Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [31]  PRZYJAC. [132]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
tdrapella
Pamiętnik internetowy
Luźne myśli z nie tak odległego kraju...

Tomasz Drapella
Urodzony: 1979-07-31
Miejsce zamieszkania: Gdansk / Vänersborg
46 / 105


2011-05-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
”Skräck-le mannen” czyli ”Katorżnik” po szwedzku (czytano: 2903 razy)

 

Zawsze chciałem zrobić Katorżnika, ale nidgy mi nie było po drodze. Raz, że zapisy szybko się kończą, dwa że ze Szwecji to jednak kawał drogi, a trzy że zawsze były inne plany akurat w tym samym czasie. Ale jak to w życiu bywa, głupi ma szczęście i się nagle okazało, że nie gdzie indziej tylko w moim miasteczku, gdzie mieszkamy od roku są właśnie takie ekstremalne zawody. W zeszłym roku dowiedziałem się o tym po fakcie, ale w tym już nie mogło mnie to ominąć, choć pogoda przez ostatni tydzień nie zachęcała do taplania się w błocie. Sława polskiego Katorżnika jest wielka, a opowieści uczestników mówią same za siebie. Bardzo byłem ciekaw, jak to będzie wyglądało w Szwecji. Sami organizatorzy raklamują się, że jest to najcięższy bieg w Szwecji, ale czy tak jest na prawdę to nie wiem. A czy odpowiada to Katorżnkiowi? Sami oceńcie, bo ja w katorżniku nie brałem udziału więc i opinia moja byłaby pozbawiona podstaw merytorycznych :)

Jedno co mogę powiedzieć na pewno to to, że była mniejsza ilość zawodników. Na starcie stawiło się 159 osób. Tegoroczna trasa, jak wskazał mój GPS (którego na szczęście nie straciłem podczas zawodów) wynosiła 8,3km. Należało pokonać w sumie 29 przeszkód. Start usytuowano na podmokłej wysepce na której ścięto sitowie jakieś 20cm nad błotkiem co by mile drapało w nóżki :). W tym roku przewidziano nagrodę specjalną (wielki rodzinny namiot) dla pierwszego kto pokona wodę i dystans może 100m po wyjściu z wody. Dało to wszystkim, nie tylko elicie, szansę na sprężenie się i walkę od samego początku, a i dla zgromadzonej widowni był to nielada widok jak banda facetów sprintem rzuca się do wody i wdziera się na przeciwległy brzeg. Scena iście bataliśtyczna, jak szturm dzikich wikingów :) Namiotu nie wygrałem. Byłem około dziesiąty na punkcie kontrolnym.

Następnie kawałek po trawie, chwila na uspokojenie tętna i realne dopasowanie tempa po szalonym starcie, a zaraz potem przez chaszcze na wysypisko gdzie usypana była czterometrowa hałda grysu, którym zimą posypuje się tutaj chodniki. Niby nie taka trudna przeszkoda, gdyby nie to, że do mokrych nóg i butów zaraz przykleiły się małe kamyczki, częśc dostała się do butów i dalszą część trasy pokonywałem już depcząc po ostrych kamyczkach usiłując je jakoś przesunąc spod stopy na krawędź buta :) „Nic to” / powiedział wołodyjowski podpalając lont :)

Potem przebieżka po wykarczowanych korzeniach, głęboki rów z błotnistym szlamem do pokonania w poprzek i dalej w las w prawdziwe przełaje :) Tu się zaczęła bardziej ekstremalna część trasy.

img_8198_640x480
rów

Nawet nie wiedziałem, że w tym terenie w którym biegałem nie raz (fakt, że jednak tylko po ścieżkach) istnieją takie rowy melioracyjne ze smolistym szlamem, jakies dziury, bagienka i inne katorżnicze atrakcje.

bverbo_0125
"tama bobra"

hlet_3627
Upps… dość głęboko :D

hlet_3639
“czysta” przyjemność :))))

Po wybiegnięciu z lasu i wygrzebaniu się z błota i wody wracało się w rejon startu, gdzie było wielu kibiców i to właśnie dla nich zgromadzono tu wiele przeszkód co by i oni mogli pośmiać sie z naszych zmagań i naszych wyglądów :) Na początek skok przez ognisko (dla chętnych kiełbaska ;)), potem należało przeczołgać się pod siatką która to coraz bardziej dociskała do ziemi:

ntet_0110

potem kontener wypełniony gliną.

flaket_0389


flaket_0391

Jak się potem dziwnie nogi i ręce rozjeżdżały :) Potem przeszkoda zwana „Kanalizacja” – długi na około 20m tunel, a jak w nim śmierdziało! No istny kanał :))) Z tego szlamu wbiegaliśmy do przyczepy kempingowej (chyba ktoś się już chciał jej pozbyć) by wygramolić się z niej oknem lub po prostu wypaść, znów powrót przez kanał na wysepkę startową, skip A wśród sitowia, trochę po wodzie (jakoś niepewnie się biegnie nie znając glębokości kałuży), trochę po błocie, slalom między drzewkami, balet po dość luźnych kamieniach umocnienia skarpy kanału (niedość, że stromo to jeszcze ruchomo pod stopami), znów przez kanał i ostatnia przeszkona na pętli „Frittfall” Czyli spadek swobodny - wieża na 4,5m nad wodą z której skakało się / zjeżdżało na tyłku do basenu portowego.

fritt_fall_0363
Frittfall - jedni skakali inni zjeżdżali. Jak widać tworzyły się kolejki

Woda 8 stopni przy powierzchi i 4 stopnie ciut poniżej, bo jeszcze się nie zdążyło nagrzać tegorocznym słońcem a kry lodowe z górnych parti Szwecji spływały do nas dość długo. Choć początkowo obawiałem się tej temperatury to jednak po czterokilometrowej rozgrzewce było to bardzo przyjemne :) Tylko jakoś dziwnie buty oblepione błotem ciągnęły do dna i płynięcie do rampy wyjciowej jakoś dziwnie wyglądało, jakby nikt pływać nie umiał :). Przy tej przeszkodzie dość kluczowe było by dobiec na wieżę jako pierwszy w grupie biegnących biegaczy, bo obsługa pilnowała by sobie nie skoczyć na głowy, więc tworzyło się wąskie gardło, ale to raczej w dalszej części stawki. Jeszcze dla chętnych „shotcik” Red-bulla i druga pętelka.
Na mecie zamiast pięknej podkowy wszyscy dostali piwo, chipsy, kabanosa i kufel z nazwą biegu – też super pamiątka.

Generalnie bieg był „tylko dla prawdziwych mężczyzn” ale wśród startujących nie zabrakło pań, które dla zabawy wymalowały sobie wąsy i brody, jak i panów co postanowili biec w bardziej damskich niż męskich fatałaszkach.

fritt_fall_0178

Cała impreza była naprawdę super i na pewno będzie stałym punktem w moim kalendarzu biegowym, zwłaszcza że mam to pod nosem. W tym roku zawody potraktowałem rozpoznawczo, bojąc się by gdzieś po drodze nie skręcić nogi i nie przekreślić przygotowań do półmaratonu, który już za 10 dni. Mimo ciężkiego treningu tempowego dzień wcześniej i dużego zmęczenia w nogach zająłem 28 miejsce na 155 którzy ukończyli bieg co mnie bardzo zadowala. Średnie tempo zwycięzcy to 5’/km. Moje to 6’/km choć tempo samego biegu przełajowego między przeszkodami oscylowało wokół 4’30”/km co mnie również zadowala. Wiem, że stać mnie było na wynik około dwie minuty lepszy gdybym dał z siebie tego dnia wszystko. Za rok powalczę conajmniej o pierwszą dziesiątkę :)

mlet_0155
Zwycięzca tegorocznej edycji - zamiast wieńca laurowego opona :)

Z chęcią usłyszę od was jak się to ma do polskiego Katorżnika, na którego po tym biegu mam jeszcze tylko większą ochotę :) I kiedyś się z nim zmierzę. To naprawdę fantastyczna zabawa.

PS. Buty miałem po tym biegu wyrzucić... Miałem... A zamiast tego wysuszyłem i jakoś dalej nie mogę ich wyrzucić :)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


agawa (2011-05-11,09:22): Super relacja! Już mi się podoba ten Katorżnik po szwedzku :)))
tdrapella (2011-05-11,09:33): No to się cieszę, że Ci się podoba :))
Kedar Letre (2011-05-11,10:03): Całkiem sympatyczny ten bieg ( choć zdaję sobie sprawę ,że słowo sympatyczny nieco nie współgra ......:)) Ciężko oceniać , który bieg jest... cięższy, ale sądząc po tempie biegu, to chyba jednak Katorżnik, ponieważ tu średnia wychodzi dużo, dużo wyższa. Bardzo spodobała mi się ta przyczepa kempingowa. Szczególnie wesołe musiało to być dla widza i... chyba o to chodziło :))Gratuluję tak dobrego miejsca a w następnej edycji atakujesz podium?!
Hepatica (2011-05-11,10:08): Tomku, musisz koniecznie przeżyć i polski Katorznik:))). Szwedzki bardzo mi sie podoba z Twojego opisu. W polskim nie bedziesz musiał stac w kolejkach do przeszkód i chyba dłuzej bedziesz musiał brodzić w szlamie rowów, przedzierac sie przez waskie wycinki w szuwaracc. No i ta podkowa na mecie, to jest to- chyba z 8 kg żelastwa- bezcenne:))).
agawa (2011-05-11,10:11): Jak dla mnie bieg jest bardziej atrakcyjny od rodzimego Katorżnika. Ten skok do wody na zakończenie to strzał w dziesiątkę!
tdrapella (2011-05-11,10:23): Radku, określenie "sympatyczny" jak dla mnie bardzo pasuje :) Dla mnie to była super frajda. Wiem, że dzieciakom się bardzo podobał kontener z gliną, bo na czołgających sypali popiołem :) A wiesz jak obłocone buty się ślizgają po podłodze przyczepy? :D Sądząc po ściankach na drugim okrążeniu to parę osób zaliczyło glebę jeszcze przed wypadnięciem przez okno :)
tdrapella (2011-05-11,10:25): Krysiu, wiem że muszę zrobić posliego katorżnika :) Jednak ta podkowa na szyi... bezcenne :)
tdrapella (2011-05-11,10:27): Aga, strzał w dziesiątkę to by był gdyby z wieży trzeba było jeszcze skakać do celu - np przerębel ;) ale w maju trochę o to ciężko, choć pewnie dałoby się coś wymyśleć :)
golon (2011-05-11,11:16): super relacja ! to jak takie coś w Szwecji jest to za rok ja wpadam !! teraz czekam na Katorżnika Polskiego :)
tdrapella (2011-05-11,11:24): Mateusz - trzymam za słowo i zapraszam :) Bilety samolotowe do Geteborga juz od 4 PLN (realnie po dopłatach ok 35 PLN) i zapisy nawet w dniu zawodów
dario_7 (2011-05-11,12:08): Tomku, świetna relacja!!! Gratki całkiem dobrego miejsca!!! :)))
tdrapella (2011-05-11,13:49): Dzieki Darku :) Jak juz pisalem start traktowalem rozpoznawczo. Za rok powalcze o lepsza lokate :)
Truskawa (2011-05-11,14:23): ten skok do zimnej wody mi się podoba. za rok. jakie to szczęście, że to tylko 365 dni. :)) ratulacje Tomek. :)
tdrapella (2011-05-11,14:27): Ooo! Iza! czyżbyś deklarowała chęć przyjazdu? Trzymam za słowo :))
Krzysiek_biega (2011-05-11,14:29): ten skok do wody jest zajebisty:) Już nabrałem chęci żeby tam pobiec. A być może pomysł ze Szwecji trafi do Kokotka...
tdrapella (2011-05-11,14:50): ten skok to pomysł z tego roku. We wcześniejszych edycjach tego nie było, ale mam nadzieję, że za rok też będzie, bo to było widowiskowe i wszystkim się podobało :)
Truskawa (2011-05-11,16:39): trzymaj, trzymaj :)
tdrapella (2011-05-11,17:34): No to trzymam :)) razem z Lysym?
Marysieńka (2011-05-11,17:49): Gratki, wielkie gratki...doskonały materiał na artykuł:))
miniaczek (2011-05-11,20:40): aaaaale czad:) do Szwecji chyba nie jest aż tak daleko żeby w przyszłym roku...:) super opowiedziane:)
Mufat (2011-05-11,21:34): Pogadamy o tym w Wińcu... Trzymam kciuki za półmaraton ! Ale daj już spokój z tą "ekstremą", żebyś nie odniósł jakiejś kontuzji i obronił tytuł WINIECMAN"A...
tdrapella (2011-05-11,22:52): Krzyśku, obiecuję dołożyć wszelkich starań aby się tak stało, a po takiej trasie każda trasa w Wińcu będzie się wydawała nie taka straszna ;)
miriano (2011-05-12,04:59): Kolej na rodzimego katorżnika . Tomku gratuluję
jacdzi (2011-05-24,10:46): Tomek,gratulacje. Ja mialem okazje pierwszy raz zmierzyc sie z Katorznikiem w ubieglym roku. To bardziej zabawa niz bieg, ale doznania niezwykle. W tym roku to powtorze. Patrzac na zdjecia i opis to bardzo podobny bieg do Twego doswiadczenia. Musisz sprobowac zaplanowac pobyt kolo Czestochowy w polowie sierpnia w ktoryms roku i doswiadczyc tego w Kokotku.
tdrapella (2011-05-24,10:49): Jacku, będzie to napewno moim celem, ale jak sam mówisz to bardziej zabawa niż bieg, a na sierpień są przewidziane poważne plany startowe :)







 Ostatnio zalogowani
mieszek12a
22:12
gtriderxc
22:08
chris_cros
22:08
valdano73
21:54
kostekmar
21:42
viesio
21:37
bobparis
21:37
jantor
21:23
aga74
21:23
zulek
21:15
przemekf20@wp.pl
21:12
BOP55
21:12
tomasso023
20:31
GriszaW70
20:28
Arek Dybiec
20:26
irek998
20:19
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |