musiał przerywać treningów i mógł startować tam gdzie planowałem. Najdłuższe moje wybieganie to 25km i mimo że wiem że powinienem zwiększyć wybiegania o 80% to niestety musiałem walczyć o to żeby nie pogorszyć zdrowia i przetrwać jakoś ten sezon.

Bilet lotniczy z Warszawy Okęcie do Sztokholm Arlanda kosztował mnie 560 PLN, port lotniczy na którym wylądowałem jest 15 co do wielkości w Europie i 42km oddalony od centrum stolicy Szwecji. Stąd też zostałem odebrany i zawieziony do miejscowości Mora gdzie będzie meta biegu (ok 300km od Sztokholmu), wcześniej sobie zabukowałem nocleg i jak się okazało zaledwie 100m od mety. Same noclegi bardzo drogie i mi w najtańszej wersji w hostelu potracono z karty kredytowej 360PLN.

Sama miejscowość wspaniała na wypoczynek, nie wiem jak to będzie na biegu. ale w ciągu dnia siedmiokrotnie padało, z racji iż trasa miałaby być w większości gruntowa to można się spodziewać wyjątkowego utrudnienia. Biuro zawodów w Mora pod namiotem gdzie było zaledwie dwóch wystawców. W biurze zawodów trzeba było mieć z sobą kartę podobną do pokładowej gdzie organizatorzy na kilka dni przesyłali zawodnikom drogą e-mail wraz z kodem kreskowym. Nie było żadnego pasta party da zawodników jak to jest zazwyczaj u nas tradycją i poza numerem startowym nie było żadnego pakietu.
O drugiej w nocy ruszyłem 2km drogą do hotelu skąd miały być dla nas podstawione samochody, dla pozostałych uczestników były bezpłatne autobusy. Na starcie byliśmy ok 4-tej. Cała oprawa przypominała nieco bieg w RPA jaką widziałem na zdjęciach. Jednym słowem bardzo mi się podobało. Zrobiłem ok. kilometr rozgrzewki do tego z 5 przebieżki ok. 20minut gimnastyki, lekko przy tym kuśtykałem. Punktualnie o piątej rano ruszyliśmy kiedy jeszcze było ciemno a jedyną wskazówką którędy biec była droga wzdłuż której były poustawiane świece, kapitalnie to wyglądało i nie szło się zgubić.

Pierwsze kilometry były nieco pod górę, od samego początku założyłem sobie ambitny cel żeby się trzymać jak najdłużej Jonasa Buula, ktoś wyrwał na samym początku i dość szybko zniknął nam z pola widzenia. Tempo biegu z racji konfiguracji trasy bardzo nierówne, wprawdzie średnia wychodziła ok 4.0/km ale było po 4.30 pod górę jak i po 3.38 z góry. Doskonale oznaczona trasa, co kilka metrów jakieś wstążki i dodatkowo strzałki, trasa oznaczona co 1km, mniej więcej po 10km z podłoża znika asfalt i zastępuje go wyjątkowo trudny odcinek z licznymi korzeniami i bagnami, bardzo trafnie skomentował to Brytyjczyk Stewe Way na swojej oficjalnej stronie:

"Na 13-tym kilometrze, wziąłem moją paczkę z odżywkami od stojącej na trasie Sary, zawierającą wodę i kilka żeli i wkroczyłem na trudniejszą technicznie część trasy. Tu zmierzyć się musiałem z nawierzchnią leśną, pełną śliskich korzeni, kamieni i nierówności. Trwało to około 9 kilometrów i dla mnie było pierwszym w życiu doświadczeniem w zawodach na tego typu terenie. Było ciężko ! Wtedy za prowadzenie wziął się Krzysztof i razem poszliśmy do przodu, za nami pojawił się też Jonas. Czytałem
jeden z wywiadów z Jonasem po biegu gdzie powiedział o mnie że w tym miejscu wyglądałem na zestresowanego...- o tak muszę przyznać, że to dobre określenie oddające mój stan w tym momencie. Musiałem naprawdę skupić się na 100% na tym gdzie stawiam stopy i mentalnie dla mnie nowicjusza było to naprawdę męczące. Ten etap na szczęście skończył się niebawem i gdy dotarliśmy do następnego checkpointu trasa stała się szersza, mniej techniczna - to było miejsce na popis i na ulgę dla ulicznego biega
takiego jak ja."


Na odcinku gdzie były bagna, biegliśmy po kładkach z drewna, wyjątkowo śliskich i wąskich zarazem, dwukrotnie noga ugrzęzła mi w mokradłach i musiałem ponownie zakładać but. Miałem startówki z serii supernova i na tej trasie bardziej sądzę lepiej by się nadały jakieś buty trailowe. Sam jestem zaskoczony że ten odcinek bardzo dobrze pokonałem prowadząc Brytyjczyka i wspomnianego Szweda. Nogi jakoś nie czuję ale mam świadomość że nie robiłem długich wybiegań i z czasem organizm się zbuntuje. Punkty odżywiania średnio co 5km, na każdym biorę wodę i jakiś izotonik. Na 30km doganiamy prowadzącego zawodnika i obejmujemy w trójkę prowadzenie. Za plecami zostali ku zaskoczeniu organizatorów światowej klasy zawodnicy ultra specjalizujący się w ekstremalnych warunkach jakim są biegi z dużymi przewyższeniami czy o innej skali trudności. Tuż przed 45km pod górę dość mocno poszedł Steve i tutaj niewytrzymały obciążenia już moje nogi. Brytyjczyk na swoim blogu skomentował to tak:


"Generalnie przez cały bieg mimo kryzysów, starałem się nie dopuszczać do siebie negatywnych myśli. Cały czas wizuwalizowałem sobie półmetek w Evertsberg. Było tam 10000 koron bonusu (około 900 funtów brytyjskich) za lotną premię na połowie dystansu. Analizowałem to w ten sposób że jeśli utrzymam się w prowadzącej grupie do tego momentu to moja szybkość z biegów ulicznych powinna pozwolić na wygranie tej premii. Na 7 kilometrów przed kolejnym checkpointem rozważałem czy to dobry moment aby
trochę przycisnąć i wyprzedzić prowadzącego Krzysztofa który trzymał bardzo dobre tempo i był jak dotąd aktywny w grupie. Jonas poszedł ze mną i w miarę przybliżania się do półmetka podkręcaliśmy tempo. Był to fragment trasy pod górę, ale niezbyt wymagający technicznie"


Po półmetku musiałem odpuścić i dość szybko straciłem trzecią pozycję, wówczas pojawiła się fala goryczy, po co mi to było?
Czy zejść z trasy? co jest dla mnie najważniejsze? Czy dam rade dobiec do mety?
Dobiegam do punku odżywczego i staje. Chce mi się dosłownie płakać, w co ja się wpakowałem? Nie spodziewałem się tak szybko polec. Mam problem z podniesieniem nogi, próbuję biec, robię z 50-100m i znowu staję, o co tu chodzi, próbuję iść, idąc pokonuję kolejny kilometr w 13 minut, jest z górki, próbuję biec, ale znowu noga odmawia mi posłuszeństwa, jest to najgorszy dla mnie moment, chwila zwątpienia, walki z sobą i innymi przeciwnościami, na domiar złego wpadam w poślizg i upadam, wpadam wściekłość, jest zimno, pada deszcz i nie mogę dalej biec!!!!

Jakim cudem doczołgałem do 60km, zatrzymuje się przy punkcie odżywiania, próbuje wszystkiego co serwują, jakieś placki, colę, izotonik. Jest tutaj nas dużo, gdyż o ósmej wystartował bieg na 45km i od kilkudziesięciu minut są ze mną na trasie, ponownie próbuję biec i nadal ból, walka trwa.
Biegniemy cały czas wśród lasów, przy drodze wspaniałe okazy grzybów niewyobrażalnej dla nas wielkości, prawdziwki w mojej ocenie o obwodzie 60cm i większe są na wyciągnięcie ręki, z racji iż lubię zbierać grzyby staram się zobaczyć ich chociaż jak najwięcej, wiadomo że do domu ich nie wezmę. Wprawdzie powoli ale dochodzę do 70km i tym razem ponownie próbuję biec,zaczynam tym razem bardzo spokojnie, kilometr wychodzi w 6.30, ale o dziwo przebiegłem go w całości bez większych problemów, z czasem lekko się rozkręcam, biegnę tak kolejne kilometry, dochodząc do prędkości nie szybszej jak 4.50, ścięgna mam już tak pozaciągane że nie jestem w stanie biec szybciej nawet z górki i mimo że w drugiej części trasa była łatwiejsza to niestety nie jestem w stanie z siebie nic więcej wykrzesać. Ciesze się jednak że nie czuję bólu i kontynuuję bieg, i nawet najwolniejszy trucht jest szybszy od najlepszego marszu. Będąc na 80km już powoli zaczyna docierać że jednak dam radę, że ukończę ten bieg. Biegłem tędy dzień wcześniej w ramach biegu śniadaniowego gdzie pokonaliśmy końcowe 9km więc wiedziałem teraz co mnie tutaj czeka. Wbiegam na metę, uradowany, że przezwyciężyłem ciężkie dla mnie chwile, pokonałem to biegowe dla mnie piekło. Na mecie mówię sobie nigdy więcej takiej trasy.
Był to bez wątpienia najtrudniejszy dla mnie bieg w życiu. Nie tyle z racji dystansu, co z samej trasy.
Wbiegam na metę z wynikiem 7 godzin i 36 minut, dało mi to 23 miejsce open. 90km ukończyło 761 zawodników, oraz 45km pokonało 434 zawodników.

Pamiętam jak na mecie wspominałem że nigdy więcej takiego biegu, dziś już myślę że warto tu wrócić i pokazać że jestem coś wart, że powalczę znacznie dłużej o podium i pokonam te Szweckie piekiełko zbliżone nieco do naszego biegu Katorżnika tylko dziesięciokrotnie dłuższe...Pamiętam jak kiedyś miałem problem przebiec maraton, aż doszedłem do wprawy i potrafię pobiec maraton w odstępie tygodnia, mocno wierze że bieg ultra też jest do opanowania...

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


benek (2014-09-05,10:13): Skąd porównanie do Katorznika? Ten bieg nie był tak trudny technicznie stąd dobre występy wspomnianych zawodników, którzy mają zapasy prędkości, a przeciętne występy "górali". Świadczą o tym chociażby średnie prędkości na poszczególnych odcinkach. Obstawiałem, że słabo Ci pójdzie jak widziałem, że szybko zacząłeś. Dawno nie biegałeś takich dystansów.
Krzysiek_biega (2014-09-05,11:07): Ponieważ jechałem na zaproszenie, wypadało się jakoś pokazać. Ponadto zwróć uwagę że były bonusy pieniężne na poszczególnych etapach co wystarczająco dla mnie było bodźcem żeby starać się wykrzesać z siebie jak najwięcej. Chociaż cuda się zdarzają, czy obstawiałeś że 2 lata temu jak biegłem Wrocław pobiegnę 2:27 gdzie to był mój czwarty start w maratonie w ciągu 30 dni..? I dodam że nie byłem wybiegany i na to przygotowany... Bieg Katorżnika jest o tyle łatwiejszy że nie ma limitów, czasów, skoro moja żona go ukończyła.... widać nie jest taki trudny, natomiast czy ukończyłaby bieg UltraVasan...? Oczywiście bieg Katorżnika jest tylko z nazwy bo w większości to jest marsz w wodzie..... I osobiście wolę biegać więc gdybym miał wybrać marsz Katorżnika czy bieg UltraVasan to wybrałbym Szwecję..
benek (2014-09-05,11:20): ale Katorżnik to zupełnie inna sprawa :) Wiedziałem, że są bonusy dlatego obstawiałem, że po nie lecisz. Kasa za samo wygranie też była konkretna. Nie obstawiał bym we Wrocławiu 2:27 :) i faktycznie tym zaskoczyłeś.
darcia39 (2014-09-05,13:54): Wielkie gratulacje za morderczy wysiłek
Jarek Jagieła (2014-09-05,15:11): Trudno zrozumieć Twoje postępowanie. Wpraszasz się wymachując swoimi maratońskimi życiówkami na bieg, dając złudne nadzieje Organizatorom na Twoją "elitarną" postawę, od początku wiedząc, że nierealnym jest poziom sportowy gwarantujący walkę bark w bark z najlepszymi do końca. Co więcej pokazujesz nam czytelnikom obraz człowieka, dla którego bonusy, nagrody, poniesione koszty, zaoszczędzone dzięki Organizatorom wpisowe to jest to co determinuje udział w tak trudnym wyzwaniu. I te cytaty "kolegów"... Odebrałem ten tekst jako pean na swoją cześć.
robaczek277 (2014-09-05,16:41): @Krzysiek, czy możesz podesłać link do tego wpisu, o którym piszesz na poczatku, szukam w różnych bazach wyników na 100km i maratonów Jonas Buud i nie moge znaleźć nigdzie 2:16 i 6:19. Chętnie poczytam. Z góry dzięki
Krzysiek_biega (2014-09-05,16:46): Jarku, chyba nie wiem czy dobrze rozumiesz co piszesz? Jaki zawodnik da Ci gwarancję walki bark bark do końca? Zaproszonych wśród mężczyzn było 15 mężczyzn, do półmetka biegłem w pierwszej trójce, już na mniej więcej trzecim kilometrze zostałem ja ze Szwedem i Brytyjczykiem, jeden zawodnik tylko poszedł do przodu na bonus...W korespondencji pisałem że nigdy nie brałem udziału w podobnym biegu czy zatem sądzisz że organizator brał pod uwagę że będę rywalizował bar w bark z najlepszymi do końca skoro nigdzie o tym nie wspominałem? Takiego w Polsce nigdy nie było, nawet Jarek Janicki takiej gwarancji nigdy nie dawał...
Krzysiek_biega (2014-09-05,18:33): http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=1&action=7&code=12891 Jacku Stewe Way ważył 100kg i obecnie już jego wynik w maratonie jest poprawiony i wynosi 2:15 uzyskany w lipcu, W linku masz mój artykuł i możesz wejść na jego stronę
suchy (2014-09-05,21:32): Dziwi mnie takie "amatorskie" podejście do tego biegu takiego "zaawansowanego" i wszechobieganego zawodnika, jakim jesteś Krzysztofie. Tyle maratonów w nogach, tyle wielkich wyników a tu wystartowałeś jak, przepraszam za wyrażenie, "młokos, który wyrwał się z domu". Pisałeś nie tak dawno, jak Chabowski zachował się na ME a Ty postąpiłeś tak samo, ba nawet bardziej po amatorsku...
Krzysiek_biega (2014-09-06,00:41): Mnie Piotrze Suchy) dziwi że czytasz mój blog skoro twierdzisz że mnie nie lubisz:), wziąłem przykład z Marcina i poległem jak on:) zdecydowanie tak nie powinno się biegać, ale dobiegłem do mety i to mnie różni:)
Krzysiek_biega (2014-09-06,13:58): Ja tylko przedstawię część listu adresowanego do mnie po biegu od organizatora: "Gratuluję bardzo dobrego biegu, szczególnie w jego pierwszej części. Mam również przyjemność zaprosić Cię na drugą edycję biegu za rok i zaoferować miejsce wśród elity biegu. Poinformuj mnie tylko w przyszłym roku i potwierdź że jesteś zainteresowany startem." Jak widać dyrektor jest zadowolony, jeżeli On jest, ta ja sobie nie mam nic do zarzucenia i tylko motywuje mnie do podjęcia kolejnej próby...







 Ostatnio zalogowani
Admin
06:17
przemek300
05:54
piotrhierowski
05:35
s0uthHipHop
23:51
rdz86
23:34
soniksoniks
23:14
ula_s
22:54
mario1977
22:41
valdano73
22:29
ronan51
22:23
mieszek12a
22:12
gtriderxc
22:08
chris_cros
22:08
kostekmar
21:42
viesio
21:37
bobparis
21:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |