Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Zagranica, 22 sierpnia 2007, 16:37, 1607/78173Tomasz Katan
Alicja Barahona - biegaczka długodystansowa

LINK 1: ŹRÓDŁO DANYCH
LINK 2: ARCHIWUM: ZAGRANICA



Jest jedną z najlepszych na świecie zawodniczek specjalizujących się w biegach długodystansowych. Uczestniczyła w zawodach na pustyniach, w warunkach wysokogórskich w Himalajach oraz w zimowych warunkach na Alasce. Rokrocznie bierze udział w około 10 biegach, których długość czasem wynosi 50 km, a niekiedy aż 550.

“Lubię biegać. Żołądek cierpi na nadkwasotę, czasem dokucza ból, ale podobają mi się te długodystansowe biegi, nawet cierpienie, jakie to powoduje, nie zniechęca” – twierdzi Alicja Barahona. Zawsze jest w medalowej czołówce. Zajmuje pierwsze miejsca wśród startujących kobiet, ma na koncie też kilka pierwszych miejsc wśród wszystkich zawodników, co zdarza się rzadko, gdyż mężczyźni w tego typu sporcie dominują. Jednym z największych jej zwycięstw jest zdobycie ogólnie pierwszego miejsca w dwóch ultramaratonach, odbywających się w odstępie dwóch miesięcy w ekstremalnie skrajnych warunkach atmosferycznych. W grudniu 2001 r. wygrała 333 km w Mauretanii (na Saharze), w lutym 2002 – 550 km na Alasce. Na pustyni biegła z plecakiem po wydmach w temperaturze plus 40 st. C, a na Alasce po śniegu, ciągnąc za sobą sanki, gdy termometr wskazywał minus 40 st. “Podczas biegów wyczynowych każdy ma swój system – wyjaśnia pani Alicja – biegnie, idzie, znowu biegnie itp. Ja nie mam szybkości, ale mam wytrzymałość. Tylko biegnę, powoli, ale bez przerwy. Ostatnie odcinki wyścigu, gdy wszyscy zaczynają słabnąć, zazwyczaj pokonuję maszerując”. Urodziła się w Suchej Beskidzkiej i tam spędziła dzieciństwo. Wspomnienie tamtych czasów przechowuje – jak mówi – w swoim góralskim warkoczu, po którym można ją rozpoznać, gdy trenuje w parku Rockefellera w Sleepy Hollow, Westchester. Studia skończyła w Warszawie na wydziale agronomicznym SGGW. Jej emigracyjna droga wiodła najpierw przez Kanadę, gdzie mieszkała 10 lat, następnie przeniosła się do Stanów Zjednoczonych.

Sportem interesowała się od zawsze. Początkowo było to pływanie, biegi przełajowe na nartach, tenis. Biegać zaczęła przed kilku laty. Jak twierdzi, jest to najtańszy sport, nie wymagający żadnych nakładów. Jednak zawody, w których bierze udział, są bardzo drogie, szczególnie te ekstremalne. Ich uczestnicy muszą być do nich dobrze przygotowani, bowiem w razie kłopotów czy niebezpieczeństwa mogą liczyć tylko na siebie. “Im trudniejsze zawody, tym więcej wydziela się adrenaliny, stąd ogromna przyjemność uczestnictwa” – podkreśla ultramaratonistka. Bierze udział w imprezach organizowanych zarówno w mrozach, jak i tropikach. Wszędzie mogą czyhać zagrożenia, ale też są niezaprzeczalne uroki uprawianego przez Polkę sportu. Ekscytujące jest obcowanie z przyrodą, z którą – jak opowiada pani Alicja – “mogłam przebywać sam na sam, w miejscach, gdzie nie ma nikogo oprócz mnie”.

O swych podróżach pisze po polsku i po angielsku do różnych czasopism, np. “Ultra Running Magazine”, “Run-Walk and Trele”, “Nowy Dziennik”, współpracuje ze stroną internetową “Evenrate”.

Chociaż po każdym kolejnym maratonie leczy obolałe ciało, to jednak zawsze powtarza “warto było”. “Biegam, bo chcę zobaczyć, jak daleko sięgają moje możliwości. Lubię wygrywać, zwyciężać siebie” – mówi Alicja Barahona.


Komentarze czytelników - 3podyskutuj o tym 
 

Katan

Autor: Katan, 2007-08-22, 12:48 napisał/-a:
LINK: http://www.poland.us/strona,9,481,0.html

Znalazłem w necie ciekawy artykuł i postanowiłem się z wami nim podzielić. Niestety brak autora/ki

Jest jedną z najlepszych na świecie zawodniczek specjalizujących się w biegach długodystansowych. Uczestniczyła w zawodach na pustyniach, w warunkach wysokogórskich w Himalajach oraz w zimowych warunkach na Alasce. Rokrocznie bierze udział w około 10 biegach, których długość czasem wynosi 50 km, a niekiedy aż 550.

“Lubię biegać. Żołądek cierpi na nadkwasotę, czasem dokucza ból, ale podobają mi się te długodystansowe biegi, nawet cierpienie, jakie to powoduje, nie zniechęca” – twierdzi Alicja Barahona. Zawsze jest w medalowej czołówce. Zajmuje pierwsze miejsca wśród startujących kobiet, ma na koncie też kilka pierwszych miejsc wśród wszystkich zawodników, co zdarza się rzadko, gdyż mężczyźni w tego typu sporcie dominują. Jednym z największych jej zwycięstw jest zdobycie ogólnie pierwszego miejsca w dwóch ultramaratonach, odbywających się w odstępie dwóch miesięcy w ekstremalnie skrajnych warunkach atmosferycznych. W grudniu 2001 r. wygrała 333 km w Mauretanii (na Saharze), w lutym 2002 – 550 km na Alasce. Na pustyni biegła z plecakiem po wydmach w temperaturze plus 40 st. C, a na Alasce po śniegu, ciągnąc za sobą sanki, gdy termometr wskazywał minus 40 st. “Podczas biegów wyczynowych każdy ma swój system – wyjaśnia pani Alicja – biegnie, idzie, znowu biegnie itp. Ja nie mam szybkości, ale mam wytrzymałość. Tylko biegnę, powoli, ale bez przerwy. Ostatnie odcinki wyścigu, gdy wszyscy zaczynają słabnąć, zazwyczaj pokonuję maszerując”.

Urodziła się w Suchej Beskidzkiej i tam spędziła dzieciństwo. Wspomnienie tamtych czasów przechowuje – jak mówi – w swoim góralskim warkoczu, po którym można ją rozpoznać, gdy trenuje w parku Rockefellera w Sleepy Hollow, Westchester. Studia skończyła w Warszawie na wydziale agronomicznym SGGW. Jej emigracyjna droga wiodła najpierw przez Kanadę, gdzie mieszkała 10 lat, następnie przeniosła się do Stanów Zjednoczonych.

Sportem interesowała się od zawsze. Początkowo było to pływanie, biegi przełajowe na nartach, tenis. Biegać zaczęła przed kilku laty. Jak twierdzi, jest to najtańszy sport, nie wymagający żadnych nakładów. Jednak zawody, w których bierze udział, są bardzo drogie, szczególnie te ekstremalne. Ich uczestnicy muszą być do nich dobrze przygotowani, bowiem w razie kłopotów czy niebezpieczeństwa mogą liczyć tylko na siebie. “Im trudniejsze zawody, tym więcej wydziela się adrenaliny, stąd ogromna przyjemność uczestnictwa” – podkreśla ultramaratonistka. Bierze udział w imprezach organizowanych zarówno w mrozach, jak i tropikach. Wszędzie mogą czyhać zagrożenia, ale też są niezaprzeczalne uroki uprawianego przez Polkę sportu. Ekscytujące jest obcowanie z przyrodą, z którą – jak opowiada pani Alicja – “mogłam przebywać sam na sam, w miejscach, gdzie nie ma nikogo oprócz mnie”.

O swych podróżach pisze po polsku i po angielsku do różnych czasopism, np. “Ultra Running Magazine”, “Run-Walk and Trele”, “Nowy Dziennik”, współpracuje ze stroną internetową “Evenrate”.
Chociaż po każdym kolejnym maratonie leczy obolałe ciało, to jednak zawsze powtarza “warto było”. “Biegam, bo chcę zobaczyć, jak daleko sięgają moje możliwości. Lubię wygrywać, zwyciężać siebie” – mówi Alicja Barahona.

 

morito

Autor: morito, 2007-08-22, 12:57 napisał/-a:
Super babka i pomyslec, ze tacy ludzie wybieraja emigracje.
A na marginesie chyba powinno byc "ULTRAMARATONKA" zamiast "ultramaratonistka". Pisze to bo kilka miesiecy temu w TV Lodz byl matarial o Edycie Lewandowskiej, ktora tez tytuowano per "MARATONISTKA". Mi sie to kojarzy z masochistka czyli zle. A maraton, maratonka czy ultramaratonka maja pozytywny ladunek emocjonalny. Prawda?

 

Mirza

Autor: Mirza, 2007-08-22, 14:18 napisał/-a:
http://expatpol.com/index.php?stsid=30387&kid=38&cktst=1

http://www.sportmaniak.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=2818&Itemid=143

 


















 Ostatnio zalogowani
pbest
17:51
jacek wąsik
17:51
Stonechip
17:41
puchaczszary
17:27
tete
17:22
a.luc
17:07
rezerwa
17:01
42.195
16:55
biegacz54
16:29
batoni
16:19
Piotr Czesław
16:14
Darmon
16:03
conditor
15:53
czewis3
15:39
kubawsw
15:31
bladejm
15:31
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |