Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Ameryka Południowa, 22 sierpnia 2016, 08:08, 1881/185647
GrandF
Panfil
Łukasz
Dwa ostatnie dni w Rio

LINK 1: ARCHIWUM: ZAGRANICA - AMERYKA POłUDNIOWA



      Ostatnie nadzieje na medal olimpijski lekkoatletów pokładaliśmy w Joannie Jóźwik. Nadzieje jak się okazało miały swoje podstawy, bo podopieczna Andrzeja Wołkowyckiego spisała się fantastycznie, ustanawiając genialny rekord życiowy - 1:57.35! Rezultat wystarczył jednak do zajęcia piątego miejsca.

Jóźwik najszybciej od 36 lat!


Po złoto sięgnęła wywołująca bardzo skrajne odczucia Caster Semenya, osoba której płeć jest po dziś dzień zagadką, mimo iż ostatecznie startuje z kobietami. Kontrowersje wzbudza również brązowa medalistka z Rio, Kenijka Margaret Nyairera Wambui. 21-latka biega dopiero trzeci sezon. Do tego roku nie zeszła poniżej 2 minut na osiemset metrów. Od czasu mitingu w Huelvie, 3 czerwca kiedy magiczna bariera "pękła" (1:59.54) Margaret kolekcjonuje kolejne zwycięstwa i gubi dziesiąte części sekundy, uszczuplając rekord życiowy. Przed igrzyskami wynosił on 1:57.52. We olimpijskim finale odjęła jeszcze niemal sekundę. Poza wyśmienitym poziomem sportowym, Kenijka zwraca na siebie uwagę wyglądem zewnętrznym.

Piękno jest rzeczą absolutnie względną i w przypadku Wambui rzecz nie polega na mierzeniu doznań estetycznych, a pierwszym wrażeniu, które koduje w mózgu zawodniczkę jako zawodnika. Gdyby ktoś postawił reprezentację Kenii, ubraną jednolicie i kazał dzielić na grupy, podejrzewam że po krótkiej ocenie wizualnej wysłalibyśmy Margaret na trening z Rudishą. Temat identyfikacji płci jest jednak tak skomplikowany i zawiły, że analiza wzrokowa nie odpowiada jednoznacznie na pytanie z kim mamy do czynienia. O złożoności problemu może świadczyć fakt, że specjalna komisja powołana przez IAAF nie była w stanie przez niemal rok podjąć decyzji na temat dopuszczenia wspomnianej Semenyi do rywalizacji z kobietami.

Piąte miejsce Asi Jóźwik w tej kontrowersyjnej walce, było wszystkim co zawodniczka mogła zrobić. Polka zbliżyła się rezultatem to dwóch najlepszych Polek w krajowej historii ośmiuset metrów. Wyniki Jolanty Januchty (1:56.95) i Elżbiety Katolik (1:57.26) już nie są odległą galaktyką, za którą były uznawane jeszcze sezon temu. Rezultat Jóźwik stawia ją nawet w gronie stu najlepszych specjalistek od dwóch okrążeń w historii światowej lekkiej atletyki (97 miejsce, 68 - Januchta, 87 - Katolik).

Najlepsze wyniki w historii polskiej LA (do poziomu 1:59.00):

1:56.95 - Jolanta Januchta (1980)
1:57.26 - Elżbieta Katolik (1980)
1:57.37 - Joanna Jóźwik (2016)
1:57.92 - Jolanta Januchta (1982)
1:58.00 - Jolanta Januchta (1979)
1:58.07 - Jolanta Januchta (1980)
1:58.25 - Jolanta Januchta (1980)
1:58.30 - Jolanta Januchta (1981)
1:58.32 - Jolanta Januchta (1981)
1:58.35 - Joanna Jóźwik (2015)
1:58.51 - Anna Bukis (1980)
1:58.65 - Jolanta Januchta (1981)
1:58.72 - Anna Rostkowska (2008)
1:58.77 - Jolanta Januchta (1980)
1:58.81 - Jolanta Januchta (1979)
1:58.84 - Jolanta Januchta (1980)
1:58.84 - Anna Rostkowska (2008)
1:58.90 - Anna Bukis (1980)
1:58.93 - Joanna Jóźwik (2016)
1:58.96 - Ewelina Sętowska (2006)
1:58.97 - Angelika Cichocka (2016)

Niewysokie loty

W finale skoku wzwyż mieliśmy Kamilę Lićwinko. Poziom okazał się bardzo słaby. Do złotego medalu wystarczył wynik 1.97. Ostatnio tak nisko (również 1.97) fruwała mistrzyni olimpijska z Moskwy, legendarna Sara Simeoni. Od 1980 roku nie zdarzyło się żeby złota medalistka skoczyła niżej niż 2.01. Bez względu na wartość uzyskanego rezultatu, ocenie nie podlega zwyciężczyni. A tą okazała się fenomenalna, 37-letnia Ruth Beitia!

Hiszpanka jest niesamowitym przykładem długowieczności, stabilnego poziomu na przestrzeni wielu sezonów i niebywałej wręcz determinacji. Beitia na salonach wielkiej lekkiej atletyki obecna jest od 1997 roku. Kilka lat musiało jednak upłynąć zanim z dobrej juniorki stała się czołową seniorką. Po raz pierwszy wysokość dwóch metrów, kwalifikującą do ścisłej czołówki światowej uzyskała 13 lat temu. Pierwszy wielki sukces zanotowała w roku 2005, zdobywając srebrny medal halowych mistrzostw Europy w Madrycie. W sumie zgromadziła 13 medali z najważniejszych imprez międzynarodowych z otwartego stadionu i hali. Brakowało jej tego najważniejszego - olimpijskiego. Debiutując w ateńskich igrzyskach nie przebrnęła eliminacji. W Pekinie była siódma, w Londynie czwarta. Obecny sezon w wykonaniu Hiszpanki jest fantastyczny. Po raz trzeci z rzędu została mistrzynią Europy i mimo wieku, w którym 99% skoczkiń dawno zakończyło swoje kariery, ona sięgnęła po swój pierwszy medal olimpijski, w dodatku z najcenniejszego kruszcu.

Poprzeczkę w Rio zawieszoną na 1.97 pokonały 4 zawodniczki, a aż osiem 1.93. W tej drugiej grupie znalazła się Kamila Lićwinko plasując się ostatecznie na 9 miejscu. Srebro zdobyła Mirela Demireva z Bułgarii, zawodniczka zupełnie przeciętna z rekordem życiowym 1.97, uzyskanym z resztą w Szczecinie przed dwoma miesiącami. Po brąz sięgnęła najznakomitsza w ostatniej dekadzie Blanka Vlasic. Dwukrotna mistrzyni świata i wicemistrzyni olimpijska notowała w ostatnich latach znaczy regres i przez kilka sezonów nie liczyła się w medalowych rozdaniach najważniejszych światowych konkursów. Mimo 33 lat i połowy tegoż spędzonej na skoczni, potrafiła się pozbierać i wrócić do gry na najwyższym poziomie. Siódme miejsca w biegach rozstawnych 4x400m zajęły nasze obydwa zespoły, męski i żeński. Małgorzata Hołub, Patrycja Wyciszkiewicz, Iiga Baumgart i Justyna Święty uzyskały czas 3:27.28. Wynik z eliminacji 3:25.34 dałby brązowy medal. Rzeczywistość każdego biegu jest jednak zupełnie inna i gdybanie można traktować wyłącznie w kategoriach ciekawostek.

Łukasz Krawczuk, Michał Pietrzak, Jakub Krzewina i Rafał Omelko również nie powtórzyli rezultatu z pierwszej rundy (2:59.58), uzyskując na mecie 3:00.50. Finał stał na bardzo wysokim poziomie. Cztery zespoły uzyskały wyniki poniżej 2:59.00. Aż sześć składów zeszło poniżej 3 minut co jest wyczynem rekordowym (do tej pory najlepszy finał miał miejsce w Pekinie - 5 teamów poniżej 3:00.00). W strefie medalowej znalazł się kolejny weteran bieżni, 38-letni Chris Brown. Zawodnik reprezentujący Bahamy ma w dorobku komplet olimpijskich medali - złoto z Londynu, srebro z Pekinu i brązowe z Sydney i Rio de Janeiro.

Maraton

Zdecydowanym faworytem w maratonie był Kenijczyk Eliud Kipchoge. Wynikało to zarówno z wartości uzyskiwanych przez niego wcześniej rezultatów, maratońskich zwycięstw i skuteczności, którą prezentował od lat na imprezach mistrzowskich. Kipchoge to jeden z niewielu w obecnych czasach przedstawicieli tzw starej szkoły. Na przestrzeni swojej kilkunastoletniej kariery przechodził stopniowo kolejne szczeble długodystansowej metamorfozy. Dopiero po dziesięciu latach biegania zdecydował się na maratoński debiut. W ciągu tego czasu wywalczył tytuły mistrza i wicemistrza świata, srebro i brąz igrzysk olimpijskich w biegu na 5000m i brąz halowych mistrzostw świata na 3000m. Posiada w CV doskonałe rekordy życiowe, m.in. 7:27.66 na 3000, 12:46.54 na 5000 i 26:49.02 na 10000m.

Wynik na piątkę jest do dnia dzisiejszego czwartym w historii światowej lekkiej atletyki. Mając lat 29 wziął się Kipchoge za maraton debiutując zwycięsko w Hamburgu czasem 2:05:30. Do igrzysk w Rio przebiegł 7 maratonów w przedziale 2:03:05-2:05:30 zwyciężając m.in. w Berlinie, Rotterdamie, Chicago i dwukrotnie w Londynie. Jego rekord życiowy jest drugim rezultatem w historii światowego biegu na 42km i 195m.

Tempo olimpijskiego maratonu nie było nadzwyczajne. 10km w 31:08 minęła ogromna, kilkudziesięcioosobowa grupa. Po półmetku w 65:55, 4 sekundy za prowadzącymi czyli też w pierwszej części stawki podążał Henryk Szost, 9 zawodnik poprzednich igrzysk. Minutę i 16 sekund później na połówce zameldował się Artur Kozłowski (66), a dopiero po blisko godzinie i dziesięciu minutach mijał ten punkt Yared Shegumo. Szost kilka kilometrów później zmagał się z poważnym kryzysem i zszedł z trasy. Swoje odczucia po półmetku rywalizacji tak wspomina na facebooku:

Mijając 21 km wiedziałem, że nie jest to tempo, które może zrobić mi krzywdę. Niestety warunki diametralnie się zmieniły deszcz przestał padać i bardzo podniosła się temperatura, która spowodowała wzrost wilgotności powietrza. Na 25 km biegnąc z pierwszą grupą czułem się tak jak w saunie. Miałem problemy ze złapaniem oddechu. Po chwili zwolniłem tempo biegu. Na 27 km dopadł mnie potężny kryzys oraz skurcze, których nigdy wcześniej nie miałem na maratonach. To czego najbardziej się obawiałem, czyli klimat w Rio, był moim zdaniem powodem porażki. Na 30 km nie byłem w stanie kontynuować wyścigu.

Po 3/4 zmagań na czele pozostało 9 zawodników - trzech reprezentantów Kenii, dwóch Etiopii, Ugandyjczyk, naturalizowany Szwajcar i Turek (jeden do 2014 roku byl Etiopczykiem, drugi 10 miesięcy temu zrezygnował z obywatelstwa kenijskiego). Wśród tej grupy rodowitych Afrykanów doskonale radził sobie reprezentant USA, wicemistrz olimpijski z Londynu na 10000m, Galen Rupp. Amerykanin ze swoim rekordem życiowym i zaledwie jednym zaliczonym maratonem na koncie (2:11:13) wydawał się w tej grupie najsłabszym ogniwem. Na 7km przed metą wyraźną przewagę nad resztą stawki zyskała trójka zawodników - Kipchoge, Lilesa i... Rupp!

Eliud Kipchoge nie zawiódł i tym razem sięgając w wieku 32 lat po złoto igrzysk olimpijskich w Rio. Metę minął ze zdecydowaną przewagą siedemdziesięciu sekund na drugim Feiysą Lilesą z Etiopii. Lilesa również stawiany był w gronie pretendentów do podium. 5 lat temu podczas mistrzostw świata wywalczył brąz, zaliczył kilka udanych występów w największych biegach maratońskich na świecie, na których to wypracował sobie bardzo dobre 2:04:52.

Największą sensacją okazał się jednak brąz Galena Ruppa! Geniany długodystansowiec stadionowy po raz kolejny udowodnił, że można rywalizować z wschodnioafrykańskimi zawodnikami. W dodatku w konkurencji tak zdominowanej przez Kenię, Etiopię i Erytreę. Rzeczą niebywałą jest również fakt, że po olimpijski medal sięgnął Rupp w drugim starcie w karierze.

Obrońca tytułu, Stephen Kiprotich uplasował się na 14 pozycji. Najlepszym z Polaków okazał się Artur Kozłowski, który metę minął na 39 miejscu. Do połowy trasy biegł okolicach 60-80 miejsca przesuwając się sukcesywnie do przodu. Czas Polaka - 2:17:34.

Maratońskie występy Polaków na igrzyskach olimpijskich pod względem uzyskanego wyniku:

2:12:28 Henry Szost (9) Londyn 2012
2:14:32 Jan Huruk (7) Barcelona 1992
2:16:38 Leszek Bebło (20) Barcelona 1992
2:16:38 Wiesław Perszke (21) Barcelona 1992
2:17:04 Leszek Bebło (17) Atlanta 1996
2:17:34 Artur Kozłowski (39) Rio 2016
2:17:43 Kazimierz Orzeł (15) Montreal 1976
2:19:43 Waldemar Glinka (34) Ateny 2004
2:19:48 Henry Szost (34) Pekin 2008
2:20:03 Zbigniew Pierzynka (26) Moskwa 1980

Na dalekim 128 miejscu kończył olimpijski maraton trzeci z naszych reprezentantów, Yared Shegumo. Polak minął metę po 2 godzinach, 31 minutach i 51 sekundach. Dyspozycja Shegumo była największą niewiadomą w naszym maratońskim obozie. W bieżącym sezonie nie startował w ogóle, a o procesie treningowym było tyle wiadomo, że jest realizowany. Yared wydał po starcie oświadczenie:

Igrzyska Olimpijskie - wydarzenie, o którym marzy każdy sportowiec. Plan był taki jak przed każdymi zawodami - wracam z obozu treningowego w górach na 3 dni przed startem (czwartek). Ma być kumulacja wszystkich bodźców treningowych i start w 3cim dniu po powrocie z gór. Na lotnisku w Etiopii odwołali mi samolot. Szukam połączenia. Ruszam lotem przez Angolę. W Angoli żądają ode mnie wizy brazylijskiej. Zanim zrozumieli, że jako Polak nie potrzebuję wizy, mój samolot odleciał. Na lotnisku śpię i czekam na następny lot w piątek. W piątek lot z Angoli do Brazylii został odwołany! Nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje... Następny lot do Rio mam przez RPA lub Etiopię. Wracam do Etiopii. Po kolejnej nocy wsiadam w samolot i lecę do Brazylii.

Kiedy ląduje w Rio jest już sobota, godzina 21. Tam, zupełnie przypadkowo, spotykam przyjaciół, Jacka Podoba z rodziną, którzy przylecieli mi kibicować. Na lotnisku nikt już na olimpijczyków nie czekał. Szukamy razem pomocy. Po chwili pojawia się ktoś w budce organizatorów i obiecuje transport do wioski olimpijskiej. W oczekiwaniu na transport jem na lotnisku makaron. Do wioski docieram po 23, o północy zasypiam. Po 4 budzę się, nie mogę już spać. Ruszam na start. Zamiast kumulacji formy była walka by skończyć. Resztę widzieliście. Przepraszam tych, których zawiodłem. Bez wsparcia kibiców na trasie i Waszego, w Polsce, nie dobiegłbym dziś do mety. Dziękuje Wam! Po trzech dniach podróży chciałem walczyć, aby ukończyć ten bieg.


Maraton zakończył zmagania lekkoatletów i był jednym z ostatnich sportowych akcentów w ogóle w Rio de Janeiro. Rozpoczął się właśnie czteroletni okres olimpiady.
Czekamy zatem na Tokio!

Komentarze czytelników - 99podyskutuj o tym 
 

Autor: agnieszka_, 2016-08-23, 01:40 napisał/-a:
Nadzieja umiera ostatnia...(ja też nie biorę pod uwagę opcji, że np moglibyśmy spaść;)

 

henry

Autor: henry, 2016-08-23, 09:07 napisał/-a:
nie wystartowała w Mistrzostwach Europy , gdzie mogła być nawet mistrzynią . Nie wystartowała aby przygotować się do zdobycia medalu na Igrzyskach i co , poziom na igrzyskach był bardzo niski a Kamila była 9. Hiszpanka startowała i tu i tu i efekt był inny dwa medale.

 

kolejarz4

Autor: kolejarz4, 2016-08-23, 10:38 napisał/-a:
faworyt.Nikt nie zwraca uwagi, że komentator tego maratony były płotkarz Marek J. pozwolił sobie zmienić jego nazwisko, chyba że.....

 

Jarek42

Autor: Jarek42, 2016-08-23, 11:07 napisał/-a:
W sumie - ile pieniędzy tyle medali. Gdyby więcej pieniędzy przeznaczono na szkolenie najlepszych, to kilka medali więcej by było. A może nie?

 

tokra-71

Autor: tokra-71, 2016-08-24, 14:49 napisał/-a:
Krzysiek_biega może pokusisz się o statystyki ilu np. Etiopczyków, Kenijczyków, Amerykanów, czy Francuzów zeszło z trasy maratonu na olimpiadach w ostatnich 20 latach?

 

henry

Autor: henry, 2016-08-24, 15:51 napisał/-a:
Gdyby było więcej obozów , to wszystkie wyniki byłyby lepsze. Z drugiej strony im zawodnik biedniejszy tym bardziej się stara i mu zależy. Spytaj się tych co biegali 30 lat temu , między innymi i mnie co człowiek robił kiedy obiecano np. buty biegowe lub 100 DM.

 

J@rek

Autor: J@rek, 2016-08-24, 22:37 napisał/-a:
LINK: http://eurosport.onet.pl/lekkoatletyka/henryk-szos

Henryk powiedział o "babci".

 

dziesiatka

Autor: dziesiatka, 2016-08-24, 22:46 napisał/-a:
to już chyba wole mazgającego się Fajdka niż taki pokaz arogancji jak ta wypowiedź.

 

Hung

Autor: Hung, 2016-08-24, 23:12 napisał/-a:
Szost nie rozumie o co w tym chodzi. Teraz jestem pewny, tylko dobry psycholog go uratuje. Ale ja już nie chcę ryzykować jego następnego zejścia w Tokio. Niech sobie zarabia tak, jak Radwańska i da nam spokój.

 

Biegam dla z

Autor: Biegam dla zdrowia, 2016-08-25, 09:08 napisał/-a:
Zgodzę się z Tobą i ja też już nie chciałbym aby Szost wystartował w Tokio (bo straciłem zaufanie) i mam nadzieję, że do tego czasu objawi się lub ukształtuje nowa grupa silnych maratończyków, którzy wypełnią minimum olimpijskie. Ale, co będzie jak po raz kolejny Henryk Szost wypełni minimum..... Nie wiem. A swoją drogą, to jakiś czas temu irytowało mnie to polskie minimum, chyba 2:10:30, a tu proszę, brązowy medal był za czas 2:10:05, czyli, jakby ktoś z naszych pobiegł na życiówkę, to może byłoby blisko podium..... Poza tym uważam, że jak nasz lekkoatleta jedzie na Igrzyska i tam ustanawia swój rekord życiowy, w najważniejszym starcie czterolecia, to znaczy, że trafił z formą i zrobił wszystko, żeby zdobyć medal. Może to zbytnie uproszczenie, ale tak uważam. A, co do panny od tenisa, to z przerażeniem przeczytałem, że na kolejne Igrzyska też się wybiera.....Noooo, trudno, ale to dopiero za cztery lata:)Pozdrawiam.

 


















 Ostatnio zalogowani
gpnowak
18:50
b@rtek
18:26
INVEST
18:22
jann
18:16
kubawsw
18:12
Henryk W.
18:12
Hieronim
17:59
przystan
17:39
kasjer
17:11
marczy
16:50
RobertLiderTeam
16:44
biegacz54
16:33
Citos
16:27
Darmon
16:14
mirotrans
16:11
42.195
16:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |