Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
138 / 338


2013-09-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
szychta (czytano: 4521 razy)

 

Bieganie to piękny, łatwy, prosty i czysty sport. Zasada jest prosta - byle jak do przodu na nogach.
Czysty, bo prosty i bez kombinacji, ale czy na pewno taki czysty? ;)

Otóż niekoniecznie, tym bardziej, jeśli się lata po lasach, albo raz kiedyś wyskoczy na stadion... szutrowy.
Wracam od jakiegoś czasu niczym górnik z szychty. A w ogóle to bardzo fajne słowo, które poznałem niedawno i nie byłem świadomy jego istnienia.
Szychta to taka zmiana górnicza. My idziemy do pracy, a górnik na szychtę. Prawda, że Ślązacy są inni i dziwni? ;)))

Biegacz i górnik jednak mają coś ze sobą wspólnego - trening - szychta. Na pewno w lecie, kiedy to wszystko wokół się kurzy, albo jest lekko zmoczone i pryska klejąc się do wszystkiego.

Ostatnio przechodzę samego siebie i odkrywam na nowo znaczenia pojęcia "dobry trening".

Pochwaliłem się ostatnio, że odkryłem... a raczej skosztowałem interwałów. Było miło i przyjemnie, no inaczej no... pewnie dlatego, że po raz pierwszy ich skosztowałem, a każda nowość cieszy podwójnie każdego dzieciaka.
Postanowiłem jednak dalej pociągnąć temat i spróbować jeszcze innej odmiany. Jak szaleć, to szaleć - "One kozie death" jak to mawiają slangiem niektórzy ;)

W środę poleciałem na stadion szutrowy i spróbowałem interwałów w odmianie 400/200, czyli 400 na szybkości i 200 wolny trucht. Tak się uwziąłem, że nie chciałem tego robić na przerwie marszowej... Bo przecież ostatnio 400/400 było takie lajtowaśne... phi :)
Swoje dołożyła Marysieńka, która na Endomondo mnie pojechała, że ona w moim wieku to latała nie 10x400/400, tylko 20 serii właśnie 400/200 i to o wiele szybciej.
Ja nie spróbuje 20? ja? ;)

Dobiegłem więc na stadion, na którym na środku trenowali "rugbyści" czy coś w ten deseń, na ławce jakaś panna czytała książkę, a po drugiej stronie stadionu siedziały dwie sikoreczki plotkując same z sobą i dwójka jakiś lesserów ze skrętami i browarem.

Zacząłem więc loty, okrążenie mija, pyk do truchtu... a tu nagle połowa okrążenia zleciała niczym setka Bolta, no to fik i kolejna szybka seria. Po niej znowu pół okrążenia wolny trucht i znowu szybko...
Na wstępie żeby się nie zakręcić z liczeniem, to musiałem ustalić sobie system liczenia tych serii, bo leciało to jak z pepeszy.

Po 2ej serii przestałem gwizdać w myślach, usta już miałem rozdziabione jak karp
Po 4ej serii mój oddech był niczym jezioro Hańcza, dosyć głęboki...
Po 6ej serii obiecywałem sobie "jeszcze tylko raz i przerwa"
Po 8ej serii przestałem siebie lubić za niespełnione obietnice odnośnie przerwy (znowu się oszukiwałem "jeszcze tylko dwie serieeeeee")
Po 10ej zrobiłem długo oczekiwany tysiączek truchtu na wypoczynek

Przed początkiem drugiej tury... myślałem (okłamywałem siebie), że zrobię ze 4ry i wystarczy, żeby się nie przeczołgać, no ewentualnie 6 i koniec.
Po 12ej serii było wmawianie sobie... jeszcze dwie
Po 14ej serii rugbyści przestali ćwiczyć i wpatrywali się na mnie... nie mogłem przerwać, poza tym skoro Maryśka dała radę 20 to ja też chyba dam ;)
Po 16ej serii dwie sikorki przestały plotkować i z przerażeniem wpatrywały się na mnie
Po 18ej serii panna od książki już stała (aż tak źle wyglądałem?) ;)
Po 20ej serii kiedy sobie machnąłem pięścią w geście udanego i nareszcie skończonego treningu... wszyscy siedli, rugbyście poszli do szatni


Kiedyś był taki kawał
dobry seks to taki, po którym nawet sąsiedzi wychodzą na papieroska
mimo, iż nigdy nie paliłem tego ścierwa co się zwie "papieros", to jednak parafrazując powyższe na język biegowy można napisać
dobry trening to taki, po którym nawet osoby postronne są wytyrane

coś w tym musi być ;)

Czułem się jak po jakiś mini zawodach, jednak po paru minutach truchtając do domu już było lajtowaśno. Kiedy jednak doleciałem do domu i zacząłem się rozciągać obok domu, moje nogi z czystością niewiele miały wspólnego. Byłem gorzej uświniony, niż dzieciaki w piaskownicy. Od razu nasunęło mi się wspomniane słowo "szychta", bo byłem czarny (takie uroki szuterka) ;)

Odkąd jest ciepło, wracam przeważnie uświniony, ale jaka to jest radocha...
Śmiganie po asfalcie jedynie jest jakieś takie mniej świniackie, no chyba, że się zaliczy psie "dżemy" ;)


Testuje siebie samego ostatnio dość intensywnie.
Spojrzałem w swoje Endomondo i złapałem się za głowę.
W Sierpniu nie miałem dnia bez aktywności ruchowej, a na 31 dni kalendarzowych 7 nie zawierało biegania. Jak dla mnie to sporo, dość sporo.
Kilometraż wykręciłem niebanalny, rekordowy w swojej krótkiej karierze - 442 km, a czas ruchu biegowego przekroczył ponad 36 godzin.
Szaleństwo.

Nie wiem czy mnie ostro pogięło, czy jak, ale... najlepsze i najdziwniejsze w tym wszystkim jest "te obłędne" poczucie, że się ma nad tym wszystkim w miarę kontrolę.

Jedno jest pewne, kilometraż to nie jest jedyna recepta na sukces. Wszak w tamtym roku, przed Dębnem gdzie łamałem trójkę... nie zbliżałem się nawet do 300km miesięcznie. Ciągle mam tego świadomość, jednak mam też w pamięci nieudane maratony, gdzie brakowało mi kilometrów w nogach. Sierpień z góry założyłem sobie na ciężki i objętościowy, wszak trzeba ciągle coś zmieniać i lecieć zgodnie z sinusoidą. Raz więcej, raz mniej.

No cóż, szychta w pełni, a fedrowanie... co chwila odkrywa coś nowego ;)




PS. foto z zeszłego roku (sztafeta Zielona Góra-Cottbus) pasujące do klimatu, bo jakoś nie mam weny ostatnio, żeby zrobić fotę moim uświnkowionym nóżkom ;)


Aloha

pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2013-09-03,06:39): Fedruj Snipi, fedruj, Berlin juz blisko.
Aga Es (2013-09-03,07:13): 442km???szok!
maleńka26 (2013-09-03,07:17): Niech moc będzie z Tobą
Kaja1210 (2013-09-03,07:22): Jak słowo SZYCHTA trafiło do Twojego słownika? Ja jestem "dziwna ze śląska" to znam. Nawet miałam okazję biegać po zrekultywowanej hałdzie(nowe słowo), tam dopiero można się zmarasić (kolejne) :) A tak w ogóle to się zdziwiłam. Po co ten tysiączek między seriami? Ja jestem weteranką zrobiłam więc tylko 15 powtórzeń, za to całość na krótkich przerwach, a Kolega to jak Paniczka, luftu brakło? (i znów nowe słowa):)
(2013-09-03,08:17): ...dobry trening to taki, po którym nawet osoby postronne są wytyrane... zajebisty tekst :)
snipster (2013-09-03,08:30): Ania, serniczek... przy długich wybieganiach "ciągnie" mnie myśl, iż w domu czeka zimna colka z cytryną, nic mi tak nie smakuje wtedy jak to coś, aaa i tylko wtedy ;) kawał stary, ale jary :)))
snipster (2013-09-03,08:31): Aga, szokowe są te statystyki czasem
snipster (2013-09-03,08:31): Jacku, fedruję właśnie z myślą o podboju Berlina ;)
snipster (2013-09-03,08:32): Maleńka, z Tobą również :)
snipster (2013-09-03,08:36): Kaja, nie pamiętam, ale chyba od znajomego, który na Śląsk kiedyś zawitał przejazdem ;) ten tysiączek jest po to, aby nie robić wszystkiego na raz właśnie. Kiedyś gdzieś wyczytałem, że takie interwały należy robić "partiami" właśnie przedzielając je truchtem dla odpoczynku i zróżnicowania tego całego bodźca (czy jakoś tak).
snipster (2013-09-03,08:37): Wost hehe :) mi również się spodobało wtedy to porównanie ;)
paulo (2013-09-03,08:41): ciekawe :) Muszę się więc zastanowić, kto po moim wysiłku jest wytytrany ? :)
snipster (2013-09-03,08:59): Paulo, najważniejsze, aby dusza była zadowolona :)
Truskawa (2013-09-03,09:45): Ślązacy są zaje*.. fajni Piotrek. Wiem co mówię, bo jestem pomorzanką a mieszkam na Śląsku. Uwielbiam ich i kocham mieszkać na Sląsku, choć oczywiście za moimi starymi śmieciami bardzo tęsknię. Zwłąszcza za Bydzią. :)
Truskawa (2013-09-03,09:46): "dobry trening to taki, po którym nawet osoby postronne są wytyrane". Piękne. Kradnę. :)
snipster (2013-09-03,10:08): Iza, luzik ;) ja tam nic do nich nie mam, paru fajnych i pozytywnie zakręconych ludzi ze Śląska znam :)
dario_7 (2013-09-03,10:32): Nic tak nie ładuje, jak mocny dobry trening ;))) Trzymam kciuki za Berlin!! Szykuje się świetny wynik! :)
snipster (2013-09-03,10:49): dzięki Dario, jak nic się nie zawali to będzie dobrze :)
Marysieńka (2013-09-03,11:01): Nie zamierzam Tobie "słodzić"....napiszę tylko, że taki trening...(mając Twoje latka ma się rozumieć)biegałam 2 razy w tygodniu....na pocieszenie dodam, że po takich treningach półmaraton poniżej 1.16 biegałam tydzień po tygodniu...i to nie na płaskiej trasie....warto było takie "szychty" zaliczać :)) Gratki...:))
snipster (2013-09-03,11:26): Maryś, spoko... ;) Moje "bieganie" to dodatek do życia, a nie główne zajęcie. W dodatku od kiedy? 2 i pół roku... ;) bawię się tym jak na razie, szukam, próbuję i tak dalej, jest fajnie i kolorowo. Wszystko w moim zasięgu bez zabijania się, bo ktoś inny biega dwa razy szybciej? ok, niech biega. Jakbym miał 10-15 a nawet lepiej, 20 lat mniej, to może poważniej bym na to spojrzał. Teraz z racji wieku i tym związanego pozostaje mi wyłącznie zabawa z własną ambicją i swoimi możliwościami, a wszystko w pewnych granicach rozsądku. Nie chcę na pewno skończyć w ślepym kącie, gdzie będzie "życiówka, albo śmierć" :)
(2013-09-04,12:16): Czy aby na pewno masz jeszcze nad tym kontrolę? :-)
bolo96 (2013-09-04,12:31): zaglądałem na endomondo, szacun dla Ciebie
snipster (2013-09-04,13:29): Piter, czasem się nad tym zastanawiam ;) to jest jak lokomotywa, która jak już się rozpędzi, to leci siłą rozpędu
snipster (2013-09-04,13:30): Bolo, dzięki ;) szacun należy się jednak każdemu, kto biega/rusza się
(2013-09-04,20:37): znaczy się, w razie czego, długa droga hamowania i jeszcze po drodze moze ktoś zginąć? ;-)
snipster (2013-09-04,20:45): Piter, nikt nie zginie, a hamowania nie będzie ;) lepiej tak lecieć i lecieć... ;)







 Ostatnio zalogowani
GriszaW70
10:43
camillo88kg
09:41
Admin
09:27
kos 88
09:22
biegacz54
09:18
scianka
09:16
kostekmar
08:57
Serce
08:54
mirotrans
08:43
Leno
08:22
luki8484
08:01
platat
07:59
michu77
07:56
arturgadecki
07:51
Mikesz
07:12
Januszz
06:35
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |