Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [100]  PRZYJAC. [99]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Mijagi
Pamiętnik internetowy
Z pamiętnika "młodego" biegacza

Wojciech Krajewski
Urodzony: 1974-02-15
Miejsce zamieszkania: Piła
366 / 427


2012-10-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Zaginionyny w akcji (czytano: 2223 razy)

 

Na dzisiejszym treningu poczułem się jak … zaginiony w dżungli Chuck Norris albo zielony beret amerykańskiej armii podczas wojny w Wietnamie. Miało być jak zwykle: kilkanaście kilometrów po znanych mi leśnych ścieżkach wokół Płotek i Jelonek. Miało tak być, ale … nie było. Coś mnie podkusiło i postanowiłem znaleźć jaką inną trasę, bo ciągle biegać po tej samej nie jest do końca ciekawie. I ruszyłem sobie w nieznane mi tereny. Endomondo w moim telefonie, jak zwykle w lesie, zgłupiało i przestało mnie informować o kolejnych kilometrach. A ja sobie biegłem i biegłem i połykałem kolejne kilometry i jakoś mi się tak fajnie biegło i w końcu przyszło pytanie: A właściwie to gdzie ja jestem? I w odpowiednim momencie zobaczyłem jeziorko, tylko jakieś inne, nieznane mi. Kurczę, gdzie ja właściwie jestem? Dobrze, że w miarę orientowałem się w kierunkach i jakoś udało mi się dotrzeć do drogi Piła-Zelgniewo. Okazało się, że pobiegłem sobie nieco dalej, niż zwykle. Ot, takie tam 3 km więcej w linii prostej. No to jesteśmy w domu. Prawie w domu, bo zostało raptem tylko 8 km. Tempo było dość mocne, jak na czas po maratonie, a prze ponad dwa razy dłuższymi zawodami, które czekają mnie za trochę ponad tydzień. I nogi trochę zaczęły boleć, ale wtedy przypomniałem sobie kilka zdań z ostatnio przeze mnie przeczytanej książki Scotta Jurka „Jedz i biegaj”: Wypuść ból uszami! Nie każdy ból jest istotny! Ból się lekceważy, przyjmuje z dobrodziejstwem inwentarza. Nogi nie przestały boleć, ale człowiek już trochę inaczej do niego podchodzi. W końcu dobiegłem do mety, czyli do domu. Zadowolony jak zawsze po długim treningu. I się nie zgubiłem, choć niewiele brakowało. I wszystko było ok. Wyszło coś około 20km. Zapewne więcej, ale czy to takie ważne? Ważne, ze sobie pobiegałem, poobcowałem z przyrodą, przefiltrowałem płuca. Teraz zostało już tylko towarzyskie 3,5 km w niedzielę podczas pilskiego VII Biegu Jesieni i czas odpocząć. Kalisz czeka… stówka czeka…

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


żiżi (2012-10-12,16:56): Stówka,setka,seteczka...nadbiegamy:))))
Mijagi (2012-10-12,20:14): Oj tak, Żiżi







 Ostatnio zalogowani
Admin
03:00
krunner
01:53
andreas07
00:22
a.luc
23:46
stanlej
23:44
rolkarz
22:40
LukaszL79
22:26
kubawsw
22:20
BOP55
22:02
szakaluch
21:41
przemcio33
21:28
troLek
21:20
Deja vu
21:19
eldorox
21:11
Seba7765
21:08
chris_cros
21:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |