Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Włochy, 20 maja 2014, 13:50, 1645/146839Sławomir Smoliński
Zdobyć Monte Cassino

LINK 1: ARCHIWUM: ZAGRANICA - WłOCHY



      

Bieg odbył się pod hasłem upamiętnienia wszystkich 1052 żołnierzy II Korpusu Polskiego gen. Andersa, którzy oddali swoje życie zdobywając to mordercze wzgórze.

O biegu, który ma się odbyć w 70 rocznicę bitwy usłyszałem w listopadzie. Bez żadnych kalkulacji postanowiłem, że muszę tam być.

Cassino to niewielkie miasteczko, leżące u stóp góry zwieńczonej monumentalnym klasztorem benedyktynów. Gdy przybyliśmy tu o 14:00 miasto zdawało się całkowicie wyludnione, poza placem w centrum, który z każdą chwilą staje się coraz bardziej czerwony od koszulek biegaczy, chcących tak jak ja upamiętnić bohaterów jednej z najcięższych bitew II wojny światowej.

Pierwszym wzruszającym momentem jest odbiór numeru startowego. Wzruszającym, ponieważ każdy biegacz z Polski na swoim numerze ma wydrukowane nazwisko i stopień wojskowy poległego żołnierza, z którym po siedemdziesięciu latach razem zdobędzie szczyt góry.

Pół godziny przed startem nad tą piękną okolice Apeninów nadciągają ciężkie, stalowe chmury, przynosząc nam ulewę i burzę. Wszystkie uliczki zaczynają płynąć wodą, a biegacze doszczętnie przemoczeni z niecierpliwością czekają na start. Niestety załamanie pogody nie pozwala na wspólne odśpiewanie "Czerwonych Maków" i niweczy trud organizatorów, którzy przygotowali dla każdego ulotkę z tekstem tej patriotycznej pieśni.

Tuż przed startem słuchamy hymnu Polski i z tysiąca gardeł polskich biegaczy wydobywają się słowa "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy". Mazurek Dąbrowskiego zaśpiewany w takim miejscu nabiera dodatkowej wymowy. Z tłumu biegaczy wyróżniają się komandosi z Lublińca, którzy zamierzają przebyć cały dystans ubrani w mundury wojskowe.

Start do biegu zostaje przyspieszony o dwie minuty, żeby oszczędzić trochę stojących w deszczu biegaczy. Następuje wystrzał z pistoletu i ruszamy uliczkami miasta, w kierunku widniejącego w oddali wzniesienia. Klasztor na jego szczycie jest spowity mgłą i zdaje się sięgać nisko opuszczonych dziś chmur.

Trasa biegu wiedzie ostrymi zakosami cały czas do góry. Czerwony tłum biegaczy powoli rozciąga się, wspinając się w górę i w górę. Droga jest otwarta dla ruchu i co chwilę mijają nas autobusy pełne turystów, to raz zjeżdżające, to raz podjeżdżające.

Pogoda nie poprawia się i z każdą minutą jest coraz chłodniej. Niestety odnowiona kontuzja nie pozwala mi kontynuować biegu i kończę podchodząc od 3 km. Cały czas w głowie śpiewają mi się "Czerwone Maki" i każdą zwrotkę powtarzam po kilka razy.

Na szczyt Monte Cassino docieram po godzinie i dwudziestu minutach, jestem trochę zziębnięty i muszę szybko zmienić swoje plany odwiedzenia kwatery żołnierza, który towarzyszył mi na całej trasie biegu. Groby oddalone są o kilkaset metrów od mety, a ja mam problem z chodzeniem. Nie położę na jego grobie maków zebranych po drodze... Muszę tu wrócić.

Zapraszam do obejrzenia mojego filmu. Niestety nie ma na nim mety biegu... na 600 metrów przed finiszem skończyły mi się pechowo baterie w kamerze :-(

Pozdrawiam wszystkich,
Sławek Smoliński vel. Smolny
ZmierzymyCzas.pl



Komentarze czytelników - 13podyskutuj o tym 
 

Henryk W.

Autor: Henryk W., 2014-05-21, 07:02 napisał/-a:
Pięknie się zaprezentowaliście. Brawo.

 

rutra

Autor: rutra, 2014-05-21, 16:09 napisał/-a:
Bardzo cieszę się ze swojego udziału w biegu.
Super pomysł, a przede wszystkim idea słuszna.
Nic nie jest w stanie zakłócić mi miłych wspomnień. Tym bardziej, że pogoda była odpowiednia (wolę taką, niż upał, no może bez burzy i wiatru ;-)
Pakiet startowy, miłe zaskoczenie z biegowym winkiem czy białym polo.
Świetny pomysł z nazwiskiem poległego na numerze startowym.

Odpowiedni poziom endorfin został osiągnięty.

Można się czepiać organizacji. Ale po co? Przecież niebawem się zapomni o tym, że żadnej TOIki nie było, a depozyty potraktowano paskudnie. Klasyfikacja wszystkich jest chyba wg czasów brutto, o czym nie poinformowano (u mnie garmin pokazuje prawie 30 sek. różnicy). Brak przebieralni. Itp itd. Szkoda także, że nie było oficjalnych zdjęć z biegu (coś na kształt działalności fotomaratonu), bo to byłaby super pamiątka (choć meta nie była fotogeniczna ;-)
Może po prostu takie są standardy włoskie i nie dało się polskiej stronie przepchnąć naszych.

Ale to wszystko pryska, bo za chwile będą już tylko dobre wspomnienia.

Pozdrowienia dla wszystkich uczestników. Warto było pokonać ten dystans, by zmierzyć się z Monte Cassino.

 

Magda

Autor: Magda, 2014-05-21, 18:06 napisał/-a:
a może podalibyście nazwiska chłopaków, z którymi biegliście?


uczcimy tak ich pamięć...

 

smolny

Autor: smolny, 2014-05-22, 07:04 napisał/-a:
LINK: http://www.biegmontecassino.pl/historia/polegli

W linku są nazwiska wszystkich poległych żołnierzy.

 

KKFM

Autor: KKFM, 2014-05-22, 08:59 napisał/-a:
Może zabrzmi to patetycznie,ale być tam na Monte Cassino i biec w intencji żołnierzy tam poległych o wolność Polski, warte jest każdych pieniędzy.Nie ważne że podróż daleka i niewygodna,że były inne niedogodności,że lał deszcz. Ważne że tam byliśmy. Cassino w tych dniach było Polskie.

 

stanlej

Autor: stanlej, 2014-05-22, 15:11 napisał/-a:
Jak gdzieś jadę to oczywiście na ostatnią chwilę.Miałem świadomość że jest rocznica 70 lat bitwy pod Monte Cassino i ma się odbyć tam bieg na 10km miesiąc przed tym biegiem myślałem o tym by warto się tam znaleść ,ale oczywiście nie za wszelką cenę.Później się okazało że Pan Bóg w ostatniej chwili pozwolił mi tam jechać dzięki pewnym szczęśliwym okolicznościom przez Stanisława Orlickiego zostałem skontaktowany z Tadeuszem Majem z Krakowa z grupy biegowej Masters AWF skąd jeszcze mieli miejsce i raczyli moją osobę zabrać że sobą.Oczywiście autokarem podróż się dłuży szczególnie w tamtą stronę z powrotem do domu było szybciej.Atrakcji nie zabrakło w czwartek mieliśmy wyścig kolarski na tej samej trasie na której mieliśmy biec w sobotę.Wycieczka do Neapolu i na wulkan Wezuwiusza w niedzielę uroczysta msza św,i wizyta na grobie tego żołnierza z którym biegłem na piersi nazwisko plutonowy Bulzacki Zdzisław z Łącka kwatera VII-F-7.Wszystkie dni wykorzystaliśmy do maksimum przynajmniej ja się nie nudziłem.Podziękowania dla Tadeusza Maja kierownika tej wycieczki autokarowej warto było tam być potem się okazało że było wielu kolegów biegaczy z różnych regionów Polski.

 

tedmaj

Autor: tedmaj, 2014-05-22, 22:24 napisał/-a:
Bardzo się cieszę że przyłączyłeś się do naszej grupy Stasiu, Ty, Gaba i inni którzy pojechali z nami stworzyliście niesamowitą atmosferę tam na Monte Cassino.
Ja też będe pamiętał wspólny bieg z moim żołnierzem kpr. Józefem Siewrukiem do końca życia.
Było to niesamowite wydarzenie, nasi żołnierze i polcjanci którzy przyjechali na ten bieg i biegli z poległymi 70 lat temu kolegami, Kuba Burghard, Rafał wójcik, Kaziu Kordziński i inni , tego się nie zapomina.

 

Magda

Autor: Magda, 2014-05-22, 22:56 napisał/-a:
a czy ktoś biegł z Raczyńskim?

 

stanlej

Autor: stanlej, 2014-05-23, 10:13 napisał/-a:
Na pewno ktoś biegł,ale nie koniecznie musiał to być biegacz Polski miej więcej około 80% biegaczy pochodziło z Włoch Starszy Strzelec Raczyński Karol 15 Batalion Strzelców ur,4IX1903r Hradki pow.Dubno woj,Wołyńskie zg.20V1944r na liście startowej nie znalazłem zawodnika z numerem 739 chiba że przeoczyłem numer startowy.Przeważnie numer startowy odpowiadał numerowi alfabetycznemu na liście poległych żołnierzy.

 

stanlej

Autor: stanlej, 2014-05-23, 10:34 napisał/-a:
Na liście poległych jest 1052 żołnierzy,a zawodników łącznie ukończyło bieg 998 więc wynika że 54 żołnierzy nie miało swoich biegaczy.

 


















 Ostatnio zalogowani
mar_ek
21:00
conditor
20:51
Namor 13
20:31
tomasso023
20:27
staszek63
20:23
Rapi15
20:22
Pawel63
20:18
piotrhierowski
20:08
Palbow
19:40
przemek300
19:35
rzemek1980
19:34
soniksoniks
19:28
Wojciech
19:21
wwdo
18:51
gpnowak
18:50
b@rtek
18:26
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |