Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [41]  PRZYJAC. [95]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kasjer
Pamiętnik internetowy
miałem szczęście...

Grzegorz Perlik
Urodzony: 1955-11-18
Miejsce zamieszkania: Bydgoszcz
33 / 129


2013-08-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
śladami szkólnego ze Śliwic (czytano: 2460 razy)

 

śladami "szkólnego" ze Śliwic

Mój wujek, Wincenty Mazurkiewicz, najmłodszy brat mojej Mamy, był wujkiem przez duże „W”. Uwielbiałem będąc dzieckiem jego wizyty w naszym domu. Z wiekiem z coraz większym szacunkiem patrzyłem na niego. Był bardzo pogodnym, bardzo inteligentnym i otwartym na ludzi człowiekiem. Rozmowa z nim była ucztą duchową.

Wujek był zakochany w Borach Tucholskich. I to nie tylko w przyrodzie Borów, ale chyba też w ludziach. Jego całe życie, także to zawodowe, było związane z Borami.

Bo Wujek był, jak to mawiali w tych okolicach, "szkólnym", czyli nauczycielem w Śliwicach i Okoninach Nadjeziornych. W samym sercu Borów.

O takim biegu jak dzisiejszy myślałem już dawno. Pobiec śladami Wujka. Poznawał on Bory, a Bory i ludzie w nich mieszkający jego, jeżdżąc rowerem a czasem samochodem. Opisał te swoje wyprawy w dzienniku, który prowadził przez wiele lat. Czytając teraz jego zapiski można zobaczyć jak jego miłość do Borów z wiekiem wzrastała i ile dawała mu radości.

Wujek umarł nagle i za wcześnie, 9 lat temu.

Kiedy zacząłem już intensywniej biegać, pomyślałem, że powinienem nadrobić stracony czas (bo nigdy nie udało mi się odbyć z Wujkiem rowerowej wycieczki) i pobiec chociaż częścią jego tras. Za to, że był i za to, że był właśnie taki.

Zaplanowałem sobie trasę i dzisiaj wybrałem się do Śliwic.

Powitały mnie w domu, w którym mieszkał Wujek, ciocia i kuzynka, jedna z jego córek oraz syn drugiej, nieobecnej kuzynki. Przebrałem się szybko i w drogę. Pierwszy, niecały kilometr na rozgrzewkę, bez włączania zegarka. Bo ten niecały kilometr to trasa na cmentarz, gdzie znajduje się grób Wujka.

Padał niezbyt mocny deszcz, temperatura ok. 14 stopni. Czyli warunki może nie najlepsze ale dobre do długiego biegania. Ruszam w stronę Lipowej. Ruch samochodowy zaskakująco duży, ale to trasa do Czerska. Docieram do wspomnianej Lipowej i już pierwsze wspomnienia. Miałem wtedy może 6-7 lat. Wujek z ciocią mieszkali i pracowali w Okoninach Nadjeziornych. Ja z rodzicami wracałem wtedy z wizyty u nich. Nie pamiętam już dlaczego, ale szliśmy pieszo na stację kolejową do Lipowej Tucholskiej. Przez lasy, po piaszczystej drodze. Gdzieś przy tej drodze był grób partyzantów (Bory były też miejscem walk w czasie II wojny światowej). Gdzie jest ta droga? Czy odnalazłbym dzisiaj ten grób? A może moja pamięć mnie zawodzi? Nie mogę tego sprawdzić, bo moja dzisiejsza trasa prowadzi dalej, do Lubocienia.

Po paru kilometrach przez las dobiegam do tegoż Lubocienia. Ładna nazwa, prawda? I sama wieś też robi bardzo pozytywne wrażenie. Niewielka, czysta, urokliwa nawet w deszczu. Na trasie z Lipowej do Lubocienia nie spotkałem żadnego samochodu a w samej wsi też spokój. Pytam starszego pana o drogę do Rosochatki.

- a pan tak w deszczu biega?
- tak, to dobra pogoda, lepsza niż upał
- a skąd pan biegnie?
- ze Śliwic
- o Boże! a daleko jeszcze?
- chyba jeszcze 16 kilometrów
- ale ma pan zdrowie!

Pewnie taki biegacz jak ja pojawia się w Lubocieniu bardzo rzadko. A może jeszcze nigdy takiego nie było?

Opuszczam Lubocień i biegnę w stronę Rosochatki (też ładna nazwa, prawda?). Biegnę znowu lasami. Czy Wujek często jeździł tą drogą? Biec taką trasą to uczta. To nic, że pada. Tylko kałuże trzeba omijać. Po 2 km widzę samotnego psa przed sobą. Biegnie w tą samą stronę co ja, ale bardzo wolno. Dobiegam do niego. Bardzo wychudzony, z obrożą na szyi. Uciekł czy ktoś go porzucił? Ma bardzo smutne oczy. Nie zatrzymuje się, bo i tak nie mógłbym mu pomóc. Zachęcam tylko do biegu ze mną, bo może ktoś by się nim zaopiekował w Rosochatce? Ale pies zostaje, bo ja biegnę już tempem pod 5:30 a on może 8:00. Ze smutnymi psimi oczyma.

Rosochatka. Na początku wsi drogowskaz – Okoniny. To nie te, bo ja chce dotrzeć do Okonin Nadjeziornych. Upewniam się jeszcze w sklepie i biegnę dalej. Po 1,5 km widzę tablice z napisem Lińsk. A przecież do Lińska mam dotrzeć pod koniec wyprawy. Wracam i jednak biegnę w stronę Okonin. Czyli plus 1,5km do zaplanowanego dystansu.

Kolejna wieś to Mała Główka. Wieś mała ale sporo w niej nowych, ładnych domów. Ładnych, ale współczesne budownictwo wiejskie coraz bardziej zatraca swój lokalny charakter. Dobrze, że od czasu do czasu można jeszcze w Borach Tucholskich spotkać stare drewniane chaty.

Za Małą Główką źle odczytuję drogowskaz dla rowerzystów. Orientuję się po ok. 1 km. Robię sobie przerwę i próbuje sprawdzić swoje położenie za pomocą mapy w telefonie. Niestety, telefon nie łapie sygnału GPS. Zjadam porcję żelu, popijam wodą i ruszam z powrotem. Ruszam mocno, bo ostygłem nieprzyjemnie.

Trafiam na właściwą drogę i widzę na niej… kury! I uświadamiam sobie jak zmieniły się polskie wsie. Dawniej kury były ich nieodzownym elementem. I kurze kupy też :)

Biegnę dalej. A dalej… To czego szukałem. Leśna, piaszczysta droga. Chociaż dzisiaj mokro i chłodno, to ja widzę drogę z żółtym, sypkim, nagrzanym piaskiem. Powietrze nad nią faluje i pachnie żywicą sosnowego lasu. Jesienią droga zamienia się w wilgotny trakt a powietrze niesie zapach mokrego mchu. Czy tak widział te drogi Wujek? Jestem pewien, że tak.

Leśna droga szybko się kończy. Szybko, bo i ja biegnę coraz szybciej. Tempo 5:25-5:20 zaskakuje mnie samego, bo nie czuję zmęczenia. Dobiegam do skrzyżowania dróg i biegnę na wprost. Celem moim jest budynek dawnej szkoły podstawowej w Okoninach Nadjeziornych. Po 500m orientuję się, że znowu pomyliłem trasę. Trzeba kogoś zapytać. Widzę panią w średnim wieku na podwórku jednego z domów.

- dzień dobry, w którą stronę do szkoły?
- ale tu nie ma szkoły, proszę pana
- wiem, ale kiedyś była, ja nawet w niej bywałem, kiedy byłem dzieckiem, u wujka i cioci, bo tam uczyli
- a jak się pan nazywa?
- no inaczej ale wujek nazywał się Mazurkiewicz
- Boże!, jak my pana Wincentego dobrze wspominamy, mnie uczył i mojego męża też!, i pani Ania też nas uczyła!

Dowiaduję się tylko w którą stronę do szkoły i ze ściśniętym lekko, i to nie z zimna, gardłem biegnę dalej. Wiem, że w wielu okolicznych wioskach Wujek jest serdecznie wspominany. Wiem, bo kiedy umarł, to na wiejski pogrzeb „szkólnego” ze Śliwic przybyło z bliższej i dalszej okolicy ponad 1,5 tyś osób. Żegnały go Bory Tucholskie.

Dobiegam do budynku szkoły. I wspomnienia znowu ożywają. Przyjeżdżaliśmy tu w czasach, kiedy w Okoninach nie było jeszcze elektryczności. Kiedy zapadał zmrok Wujek zapalał lampy naftowe. Nie takie na knot ale z siateczkami, jaśniejsze. Radio zasilał akumulator. Szkoła była 4-klasowa. Wujek pozwalał nam bawić się różnymi przyborami szkolnymi, np. maszyną elektrostatyczną. A przed szkołą rosło wielkie drzewo, osika, które z każdym podmuchem wiaterku mówiło do mnie – teraz już wiesz co znaczy „trząść się jak osika”? Miałem wtedy 5-6 lat.

Znowu lekko ostygłem więc muszę ruszać. Kieruję się „na nosa” w stronę stacji kolejowej Zarośle. I nie pomyliłem drogi. Poznaję stary dąb, który przy niej rósł i rośnie nadal. A dalej… Znowu emocje. Było to pewnego zimowego dnia. Dojechaliśmy do stacji Zarośle już po zmroku a Wujek przyjechał po nas saniami. Śniegu było wtedy dużo, silny mróz i bezchmurne niebo. Kiedy wjechaliśmy na tę drogę wokół panowała absolutna cisza. Gdzieś daleko widać było tylko jedno, może dwa, mrugające światełka postawionych w oknach lamp naftowych. Oświetlony księżycowym blaskiem śnieg mrugał do mnie iskierkami. Ta chwila musiała wtedy na mnie zrobić swoim absolutnym pięknem bardzo silne wrażenie, bo pamiętam ją do dzisiaj.

A dzisiaj deszcz padał coraz mocniej, ale nie przeszkadzało mi to. Wbiegłem na leśna drogę w stronę Lińska. Mokra, rozmiękła leśna droga trochę mnie zmęczyła. Po chwili, już asfaltem dobiegłem do Lińska. W butach mokro, deszcz pada, ale biegło mi się tak dobrze, że postanowiłem pobiec jeszcze raz w stronę Rosochatki. I tak też zrobiłem. Za Rosochatką zaczęły się podbiegi. Pomyślałem nawet o przejściu w marsz, bo poczułem zmęczenie, ale biegłem jednak cały czas. Niejako w nagrodę ostatni kilometr był już z górki. I pobiegłem go w 4:54. A to był 28 km.

Dobry, mocny trening. Średnie tempo biegu 5:27 bardzo mnie cieszy. Ale nie to dzisiaj było ważne. Ważniejsze, że spełniłem swoje marzenie. To nic, że deszcz. To nic (a może lepiej), że chłodno. Wiem jedno. Że Wujek, jak to miał zawsze w zwyczaju, kiedy go odwiedzaliśmy, zacierając dłonie, z uśmiechem na twarzy, powiedział – fajnie, że przyjechałeś i pobiegłeś!


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


almawa (2013-08-10,22:46): Piękne! Powrót do świata, który przeminął...
piTTero (2013-08-11,13:08): kiedy czytałem artykuł to czułem się jakbym sam tam biegł :) świetny opis przyrody i okolic Borów, a Twój wujek musiał być genialną osobą :)
kasjer (2013-08-12,08:24): Wujek był naprawde super! I był człowiekiem z innej epoki. Opowiadała mi kuzynka, że kiedys poprosiło go o przyniesiemie komórki z pokoju na piętrze bo była zajeta w kuchni a słyszała, że telefon dzwoni. Wujek poszedł a po chwili wraca i trzyma w rękach telefon i dwa piloty :)
jacdzi (2013-08-12,09:31): Ach, te stare, dobre czasy... Moze nie we wszystkim ale jednak.
przemgoz (2013-08-12,14:27): Pięknie jest biegać tymi leśnymi ścieżkami. Co prawda ja pokonuje trasy jakieś 9 km na północ od Śliwic. Pewnego razu wszystkie leśne drogi, drzewa zasypane były śniegiem a w takich warunkach naprawdę nie trudno pogubić się omijając jakieś skrzyżowanie, w które trzeba było skręcić. Tym sposobem wylądowałem w Łobodzie (też piękna nazwa, prawda?). A to już tylko rzut beretem (albo jeden oddech) do Śliwic. W tych okolicach jest naprawdę mnóstwo ścieżek, po których mozna pokonywać kilometry i co najważniejsze sam na sam z przyrodą.
(2013-08-21,17:03): wspaniałe...







 Ostatnio zalogowani
pbest
17:51
jacek wąsik
17:51
Stonechip
17:41
puchaczszary
17:27
tete
17:22
a.luc
17:07
rezerwa
17:01
42.195
16:55
biegacz54
16:29
batoni
16:19
Piotr Czesław
16:14
Darmon
16:03
conditor
15:53
czewis3
15:39
kubawsw
15:31
bladejm
15:31
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |