2013-02-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Orientuj się!!! (czytano: 1579 razy)
Będzie kilka słów o biegach na orientację, czyli dyscyplinie sportu która jak mi się wstępnie wydawało, ma przede wszystkim sporo wspólnego z bieganiem. A jak się okazuje … im dalej w las…
Ale po kolei.
Brakuje mi doświadczenia, nie mam niezbędnych nawyków… popełniam szkolne błędy, ale uważam biegi na orientację za świetny sposób na urozmaicenie treningów. No i dziwnym trafem, chociaż rok się dopiero co zaczął, zdążyłem w nowym roku trzykrotnie wystartować, w zawodach z mapą a nawet … z kompasem.
1. Grand Prix Hadesu – Poznań Olszak – trasa 6km;
Wprawdzie w nocy biegałem we Wrześni, na sztafecie w związku z WOŚP-em i zrobiłem 28 kilometrów na stadionie, tym niemniej nie mogłem sobie odmówić przyjemności wzięcia udziału w zawodach na orientacje organizowanych na teoretycznie znanych mi terenach nad maltańskich. W końcu kilometrów w swoim życiu, akurat tutaj zrobiłem sporo, a kolejna szansa udziału w imprezie na orientacje na znanych mi terenach nie pojawi się zbyt szybko. Pomimo śniegu i mrozu oraz niedoboru snu, zgodnie z planem pojawiłem się na starcie zawodów, wcześniej upewniając się, że startuje zaraz na początku. W tej formule, zawodnicy startowali po sobie kolejno w odstępie bodajże minuty. Niestety znajomość terenu specjalnie nie ułatwiła mi zadania. Ja biegałem głównie po ścieżkach czyli naokoło, w rezultacie robiąc 12km, i zajmując jedno z ostatnich miejsc.
2. Poznaj Poznań Nocą – Poznań Golęcin – trasa dla średniaków 3km;
Środowy wieczór na Olimpii. Ciemno, mgła nad Rusałką, więc czołówka niewiele pomaga, a przede wszystkim bardzo ślisko, bo przyszła odwilż. Niemniej sporo startujących – nowa impreza mając na celu popularyzację tegoż sportu i odbywająca się w centrum miasta, nie traci na popularności. Startuje wielu takich jak ja, czyli kompletnie zielonych. Znowu robię podwójną ilość kilometrów, ślizgając się po ścieżkach w parku, ale zajmuje miejsce w środku stawki. Sporo dyskwalifikacji, czyli warunki, trasa dosyć trudna.
3. Śnieżne Konwalie – Nietążkowo – 25km;
No i perełka w koronie – czyli bardziej błotne niż śnieżne … konwalie w lasach pod Śmiglem, rozlewisko rzeki Samicy. W końcu coś dłuższego… blisko Poznania, więc dojazd rano, razem z kolegą który zgodnie z moimi oczekiwaniami wygrał te zawody. Start łącznie z zawodnikami startującymi na 50km. Przy pierwszym punkcie… kolejka… więc stoję i cierpliwie czekam. Przed startem planuje tylko kilka pierwszych punktów, a później… zobaczy się. A i tak … na początku biegnę za innymi zawodnikami, żeby uniknąć dużej straty już na początku. Chyba wiedzą gdzie biegną? Pierwsza mapa szybko i w miarę łatwo, czasem sam wyszukuje punkty, czasem z kimś… Tereny bardzo podmokłe. Kilka razy przyjdzie mi skakać przez rowy, smródki … nie zawsze suchą stopą. W zasadzie o suchych butach szybko zapominam. Tym bardziej, że cały czas mży lub … prószy śnieg. No i wszędzie to błoto.
Żeby nie zanudzać… sprawa się komplikuje na przejściu na drugą mapę. Na szczęście resztę trasy pokonuje w towarzystwie sympatycznych biegaczy z Leszna. W nawigacji dużo lepsi ode mnie… jak kolega zaczął liczyć warstwice to wymiękłem… ile czasu bym dłużej marzł w tych lasach… błotach… gdybym sam nawigował dalej. Z ciekawszych wydarzeń, przeskakując przez rów z wodą, zapadam się po kolano w błoto modląc się tylko o to, żeby wyciągnąć nogę razem z butem. Już raz straciłem buta na zawodach… W miłym towarzystwie zaliczam kolejne punkty… niestety znajomi nie mają wszystkich punktów z pierwszej mapy, więc sam naokoło jak na szosowca przystało, wracam do bazy startów. Ostatecznie wyszło mi 38km i 6 godzin – na szczęście środek stawki.
Fotka zapożyczona z galerii ze strony Śnieżnych Konwalii - start... pierwsze 800 metreów wszyscy razem.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Truskawa (2013-02-05,21:46): Właśnie idę tropem moich dzieci i coraz uwazniej przyglądam się BnO. To jest fajne! :) michu77 (2013-02-05,23:09): ...zawsze można to potraktować, jako zabawę na łonie natury ;-) Maria (2013-02-06,11:49): Ja się tez na razie przypatruję ,ale znajomym, u nas na Kociewiu jest jesienią nawet 100km;) michu77 (2013-02-08,09:31): Setka to jeszcze nawet mi się nie śni, ale... kiedyś, gdzieś, kto wie... ;)
|