Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Wrocław, 12 czerwca 2007, 08:21
Głowacz
Maciej
Głowacki
Udany debiut Dziesiątki Artemisu z Compensą

LINK 1: WYNIKI W FORMACIE WORD
LINK 2: ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ
LINK 3: ARCHIWUM: WROCłAW



Na zdjęciu: do startu trzy... dwa... jeden... (artemis.vm.pl)

Impreza rodziła się w bólach, ale wyszła zupełnie przyzwoicie pokazując, że integracja środowiska biegowego jest możliwa na wielu szczeblach. Zachęcony przez Michała Włodarczyka i jego kolegów z Wrocławskiego Klubu Orienteeringu ARTEMIS pomogłem w stworzeniu imprezy, w której zarówno biegacze długodystansowi, jak i specjaliści od orientacji mieli wiele sobie, jak i amatorom obu dziedzin do poopowiadania.

Nie zabrakło i szkolenia z orientacji poprowadzonego przez krajowego guru tej dyscypliny Sławomira Solkę, który przed laty jako pionier tej dyscypliny w kraju przypłacił jej popularyzowanie długotrwałym pobytem w areszcie i poważnymi oskarżeniami o szpiegostwo.

Wróćmy jednak do tego, jak powstał pomysł tego biegu. Artemis, jak o nim mówi jego prezes Michał Włodarczyk to klub, który zrzesza entuzjastów orientacji terenowej: biegaczy, cyklistów i narciarzy. Czwórka takich entuzjastów, bo wraz z prezesem w jego samochodzie powracającym w listopadzie ub. roku z Ostrawskiego Dwumaratonu byli także Agnieszka Mizera i Czesław Rozbicki oraz dwaj sympatycy klubu Jacek Rudy i szczecinianin Wojciech Santarek została zachęcona przez Michała Włodarczyka do wyrażenia po tej ekstremalnej, nie tylko biegowej, próbie swoich refleksji na temat, co warto by zrobić, aby ten entuzjazm stal się bardziej zaraźliwy. Wszczynając tę burzę mózgów prezes Włodarczyk zasugerował zorganizowanie przez Artemis klasycznego biegu długodystansowego, ale każdy z jego współpasażerów miał swoje uwagi i pomysły.

To okazało się był tylko zaczyn tego, co stało się później. Burze mózgów były powtarzane jeszcze kilkukrotnie, a w sympatycznej knajpce "U szklarza" czyli w "Brajcie" na ul. Odrzańskiej zasugerowano mi podjęcie się obowiązków sędziego głównego. Wkrótce inny z członków klubu, pracujący w Compensie i Viennie Insurance Group Tadeusz Grabarczyk zaczął myśleć o wciągnięciu swojej firmy do tego biegu. Wymyślono miejsce biegu - wolne od ruchu samochodowego i znane z pięknych, przyrodniczych i turystycznych szlaków czyli wrocławski Las Osobowicki. Skrystalizował się pomysł dziesięciokilometrowego biegu poprowadzonego trzema pętlami, tak aby równolegle z głównym biegiem mógł się odbyć bieg towarzyski na dystansie ok. 3 km. Pomyśleliśmy o medalach, pucharach i kilkudziesięciu nagrodach oraz o integracji biegaczy na trasie krótkiego szkolenia z orienteeringu i przy ognisku z kiełbaskami na patykach połączonym z uzupełnianiem niedoborów płynnych napojami w zasadzie izotonicznymi. Możliwe się to stało dzięki Towarzystwu Ubezpieczeń na Życie Compensa SA (wrocławskie przedstawicielstwo z ul. Powstańców Śląskich), które podjęło się roli głównego, tytularnego sponsora imprezy, jak i warsztatowi samochodowemu z ul. Żegiestowskiej 3 p. Szczęsnego Sikorskiego godzącemu się na rolę dobrodzieja numer dwa.

I tak doszło do I Dziesiątki Artemisu, w której trasę głownego, 10-kilometrowego biegu pokonało 45 biegaczek i biegaczy, w tym wiele krajowych biegowych sław, że wymienię tylko Edwarda Baczewskiego czy Roberta Jędrusińskiego i Henryka Tomczaka oraz na krótszej trasie borykajacego się z kłopotami zdrowotnymi Jacka Skrzypińskiego, dyrektora Otwartych Mistrzostw X LO w Biegu Górskim, nagrodzonych za 2006 rok biegowym Filipidesem Maratonów Polskich. Do organizacji włączyło się liczne grono "artemisiaków" z Różą i Piotrem Spiliszewskimi, Marcinem Drewniakiem i Tadeuszem Grabarczykiem, którego wspomógł ubezpieczeniowy kolega Marek Leśniak, a pomógł także pan Janusz Głód. Posędziować zawody społecznie zgodziła się trójka czołowych lekkoatletycznych arbitrów naszego regionu; Zygmunt Nowak, Franciszek Maciejewski i Edward Kowalczyk, którzy nie tylko dali strzałem sygnał do biegu, poprowadzili peleton biegaczy przez knieję, sklasyfikowali wszystkich na mecie, ale i rozpalili ognisko.

Dodajmy do tego chcących nam pomóc studentów AWF i już wiemy dlaczego przy takiej obstawie prezes Włodarczyk, będący także sędzia klasy państwowej orienteeringu, mógł nie martwiąc się o sprawy organizacyjne wyruszyć wraz z niespełna 7-letnią wnuczką Martunią na trasę biegu towarzyskiego. Biegli długo i wytrwale, a na finiszu w walce o 15. lokatę górą była młodość. Na trasie biegu pojawili się znani i utytułowani orientaliści, jak Kazimierz Dura i Marek Poloczek czy Andrzej Skonieczny, as także orientacji rowerowej i również sędzia klasy państwowej orienteeringu. Ta trójka z orientacyjnych tras przyniosła juz do domu wiele kilogramów medali. Biegł i wspomiany leśny guru Sławek Solka, który po dekoracji i losowaniu nagród mógł przeprowadzić orientacyjne szkolenie. Przy ognisku było tak sympatycznie i intregracyjnie, że nie przeszkodził w tym nawet deszcz.

Wszyscy uczestnicy zostali przewiezieni i dostarczeni w miejsca, z których do domu było im bardzo blisko lub zupełnie niedaleko. Co za rok? Czekamy na pomysły, bo myślimy przed Dziesiatką lub po niej o klasycznym biegu na orientację. Może ze wspólnego startu? Będą i inne imprezy, bo Marcin Drewniak już w tym roku zrobił dwie, z których towarzyski maraton orientacyjny Fraszka w rejonie Milicza zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie.

Do zobaczenia za rok podczas II Dziesiątki Artemisu, ale jeszcze krótka informacja samym o biegu. Główny był teatrem jednego aktora Edka Baczewskiego, który pozwolił Heniowi Tomczakowi poprowadzić przez niecałą połowę pierwszego okrążenia, a potem w pięknym stylu oddalił się od rywali. Ponad 700 metrów za nim finiszował Jędrusiński nie dając na ostatnich metrach cienia nadziei Tomczakowi. Pierwszy nieczterdziestolatek był dopiero ósmy, bo aż tylu harpaganów z M-40 w Lesie Osobowickim walczyło, choć imprez tego dnia nie brakowało w dolnośląskiej okolicy.

Wyróżnić trzeba za ambitny finisz Krysię Gadzińską, najlepszego 60-latka Józefa Palczaka i najstarszego na tej trasie 73-letniego Mariana Pawlaczyka oraz walczącą do utraty tchu o puchar za zwycięstwo nad samą sobą Annę Strojwąs. W biegu towarzyskim pierwszy dobiegł do mety dochodzący do siebie po kontuzji Michal Czerna czyli popularny Fragles z Bolesławca, a z dobrej strony pokazal się 18-letnia Justyna Grzelik, córka biegnacego na dychę biegacza z WKB PIAST Pawła. Wspomnianą już Martusię Włodarczyk zdołał wyprzedzić najstarszy z uczestników Dziesiątki Artemisu 77-letni Tadeusz Borowski ze Świdnicy.


Komentarze czytelników - brakskomentuj informację


















 Ostatnio zalogowani
tytus :)
15:05
FEMINA
15:00
andre 84
14:39
arco75
14:27
biegacz54
13:58
AleCzas
13:34
akaen
13:20
kostekmar
13:19
tomsudako
12:59
stanlej
12:50
Hoffi
12:38
raczek1972
12:21
fit_ania
12:04
conditor
11:50
Kapitan
11:35
bolitar
11:29
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |