Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
123 / 338


2013-06-04

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Półmaraton Murowana Goślina, czyli sanatorium na wyścigach ;-) (czytano: 2488 razy)

 

W tamtym roku dowiedziałem się, że jest coś takiego jak kategoria "Weteranów", oraz co gorsze, że właśnie wstąpiłem do tego "zacnego" grona wiekowego. Na początku lekko się uśmiechnąłem myśląc, że to jakiś żart. Jak to, ja 35 latek jestem już weteranem? no halo? jakieś jaja?
Niestety jaj nie było, to była okrutna, jak mi się wtedy wydawało prawda... starość nie radość jak to mówią (stara d*pa jestem? albo raczej stary pośladek) ;)

Jako, że jest już taka kategoria, jest też coś takiego, jak Mistrzostwa Polski.
MP w Półmaratonie w Murowanej Goślinie znałem tylko z opowieści Dario i Marysieńki, oraz z fot Gerappy. Szybko zachciało mi się sprawdzić "życie weterana", bo na horyzoncie był Maraton w Lęborku, rangi MP Weteranów oczywiście. Skoro MP w połówce mnie ominęły, to zachciało mi się sprawdzić w maratonie. A co, jak szaleć, to szaleć ;)
Mile wspominam Lębork, w tym podróż 11h pociągiem oraz całą imprezę biegową. Nie czułem się tam jakoś tak... hmmm no "inaczej" mówiąc dyplomatycznie niż do tej, tamtej pory. Może dlatego, że zarobiłem... wybiegałem znaczy się tam stówkę (chyba moje pierwsze wybiegane pieniądze!!!) za 22 miejsce Open - dla mnie wtedy to był istny szok - ja, amator i tak dalej, wiecie... ;) kasa i świetna pogoda, a tym bardziej świetna impreza i trasa wprawiły mnie wtedy w euforię. Lębork "lubię to" oł je :)

Pomyślałem wtedy, eeee nie tak źle jest być tym weteranem ;)
no ale to było w tamtym roku...

W tym roku już zdecydowanie jestem innym weteranem, nie tak roztrzepanym ptasiorem, plany oraz podejście do biegania inne.
Obecnie jestem na etapie przygotowawczym pod kątem startu na 46km w Cortinie we włoskich Dolimitach. Tydzień temu poświęciłem jedno dłuższe wybieganie (które realizuję w soboty) na rzecz startu w Półmaratonie Solan. Wybiegałem życióweczkę, więc przygotowania chyba idą w dobrą stronę, tym bardziej po kontuzjach... ale, jak to mówi znane, lub nie przysłowie:

"Poczekaj miesiąc, zanim zaczniesz chwalić konia i rok zanim pochwalisz kobietę"
poczekam więc z zachwytami na późniejsze starty ;)

Od niedzieli był powrót na poprzednie tory przygotowawcze. W międzyczasie dałem się namówić na Murowaną Goślinę i start w kolejnej "połówce". Jako, że to impreza rangi MP wyłącznie dla Weteranów... no cóż, fajnie z jednej strony ;)
Stwierdziłem, że nie będę się jakoś wyłamywał z "mojego" dotychczasowego planu, więc w środę zrobiłem trzy serie trzytysiączków, w czwartek zamiast lajta wskoczyłem na rower i 40km objechałem, w piątunio zwiedziłem nową trasę w lesie, no i w sobotę zamiast wybiegania 30kilku km zrobiłem już koło dyszki luźnym tempem po lesie.

Przyszła niedziela, pobudka 4:40 o raaaaannny, o 5ej już Dario czekał pod domem. Po drodze zajechaliśmy po Marysienkę, naszą Mistrzynię i Panią Ambasador (tak Maryśkę nazwał spiker w Szczecinie i chyba również w Lęborku rok temu, co mnie tak rozbawiło, że aż spodobało ;) prawda, że fajnie? :) ).
Wpadamy do Murowanej Gośliny, mały zbłądzenie i lądujemy na parkingu obok biura zawodów.

I tu się zaczyna całkiem odmienna opowieść :)

Od TEGO momentu poczułem się, jak w jakimś Sanatorium, chociaż nigdy w takowym nie byłem - jednak to było moje pierwsze skojarzenie ;)
Z góry przepraszam, jeśli ktoś się czuje albo poczuje urażonym. Wpis i te określenie jest z przymrużonym oczkiem ;)

Z boku ktoś już się nacierał maścią, oczywiście jaką? Maścią Końską ihaaaaa :)
rozejrzałem się i nie był to odosobniony przypadek. Chwilę pogadaliśmy, spotkaliśmy paru znajomych. Tylko kurcze ja się czułem jakoś tak... no jak w innym świecie.
Nie przywykłem do wieku weterana. Na innych biegach jest większe przemieszanie wiekowe i chyba tak tego nie widać. W Lęborku również tego nie widziałem.

Polazłem się przebrać. W szatni wyczuwalny jest ten jeden zapach - Maści Końskiej. Producent musi być chyba milionerem :)
Kolejka do WC jest permanentna, jednak udaje mi się dostać... ufff ;)
Przebrałem się, w sumie to lajtowo. Potem rozgrzewka.
Myślę sobie o niebieskich czy tam różowych migdałach, jednak rozglądam się dookoła, a tu żadnej młodej weteranki w pobliżu. Nie lubię takich rozgrzewek.
Wtedy po raz drugi poczułem się jak w Sanatorium (no offence) ;)

Dobra, chwila rozciągania, truchciku i nagle wszyscy idą "honorowo" pod Start. Ach ta woń Maści Końskiej. Myślałem wtedy o niej sporo, zaintrygowało mnie to mocno jak widać.
Rozglądam się wokół i znowu czuje się jakiś taki... jak weteran. Myślę sobie, że szkoda... że bieg jest wyłącznie dla Weteranów. Młodsza krew dodałaby kolorytu i polotu. W tle słyszę co chwila rozmowy oraz jak to każdy jest w cienkiej formie, nieprzygotowany, coś go boli, gdzieś tam rwie, szczypie, pobolewa, większość nie wie po co tu w ogóle przyjechała. Czad :) Tylko ja, w środku tego wszystkiego. Czuje się przede wszystkim niewyspany i zmęczony ciężkim tygodniem.
Próbuje się resetować myśląc znowu o czymś różowym, albo najlepiej o jakiś pończoszkach... nagle słyszę odliczanie, więc szybki powrót do rzeczywistości.

Start, leci nagle pełna chmara oldboyów i oldwomenek, mijam Panią Jarosińską, oraz kilku innych. Myślę sobie... no tak, Sanatorium na Wyścigach :) jest czadowo :)
Atmosfera spodobała mi się od samego początku.
Pojawia się pokusa, żeby spróbować coś koło życióweczki polecieć. Po paru kilosach czuję się nie tak, ciężko mi się oddycha, jest mi duszno, a tempo... nie mogę się zbliżyć do 4:00 na kilosa. OOoooooo rannnnyyyyy.

Przypomina mi się porzekadło, że jak nie idzie, to trzeba spróbować zresetować myśli i... przyspieszyć.
Doganiam grupkę z Wojtkiem od nas i Gosią Sobańską, nawrót i powrót w stronę mety. Próbuje wtedy wcielić plan o resecie i przyspieszeniu.
Działa, jednak po kilometrze czuję, że działa to armata i z mojego planu wychodzi jedna, wielka armata.
Nogi czuję zmęczone jak dwa klocki, przypomina mi się fragment z pewnego filmu, ale niestety nie czuję kocich ruchów oraz nie ma polotu w tym wszystkim.
Próbuję jakoś się trzymać do mety pierwszej pętli, jednak za nią odpuszczam mając w głowie na celowniku inny start. Jeśli teraz polecę w trupa, będę dochodził do siebie przez tydzień. Szkoda mi tego tygodnia, oraz szkoda ewentualnie coś sobie naciągnąć - pojawia się wizja przeciążonego Achillesa.
Swoje również zostawił start na większym gazie tydzień wcześniej w Nowej Soli...


Mam od tego momentu swoje Sanatorium ;)
Myślę sobie, że w sumie to dobrze, sprawdzę sobie BC2 przez parę kilosów, z drugiej strony cierpi moje ego, bo nie tego się spodziewałem, a odpuszczać... kto lubi?
Przyznaje się bez bicia, że odpuściłem. Nie wiem teraz czy nie za łatwo, ale myślałem o tym przez ładnych parę minut i wtedy stwierdziłem, że coś za coś.
Dociągnąłem więc do Wojtka od nas, potem mijałem parę osób nawet, przez chwilę leciałem nawet w trójkę z Wojtkiem i Antonim. Potem zgubiłem ich jakoś. Ktoś mnie wyprzedził, potem kogoś ja... typowe i to nie tylko wśród Weteranów ;)
Końcówkę trochę przyspieszyłem, ale jak to mawiał "Szpakowski" - Irena nie była już tak świeża w kroku jak kiedyś... ;)

Wpadłem na metę pięknym finiszem. Dostałem po chwili koszulkę z kopertą i nie była to łapówa :)
Napajałem się izotonikiem, w międzyczasie przyszła dziewczyna po numer startowy, który był do zwrotu (zapisałem się w dniu startu, stąd takie coś :/ ).
Krótkie rozciąganie, potem wspólna droga do samochodu i pod prysznic. Tam znowu miałem w myślach sanatorium ;)

W szatni była nawet jedna kobieta, która już się ubierała i wychodziła. Pod prysznicem luz, jednak te pogawędki mnie zawsze rozbrajają...
Potem udaliśmy się w miejsce mety, gdzie obok była gastronomia biegowa. Kolejka jak za czasów PRL, norma ;)
W przeciągu pół godziny stania w kolejce poczułem się po raz kolejny jak w Sanatorium. Te opowieści były momentami rozbrajające. Ogólnie uśmiech nie schodził mi z twarzy :)

Imprezka biegowa jednak była fajna, klimacik niepowtarzalny nie tylko z uwagi na Maść Końską, ale dobrze zorganizowaną imprezę. Punktów nawadniania było z trylion, zupa nie była za słona, nie padał deszcz, więc nie było pretekstów do narzekania ;)

Wylądowałem na 42 miejscu w klasyfikacji Weteranów. O ja pierdziu...


PS. Z wrażenia poszedłem do apteki w poniedziałek. Oczywiście po Maść Końską. Pani farmakolog, czy tam magister (jak to w Sanatorium gadają... ;) ) spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem mówiąc "Maść Końska? na konia? czy po co to Panu"?
- z wrażenia parsknąłem jak Koń :)
powiedziałem, że to na kolano, bo podczas biegu poczułem, że jak jest zimniej to mi się coś nie tak robi. Pani to nie przekonało, ale jednak sprzedała mi tą owianą legendą Maść Końską :)
Jak na razie mogę powiedzieć jedynie tyle, że nie wiem czy to ta maść, czy jednak te moje wzmożone rozciąganie czworogłowych, bo kolan i rzepki nie czuję. Kto wie? :)

To chyba tyle z przygód Weterana w Sanatorium na wyścigach ;)


PS.2. Jeśli ktoś, młodziej urodzony, poczuł się urażony, to MEA CULPA, nie to miałem na celu ;)

Poza tym, nie bierz życia zbyt serio, bo jest zabójcze.



PS.3. Z tym porzekadłem, to może poczekam miesiąc, zanim zacznę chwalić konia, znaczy się Maść :))))



Aloha


pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


(2013-06-04,19:12): ponoć wiek młodzieżowy kończy się na 35 wiosnach :-) maść końska ponoć daje końskie zdrowie :-)
gerappa Poznań (2013-06-04,19:15): zgłoszę Cię do Admina za porównanie kobiety do konia! dostaniesz reprymendę ... tekst o dwóch gumach mnie rozbawiła [baaa ! nawet go cytuję...] ale koń i kobieta... ? przesadziłeś Kolego! jak przyjedziesz zastosuję tortury: upiekę ciacho i dam popatrzeć:D no może jeszcze powąchasz! nic poza tym!
dario_7 (2013-06-04,20:40): Młodość nie wieczność cwaniaczku! Czyżby strach przed moherowym berecikiem zaglądnął w oczka ptasiora??? Hahaha!!!... :))) A na dodatek jeszcze drugi i trzeci zawodnik na mecie to 50-latkowie z czasami po 1:15!!! Dobre, co?? :D
snipster (2013-06-04,20:55): Piter, wiek młodzieżowy... a co to? :)))
snipster (2013-06-04,20:56): Aga, ale to nie ja wymyśliłem te powiedzonko... no i nic nie porównuje do kobiet :P fetyszem mnie tu straszysz? o ty... :P
snipster (2013-06-04,20:58): Dario, nie tylko strach, ale i obawy... wszak już końską maść wypróbowałem ;) te harpagany po 1:15 to dla mnie jakaś masakra, tak samo jak 70 latkowie robiący po 1:40 :) Sanatorium :)
dotas (2013-06-04,22:25): hahahahah :) a mnie to zdanie o kobiecie i koniu ubawiło ;) żeby pochwalić faceta to i życia mało ;)
snipster (2013-06-04,22:33): Dotka, ja tam nie wiem jak z facetami, ale odnośnie kobiet to się raczej sprawdza :p ;)
dotas (2013-06-04,22:41): a może zamieniając męża na faceta: Nie chwal dnia przed zachodem słońca i męża przed śmiercią ;)
snipster (2013-06-04,22:57): Dotka, ojjj ty ty ;) jak to mówią, są dwie rzeczy, na które można patrzeć bez końca: zachód słońca i parkującą kobietę... zatem nie chwal dnia, przed zachodem słońca ;)
Emi (2013-06-04,23:11): nie no...najpierw koń i kobieta...teraz to parkowanie...i to mówi ten, co parkuje rowerem...;) Snipi, zostań już lepiej przy tym sexie w dwóch gumach;))
snipster (2013-06-04,23:16): Emi, ha, nie widziałaś mnie jak parkuję rowerem :P
Emi (2013-06-04,23:20): Właściwie to nie...ale jakby co to daj znać, czy zarezerwować sobie dużo czasu...bo nie wiem ile to Ci zajmuje...i czy czasem nie wyrządzasz jakiś szkód obok hehe;)
emka64 (2013-06-04,23:20): Te wszystkie parakabarety w TV wysiadają przy tym wpisie : ) A na dziadków faktycznie trza mieć patrzenie, potrafią z nienacka dosolić.
snipster (2013-06-04,23:24): Emi, ale... ja nie jeżdżę rowerkiem dla dzieci z kółeczkami po bokach :P na rowerze jestem jak błyskawica... ;)
snipster (2013-06-04,23:27): Emka, atmosfera niejednego biegu czasem ma coś z kabaretu ;) w tym akurat chyba doznałem kumulacji, oczywiście tej fajnej i pozytywnej :)
Truskawa (2013-06-05,08:00): A no przyzwyczajaj się do tego wieku. Teraz będzie już tylko gorzej. :)) Zapach wszelkich maści przyprawia mnie o mdłości. Po prostu wymiękam! Ale wolę to, niż zapach nie wypranych koszulek biegowych. :)
paulo (2013-06-05,08:26): co prawda mnie też "uderzyła" maść końska przy wejściu do szkoły, ale zniknąłem z niej tak szybko jak mogłem :). Potem już było tylko fajniej :), no oprócz wspomnianych braku młodych weteranek, ale jak się zakręciłem w biegu, to przestały mnie już interesować :(
snipster (2013-06-05,08:35): Iza, ja się nie zamierzam przyzwyczajać, ja będę szedł (biegł) drogą Krzysia Ibisza i młodniał tak, jak on ;) niewyprane koszulki to dramat
snipster (2013-06-05,08:36): Paulo, dobre określenie "zakręcić się w biegu" hehe :)
tatamak (2013-06-05,08:49): A kilka słów o wieczorku zapoznawczym, czy tez innym dancingu nie naskrobiesz :-)?. Pzdr...
snipster (2013-06-05,08:52): Tatamak, to planuję na jakąś specjalną okoliczność, czyli jak zapiszę się gdzieś z noclegiem na sali, bo jeszcze tego nie przeżyłem - znaczy się noclegu na sali ;) a na bieg niestety przyjechałem po wieczorku, znaczy się rano ;)
ultramaratonka (2013-06-05,09:16): Wydaj swoje wpisy w formie książkowej - zarobisz fortunę i spełnisz dobry uczynek humor poprawiając :-))) O tej imprezie rozmawialiśmy ze znajomymi ostatnio, ale...okazało się, że ja muszę dorosnąć ;-)
snipster (2013-06-05,09:30): Evi, eee takie tam marudzenie i chaos... ;) ja bym wolał być dalej na etapie, żeby w sklepie się mnie o Dowód Os. pytali...
ultramaratonka (2013-06-05,09:44): Oj, nie kryguj się jak młodziutka panienka! Masz lekkość pióra i doskonały zmysł obserwacji. Nawet mnie o dowód nie pytają :-(, choć czasem przy kategorii wiekowej jest zdziwienie :-)))
snipster (2013-06-05,09:49): Evi, czasem to bym wolał być, jak młodziutka panienka haha ;) w życiu niby łatwiej mają młodziutkie panienki ;)
Kamus (2013-06-05,10:05): Za rok pobiegnę w swojej kategorii sykstyfajf :) Kochany spałeś kiedyś na sali gimnastycznej wśród panów i panien gdzie unosił się nad nimi subtelny zapach "Benagajów" ? Pozdrawiam
snipster (2013-06-05,10:12): Kamus, powodzenia, też bym chciał dobiegać w pełni zdrowia w tym wieku... ;) odnośnie noclegu na sali to jeszcze nie miałem "przyjemności" :) bengay znam, ta woń jest chyba jeszcze bardziej specyficzna od legendarnej maści końskiej... dawno temu używałem jej przy skręconej kostce
Marysieńka (2013-06-05,14:09): "Te" młody....ino patrzaj jak w przyszłym roku jakaś moherowa babcia dołoży Ci w biegu....i to bez smarowania...maścią końską :))
snipster (2013-06-05,14:14): Maryś, nie kracz :) bo wtedy to dopiero zacznę się smarować tą maścią ;)))
dario_7 (2013-06-05,22:17): Piter, wtedy to Ci już nawet "bengay" w pachwinach nie pomoże :D
snipster (2013-06-05,22:39): hehe racja Dario, wtedy to już pozostanie uzupełnianie (p)izotoników dla spokoju duszy ;)
kasjer (2013-06-06,08:12): "sanatorium na wyścicgach" :))) kupuję to. Ale i tak dobrze, że nie napisałeś "geriatria na wyścigach" :)))) Swoją drogą polecam Ci Półmaraton Term w Ciechocinku. Wszystkie sanatoria wylegają na trasę i jest doping na maxa. A jakie branie u kuracjuszek! :)))
snipster (2013-06-06,08:40): Kasjer, nie słyszałem o tej imprezie, ale po takich słowach... aż ciężko przejść obok tego tak obojętnie ;) muszę się nad startem tam głęboko zastanowić :)))
tatamak (2013-06-06,08:57): Czyli w przyszłym roku jedziemy do Ciechocinka i organizujesz wspomniany wieczorek zapoznawczy/dancing, a nocleg się znajdzie... u chętnych kuracjuszek :-), które się wyłowi z rzeszy kibiców, przepraszam kibicek. Pzdr...
snipster (2013-06-06,09:05): Tatamak, taki Dancing... po imprezie to byłoby dopiero coś ;) szczególnie po jakimś maratonie by grało. Połowa by się poruszała jak o kulach ;)
pau (2013-06-06,09:45): To chyba trochę bez zenzu, że weterani w biegach długich zaczynają się już od 35 r.ż. Generalnie ludzie w takim wieku są raczej starzy, ale w maratonach wygrywają z 20cośtam latkami. Przecież Haile ustanowił rekord świata mając 35,5. Szkoda, że nie ma MP Juniorów w Półmaratonie, bo to by była gruba impreza.
snipster (2013-06-06,09:52): Paula, ja tam byłem jedynym 18latem ;))) tylko ci, bo się wyda ;P dla mnie Weteran to tak na oko 50-60, a nie 35... ale cóż, życie ;)







 Ostatnio zalogowani
Andrea
02:27
pawlo
01:01
Lektor443
00:30
rokon
00:10
STARTER_Pomiar_Czasu
23:49
lordedward
23:17
andreas07
23:08
Bystry1983
22:37
damiano88
22:30
saul
22:26
maiesky
22:00
aschro
21:55
Stonechip
21:52
conditor
21:46
mabole
21:45
prgutek
21:40
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |