Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [151]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Rufi
Pamiętnik internetowy
not every pain hurts deep inside when you learn to divide

Ela
Urodzony: --
Miejsce zamieszkania:
252 / 273


2013-01-31

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Jak ze mną się zaczęło :-) (czytano: 2213 razy)

 

Ostatnio Iza mi opowiada, że tylu ludzi już biega w Żorach, że nigdy nie wiesz kto się może okazać biegaczem. W Łochowie też coraz więcej ludzi widzę. Miło – nie jestem już sama :-).

Od razu mi się na wspomnienia zebrało jak to było kiedyś :). Pewnie dlatego, że kończę 18 lat od kiedy zaczęłam biegać :-). Wiem, że to nic w porównaniu do wspomnień innych ale i tak mi dobrze jak o tym myślę :-) i czasami śmieję się sama z siebie :-).

Właśnie przedwczoraj mama mi powiedziała, że ja przecież kiedyś chciałam tylko leżeć i leniuchować. Że na spacer nie dało się mnie wyciągnąć a jak wyszłam to po 300m wracałam. Do tej pory nie lubię spacerów :-) ale na powietrze musze wyjść codziennie bo się po prostu duszę :-)

Biegać zaczęłam w 1995 roku kiedy na w-fie w szkole pan zrobił nam sprawdzian na 800m. Oczywiście pobiegłam najlepiej, bo pomimo tego, że sobie popalałam, to jednak trochę wytrzymałości (chyba wrodzonej) miałam. Taaak, to było jako wytrzymałość. No 800m? Przecież to było zabójstwo. Pan zobaczył że finisz mam dobry i oznajmił mi, że pojadę na Ogólnopolskie Mistrzostwa Szkół Łączności. Oczywiście się obruszyłam i powiedziałam, że nie mam zamiaru startować w żadnych zawodach! Od niechcenia zapytałam gdzie te zawody? W Wiśle. Aaa, to w góry się chętnie przejadę :-). I tak się zaczęło. Oczywiście do zawodów było raptem parę dni więc nie było sensu już trenować. Pojechaliśmy do jakiegoś domu wczasowego.

Wieczorem – dzień przed zawodami – ustalaliśmy taktykę – to znaczy ja głównie słuchałam. Trasa miała być ciężka – długości chyba 3 km. Pod górkę mieliśmy drobić – przebierać nogami z dużą częstotliwością.

Trasa biegu była przeokropna. Pamiętam, że tylko początek był płaski a potem mocno pod górę po jakiś korzeniach, a potem mocno w dół po kamieniach. I w dół nadrabiałam, bo dziewczyny się po prostu bały. Koniec pod górkę już po piasku – tam wyprzedziłam najwięcej dziewczyn. Byłam 17 – nie pamiętam na ile zawodniczek. Może zmieściłam się w 1/3. Ale to co przeżywałam po ukończeniu biegu pamiętam do dzisiaj. Ja po prostu chciałam wtedy umrzeć. Cierpiałam niemiłosiernie. Bolało mnie wszystko łącznie z płucami. Straszne. Z tego co pamiętam to wygraliśmy drużynowo te zawody :-) – mocni byliśmy :-)

Zawody odbywały się 2x razy w roku. Jesienią była siatkówka i tenis stołowy a wiosną biegi przełajowe i szachy.

Udzieliło mi się. Obiecałam sobie, że za rok będę lepiej przygotowana. I tak się zaczęło. Poprosiłam wuefistę o treningi. Pamiętam że dostałam rozpisane 3 dni. W pierwszy dzień bieg spokojny, w drugi minutówki, w trzeci trzyminutówki. I tak sobie trenowałam cały rok: 3 dni - przerwa - 2 dni przerwa. Oczywiście przestałam popalać bo po prostu z paleniem nie dało się biegać a ja chciałam być dobra :).

Za rok już bardziej wyglądałam na biegaczkę :-). Kupiłam nawet gdzieś strój – spodenki i top. Oczywiście z bawełny. Ale i tak wyglądało czadowo :-) Za rok w kolejnych zawodach byłam trzecia. A chciałam wygrać :-). Potem była jeszcze sztafeta, którą wygraliśmy. W szachach też nam dobrze poszło więc kolejny raz zajęliśmy pierwsze miejsce w klasyfikacji ogólnej :-). Nie lubili nas już :-).

Ale mi już bieganie zostało – pomimo tego, że już nie mogłam brać udziału w tych zawodach, bo po prostu skończyłam szkołę :-).

I teraz najlepsze. W czym biegałam? Oczywiście w bawełnie :-).

Całą zimę w getrach (bawełnianych) i na to koniecznie ortaliony – taki trochę bardziej wyprasowany kresz :-). Na górę musiał być golf, bo lubiłam ciepło w szyję - koniecznie obcisły. Po prostu lepiej się w tym czułam – cieplej było. Na golf dopiero bluza – mogła być luźniejsza – i na to bluza od dresu kreszowego.

Przy bardziej ekstremalnych warunkach używałam sweterka :-). Dostałam go w spadku po szwagrze. Ten sweter mu się po prostu skurczył w praniu i nie mógł już z niego korzystać :-). Dla mnie był akurat :-). Ach, był ciemnosiwy w czarne wzory :-). Oj dawał ciepło.
Od mojego pierwszego trenera z „elektronika” usłyszałam, że mogą mi przemarzać jajniki jak biegam na mrozie i kazał sobie workiem owijać :-) Co było robić: rozcinałam reklamówkę (taką w uszami), między nogi jak pieluchę i związywałam na biodrach. Kłuło czasami :-). A najgorzej jak w getrach robiła się dziura w kroku. Wtedy dopiero bolało od otarć. A zazwyczaj ta dziura robiła się bardzo szybko.
Potem stwierdziłam, że w sumie ten worek to jest niezły pomysł na zgubienie tłuszczu. I obwiązywałam się kolejną reklamówką na brzuchu, kolejną na jednym ramieniu i kolejną na drugim ramieniu :-) To był dopiero hardcore :-). Kłuło mnie tu i ówdzie :-). A jak biegłam to było słychać szelest :-). Po treningu byłam dosłownie cała mokra :-).
Potem nastąpił postęp. Od kogoś się dowiedziałam, że żeby ciepło w pupcię było, można kupić gacie reformówki. A że pracowałam niedaleko rynku handlowego, to miałam gdzie to kupić :-). Kupiłam takie fajne spodenkowe (wyglądały jak nadmuchane spodenki :-)) z milusim meszkiem od spodu. Teraz to się nawet fachowo nazywa – ten meszek :-). Te gaciory były ogólnie bardzo luźne w udach ale nogawki były zakończone węższym ściągaczem. Trochę to mnie wkurzało, bo uda mam dość rozbudowane:-).

Kominiarka. Wiadomo, że czasami było tak zimno, że trzeba było się nieźle opatulić. Tutaj przyszła z pomocą kominiarka – też od szwagra :-). Wełniana, czerwona :-). Kiedyś jak się tak porządnie opatuliłam i mijałam obok lasu pana z pieskiem, to biedak prawie zawału dostał :) i krzyknął: „Ale Pan mnie przestraszył!” :-).

I tak to było :-). Pamiętam, że kupiłam sobie zegarek (też na rynku) z sensorem do mierzenia tętna :-). Na zegarku był taki kwadracik, do którego trzeba było przyłożyć paluszek i pokazywało się tętno :-). Tylko, że słabo to działało ale było pro :-)

Na zdjęciu umieram, po zawodach w Wiśle :-). Ta siedząca to ja :-P

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


paulo (2013-01-31,09:07): fajnie, że czytając czyjeś wspomnienia można odlależć kawałek siebie (też nie lubiłem spacerów, też popalałem itd. itd. :))
DamianSz (2013-01-31,09:19): Ela spodenki czadowe -))))
Truskawa (2013-01-31,09:25): Ela nie to zdjęcie. Daj kochenia to z bieżni, w kolorze blond i z cyckiem jak u Pamelki. :))
Truskawa (2013-01-31,09:25): A masz jeszcze ten sweterek? A zdjęcie w sweterku? :)
michl11 (2013-01-31,09:33): Fota robi wrażenie :)
Rufi (2013-01-31,09:41): Iza, proszę Cię :-)
mamusiajakubaijasia (2013-01-31,09:44): Czy na załączony zdjęciu masz reklamówkę w kroku, czy to takie piękne spodenki przyodziałaś?
mamusiajakubaijasia (2013-01-31,09:45): A w ogóle, to rewelacyjny wpis. Na główną!
Rufi (2013-01-31,09:52): Daj spokój Gaba! Na szczeście nie napisałam o tym co się działo z moimi rzeczami biegowymi pomiędzy treningami :-)))
Rufi (2013-01-31,09:54): Oj reklamówki były tylko jak było zimno a to był kwiecień :-). A spodenki były obcisłe i to się liczyło :-)
Marysieńka (2013-01-31,10:00): Hahahaha...nie chciałabyś wiedzieć w czym ja zaczynałam biegać ...to dopiero były "czadowe" stroje :))
Rufi (2013-01-31,10:07): Domyślam się Marysiu. Przecież im dawniej tym śmieszniej :-). To zapodaj wpis o tym i zdjęcie :-)
Truskawa (2013-01-31,10:53): Uhm.. bo ja bym wtedy ten filmik z rolek wrzuciła. Ale rozumiem, że nie chcesz. Ok. :)
dario_7 (2013-01-31,11:58): Zdjęcie jak ze starych amerykańskich filmów, nawet spodenki masz z flagi amerykańskiej :))) Bawełniane koszulki też miały swój urok - co kilka kilometrów ściągało się, wykręcało i bieg, ściągało, wykręcało... :)))
Maria (2013-01-31,12:22): Totalnie mnie rozwaliły te woreczko-majteczki;)Pamiętając Twój ostatni wpis to w takim ofoliowaniu raczej byś się w lesie nie ukryła:)
Rufi (2013-01-31,16:07): Dobra Iza, wchodzę w to :-). Dla filmu z rolek zrobię wszystko :-)
Rufi (2013-01-31,16:45): Faktycznie Dario :-) - amerykańskie :)
Rufi (2013-01-31,16:48): Maria, w czasie biegu to nie ale jakbym kucała za krzakiem to bez znaczenia czy w folii czy nie :-P. A własnie! Zastanawiam się jak ja sobie z sikaniem radziłam wtedy :-)? NIe pamiętam. Ale aż takich długich dystansów nie biegałam wtedy... :-)
renia_42195 (2013-01-31,19:14): Super te początki miałaś :) I jak sama piszesz, Ty masz wrodzony talent i dobrze, że go nie zmarnowałaś :))) Super wpis :)
Truskawa (2013-01-31,19:55): No już w to uwierzę. :)
jacdzi (2013-01-31,22:35): Faktycznie na zdjeciu wygladasz jak umierajajaca;-) Biega coraz wiecej ludzi, trzy lata temu w mojej miescinie biegalo w sumie 4 osoby, spotkanie kogos graniczylo z cudem, teraz o ktorej bym nie biegal to 4-8 osob spotykam.
Rufi (2013-02-01,21:22): Renia, pojechałaś trochę z tym talentem :-). Bez przesady :-) Jakbym miałą talent to bym biegała o wiele lepiej.
Rufi (2013-02-01,21:23): Jacek, i najlepszy kontrast z koleżankami, które się użmiechają do fotografa :-)
Rufi (2013-02-01,21:24): No dobra Iza, tylko poszukam gdzieś tej foty :-) A nieee, to było chyba na tv. Widziałaś to u nas na tv?
Truskawa (2013-02-02,10:53): No chyba to był film.. Ela!!! Ależ to jeszcze lepiej niż zdjecie! To co kotek? :)))))
tygrisos (2013-02-07,19:58): Tej, to ile Ty miałaś lat jak do szkoły chodziłaś ?? ;)
Rufi (2013-02-10,18:02): ...Tygris, bo to było studium programowania maszyn cyfrowych :-)







 Ostatnio zalogowani
POZDRAWIAM
09:44
Leno
09:38
Wojtek23
09:05
kos 88
08:51
Gapiński Łukasz
08:40
KKFM
08:40
kornik
08:25
platat
08:17
maciekc72
08:04
Admin
07:57
42.195
07:55
johnbegood
07:52
BemolMD
07:41
mirek065
07:34
rolkarz
07:29
farba
06:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |