Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Ameryka Południowa, 12 sierpnia 2016, 11:11, 1763/236627
GrandF
Panfil
Łukasz
Olimpijska gorączka - rusza lekkoatletyczny Wunderteam!

LINK 1: ARCHIWUM: ZAGRANICA - AMERYKA POłUDNIOWA



      

Olimpijskie szaleństwo trwa w najlepsze. Świat z zapartym tchem śledzi najlepszych zapaśników, piłkarzy ręcznych, siatkarzy, wioślarzy, szermierzy, łuczników, kolarzy i wielu innych przedstawicieli bardziej lub mniej medialnych dyscyplin. Osobiście obserwuję, kibicuję i trzymam mocno kciuki za naszych reprezentantów. Mimo tego mam wciąż pewien niedosyt, wcale nie wynikający z niezaspokojonego apatytu medalowego. Czegoś jakby brak... A tym czymś jest oczywiście lekka atletyka!

Nieprzypadkowo "lekka" szczyci się mianem Królowej Sportu. O ile w 4-letnim okresie olimpiady narzekamy na niewysoką oglądalność tejże dyscypliny, o tyle podczas samych już igrzysk lekka atletyka powróci na tron! Niemal tygodniowe oczekiwanie na Królową ma również pewien sens. Oto wkroczy na salony Rio de Janeiro, a jej poddani bez wątpienia zgotują wielkie widowisko!

Presja jaka spadła w ostatnich kilku dniach na naszych lekkoatletów jest ogromna. W mediach, komentarzach na portalach społecznościowych i w wielu innych dyskusjach wręcz bije po oczach wyraz nadziei jaką społeczeństwo pokłada w lekkoatletach. Dopingowe zamieszanie w obozie ciężarowców, niezrozumiały brak formy pływaków, przegrane mecze piłkarzy ręcznych - to wszystko mogło frustrować. Daleki jestem od oceniania zawodników, którzy nie wykazali się umiejętnościami wielokrotnie wyższymi niż wskazują na to ich olimpijskie występy. Zwyczajnie, po sportowemu żal mi tych chłopaków i dziewczyn, którzy przez 4 lata ciężko pracowali na olimpijskie kwalifikacje. W pełni zasłużyli na wyjazd do Rio, a w te najważniejsze dni nie byli w stanie wspiąć się na poziom, który zdawałoby się zarezerwowali w startach przedolimpijskich.

Wczorajszy dzień podbudował morale kibiców i zapewne całej, polskiej ekipy olimpijskiej. Złote i brązowe wiosła w piękniejszym wydaniu wlały w nasze serca nieco więcej nadziei i optymizmu. Fantastycznie grający siatkarze konsekwentnie zmierzają po spełnienie swoich marzeń i nawiązanie do montrealskich wydarzeń sprzed 40 lat. Nie sądzę jednak, aby społeczeństwo zwolniło naszych lekkoatletów z realizacji prognoz, które od wielu tygodni, a nawet miesięcy są zawodnikom wróżone.

Pamiętajmy jednak, że w historii olimpizmu nawet najbardziej murowani faworyci notowali zupełnie niespodziewane potknięcia. Sztandarowym przykładem jest car tyczki Siergiej Bubka, który na 1,5 miesiąca przed igrzyskami w Barcelonie fruwał na 6.11, a 5.90 zaliczał w każdym konkursie z zamkniętymi oczami i dziecięcą swobodą. W olimpijskim boju strącił dwukrotnie poprzeczkę na 5.70, kolejny raz 5cm wyżej i bez zaliczenia żadnej wysokości opuszczał stadion. A do złota wystarczyło wówczas skromne jak na niego 5.80... Nie wieszajmy zatem zbyt pospiesznie medali na szyi naszych kochanych lekkoatletów.

Faktem bezsprzecznym jest ogromna siła jaką polska lekkoatletyka obecnie posiada. Wielcy znawcy sportu, szanowani i zwykle wyważeni w swoich opiniach jak np Andrzej Person, podkreślają że zjawisko, którego jesteśmy w ostatnich latach świadkami zasługuje na miano "Wunderteamu 2". Po 12 medali ostatnich dwóch edycji mistrzostw Europy, po 8 mistrzostw świata sprzed siedmiu lat i ubiegłorocznych są najlepszym odzwierciedleniem możliwości naszego zespołu.

Również z historycznego puntu widzenia Polska jest lekkoatletyczną potęgą. Siódme miejsce w olimpijskiej klasyfikacji wszech czasów (6 wyłączając ZSRR) to dorobek jaki zgromadziliśmy przez 92 lata startów na igrzyskach. Należy również zauważyć, że obecny stan Królowej to zasługa wielu jej sektorów. Mamy doskonałych średniodystansowców, skoczków, wybitnych przedstawicieli konkurencji rzutowych i sprinterskie perełki w postaci Swobody, Zalewskiego czy nieco bardziej "wyciszonego" w tym sezonie Dobka.


Amsterdam Maraton 2006 - nr.17 Marcin Panfil, tuż za nim w żółtej koszulce Vanderlei de Lima

Lekkoatletyczny świat również nie próżnuje. Zeszłoroczne, pekińskie mistrzostwa świata stały na fantastycznym poziomie. Jeden rekord świata, cztery rekordy imprezy, 14 najlepszych wyników w sezonie 2015, czy rekordowe średnie wyników w historii (np męskie 400m) były najlepszym dowodem, że 12 miesięcy przed olimpijską batalią światowa królowa jest w najwyższym stanie gotowości.

Moje subiektywne prognozy medalowe to być może niepoprawny optymizm, ale uważam, że stać naszych reprezentantów co najmniej na czwarty występ w olimpijskiej historii pod względem ilości medali. Od pierwszego pojawienia się polskich lekkoatletów na igrzyskach w 1928 roku, czterokrotnie zdarzyło się, że nasz team wyjeżdżał z zerowym kontem medalowym. A było to w olimpijskim debiucie na amsterdamskiej arenie, dwukrotnie w latach powojennych co samo przez się jest zrozumiałe i w fatalnej końcówce lat osiemdziesiątych podczas największej, lekkoatletycznej porażki w Seulu.

Olimpijskie medale zdobyte przez polskich lekkoatletów:

1924 Paryż - 0 (0/0/0)
1928 Amsterdam - 1 (1/0/0)
1932 Los Angeles - 3 (2/0/1)
1936 Berlin - 3 (0/2/1)
1948 Londyn - 0 (0/0/0)
1952 Helsinki - 0 (0/0/0)
1956 Melbourne - 2 (1/1/0)
1960 Rzym - 7 (2/2/3)
1964 Tokio - 8 (2/4/2)
1968 Meksyk - 2 (1/0/1)
1972 Monachium - 3 (1/0/2)
1976 Montreal - 5 (3/2/0)
1980 Moskwa - 7 (2/4/1)
1988 Seul - 0 (0/0/0)
1992 Barcelona - 1 (0/0/1)
1996 Atlanta - 2 (1/1/0)
2000 Sydney - 4 (4/0/0)
2004 Ateny - 2 (1/0/1)
2008 Pekin - 2 (1/1/0)
2012 Londyn - 2 (1/1/0)

Najliczniejszy plon ośmiu medali Polacy zebrali w Tokio ponad pół wieku temu. Profesjonalizacja sportu i wąskie gardło specjalizacji na dzień dzisiejszy stawia przed zawodnikami znacznie poważniejsze zadania i powtórzenie tokijskiego wyniku pozostaje raczej w sferze marzeń. Najbardziej wartościowy występ to 4 złota przywiezione z Sydney 16 lat temu. Dwa Roberta Korzeniowskiego, i po jednym naszej fantastycznej pary młociarzy - Kamili Skolimowskiej i Szymona Ziółkowskiego.


Brazylijczyk Vanderlei de Lima zapala znicz olimpijski

Króla chodu co prawda nie mamy, ale godnych następców w rzucie młotem owszem. I tak sobie myślę, że świetnym i bardzo możliwym do zrealizowania jest scenariusz pomiędzy Tokio, a Sydney. Dużo i wartościowo. Z 5, może nawet 6 krążków i 3 złote? Byłoby pięknie!

Kiedy nad ranem 6 sierpnia oglądałem ceremonię otwarcia Igrzysk XXXI Olimpiady, po raz pierwszy zacząłem mieć pewien żal do siebie samego o wybór jednego ze swoich startów przed dziesięcioma laty. Nie uległem namowom mojego brata Marcina na start w maratonie w Amsterdamie. Wybrałem Koszyce. Sportowo wybór trafny, bo ustanowiłem do dziś aktualny rekord życiowy. Emocjonalnie byłbym dziś jednak bliższy igrzyskom w Rio.

Znicz olimpijski przed tygodniem zapalił bohater jednego z najbardziej spektakularnych wydarzeń w historii nowożytnego olimpizmu - Vanderlei de Lima. Te 10 lat temu stał na linii startu Amsterdam Maratonu ramię w ramię z Marcinem. Na linii mety nie było już tak blisko, bo te nieco ponad 42km rozdzieliły ich na 16 minut, ale satysfakcja z chwilowego obcowania z legendą na pewno pozostała... Tak czy inaczej olimpijską gorączkę w Rio rozpoczął lekkoatleta i wierzę, że jest to dobry znak dla Królowej Sportu, która od dziś rozpoczyna swoje panowanie.

Drodzy kibice. Na pewno gorąco dopingujecie naszą olimpijską reprezentację. Zasiądźmy jednak jeszcze mocniej przed telewizorami, "internetami" i innymi środkami masowego przekazu, ściskając jeszcze silniej kciuki w czasie trwania lekkoatletycznych zmagań.

Od kilku lat ogłasza się upadek olimpijskich idei, wykrywa afery dopingowe i korupcyjne, piętnuje upolitycznienie sportu, komercjalizację igrzysk i wróży ich koniec wytykając niedochodowość imprezy graniczącą z bankructwem miast - organizatorów. Osobiście wolę na ten czas stać się naiwnym, wierząc mimo wszystko we wspomniane idee i dać się ponieść olimpijskiej gorączce. Nie mam również najmniejszych wątpliwości, że ponad 10 tysięcy sportowców w wiosce olimpijskiej również w nie wierzy.

Komentarze czytelników - 99podyskutuj o tym 
 

Autor: agnieszka_, 2016-08-23, 01:40 napisał/-a:
Nadzieja umiera ostatnia...(ja też nie biorę pod uwagę opcji, że np moglibyśmy spaść;)

 

henry

Autor: henry, 2016-08-23, 09:07 napisał/-a:
nie wystartowała w Mistrzostwach Europy , gdzie mogła być nawet mistrzynią . Nie wystartowała aby przygotować się do zdobycia medalu na Igrzyskach i co , poziom na igrzyskach był bardzo niski a Kamila była 9. Hiszpanka startowała i tu i tu i efekt był inny dwa medale.

 

kolejarz4

Autor: kolejarz4, 2016-08-23, 10:38 napisał/-a:
faworyt.Nikt nie zwraca uwagi, że komentator tego maratony były płotkarz Marek J. pozwolił sobie zmienić jego nazwisko, chyba że.....

 

Jarek42

Autor: Jarek42, 2016-08-23, 11:07 napisał/-a:
W sumie - ile pieniędzy tyle medali. Gdyby więcej pieniędzy przeznaczono na szkolenie najlepszych, to kilka medali więcej by było. A może nie?

 

tokra-71

Autor: tokra-71, 2016-08-24, 14:49 napisał/-a:
Krzysiek_biega może pokusisz się o statystyki ilu np. Etiopczyków, Kenijczyków, Amerykanów, czy Francuzów zeszło z trasy maratonu na olimpiadach w ostatnich 20 latach?

 

henry

Autor: henry, 2016-08-24, 15:51 napisał/-a:
Gdyby było więcej obozów , to wszystkie wyniki byłyby lepsze. Z drugiej strony im zawodnik biedniejszy tym bardziej się stara i mu zależy. Spytaj się tych co biegali 30 lat temu , między innymi i mnie co człowiek robił kiedy obiecano np. buty biegowe lub 100 DM.

 

J@rek

Autor: J@rek, 2016-08-24, 22:37 napisał/-a:
LINK: http://eurosport.onet.pl/lekkoatletyka/henryk-szos

Henryk powiedział o "babci".

 

dziesiatka

Autor: dziesiatka, 2016-08-24, 22:46 napisał/-a:
to już chyba wole mazgającego się Fajdka niż taki pokaz arogancji jak ta wypowiedź.

 

Hung

Autor: Hung, 2016-08-24, 23:12 napisał/-a:
Szost nie rozumie o co w tym chodzi. Teraz jestem pewny, tylko dobry psycholog go uratuje. Ale ja już nie chcę ryzykować jego następnego zejścia w Tokio. Niech sobie zarabia tak, jak Radwańska i da nam spokój.

 

Biegam dla z

Autor: Biegam dla zdrowia, 2016-08-25, 09:08 napisał/-a:
Zgodzę się z Tobą i ja też już nie chciałbym aby Szost wystartował w Tokio (bo straciłem zaufanie) i mam nadzieję, że do tego czasu objawi się lub ukształtuje nowa grupa silnych maratończyków, którzy wypełnią minimum olimpijskie. Ale, co będzie jak po raz kolejny Henryk Szost wypełni minimum..... Nie wiem. A swoją drogą, to jakiś czas temu irytowało mnie to polskie minimum, chyba 2:10:30, a tu proszę, brązowy medal był za czas 2:10:05, czyli, jakby ktoś z naszych pobiegł na życiówkę, to może byłoby blisko podium..... Poza tym uważam, że jak nasz lekkoatleta jedzie na Igrzyska i tam ustanawia swój rekord życiowy, w najważniejszym starcie czterolecia, to znaczy, że trafił z formą i zrobił wszystko, żeby zdobyć medal. Może to zbytnie uproszczenie, ale tak uważam. A, co do panny od tenisa, to z przerażeniem przeczytałem, że na kolejne Igrzyska też się wybiera.....Noooo, trudno, ale to dopiero za cztery lata:)Pozdrawiam.

 


















 Ostatnio zalogowani
tete
11:28
kostekmar
11:28
conditor
11:20
sa111
11:05
pawko90
10:57
LukaszL79
10:43
INVEST
10:30
shymek01
10:20
s0uthHipHop
10:10
POZDRAWIAM
09:44
Leno
09:38
Wojtek23
09:05
kos 88
08:51
Gapiński Łukasz
08:40
KKFM
08:40
kornik
08:25
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |