2014-07-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Niby to samo bieganie, a jednak inne. (czytano: 733 razy)
Moje wakacyjne bieganie na Hvarze różni się od tego na co dzień. Klimat,przyroda, inny tryb dnia sprawia, że naturalnie zmienia się wiele czynników.
Przede wszystkim biegam wyłącznie rano, nie przeszkadza mi to, że w czasie urlopu zrywam się o świcie, mam za to rekompensatę w postaci urokliwej porannej atmosfery wyspiarskiego miasteczka Stari Grad, w którym mieszkańcy już od rana przesiadują na kawie, w powietrzu unosi się zapach chleba z piekarni (jest ich tu chyba z pięć jedna obok drugiej), morska woda miesza się z zapachem świeżo złowionych ryb, a wiatr roznosi aromat lawendy z pobliskich gór.
Normalnie nigdy nie wychodzę bez śniadania, tu wystarcza mi tylko łyk gorącej kawy na przebudzenie, dopiero kiedy wracam delektuję się śniadaniem z całą rodzinką (o ile nie wypłynęła o świcie na nurkowanie).
Biegam też codziennie, co w domu nie jest możliwe, z założenia mój tygodniowy plan treningowy obejmuje 4-5 dni. Tu jednak nie robię przerwy, dystanse może są krótsze, za to bardziej urozmaicone, dużo odpoczywam w ciągu dnia i nie czuję zmęczenia, nie mam obowiązkowych zajęć, które mogłyby zakłócić moją biegową część dnia, nigdzie się nie spieszę.
Nie włączam Endomondo, biegam z zegarkiem, to mi wystarcza, potem wyznaczam przebiegniętą trasę i orientuję się w ilości kilometrów, najczęściej są one zbieżne z tym co podpowiadała mi intuicja, cieszy mnie bardzo, że mam już ugruntowane wyczucie pokonanego dystansu.
Na trening zabieram butelkę wody, nawet na krótszy kilometraż. Już nieraz przekonałam się, że poranne słońce też potrafi mocno grzać i łyk wody jest wtedy niezbędny.
W domu biegam zwykle sama, tu mam towarzysza, który czasem podkręci tempo i jest to dla mnie dobry sprawdzań w rozwijaniu prędkości. Mamy umówioną od pierwszego dnia godzinę i punktualnie stawiamy się oboje na rozgrzewkę. Świadomość, że ktoś na mnie czeka pomaga w sprawnym wyjściu zaraz po przebudzeniu, nawet jeśli poprzedniego wieczora była degustacja dalmackich win.
Przydomowe ścieżki mam 2, może 3, tu przez 14 dni mogę wybierać za każdym razem inną, to zależy czy w planie są podbiegi (oj, górki są na Hvarze bardzo wymagające), czy może wycieczka biegowa połączona z kąpielą w zatoczce, może być też szybka trasa do portu przez miasteczko - świetna by poćwiczyć interwały, albo długie wybieganie w głąb wyspy poprzez ciągnące się kilometrami winnice, są nawet idealne schody do ćwiczenia siły biegowej. Tu nie muszę się zastanawiać, gdzie podjechać, żeby zrealizować cel treningu. Wychodzę i to wszystko mam.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu DamianSz (2014-08-01,02:01): Mnie urlop (żony), długie weekendy i wyjazdy zakłucaja treningi, ale wiem o czym piszesz, bo w czerwcu też biegałem w Chorwacji wcześnie rano i bardzo mile to wspominam. Poza jednym wyjatkiem kiedy mnie pies pogonił ;-) DamianSz (2014-08-01,09:45): " zakłucają " nie mogę uwierzyć, że tak napisałem :-( aspirka (2014-08-04,11:54): Na wyspie psów jest niewiele, a jeśli już jakiś się pojawi, to i tak tylko wygrzewa się na słońcu:-)
|